Paweł Wojewódka: Naszym gościem jest pani Dominika Bychawska, dyrektor merytoryczny Obserwatorium Wolności Mediów w Polsce. Witam panią bardzo serdecznie.
Dominika Bychawska: Witam pana, witam państwa.
P.W.: A w przyszłym tygodniu rusza akcja, i to taka ogólnopolska akcja różnych organizacji pozarządowych, akcja nazwana „Wykreśl 212”. Tytuł jest tutaj akcji dość zagadkowy. Czy byłaby pani łaskawa wyjaśnić, o co chodzi?
D.B.: W przyszłym tygodniu, konkretnie w poniedziałek, ruszamy z akcją „Wykreśl 212” kodeksu karnego. Artykuł 212 kodeksu karnego karze za zniesławienie. Przewiduje nawet do roku pozbawienia wolności, czyli za naruszenie tego artykułu można trafić do więzienia nawet na rok. Oczywiście sądy rzadko kiedy skazują na tę karę, niemniej jednak jest to artykuł, który skutecznie i bardzo często jest używany przeciwko politykom, przeciwko dziennikarzom ze strony polityków. W stosunku do dziennikarzy szczególnie na szczeblu lokalnym coraz częściej jest wykorzystany w stosunku do ludzi piszących w Internecie – blogerów, komentatorów, ale też i do zwykłych obywateli, którzy mieli śmiałość poskarżyć się na władze, skrytykować dewelopera, który źle wybudował im mieszkanie czy dom, czy też wypełnić obywatelski obowiązek, jakim jest chociażby wezwanie jako świadek w sądzie, bo takie przypadki też zarejestrowaliśmy.
P.W.: Niektórzy mówią, że jest to knebel, ale przypomnijmy chyba ważną rzecz – ten przepis powstał jeszcze w czasach PRL-u, no i po 22 latach wolnej Polski do tej pory nasz parlament nie zdecydował się go zlikwidować.
D.B.: Tak jest, on został zapisany w kodeksie karnym z 97 roku. Była próba w 2009 roku modyfikacji tego artykułu na fali zniesień w Europie Środkowej i Wschodniej. Jedyne, co udało wtedy się zmienić, to zredukować sankcję karną i wymiar tej kary, to znaczy wykreślono karę pozbawienia wolności z § 1 tego artykułu, który jest takim potocznym zniesławieniem bez użycia środków masowego komunikowania. § 2 zaś, który mówi o zniesławieniu przy użyciu środków masowego komunikowania, czyli za pomocą radia, telewizji...
P.W.: Prasy.
D.B.: ...prasy i internetu, tam grozi kara grzywny, pozbawienia wolności do roku i ograniczenia wolności.
P.W.: I ten przepis w znaczący sposób dotyka dziennikarzy. Być może nie dziennikarzy z tych mediów tak zwanych „centralnych”, a dziennikarzy pracujących w mediach regionalnych, w niedużych lokalnych gazetach, lokalnych rozgłośniach radiowych.
D.B.: Tak jest, rzeczywiście tych spraw lokalnych jest dużo. Oczywiście te media centralne, jak pan to ujął, takie sprawy też się zdarzają i tu trzeba powiedzieć, że czołowi politycy polscy chętnie korzystali z tego artykułu, mimo nawet wcześniejszych deklaracji, że są za jego zniesieniem, gdy dochodziło do niepochlebnego tekstu, ze strony dziennikarza był ten artykuł używany w stosunku do dziennikarzy. Problem dziennikarzy lokalnych jest taki, że z reguły ze strony polityka występuje wykwalifikowany prawnik, który wie, jak w meandrach sądowych się obchodzić i jak ten proces prowadzić, a dziennikarz jest pozostawiony sam sobie. To są małe redakcje, bardzo często jednoosobowe, nie stać te osoby na wynajęcie zawodowego prawnika, próbują sobie radzić same, a procesy o zniesławienie nie są łatwe, bo tu tak naprawdę na oskarżonym ciąży obowiązek udowodnienia tego, że pisał prawdę, że jego artykuł był oparty na prawdzie.
P.W.: Jak wiele takich procesów się odbyło bądź trwa do tej pory?
D.B.: Mam statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości za rok 2010, więc ogółem wszczętych spraw, to jest sprawa z oskarżenia prywatnego, czyli osoba, która czuje się zniesławiona, wysyła akt oskarżenia do sądu, było 195 spraw z § 1, tych spraw przy użyciu środków masowego przekazu było 51, w tym 131 osób było skazanych z § 1 i 33 osoby z § 2. I porównując te statystyki z latami ubiegłymi, widać, że lekko to rośnie, czyli jest więcej tych spraw z 212, o dziwo, pomimo tego, że Helsińska Fundacja Praw Człowieka od dłuższego czasu... nie tylko Helsińska Fundacja Praw Człowieka, ale też inne organizacje działające na rzecz dziennikarzy, wolności słowa, sprzeciwiają się temu artykułowi, występują w procesach i próbują pomagać i dziennikarzom, i obywatelom.
P.W.: Ale to chyba też nie tylko dziennikarzy dotyczy, takich zawodowych dziennikarzy, bo to również może w pewien sposób ograniczać blogerów. To staje się coraz bardziej popularny sposób komunikowania się międzyludzkiego.
D.B.: Jak najbardziej, tych spraw internetowych obserwujemy coraz więcej, w wielu się angażujemy, udzielamy pomocy prawnej. Taką głośną sprawą, która... w tym roku były wyroki, to jest sprawa blogera z Mosiny, gdzie wyrok sądu I instancji był oszałamiający, ponieważ oprócz grzywny, kary ograniczenia wolności 300 godzin bodajże prac społecznych, dostał jeszcze zakaz wykonywania zawodu dziennikarza, bo pisał zupełnie prywatnie jako bloger, a oprócz tego był dziennikarzem w prasie lokalnej, nałożono na niego zakaz wykonywania zawodu dziennikarza. Udzieliliśmy mu w II instancji pomocy prawnej i szczęśliwie został uniewinniony. I to jest pierwszy raz, kiedy sąd posłuchał naszej argumentacji. My się opieramy na argumentach strasburskich Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który wskazuje, że droga cywilna jest właściwą drogą, a nie droga karna.
P.W.: Rozmawiacie państwo z politykami. Co mówią politycy na temat tego artykułu 212?
D.B.: Udało nam się przekonać czy uzyskać deklarację ze strony niektórych polityków co do jego zniesienia, nie wszyscy jednak podzielają nasze poglądy. Tworzymy listę, cała ta akcja ma na celu stworzenie listy polityków, którzy są za zniesieniem artykułu 212. Więc prosimy media publiczne i prywatne o to, żeby pytanie o to, czy dany polityk jest za, czy przeciw zniesieniu odpowiedzialności karnej za zniesławienie, pojawiało się w debatach, dyskusjach, w rozmowach z politykami, ta lista jest publikowana na naszej stronie, na fan page’u akcji na Facebooku, więc zachęcam państwa, już kilka nazwisk tam się pojawiło, można to śledzić.
P.W.: I wyjaśnijmy chyba jeszcze jedną rzecz. Właściwie trudne pytanie może stać się przyczynkiem do oskarżenia o zniesławienie, pytanie niewygodne.
D.B.: Tak, to jest prawda. Zdarzają się różne sytuacje. Mieliśmy ostatnio sprawę pana, który zeznawał jako świadek w sądzie, wypełniał swój obowiązek obywatelski. Na pytanie jednej ze stron udzielił odpowiedzi na temat oskarżonego, na co oskarżony wszczął mu postępowanie o zniesławienie i zeznanie tego pana w sądzie, wypełnienie obowiązku kosztowało go tak naprawdę 6 tysięcy złotych. Tam była spora grzywna plus obowiązek zwrotu kosztów postępowania.
P.W.: W przyszłym tygodniu rusza akcja „Wykreśl 212”, być może dziennikarze, my wszyscy będziemy czuli się troszkę bezpieczniej. Dominika Bychawska, dyrektor merytoryczny Obserwatorium Wolności Mediów w Polsce, była państwa i moim gościem.
(J.M.)