Polskie Radio

Rozmowa z Mariuszem Błaszczakiem

Ostatnia aktualizacja: 15.09.2011 07:15

Mariusz Syta: W naszym studiu Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Witamy w Sygnałach.

Mariusz Błaszczak: Dzień dobry.

M.S.: Blisko 300 dni obrad, prawie 1,5 tysiąca projektów, no i przed nami ostatnie, setne posiedzenie sejmu tej kadencji. Jak pan patrzy przez te ostatnie cztery lata?

M.B.: To cztery lata niewykorzystanych szans, to sejm, który został przemieniony przez większość rządzącą w maszynkę do głosowania. Chociażby klub parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości w ciągu tych 4 lat zgłosił 207 projektów ustaw i wciąż 80 leży w zamrażarkach, w poszczególnych komisjach albo podkomisjach. Były też takie przypadki, że np. rozwiązania, które my zaproponowaliśmy, nie weszły w życie, bo to były nasze projekty, a wykorzystano te pomysły, chociażby sprawa ochrony praw nabywców mieszkań od deweloperów. To są pomysły, które zostały zaprezentowane w projekcie Prawa i Sprawiedliwości, ale wykorzystane przez tych, którzy mają przewagę w sejmie. A więc takie zamknięcie np. na próby debat ze strony opozycji.

My zaproponowaliśmy jako Prawo i Sprawiedliwość, żeby zmienić regulamin sejmu, tak, żeby przy każdym posiedzeniu sejmu opozycja mogła wpisać do porządku obrad jeden punkt. To byłoby otwarcie na debatę właśnie, ale okazało się, że i ten projekt regulaminu tkwi w zamrażarce przewodniczącego komisji.

A już kiedy dochodzi do debat, jak chociażby debata o stanie finansów naszego kraju na przedostatnim posiedzeniu sejmu, to zarówno minister Rostowski, jak i premier Tusk nie odpowiadają na zasadnicze pytania. Zadaliśmy pytanie, na co wydatkowano 300 miliardów złotych, bo o tyle wzrosło zadłużenie naszego kraju w ciągu ostatnich 4 lat, nie było odpowiedzi; zadaliśmy pytanie, gdzie chce znaleźć 80 miliardów złotych oszczędności minister Rostowski, bo zapowiedział, że taka kwota jest potrzebna, żeby zrównoważyć budżet, też nie padła odpowiedź. W zamian za to mieliśmy atak na opozycję.

M.S.: No ale ta kadencja sejmu to także rekord komisji śledczych. Pracowały cztery i dwie z nich, czyli badająca okoliczności śmierci Barbary Blidy i komisji ds. nacisków (zresztą ta druga z wymienionych przeze mnie właśnie na ostatnim posiedzeniu sejmu przedstawi swój raport) kończą się raportami dla PiS-u nawet o ile nie miażdżącymi, to przynajmniej ostro krytykującymi właśnie to ugrupowanie. No i jak pan na to patrzy na przykład teraz, z perspektywy ostatniego posiedzenia sejmu?

M.B.: To jest polityka większości rządzącej. Zresztą w sejmie mamy do czynienia z taką trójkoalicją w istocie, to znaczy PO, PSL jako koalicja rządząca, ale SLD też dołącza do tej grupy, licząc na to, że dołączy też do koalicji rządzącej. Chociażby tak zwana komisja naciskowa pracowała dłużej niż trwały rządy Prawa i Sprawiedliwości. Teza, która została postawiona – polityczna – okazała się nie do udowodnienia, zresztą sam przewodniczący tej komisji, poseł Andrzej Czuma, stwierdził, że nie ma dowodów na jakiekolwiek naciski. Ale został przegłosowany przez swoich kolegów, przez posła SLD i posła PSL-u. Jest to odważny polityk, który potrafił przeciwstawić się temu zdaniu...

M.S.: Pochwała dla polityka Platformy, to rzadkość.

M.B.: Tak, dlatego że potrafił przeciwstawić się tezie czysto propagandowej bez udowodnienia, która służyła jako maczuga, jaką okładano opozycję, bo tak można określić to, co działo się w tej tak zwanej komisji naciskowej. A znowu komisja, która zajmowała się okolicznościami samobójczej, bo to trzeba podkreślić, śmierci pani Barbary Blidy, to znowu był oręż w ręku SLD. Wygląda na to, że dzięki temu, takie można odnieść wrażenie, że dzięki tej aktywności w pracach komisji Ryszard Kalisz otrzymał pierwsze miejsce z listy SLD w Warszawie.

M.S.: To parlament w Polsce. A Parlament Europejski, Strasburg, wczoraj przestraszył pana minister Jacek Rostowski? Boi  się pan wojny?

M.B.: Ja bym określił to w ten sposób, że minister Rostowski – niczym Mickiewiczowski Pan Twardowski – śmieszy, tumani i przestrasza. To jest efekt braku kompetencji ze strony ministra finansów. Zastanawiam się, czy czujemy się bezpieczni, kiedy nasze finanse powierzone są takiemu człowiekowi. Minister Rostowski w polskim sejmie nie odpowiada, już mówiłem o tym, na zasadnicze pytania, atakuje opozycję, jedzie do Parlamentu Europejskiego i znowu... znowu...

M.S.: Ale to przepraszam, bo oczywiście, krytyka ministra Rostowskiego pada ze wszystkich niemalże stron, z wyjątkiem Platformy i premiera, którzy bronią ministra finansów, ale z drugiej strony, jeżeli mamy perspektywę euroobligacji, które mają wchodzić po raz kolejny, a którym są przeciwne państwa-liderzy Unii, jak Niemcy, jeżeli mamy perspektywę bankructwa zapewne pewnego Grecji, jeżeli mamy perspektywę łamania czy burzenia filarów Unii, poważnych problemów, to być może tego typu, no, po części dramatyczne gesty, ale są potrzebne w jakimś stopniu jednak?

M.B.: Jaki jest efekt tych gestów? Ja bym oczekiwał od specjalisty, od ekonomisty, który powinien być ministrem finansów Polski, przedstawienia recept, przedstawienia sposobu przeciwdziałania tej sytuacji. Tymczasem minister Rostowski, chociaż Polska sprawuje prezydencję w Unii Europejskiej, nie jest zapraszany, a wręcz jest wypraszany ze spotkań ministrów finansów strefy euro. Polska nie jest w strefie euro, dzięki Bogu, go gdybyśmy byli, tak jak zapowiadał premier Tusk, w 2011 roku, mielibyśmy większe kłopoty finansowe niż mamy obecnie. No ale Polska sprawuje prezydencję, to spotkanie ministrów finansów krajów strefy euro powinno być organizowane przez państwo sprawujące prezydencję. A więc widać taką bezsiłę, widać, że nie jesteśmy traktowani poważnie w Unii Europejskiej, ale za sprawą tego rodzaju wypowiedzi. To jest kompromitujące dla polityka, który powinien poważnie podchodzić do swoich obowiązków.

Wiesław Molak: Ale Angela Merkel też powiedziała, że jeżeli strefa euro upadnie, to i Unia Europejska upadnie.

M.B.: Oczywiście, jest zagrożenie co do przyszłości strefy euro, ale wyjście na mównicę w Parlamencie Europejskim i straszenie wojną i mówienie, że prezes jakiegoś polskiego dużego banku zamierza starać się o Zieloną Kartę dla swoich dzieci do Stanów Zjednoczonych, to to jest niepoważne. Swoją drogą ja się zastanawiam, jaki to duży polski bank, jaki bank duży jest polski jeszcze pod rządami tych, którzy dziś rządzą. Ale to jest niepoważne traktowanie swoich obowiązków. To na pewno nie buduje naszej pozycji na arenie unijnej.

W.M.: Panie pośle, czy to prawda, że kandydaci PiS chcą zamawiać msze w podzięce za beatyfikację Jana Pawła II? Księża mają odprawić je w dniu wyborów, podając nazwisko zamawiającego polityka.

M.B.: Ja wiem, że taki artykuł ukazał się w Gazecie Wyborczej. Ja o takiej akcji nie słyszałem, a pracuję w sztabie, w ścisłym sztabie Prawa i Sprawiedliwości, a więc mam wrażenie, że tutaj nadinterpretowano...

W.M.: Czyli takich mszy nie będzie z ofiarodawcami...

M.B.: Ależ oczywiście, żadnej takiej akcji nie ma.

W.M.: A czy Prawo i Sprawiedliwość kusi młodych rzeczywiście, żeby być cool jak Prawo i Sprawiedliwość?

M.S.: Trendy  i jazzy.

M.B.: Na listach Prawa i Sprawiedliwości jest bardzo wiele osób młodych. Młodzi ludzie zostali oszukani przez premiera Donalda Tuska, 4 lata temu premier nawoływał do powrotów do naszego kraju, mamił tym, że będą miejsca pracy, tymczasem spośród 2 milionów bezrobotnych dziś w Polsce ponad 50% stanowią ludzie w wielu 18–35 lat. Nie ma pracy w Polsce dla młodych ludzi, dla wykształconych ludzi. Co nam zaserwował rząd PO–PSL? Odpłatność za drugi kierunek studiów. To jest działanie niewątpliwie na niekorzyść młodych ludzi. My odwrócimy tę sytuację...

W.M.: Czyli PiS da pracę młodych ludziom, tak?

M.B.: My przede wszystkim...

W.M.: Będą bezpłatne studia i drugi kierunek studiów?

M.B.: Tak. My przede wszystkim odwrócimy tę sytuację w ten sposób, że nie będzie odpłatności za drugi kierunek studiów. My w odróżnieniu od liberałów, którzy dziś Polską rządzą, uważamy, że kapitał ma narodowość. Dowodów można by mnożyć, chociażby przeniesienie produkcji Fiata Pandy z Polski do Włoch na skutek nacisków premiera Berlusconiego, bo chodziło o pracę dla Włochów. A więc miejsca pracy powinny być tworzone w Polsce przez polski kapitał. My jesteśmy przeciwni wyprzedaży majątku państwowego. Nie ma nic do rzeczy to, że kapitał jest zarządzany przez Skarb Państwa. Przecież Telekomunikację Polską SA kiedyś sprzedano francuskiej firmie państwowej. Inwestycje firm państwowych muszą dotyczyć polskiego rynku pracy. To jest recepta na zwiększenie miejsc pracy w Polsce.

M.S.: Bardzo dziękujemy. Mariusz Błaszczak, przewodniczący klubu parlamentarnego PiS.

M.B.: Dziękuję bardzo, miłego dnia życzę.

(J.M.)