Polskie Radio

Rozmowa z Franciszkiem Stefaniukiem

Ostatnia aktualizacja: 21.09.2011 12:15

Paweł Wojewódka: Moim gościem jest Franciszek Jerzy Stefaniuk, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego. Witam pana serdecznie.

Franciszek J. Stefaniuk: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

P.W.:  1172 samorządowców – radnych, wójtów, burmistrzów, prezydentów  miast – walczy o miejsce w parlamencie, w senacie i w sejmie. Niektórzy z mieszkańców małych gmin mówią, że to zdrada, nie tak dawno ich wybieraliśmy, a oni teraz do Warszawy do sejmu.

F.S.:J a chciałbym na tę sprawę z drugiej strony spojrzeć, bo myślę, że wszyscy się nie dostaną na pewno, ktoś z nich przyjdzie do parlamentu. Trzeba, żeby kandydaci mieli jakieś doświadczenie w terenie, ponieważ z reguły sejm tworzy prawo, uchwala ustawy, ale te ustawy mają odniesienie w znacznej części do ludzi w terenie. I stanowiąc prawo, to bardzo dobrze, gdyby przyszli posłowie znali akurat potrzeby środowiska, to jest pierwszy in plus. Natomiast następna sprawa – czy to jest zdradą? To nie jest zdradą, ponieważ mandaty, jakie pełnią na funkcji wójtów, burmistrzów czy radnych różnych szczebli, to są też mandaty zaufania publicznego, zaufania społecznego. I z kolei, jak już pozyskali jakieś poparcie społeczne, no to chcą iść w tym kierunku dalej. Każdy ma prawo, powiedziałbym.

P.W.:  Tak, ale to dosyć kosztowne, dlatego że jeżeli okaże się, że większa część tych samorządowców trafi do parlamentu, to w tych gminach, gdzie stanowiska wójtów, burmistrzów czy w miastach prezydentów zostaną opuszczone, będą musiały się odbyć kolejne wybory. No i to jest koszt dla gmin, koszt dla państwa, koszt dla tych społeczności lokalnych.

F.S.: Niezupełnie, ponieważ domyślam się, że bardzo często burmistrzowie czy wójtowie, jeśli są na listach, to po to, żeby poprawić troszeczkę siłę czy pozyskać większą ilość głosów. Natomiast nie wierzę, żeby jakiś tam burmistrz chętnie szedł do sejmu, ponieważ... tu nie chcę mówić na ten temat, ale myślę, że mają lepszą sytuację burmistrzowie czy wójtowie dobrych gmin niż tułacze życie posła, nie zamienią się...

P.W.:  Panie pośle, nie wierzę, nie wierzę w to, że poseł ma ciężkie życie.

F.S.: Ja powiedziałem „tułacze życie”, a to jest troszeczkę różnica, bo na tułaczce też są różne pozytywne jakieś aspekty tułaczki, a w szczególności tej tułaczki w służbie ojczyźnie.

P.W.:  Jakie jest poparcie teraz Polskiego Stronnictwa Ludowego, takie prawdziwe?

F.S.: Takie prawdziwe to nie zwracam uwagę na to, ponieważ chcę powiedzieć, że w 2005 roku byłem przerażony, jak w tygodniu przedwyborczym pokazywano w telewizji i mówiono, że Polskie Stronnictwo Ludowe może liczyć na 2,4%. Uzyskaliśmy bez jednej kreski 9% wtedy i od tamtej pory po prostu się uspokoiłem, jeśli chodzi o notowania Polskiego Stronnictwa Ludowego, bo w zależności, gdzie jest nasilenie na te notowania, czy w dużych miastach więcej pytają, na kogo będą głosować, czy gdzieś w środowisku Polski lokalnej, ponieważ proszę zwrócić uwagę, że nasi kandydaci u nas nie zdarza się w PSL-u, żeby ktoś startował z innego miejsca niż tam, gdzie mieszka czy pracuje. Z tego środowiska startujemy, gdzie jesteśmy, gdzie mieszkamy, gdzie pracujemy, gdzie nas ludzie znają.

P.W.:  Panie pośle, a boi się pan sytuacji europejskiej? Grecja, teraz Włoch, rating bardzo niekorzystny dla Włoch. No, Europa w kryzysie, u nas wybory?

F.S.: Nie boję się, tylko współczuję po prostu. Natomiast jeżeli miałbym rozważać coś w kategorii obaw, to o polską gospodarkę, bo w takiej sytuacji europejskiej, jeżeli są sygnały, że gdzieś jest niepowodzenie gospodarcze czy zapaść ekonomiczna, to my powinniśmy sobie postawić jedno zadanie – że każdy przedsiębiorca, każdy wytwórca, usługodawca jest twórcą budżetu państwa i pracodawcą. I tym powinniśmy zapalić światło zielone. Ja zapalam światło zielone wszystkim, tego chyba nikt nie zaprzeczy.

P.W.:  Franciszek Jerzy Stefaniuk, Polskie Stronnictwo Ludowe, był państwa i moim gościem.

F.S.: Kolor zielony. Dziękuję bardzo.

(J.M.)