Paweł Wojewódka: Panie profesorze, co do opcji – niektórzy analitycy rynku politycznego twierdzą, że te wybory mogą okazać się w pewien sposób przełomowe, dlatego że sondaże, które się pokazują, tak naprawdę nie odzwierciedlają tego, co może się zdarzyć.
Prof. Henryk Domański: Dlaczego miałyby nie odzwierciedlać? Z jakiego powodu? Pojawiły się dwa nowe zjawiska, to takie dosyć zaskakujące, mianowicie jednak zwieranie się dystansu już takie konsekwentne między PiS-em a Platformą, a właściwie obniżanie notowań Platformy, a drugie to jest dosyć duży sukces Ruchu Janusza Palikota. To było zadziwiające, widocznie ta kampania Palikota jest bardziej skoncentrowana, ja uważam, że na jego osobie...
P.W.: Prawie 6 punnktów w niektórych badaniach.
H.D.: No, w niektórych badaniach, ale to jest coś... Znaczy zwłaszcza w zestawieniu z PJN-em, te obydwa ruchy, obydwie partie, opcje polityczne startowały mniej więcej z jednakowego poziomu, przez dłuższy czas właściwie to PJN miał większe szanse, tymczasem widać, że to formacja Janusza Palikota jest bardziej wyrazista. No, to jest zasługa chyba samego twórcy tego ruchu. Natomiast jakoś nie widzę jakichś powodów, przesłanek, dla których sondaże miałyby gorzej odzwierciedlać ten fakt.
P.W.: Niektórzy twierdzą, że Platforma jest niedoszacowana, Prawo i Sprawiedliwość przeszacowane, że pewne wartości, np. wobec PSL-u, też są nieprawdziwe, no bo w wyborach samorządowych zdecydowanie lepszy wynik, a tutaj oscyluje PSL też tak w granicach 5, 6, no, 7 punktów.
H.D.: Dobrze byłoby mieć jasność, że kiedy się odwołujemy do sondaży, to trzeba je oddzielić wyraźnie od zachowania wyborców w dniu wyborów 9 października. Każdy z sondaży odzwierciedla stan świadomości Polaków, mówiąc najogólniej, w momencie sondowania, w momencie zadawania przez ankietera pytań respondentom. W demokracjach zachodnich, takich dojrzałych demokracjach można ekstrapolować, jest sens większy niż u nas, u nas też, te wyniki i robić z nich prognozy. Po to się robi sondaże. Natomiast jednak czym innym jest zachowanie konkretnego wyborcy w dniu głosowania, w związku z czym prognozowanie na podstawie tego stanu świadomości zmierzonego w momencie sondażu nie może być podstawą wysnuwania wniosków, że te sondaże nie odzwierciedlają świadomości Polaków. One w moim przekonaniu odzwierciedlają świadomość Polaków, stan świadomości, czyli preferencje, w momencie robienia tego badania. A z kolei...
P.W.: Ale te sondaże, panie profesorze, są po raz kolejny mocno rozstrzelone, prawda?
H.D.: Tak.
P.W.: Te różnice np. pomiędzy tymi dwoma wiodącymi partiami są w różnych sondażach różne.
H.D.: Tak jak to próbowałem wyargumentować kilka razy, wynika to głównie stąd, z innego sposobu zadawania pytań, czego ośrodki nie ujawniają, w jaki sposób pytają. I po drugie w jaki sposób przetwarzają te wyniki, podając te prognozy czy podając wyniki. Więc co innego jest, jak się zapyta respondentów, być może nawet te pytania są identyczne, a co innego jak, w jaki sposób się tworzy wskaźniki, które się przedostają do mediów i z których się dowiadujemy, że np. dla Homo Homini na ogół ta różnica między PiS-em a Platformą jest mała stosunkowo, a dla CBOS czy dla OBOP, albo SMG/KRC to ona jest stosunkowo duża, aczkolwiek rzeczywiście te wszystkie jednak ośrodki pokazują ostatnio to zwarcie się. Natomiast tutaj bym znowu napolemizował i podkreślił z całą mocą, że nie sądzę, aby te sondaże w tym przypadku, w przypadku tych wyborów pokazywały błędny stan świadomości czy nie odzwierciedlały go dobrze. Po prostu trzeba brać na to poprawkę. Natomiast jeżeli już mówimy o takim niedoszacowaniu czy doszacowywaniu, no to jak wynika z ostatnich wyborów prezydenckich, niedoszacowany to był Jarosław Kaczyński zdecydowanie, a stosunkowo przeszacowany prezydent Komorowski. Efekt poprawności, tak zwanej poprawności zadziałał. Czy niepoprawności w przypadku Kaczyńskiego. Ja myślę, że ten efekt poprawności – niepoprawności on w tej chwili mniej działa w tych wyborach, jakoś PiS przestał być utożsamiany z tą partią taką zupełnie... do której nie warto się przyznawać. Takie mam odczucie przynajmniej.
P.W.: Czy ten słynny plakat tak zwany „aniołki prezesa Kaczyńskiego” tutaj podziałał, czyli kilka młodych pań?
H.D.: Myślę, że nie tylko te młode panie, czyli taki mariaż z młodością. To było dobre posunięcie. Ale również jakby powrót do tego języka i do tej twarzy Jarosława Kaczyńskiego w roli dobrego wujka czy takiego polityka, szacownego polityka tutaj zadziałał, czyli powrót do tego wizerunku z wyborów prezydenckich. On się jakoś tak niepostrzeżenie zupełnie przedostał bez zapowiedzi, ale jest realizowany konsekwentnie. Niekonsekwentnie w stosunku do strategii Jarosława Kaczyńskiego, którą zaczął stosować po tych wyborach prezydenckich, natomiast rzeczywiście jest to wejście znowu w te same buty. Myślę, że to działa jakoś tak bardzo. A poza tym jednak Platforma Obywatelska wystawia się na rozmaite ciosy z różnych stron i jednak...
P.W.: Zawinione czy niezawinione? Czy to są takie wypadki przy pracy?
H.D.: Raczej zawinione w stosunku jeżeli weźmiemy pod... Ja myślę, że ludzie porównują pod wpływem również mediów częściowo czy właściwie krytyki ze strony władz, porównują obietnice Platformy z 2007 roku, bardzo jednak takie wyraziste obietnice, przywrócenie chociażby zaufania, ale w ogóle reforma systemu finansów czy walka z KRUS-em chociażby, zupełnie niezrealizowana i kilka innych rzeczy. I pokonfrontują to jednak z tym stanem obecnym. Tutaj można byłoby rzeczywiście policzyć na palcach jednej ręki prawdziwe osiągnięcia Platformy, chociażby emerytury pomostowe, to autentyczna zasługa. Jakoś nie przedostaje się do świadomości niewątpliwa zasługa ministra finansów czy w ogóle Platformy, czy tego rządu, jakby przeprowadzenie jednak Polski przez ten kryzys. On do nas nie dotarł. Polacy jakby zapomnieli o tym bardzo szybko.
P.W.: No bo chyba o rzeczach złych się zapomina i tak się wypycha, wypycha, że to nas minęło. Panie profesorze, a jak pan sądzi, ilu z nas pójdzie tak naprawdę do wyborów? Czy to będzie taki standard nasz wyborczy w granicach 40%, czy uda się być może przekonać większość?
H.D.: Powiem jak empiryk, że...
P.W.: Warto byłoby.
H.D.: ...że dotychczasowe doświadczenia pokazują, że w tej chwili te wyniki sondaży mówią o 60% frekwencji. Do tej pory bardzo stabilny jest wynik, który mówi, że różnica między tymi prognozami a faktyczną frekwencją wynosiła w granicach 17–20%. Obawiam się, że to się może powtórzyć...
P.W.: Czyli koło czterdziestu, czterdziestu kilku procent.
H.D.: Najgorsza była ta frekwencja w 2005 roku, to było 40% z kawałkiem. No, to nie byłoby dobre jednak to, co mówimy, to poniżej 50%
P.W.: No i mamy problemy pomiędzy Państwową Komisją Wyborczą a partiami, które z różnych formalnych względów nie zostały zarejestrowane bądź nie przy wszystkich okręgach, bądź nie całej Polsce, no i powstaje sztab protestu społecznego i będzie ten sztab próbował w jakiś sposób odnieść sukces, chociażby zaskarżając te wybory po wyborach. Już zapowiadają liderzy niektórych partii, jak Prawica Rzeczpospolitej, Kongresu Nowej Prawicy czy UPR-u, że coś takiego szykują.
H.D.: No tak, ale trzeba mieć na uwadze, że one nie uzyskają wsparcia w tych partiach, które startują w wyborach, zwłaszcza te, które odniosą jakiś sukces. Zresztą to posunięcie Państwowej Komisji Wyborczej, żeby odsunąć werdykt, ewentualny werdykt w sprawie poprawności czy niepoprawności tej decyzji na po wyborach, on się dokonał pod wpływem między innymi pod naciskiem partii, które startują obecnie w wyborach, które sobie nie życzą tego typu jakby stanu zawieszenia. Wczoraj mówiła to bardzo wyraźnie Elżbieta Jakubiak reprezentując stanowisko PJN-u. Ja myślę, że stanowisko i Platformy, i PiS-u też jest podobne, jednak na te mniejsze siły, te marginalne Janusza Korwina-Mikke w tym przypadku, nie zwraca się uwagi.
P.W.: To jest dziurawa ordynacja wyborcza, dziura w przepisach, niedopatrzenie posłów, że taka sytuacja może nastąpić?
H.D.: Z tych relacji Janusza Korwina–Mikke wynika, że ewidentnie, że tutaj właściwie powinna rozstrzygać praktyka polityczna i jakby takie to właściwie wyczucie demokracji czy procesu demokratycznego, że tutaj mogą zawieść pewne mechanizmy i że należałoby do tego podejść tolerancyjnie. Ale na pewno uregulować to tak bardziej jednoznacznie niż teraz.
P.W.: I sądzi pan, panie profesorze, że zostanie to w następnej kadencji, tej, która nastąpi po 9 października, uregulowane?
H.D.: Prawdopodobnie tak, ale ja myślę, że to będzie również ostrzeżenie dla przyszłych wyborów, że takie rzeczy mogą się zdarzyć. Ale ja myślę, że uprzedzając te ewentualne zastrzeżenia, to taka regulacja powinna nastąpić. To jest w interesie Państwowej Komisji Wyborczej.
P.W.: No i chyba w interesie demokracji, której po 22 latach się nauczyliśmy i chyba potrafimy z niej korzystać.
H.D.: O doskonalimy ją, jak z tego widać.
P.W.: Prof. Henryk Domański, Polska Akademia Nauk, był państwa i moim gościem.
H.D.: Dziękuję.
(J.M)