Polskie Radio

Rozmowa z Lechem Jaworskim

Ostatnia aktualizacja: 24.09.2011 07:15

Mariusz Syta: Dr Lech Jaworski, Platforma Obywatelska, były członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, kandydat Platformy do sejmu. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

Lech Jaworski: Witam serdecznie wszystkich państwa, dzień dobry.

M.S.: Skoro dziś 24 września, po prostu 24. dzień miesiąca, to znaczy, że już tylko jeden dzień został do opłaty. Pan już zapłacił za abonament?

L.J.: Ja płacę roczne opłaty, korzystając z bonifikat, tak jest.

M.S.: Zwolennik mediów publicznych, abonamentu – krótki, a czy trafny opis pana?

L.J.: Tak, zawsze reprezentowałem jednoznacznie to stanowisko i w Krajowej Radzie, i po odejściu z Krajowej Rady zawsze byle zwolennikiem silnych mediów publicznych i uważam, że opłaty abonamentowe, choć formułę tych opłat można rozpatrywać i należy z uwagi na niską ściągalność, opłaty abonamentowe są podstawą jej funkcjonowania i tak powinno być.

M.S.: No to chyba jest pan rodzynkiem w swoim ugrupowaniu, w Platformie Obywatelskiej.

L.J.: Wie pan, określenie rodzynek zależy od tego, kto to ocenia i z jakiego punktu widzenia. Ja daleki byłbym jednak od twierdzenia, że Platforma Obywatelska jest partią, która jest niechętna mediom publicznym...

M.S.: No jak to? A „haracz” słynny już, czyli abonament w ustach pana premiera?

L.J.: Zawsze coś się z czegoś bierze. I muszę powiedzieć, że te określenia czy posługiwanie się tym być może nie zawsze fortunnym określeniem, jednak mają swoje uwarunkowania. Te uwarunkowania związane były – i to jest poza wszelką wątpliwością – z sytuacją upolitycznienia mediów publicznych, która zawsze była problemem, w szczególności w naszym kraju, i w związku z tym powodowała liczne kontrowersje, uzasadnione w moim przekonaniu. A skoro media publiczne funkcjonowały za pieniądze społeczeństwa płacone w ramach abonamentu, no to wówczas pojawiał się bardzo poważny dylemat, czy utrzymywanie za pieniądze nasze, obywateli czegoś, co w większym lub mniejszym stopniu można było uważać za tubę propagandową tej czy innej partii, mogło powodować kontrowersje i emocjonalne oceny.

M.S.: A jednak i tak uważam, że na tym tracą przede wszystkim ci, którzy niekoniecznie wypowiadają się z punktu widzenia ulicy Wiejskiej, czyli po prostu widzowie czy słuchacze. Nie czuje pan mimo wszystko jakiegoś takiego rodzaju dyskomfortu, że tu reprezentuje też ugrupowania, które jednak...

L.J.: [śmiech] Nigdy nie czuję dyskomfortu, kiedy myślę, że reprezentuję ugrupowanie, w którym jestem. Natomiast możemy się różnić co do pewnych niuansów, jeżeli chodzi o funkcjonowanie mediów publicznych, uważam jednak, stoję na takim stanowisku, że nie kwestionuje się potrzeby ich funkcjonowania w Platformie Obywatelskiej. I dowodem na to jest chociażby moje stanowisko. W mediach publicznych, i w funkcjonowaniu rynku mediów mam w ramach Platformy Obywatelskiej dość duże doświadczenie, w związku z tym mój głos z pewnością też nie jest głosem lekceważonym.

M.S.: Przedszkola, fundusze unijne, drogi, kolej, służba zdrowia, budżet, emerytury, podatki – to tak dosyć łatwo mi przyszło wypisanie sobie wczoraj takich gorących, najbardziej gorących tematów, które obowiązują w kampanii wyborczej. Jest taki temat, który nie istnieje właściwie w tej kampanii, a był jednym z takich najbardziej gorących w tej poprzedniej, w 2007 roku, czyli temat właśnie mediów publicznych, abonamentu. Może do końca uczciwy w tym nie jestem, ponieważ właśnie wczoraj premier Donald Tusk á propos mediów publicznych się wypowiedział, choć była to, przyznam, dosyć ostrożna wypowiedź, niemniej po raz pierwszy taki wątek się pojawił. Dlaczego właściwie teraz, w tej kampanii na temat mediów publicznych się już nie mówi?

L.J.: Z dwóch powodów: pierwszym powodem jest przesyt tego tematu w latach poprzednich, ponieważ w roku 2007, o którym pan wspomniał, ten temat był wywołany niebywałą sytuacją, jaka wówczas pojawiła się w mediach publicznych, a więc początkiem roku 2006, kiedy to w ostatnich dniach wręcz 2005 nastąpiły zmiany w ustawie o radiofonii i telewizji, obalenie poprzedniej Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, zmiana w ogóle systemu funkcjonowania na bardzo upolityczniony system, i to taki ustawowo upolityczniony system funkcjonowania tego organu. Pamiętamy, że wówczas doszło do w niedługim okresie czasie porozumień pomiędzy PiS-em, Samoobroną a LPR-em, nastąpił podział władz w mediach publicznych, gdzie przedsiębiorcy dosłownie zajmujący się sprzedażą gwoździ w ramach parytetów publicznych zasiadali w prezesowskich fotelach w rozgłośniach regionalnych Polskiego Radia, bo to był głównie teren takich, powiedziałbym, operetkowych rozdań. I nietrudno się dziwić, że wtedy tę sytuację wywoływały emocje. Z drugiej strony nasycenie tego rodzaju procesów w czasie spowodowało osłabnięcie tym tematem, bo ile można się tym interesować? A poza tym...

M.S.: No dobrze, ale to już nawet nie oceniając, tak jak pan tu powiedział...

L.J.: ...chciałem zwrócić uwagę na to, że pewne zmiany, i to dość istotne, nastąpiły w funkcjonowaniu mediów publicznych w ostatnich czasach, to znaczy mamy nową Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, pojawiają się nowe zarządy mediów publicznych wyłonione w konkursach i trudno jest zarzucić, w szczególności właśnie opcji, którą się nazywa opcją rządzącą, czyli Platformie Obywatelskiej, że wykorzystuje swoją rządzącą pozycję do tego, aby obsadzać media publiczne w sposób dający jej nad nimi kontrolę. No, niewątpliwie tak nie jest.

M.S.: Ja nie chciałbym oceniać, tak jak to pan przed chwilą zrobił, sytuacji politycznej nawet, która akurat była w czasie kampanii 2007 roku, niemniej skoro teraz, w czasie tej kampanii mamy zapowiedź z ust szefa Krajowej Rady obecnego nowej ustawy medialnej, tego, że w nowej kadencji sejmu na ten temat będziemy, będziemy to znaczy Krajowa Rada będzie konsultowała się z najważniejszymi siłami politycznymi, że bazą będzie ten projekt, tak zwany projekt twórców, no to akurat ta zapowiedź pada w czasie kampanii wyborczej. No to aż się chce do tego odwołać w jakikolwiek sposób. Więc dlaczego nie ma żadnego odwołania? No, chyba że politycy przyparci do muru w ten sposób czy na ten temat się wypowiadają.

L.J.: Więc ja powiem panu tak – ja się cieszę, że nie lansuje się tego tematu jako tematu wyborczego, bo świadczy to o tym, że ten stopień nawet zainteresowania z punktu widzenia politycznego mediami publicznymi nieco osłabł. Jednak historia wykazała, że kto ma media publiczne, ten traci władzę, bo tak to się wielokrotnie okazało w naszej historii, to po pierwsze. Po drugie – mówię o mieniu mediów publicznych w sposób taki zdecydowanie wykraczający poza granice przyzwoitości, tak bym to powiedział.

Poza tym to bardzo dobrze, że pan przewodniczący Dworak zapowiada prace nad powstaniem nowego prawa medialnego. I tutaj ja jestem nieco sceptyczny i pesymistyczny, ponieważ w Polsce prawo medialne, nowe prawo środków społecznego komunikowania w szerokim tego słowa znaczeniu, nie tylko utożsamiane z radiem i telewizją, jest koniecznością. Mamy to prawo niezwykle przestarzałe, archaiczne, dziadowskie wręcz czasami, powiedziałbym, przepraszam za to określenie, w ustawie prawo prasowe, której się politycy boją, a przecież jest to ścisły segment prawa medialnego, mamy odwoływania do rad narodowych, Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i kodeksu karnego z okresu PRL-u, i to są przepisy obowiązujące. Więc już chociażby z tego powodu ta interwencja ustawodawcy jest konieczna. Jeżeli chodzi o procesy, które odbywają się na rynku mediów, od tych ekonomicznych związanych z koncentracją kapitału, co jakby możliwości w tym zakresie w szczególności otwiera nasze uczestnictwo w Unii Europejskiej, ale też i kwestie związane z cyfryzacją, konwergencją, to naprawdę wymaga spójnego oglądu i szybkiej interwencji. Natomiast my mamy taką ustawę o radiofonii i telewizji, która w tej chwili jest takim trochę „Frankensteinem”, posklejana z różnych kawałków różnych myśli politycznych, pospinana spinaczami i już trochę brudnym bandażem związana. Na pewno trzeba to ewidentnie bardzo szybko zmienić, tylko że o tym mówiło się już wielokrotnie...

M.S.: Nigdy się nie udało i kończyło się awanturą polityczną.

L.J.: ...nigdy się nie udało i tego się właśnie bardzo boję, niezależnie od tego, jak osobiście oceniam projekt twórców tego nowego prawa medialnego, ustawę o radiofonii i telewizji, to jednak na pewno trzeba zacząć pracę. Boję się jednak, że będzie to spychane na plan dalszy i tutaj już przejawiam daleko idący dystans do optymizmu w tym zakresie.

M.S.: No, choć dobra wiadomość w takim razie, żeby jednak optymistycznie zakończyć, to ta, że jak podała wczoraj Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, wpływy z abonamentu wynoszą 460 milionów złotych, to jest o 20% więcej niż przewidywane wpływy na cały 2011 rok.

L.J.: Tak, to jest doskonała wiadomość i tu wygląda na to, że to porozumienie z 13 czerwca 2011, które Krajowa Rada zawarła z organizacjami zrzeszającymi przedsiębiorców, było naprawdę krokiem we właściwą stronę.

M.S.: Bardzo dziękuję. Dr Lech Jaworski, Platforma Obywatelska.

(J.M.)