Zuzanna Dąbrowska: Zaczniemy od ważnego spotkania na szczycie, które się toczy. Premier Donald Tusk w Centrum Dialogu spotkał się z kibicami. To jest kawałek kampanii czy próba załatwienia czegoś, czego to środowisko się domaga?
Janusz Piechociński: Wszystkiego po trochu, tylko to środowisko także jest zróżnicowane i nie tylko te formalnie działające stowarzyszenia, ale przecież także jest ruch obok, który bardziej jeszcze radykalne formy działania ma, o czym świadczą losy niektórych bohaterów, a także zatrzymania stosownych służb państwowych, choćby ostatnio w Krakowie. Ale problem niewątpliwie istnieje, chociaż jak patrzę na to, czym żyje świat, jakie są konflikty, jakie wstrząsy, czym żyją wielkie giełdy i co ze strefą euro i co z Ameryką i co z naszymi pieniędzmi w ramach nowej perspektywy unijnej, no to można powiedzieć, że ostatnio, przez ostatni tydzień mamy takich kilka ważnych, ważkich tematów, a to jest ustawa o dopuszczeniu do wiadomości publicznych i cała dyskusja o granicach demokracji i tego, co urzędnicy i w jakiej formie mogą przed obywatelami ujawnić, to jest ten wątek kibiców i nie tylko kibiców, to jest wątek „króla papryki”, no i generalne, zaskakujące, dominujące często w publicystyce pytanie: „jak żyć?”, tak jakby na to pytanie miał tylko odpowiadać premier, były premier, obecny tu w studio dziennikarz czy polityk. Przecież każdy z nas musi na to pytanie z pełną odpowiedzialnością swoich losów odpowiadać każdego dnia, najczęściej własnym dzieciom, a trochę jakby ta ostatnia... ostatnie dni kampanii to jest takie rozrzucanie tych pustych obietnic, bardzo prostych, bardzo ładnych, bardzo sympatycznych, no bo a to dużo aniołków na tablicach, a to zapowiedź obniżenia podatków.
Z.D.: Ale jeszcze na chwilkę o kibicach. Czy sądzi pan, że premier Donald Tusk obieca coś konkretnego kibicom? Będzie starał się ich sobie zjednać, czy raczej pokaże publiczności, że oni są beznadziejni?
J.P.: Po pierwsze polityk, szczególnie polityk pełniący tak ważną funkcję publiczną, jest skazany na to, że powinien rozmawiać, szczególnie z zorganizowanymi grupami ludzi. Jeśli za tym spotkaniem idą propozycje rozwiązań ustawowych choćby w formie jakiejś inicjatywy obywatelskiej, to tym bardziej. Jeśli uda się zorganizowaną część polskich kibiców wmontować w te wielkie przygotowania na finiszu do Euro pod względem bezpieczeństwa, jakości zachowań, gościnności, umiaru i dobrego przyjęcia ludzi, którzy już wkrótce, bo przecież to jest dosłownie parę miesięcy, przyjadą, oby w jak największej liczbie, do Polski, żebyśmy mogli na tym Euro nie tylko do niego dołożyć i zbudować część infrastruktury, ale także zarobić, to dobrze, no ale widzimy bardzo wyraźnie, że sympatie kibicowskie są bardzo mocno, także politycznie podzielone i ja zadaję sobie pytanie: czy aby polityka partyjna musi także dzielić stowarzyszenia, kluby piłkarskie i poszczególne grupy kibiców?
Z.D.: A może to jest tak, że to nie partie dzielą, tylko sytuacja, w jakiej dana partia się znajduje? Albo jest władzą, bo tworzy rząd, albo jest w opozycji, czyli razem z innymi grupami krytykuje władzę.
J.P.: Tak, i ja dlatego ja przestrzegam tych, którzy cieszą się z tego, że aktualny premier, minister, szef policji czy szef straży miejskiej dostaje w skórę. Ja nie aprobuję tego, że jak jakiś młodociany... młodociana sierotka napisała brzydkie, obraźliwe słowo pod adresem tej władzy, to my się cieszymy, a zapominamy o tym, że po prostu było to niszczenie kawałka wspólnej naszej ściany i bezczeszczenie nie tylko kultury języka, i za to ten młodzianek powinien ponieść nie tylko w sferze rodzinnej, ale także publicznej stosowną karę, np. prace jakieś społeczne, bo to uczy i wychowywanie poprzez pracę jest chyba najlepszym sposobem na te emocje, a tu okazało się, że nagle część opozycji widzi w tym gest wolności słowa, sposobu radykalnego wypowiadania ocen politycznych, a wręcz nawet po cichu kibicuje. A dlaczego kibicuje? A bo na razie ten ostry napis czy te zachowania kibiców albo nawet mocniej nazwanych grup ludzi dotykają tych, którzy rządzą aktualnie. A co później? Później odmienimy się rolami i to obecni politycy koalicji będą kibicować różnym, często mało kulturalnym, a wręcz bezprawnym działaniom innych grup. Więc ja wzywam do takiego wspólnotowego...
Z.D.: Tak właśnie było...
J.P.: No właśnie, no tak.
Z.D.: Niektórzy z polityków Platformy swego czasu stawiali się za kibicami, którzy mieli zakaz stadionowy.
J.P.: Tak. I dlatego wartością jest nie tylko w tej sprawie takie zachowanie, jak ma Polskie Stronnictwo Ludowe czy Janusz Piechociński, który nazywa zło złem, a nie koniunkturalnie, tylko dlatego, że ktoś rechocze akurat nie z mojego premiera, tylko z ich premiera, to przyznaję rację wtedy, kiedy tych racji nie można przyznać. No, jeśli była wiceminister sprawiedliwości występuje o jednego z przywódców kibiców, który ewidentnie złamał w miejscu publicznym prawo, to coś nam się chyba pomieszało. I dlatego ja apeluję już tak ponad tymi złośliwościami partyjnymi: miejmy więcej refleksji, więcej dystansu, bo zło będzie rosło w siłę, a będziemy spychani coraz bardziej pod ścianę i nie potrafimy tego problemu, tej narastającej agresji i braku kultury w życiu społecznym, sportowym, pozasportowym rozwiązać.
Z.D.: Pan wymienił jednym tchem ileś poważnych problemów, które dotykają nas, Polskę, Europę, cały świat. To są wątki, które pojawiają się w kampanii wyborczej, ale tak jakby nieśmiało się pojawiają. A na pierwszy plan wysuwają się właśnie plakaciki z dziewczynami, jeżdżenie na rowerze w kolarskiej koszulce, przyrządzanie sałatki na ulicy, żeby wszystkich poczęstować. Czy to znaczy, że polscy wyborcy są tacy naiwni, że tak się kierują emocjami tylko, że politycy idą w tę stronę?
J.P.: Nie no, myślę, że stworzył się taki... ze świata bardziej sprawnych pod tym względem demokracji stworzył się taki obraz, że daje się tematy zastępcze, żeby unikać odpowiedzi na najtrudniejsze pytania, tak że my, politycy, bo ja nie lubię mówić, że nie uczestniczę w tym procesie i nawet kiedy nie jestem tym, którego tu można jednoznacznie zganić za jakieś zachowanie, to jednak chciałbym, abyśmy nie mówili w kategoriach ja, oni, tylko jednak my. My, politycy, za bardzo łasimy się do potencjalnego wyborcy i w ogóle przed nim nie stawiamy zadań. Proszę zwrócić uwagę, jak odwróciliśmy proporcje. Ciągle mówimy, co polityka i politycy mają zrobić dla poszczególnych grup obywateli. Dzisiaj w jednym z radio będą mówił o tym, co polityka może dać mężczyźnie. Tydzień temu było o tym, co polityka może dać, zapewnić kobiecie, a dzisiaj będziemy mówić o mężczyźnie, jutro pewnie zaprosicie czy jakieś media nas zaproszą o dzieciach i tak dalej, możemy kontynuować, podczas gdy my, politycy, w ogóle nie stawiamy kwestii: no dobrze, a czego wymagamy od siebie, polityków, od siebie, obywateli, na co może liczyć nasze państwo, szczególnie dzisiaj, ze strony obywateli, gdzie jest ta nasza solidarność, gdzie jest ta nasza podmiotowość, gdzie jest ta nasza wspólnota? I kiedy na spotkaniach, bo wbrew pozorom ta kampania także ma w sobie spotkania, np. w sobotę uczestniczyłem w bardzo interesującym spotkaniu jednej z uczelni prywatnej, było widać choćby różnice temperamentów i podział ról w tej kampanii pomiędzy Ruchem Palikota a SLD, był także pan poseł Dorn, był poseł Halicki, byłem ja jako lider listy peeselowskiej, i przyznam szczerze, że było widać też bardzo różne podejście do sposobu rozmowy z potencjalnym wyborcą. Stąd ja wolę taką politykę realną, bo wtedy nie muszę się wstydzić tego, co będę mówił i co będę musiał robić jako polityk po wyborach, jeśli wyborcy mnie wybiorą...
Z.D.: Ojej, panie pośle, ale to znaczy, że pan nie daje się złapać na te różne propozycje działań happeningowych?
J.P.: Nie, ale proste, jak prześledzi pani moją gazetkę, bo wydałem takie podsumowanie tej czteroletniej, bardzo trudnej w sejmowej komisji infrastruktury i innowacyjności europejskiej, a w tych komisjach byłem naprawdę aktywnym posłem, gazetkę, to okazuje się, że najbardziej cieszy się nie tylko w wersji papierowej, ale elektronicznej, ostatnia strona Piechociński na wesoło, gdzie jest Janusz Piechociński podobny do Freda Flinstona, gdzie Janusz Piechociński jest z koszykiem grzybów i gdzie Janusz Piechociński gra w piłkę nożną albo głaszcze swojego kota Kleofasa, a pod tym jest taki ładny napis zgodny z prawdą, że mój kot Kleofas je za dwóch, czyli idzie ostra zima. No i uwaga, te zdjęcia i na różnych portalach społecznościowych, i wszędzie są najczęściej komentowane, oglądane i tak dalej, co pokazuje też, że ta taka forma lżejsza ma też swoje prawa. Pytanie tylko, żeby to nie były proporcje zachwiane, no i obok tego żeby była też dyskusja dla mnie charakterystyczna o tym, co trzeba zrobić w transporcie publicznym w Warszawie, w węźle warszawskim, jak wydać pieniądze unijne, te z kończonej perspektywy i z nowej perspektywy, jak przyspieszyć proces inwestycyjny i tak dalej. A więc tutaj jakby staram się racjonalnie zachować te proporcje pomiędzy tym, co jest z przymrużeniem oka a tym, co musi i będzie (...)
Z.D.: Ale na śpiewanie dał się pan namówić.
J.P.: A to dlatego, że ja jestem człowiekiem, który od najmłodszych lat dużo śpiewa, szczególnie pod prysznicem i przy goleniu. I ponieważ zespół Zakopower zgodził się udostępnić swoją świetną piosenkę także aranżacyjnie zrobioną, to słynne Boso, to reprezentuję klub PSL-u w takim zgodnym chórku po jednym z każdego klubu i zobaczycie państwo, że wyszło nam całkiem nieźle.
Z.D.: Bardzo dziękuję za rozmowę.
J.P.: Dziękuję bardzo.
(J.M.)