Polskie Radio

Rozmowa z Mariuszem Błaszczakiem

Ostatnia aktualizacja: 11.10.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: W studiu Sygnałów witamy posła Mariusza Błaszczaka, Prawo i Sprawiedliwość. Dzień dobry, panie pośle.

Mariusz Błaszczak: Dzień dobry.

K.G.: Niespełna 45 tysięcy głosów i pewne miejsce w nowym parlamencie?

M.B.: To dobry wynik, bardzo dziękuję serdecznie tym, którzy na mnie oddali swoje głosy. To rzeczywiście jest dobry wynik.

K.G.: Ilekroć mieliśmy okazję rozmawiać z panem, ostatnio przynajmniej, był pan przedstawiany jako szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Będzie ciąg dalszy?

M.B.: Ja oczywiście będę...

K.G.: Będzie pan chciał być szefem?

M.B.: Będę ubiegał się o to stanowisko, ale wszystko zależy od moich koleżanek i moich kolegów. Zobaczymy, mam nadzieję, że otrzymam poparcie.

K.G.: Jak to jest, panie pośle, że po raz kolejny Prawu i Sprawiedliwości nie udało się pokonać Platformy Obywatelskiej? Dlaczego tak się dzieje?

M.B.: Prawo i Sprawiedliwość było jedyną realną opozycją w sejmie kadencji, która się skończyła. Kiedy popatrzymy  na to też w kontekście tego, w jaki sposób władza traktowała opozycję, przypomnę chociażby o dorzynaniu watah, to było sformułowanie, które padło z ust ministra spraw zagranicznych, no to w naszym przekonaniu jest to dobry wynik. 30% poparcia w tych warunkach to jest dobry wynik.

K.G.: No tak, ale te wybory nie miały na celu wyłonienie partii, która zajmie II miejsce, tylko chodzi o to, żeby w wyborach wygrywać, a to już kolejne wybory, panie pośle, w których Prawo i Sprawiedliwość przegrywa. Jak się pan z tym czuje?

M.B.: Partia konserwatywna w Wielkiej Brytanii przez 13 lat była w opozycji, SPD w Niemczech od 6 lat jest w opozycji po tym, kiedy odszedł kanclerz Schroeder, a Victor Orban przez 8 lat był w opozycji, później wygrał wybory, dziś rządzi na Węgrzech z taką większością, która umożliwia mu stworzenie rządu bez koalicji. Ja jestem przekonany, że Prawo i Sprawiedliwość następne wybory wygra w takim stosunku głosów, który umożliwi rządzenie nam bez udziału jakiegokolwiek innego partnera.

K.G.: A w 2011 jest takie hasło, które wznoszą kibice, kiedy ich ulubiona drużyna przegrywa: „Nic się nie stało”.

M.B.: No, kiedy popatrzymy na...

K.G.: Pan to samo powie o wyniku Prawa i Sprawiedliwości?

M.B.: ...nasz wynik, utrzymaliśmy poparcie sprzed 4 lata. To dość duża, powiedziałbym, sztuka, jeżeli weźmiemy pod uwagę wszystkie okoliczności, jeżeli weźmiemy pod uwagę przewagę aparatu państwowego, a przecież to rząd premiera Donalda Tuska z tego aparatu korzystał w kampanii wyborczej. Ta propaganda, która była przedstawiana w kampanii wyborczej, wciąż jeszcze działa, jak się okazuje. Przecież nie usłyszeliśmy żadnych projektów dotyczących, w jaki sposób zahamować rosnące zadłużenie naszego kraju. Przypomnę – 300 miliardów złotych przez 4 lata to jest „dorobek”, tu cudzysłów, rządu premiera Donalda Tuska. Bariery w dostępie do służby zdrowia, chociażby na spotkaniu w Piastowie pani powiedziała mi, że starała się dostać do specjalisty, lekarza specjalisty, powiedziano, żeby przyszła w grudniu. No, może dostanie się w roku 2012. Dziś już nie ma wizyt, ale oczywiście może zapłacić 150 złotych i być przyjętą od razu.

K.G.: No tak, ale pan ocenia rzeczywistość komentując to, co robi Platforma, a ja chciałem pana zapytać, jak pan się czuje mając świadomość, że lat temu cztery na początku kadencji Prawo i Sprawiedliwość miało 165 mandatów, teraz ma 158, to sejm; w senacie miało 39 mandatów, teraz ma 31. Nic się nie stało?

M.B.: To wszystko zależy od tego, pod jakim kątem na to spojrzymy, bo kończyliśmy kadencję w składzie 147 posłów, teraz będziemy mieli 158 posłów.

K.G.: Ale było 166.

M.B.: Na początku tak, ale pod koniec tej kadencji było 147, tak że wszystko zależy od tego, w jaki sposób będziemy porównywać te wielkości. Natomiast niewątpliwie Prawo i Sprawiedliwość jest jedyną realną opozycją dziś na scenie politycznej, silną partią opozycyjną, która jest merytoryczna, która przedstawia projekty rozwiązań. Jeszcze wrócę do tej służby zdrowia. Pani minister Kopacz chwali się tym, że skrócone zostały kolejki. No, skrócone zostały kolejki w ten sposób, że wypchnięci zostali ludzie do tej sfery płatnej służby zdrowia. To nie jest żadne rozwiązanie, bo jak pokazały badania ogólnoeuropejskie, to jedna trzecia pacjentów rezygnuje z wizyt u lekarza specjalisty, dlatego że po prostu ich na tonie stać. To jest dorobek rządu premiera Donalda Tuska.

K.G.: Ale zdaje się, że Ewa Kopacz weszła do parlamentu, więc widocznie wyborcom to nie przeszkadza, to, o czym pan mówi. Dobrze...

M.B.: No i kilka milionów  ludzi zagłosowało na Prawo i Sprawiedliwość.

K.G.: Piotr Gursztyn, publicysta Rzeczpospolitej, dzisiaj w analizie pisze: „Działacze Prawa i Sprawiedliwości są wściekli na prezesa Jarosława Kaczyńskiego, jednak szanse na zmianę przywództwa w partii są niewielkie”. W jaki sposób będzie oceniana i w jaki sposób będzie oceniona kampania wyborcza Prawa i Sprawiedliwości, która nie doprowadziła partii do zwycięstwa?.

M.B.: My każdą kampanię analizujemy. Proszę zwrócić uwagę na to, że utrzymaliśmy stan posiadania, niewątpliwie utrzymaliśmy stan posiadania 30%. Kiedy zważymy na to, że poparcie dla Platformy spadło o 1 punkty procentowe, było 41,5 cztery lata temu, nasze poparcie również w takich samych granicach – 32% cztery lata temu, teraz 30%...

K.G.: Czyli obie partie utrzymały stan posiadania.

M.B.: Obie partie utrzymały stan posiadania. Ja się zastanawiam, czy jacyś publicyści rozważają na przykład, czy Donald Tusk odejdzie z Platformy, bo przecież wynik wyborów, chociaż wygranych przez Platformę, jest niższy niż 4 lata temu. Nie, nie ma takich rozważań. Jest problem, jeśli chodzi o SLD, tu rzeczywiście bardzo wyraźny problem i dlatego tam są rozliczenia. Natomiast Prawo i Sprawiedliwość będzie analizowało, bo każda kampania wyborcza jest analizowana, ale utrzymaliśmy stan posiadania. Jeszcze raz to podkreślam, że w ugruntowanych demokracjach bywa tak, że przez lata dana partia polityczna jest w opozycji, a później wybory wygrywa. Partia Konserwatywna, jeszcze raz to przypomnę, czy też premier Orban na Węgrzech.

K.G.: A ile prawdy jest w tym, że komitet polityczny Prawa i Sprawiedliwości ma zażądać wyjaśnień w sprawie kampanii od dwóch osób, dwóch europosłów: Jacka Kurskiego i Zbigniewa Ziobry?

M.B.: No, to są dywagacje...

K.G.: Przegrali dla swoich kandydatów, grali do swojej bramki, organizowali spotkania z wyborcami, ale tylko zapraszali tylko tych, których oni popierali, poza wiedzą sztabu wyborczego.

M.B.: Nie, nie, organizowali spotkania z wyborcami tak jak inni posłowie do Parlamentu Europejskiego z klubu Prawa i Sprawiedliwości, jak inni parlamentarzyści, dlatego że przeprowadziliśmy w tej kampanii wyborczej bardzo, ale to bardzo wiele spotkań, rozmawialiśmy z ludźmi, przedstawialiśmy nasze projekty, obaj panowie byli bardzo aktywni, no a tu widzę, że mamy do czynienia z szukaniem drugiego dna, z szukaniem dziury w całym.

K.G.: No tak, ale przyzna pan, że omówienie, analiza i wnioski wyciąga się po każdej kampanii wyborczej...

M.B.: A przyznałem, oczywiście...

K.G.: ...zwłaszcza w partii, która wyborów nie wygrała, więc ...

M.B.: Nie, my każde wybory analizujemy, to jest bardzo ważny materiał na przyszłość.

K.G.: Ta grupa wyborców Prawa i Sprawiedliwości, przyzna pan, stanowi pewną zamkniętą całość, nie przybywa nowych osób, które chciałyby głosować na Prawo i Sprawiedliwość. Dlaczego tak się dzieje?

M.B.: Frekwencja wyborcza była niższa, ubywa osób chcących głosować na Platformę Obywatelską. Przypomnę, że premier Tusk...

K.G.: Nie przybywa osób chcących głosować na Prawo i Sprawiedliwość.

M.B.: Ale na Platformę też. Była niższa frekwencja po prostu, proszę zwrócić uwagę na to, że była niższa frekwencja niż 4 lata temu, ubyło również osób głosujących na PO, prawda? No, takie są fakty, tak że proszę nie wyciągać z tego dalej idących wniosków. To, co dzieje się dziś w naszym kraju, to jest efekt... te wyniki wyborcze i zwycięstwo PO to jest jednak efekt zręczności propagandy rządowej, bo pytania, jakie zadawano premierowi Tuskowi, kiedy jeździł po Polsce Tuskobusem: „Jak żyć, panie premierze?”, były pytaniami bardzo ważnymi, rzeczywiście warunki życia, drożyzna, warunki życia się w naszym kraju pogarszają, a rząd zamiast odpowiadać na to projektami rozwiązań, projektami ustaw, chwali się tym, że tworzył Orliki. No, Orliki bardzo dobrze, że powstawały, ale to nie jest alternatywa wobec rosnących cen kosztów utrzymania.

K.G.: Ciekawe zatem, dlaczego Platforma wygrała te wybory. Dobrze, jeszcze jedno pytanie...

M.B.: Propaganda.

K.G.: „Jest głęboko przekonany, że przyjdzie taki dzień (wspominał pan zresztą o tym), że nam się uda, że będziemy mieli w Warszawie Budapeszt”, mówił Jarosław Kaczyński w sztabie wyborczym po ogłoszeniu sondaży powyborczych. Co to miałoby oznaczać w praktyce?

M.B.: To miałoby oznaczać drogę, jaką przeszedł Victor Orban – 8 lat w opozycji i zwycięstwo po 8 latach takie, które daje możliwość przeprowadzenia zmian na Węgrzech, i to bardzo takich gruntownych zmian. Chociażby Węgry, które były krajem bardzo zadłużonym, dziś mają ustabilizowany budżet państwa. Jest to zasługa Victora Orbana. A więc zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości, które da nam możliwość tworzenia rządu samodzielnie.

K.G.: Kilka razy pan tu w studiu mówił o Platformie Obywatelskiej, że ma w ręku wszystko w kraju...

M.B.: To prawda.

K.G.: Victor Orban na Węgrzech ma również wszystko w kraju w swoich rękach, także Trybunał Konstytucyjny.

M.B.: Ale Victor Orban chociażby w sferze gospodarczej zrównoważył budżet Węgier.

K.G.: A w sferze politycznej?

M.B.: W sferze politycznej przeprowadził zmiany, np. zmiany Konstytucji, przeprowadził zmiany, które powodują, że Węgry odzyskują energię, taką energię życiową. To bardzo ważne. Węgrzy stanowią o sobie, mówiło się na przykład, że podatek obrotowy od hipermarketów jest niemożliwy do wprowadzenia, bo Unia Europejska się nie zgodzi. Na Węgrzech wprowadzono taki podatek i są to konkretne dochody do budżetu państwa. Prawo i Sprawiedliwość też podobny projekt ustawy przedstawi, przedstawiało w kampanii wyborczej, a tymczasem premier Donald Tusk, kiedy zamknięto stocznie w Szczecinie i w Gdyni, mówił, że nic nie może zrobić, bo to Komisja Europejska, bo to Unia Europejska mu kazała. Czyli mamy zupełnie inne podejście do spraw państwowych ze strony rządu konserwatywnego na Węgrzech, który sam rządzi i udaje mu się z sukcesem przeprowadzić zmiany na Węgrzech, i premiera Tuska, który swoją nieudolność pokrywa tym, że mówi, że Unia Europejska na coś mu nie pozwala. To jest taka polityka białej flagi, z jaką mamy do czynienia dziś w Polsce. Jestem przekonany, że kolejne wybory zakończą się porażką tych, którzy taką politykę prowadzą.

K.G.: Dziękujemy za spotkanie, dziękujemy za rozmowę.

M.B.: Bardzo dziękuję, miłego dnia państwu życzę.

K.G.: Mariusz Błaszczak, Prawo i Sprawiedliwość, gość Sygnałów Dnia.

(J.M.)