Polskie Radio

Rozmowa z dr. Norbertem Maliszewskim

Ostatnia aktualizacja: 11.10.2011 16:30

Przemysław Szubartowicz: Dr Norbert Maliszewski, specjalista od marketingu politycznego, Uniwersytet Warszawski.

Dr Norbert Maliszewski: Dzień dobry.

P.Sz.: A zaczniemy od świeżej wiadomości. Wszyscy czekamy, jaki będzie nowy rząd, mówi się o konsultacjach politycznych, mówi się o tym, że trzeba będzie jak najszybciej, mówił o tym prezydent Bronisław Komorowski, ustabilizować sytuację, a tymczasem premier Donald Tusk w wywiadzie udzielonym po wyborach zaproponuje, aby do końca polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, czyli do końca roku, nie zmieniać składu rządu, dla tygodnika Polityka taka wypowiedź. A Waldemar Pawlak, który spotkał się z premierem przecież w celu ustalania kwestii koalicyjnych, powiedział: „Ponieważ przy ostatnich wyborach mieliśmy potwierdzenie zaufania dla obecnego rządu, więc na czas prowadzenia prezydencji nie ma powodu robić zamieszania”. No i pytanie: co to znaczy?

N.M.: Prawdopodobnie, chociaż wynik wyborów wydaje się tak bardzo prosty i oczywisty, to w takich sytuacjach negocjacje bywają bardzo trudne. Więc myślę, że po pierwsze negocjacje pomiędzy Platformą i PSL-em nie są wcale tak proste z tego względu chociażby, że Platforma ma alternatywę. Tą alternatywą jest Janusz Palikot, alternatywą jest też dobieranie posłów z osłabionego SLD. Zatem być może są postawione warunki, które są nieakceptowalne przez Waldemara Pawlaka.

P.Sz.: Czyli nie wierzy pan w taką merytoryczną sytuację, że oto rzeczywiście nasi przywódcy troszczą się o wizerunek Polski w czasie przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej.

N.M.: Wierzę, że troszczą się, i wierzę, że nie chcą narazić nas na przedłużone negocjacje, szybkie decyzje, zatem premier Donald Tusk łącznie i z prezydentem, i z prezesem PSL-u zdecydowali się: może tę sytuację trudnych negocjacji przełóżmy na później, a teraz realizujmy to, co jest najważniejsze w danym momencie, czyli właśnie przewodnictwo w Unii.

P.Sz.: No tak, ale jednak brak zmiany w rządzie tuż po wyborach, jest październik, nowy rok to będzie pewnie styczeń–luty, to jednak jest dość długo jak na to, że odbyły się w Polsce wybory,  i to takie, które znacząco przemodelowały jednak część sceny politycznej.

N.M.: Długo, dlatego że też pamiętajmy, ta druga fala kryzysu w trakcie zimy to nam nie zamarznie, a może być nawet trudniej, bo pojawią się kry i być może się rozbijemy, zatem ten rząd, który ma kontynuować, ci ministrowie, którzy nie wiedzą, czy akurat pozostaną w tym rządzie, będą mieli utrudnione zadanie. Więc są zalety i wady każdej sytuacji.

P.Sz.: A czy... wspomniał pan o tym przez moment, czy może być tak, że w samej Platformie Obywatelskiej, czyli zwycięskiej, toczą się jakieś konflikty, pierwsze rozmowy, tarcia między poszczególnymi grupami? Podobnie zresztą jak w innych partiach.

N.M.: Trzeba pamiętać, że kampania wcale się nie skończyła, jest jeszcze jeden element kampanii, takie właśnie rozliczenia pokampanijne. I teraz one służą kilku sprawom. Po pierwsze zwycięskie partie muszą zebrać ten swój sukces czy zebrać te atuty. Jakie to są atuty? Jeżeli pozycja Donalda Tuska była w jakiejś tam mierze osłabiona przez gry frakcyjne tak zwanej „spółdzielni pana Grabarczyka” i też frakcji Grzegorza Schetyny, to teraz jest możliwość ułożenia tej sytuacji. Zatem być może mamy do czynienia z jakimiś wewnątrzpartyjnymi tarciami. Trzeba zauważyć, że „spółdzielnia” została osłabiona ze względu na słabe rezultaty, ale jednak mimo wszystko prawdopodobnie ci posłowie tak łatwo nie dają się ułożyć w te nowe tory, w których premier Donald Tusk byłby jedynym wodzem i taką postacią, która by o wszystkim decydowała. Przy czym to są tylko na razie spekulacje, bo podstawą tych spekulacji są domysły w rodzaju tego, że premier Donald Tusk umówił się z Grzegorzem Schetyną i to spotkanie zostało przełożone. Tak więc są to spekulacje, a wnioski wyciągamy dosyć dalekie.

P.Sz.: No tak, ale jednak prezydent zapowiedział od jutra do piątku konsultacje oficjalne w sprawie powołania nowego rządu i one się odbędą. Nawet Jarosław Kaczyński przyznał, że pojedzie do prezydenta Komorowskiego.

N.M.: Tak. Jak widać, Jarosław Kaczyński nie tylko przyzwyczaja nas do tego, że zmienia wizerunki w trakcie kampanii, ale w tym okresie pokampanijnym także. Czyli widać, że w kampanii miał się pojawić taki argument: jak możemy sobie wyobrazić współpracę pomiędzy prezydentem Bronisławem Komorowskim a prezesem Jarosławem Kaczyńskim, a tutaj Jarosław Kaczyński nas zaskakuje. Jarosław Kaczyński nas zaskakuje, bo nie tylko mówi o Budapeszcie, czyli stara się stworzyć taki mit, iż tę władzę będzie dzierżył w Prawie i Sprawiedliwości do czasu wygrania wyborów, tak jak to Victor Orban, ale teraz nas zaskakuje, bo stara się pokazać, że jest takim politykiem, który jest konstruktywny. A zatem i tam w Prawie i Sprawiedliwości są tarcia i są to tarcia, które wymuszają na prezesie takie postępowanie koncyliacyjne.

P.Sz.: Inna dość istotna sprawa – Janusz Palikot, który już mówi o tym, jak być może to Grzegorz Schetyna stoi za procesami, które ma Janusz Palikot, jeśli chodzi o procesy polityczne, tak je nazywa, już mówi o tym,  że z jego ugrupowania Platforma Obywatelska chciała zaprosić do rządu Roberta Biedronia i Wandę Nowicką. Innymi słowy pojawił się w sejmie człowiek, który już w nim był, ale jednak w zupełnie nowym otoczeniu i z zupełnie chyba innym planem politycznym.

N.M.: No, nie bądźmy naiwni, tutaj dla Platformy jest taka sytuacja, że pojawia się konkurencja. Pamiętajmy – Janusz Palikot zyskiwał głosy w dużej mierze dzięki byłym wyborcom Platformy. I teraz co ma robić Platforma? No, wytrawni politycy jak widzą, że ruch społeczny dopiero przekształca się w partię, a ci nowi posłowie nie mają żadnego doświadczenia, to najlepiej mimo wszystko tę partię w jakiś sposób osłabić. Jak osłabić? No, wyciągając jakiegoś posła albo zachęcając do współpracy, chociażby w ramach rządu.

P.Sz.: Czyli to jest możliwe, że Platforma Obywatelska chciałaby w ten sposób osłabiać Ruch Palikota zamiast z nim współpracować?

N.M.: My tutaj znowu spekulujemy, natomiast pamiętamy, że rzecz tutaj chodzi o politykę i to nie o politykę miłości, tylko o politykę, w której partie rywalizują o tych samych wyborców.

P.Sz.: A Palikot wywróci polską scenę polityczną, rozbetonuje, wprowadzi ferment, tak jak niektórzy oczekują, że to będzie, nawet jeśli nie znacząca siła polityczna, bo się nie uda pewnie zrealizować postulatów, no to przynajmniej pokaże im, czyli dotychczasowej klasie politycznej, establishmentowi politycznemu, że można inaczej, że można mówić innym językiem i tak dalej, i tak dalej?

N.M.: Ja mówię teraz, że możemy zostać zaskoczeni za 4 lata, gdyż antysystemowy Palikot może zyskiwać głosy. I to, co może się dziać, to może rozbijać dwa ognie, łącznie z Prawem i Sprawiedliwością,  Platformę, bo co może się dziać? No, to, co się może dziać, to Janusz Palikot ze swoją drużyną może wysuwać projekty o takim charakterze dyskusyjnym, światopoglądowym. I teraz centrowa Platforma będzie musiała się określać, będzie musiała podejmować decyzje, co jest bardzo trudne, będzie bardzo trudno się utrzymać Platformie w centrum.

P.Sz.: A SLD, to już ostatnia sprawa, skazane jest na upadek, na powstanie z popiołów czy na Palikota?

N.M.: To zależy oczywiście od samego SLD. Myślę, że jeżeli Aleksander Kwaśniewski podejmie taką inicjatywę, aby to SLD jednak utrzymać, no to tam jest taki twardy elektorat miliona osób, więc będzie taka partia znowu o stałym elektoracie, ale nie już takim dużym poparciu.

P.Sz.: Czyli te plany, aby reaktywować czy na nowo budować SLD jako partię lewicową, mogą się nie powieść, ale to jest też pytanie o Janusza Palikota, czy jest lewicowy, bo obyczajowo owszem, jeśli chodzi o hasła, ale już w programie gospodarczym to nie.

N.M.: No, zdecydowanie nie, to jest taki rewolucjonista, rewolucjonista, który prowadzi młodych ludzi, takich o bardzo liberalnych poglądach, natomiast trzeba pamiętać, że SLD ma jeszcze taki swój twardy elektorat i ten twardy elektorat na Janusza Palikota nie będzie głosował raczej nigdy, więc jak gdyby sytuacja jest najbardziej prawdopodobna taka, że to jest właśnie takie 8–10% elektoratów i SLD, i Janusza Palikota.

P.Sz.: Dr Norbert Maliszewski, specjalista od marketingu politycznego, Uniwersytet Warszawski. Dziękuję bardzo.

(J.M.)