Krzysztof Grzesiowski: Paweł Kowal, deputowany do Parlamentu Europejskiego, lider Polska Jest Najważniejsza. Dzień dobry, panie pośle.
Paweł Kowal: Dzień dobry, witam.
K.G.: Przyszły premier, bo są tacy, którzy tak twierdzą.
P.K.: Przyszły premier, no, ładnie rzeczywiście dzisiaj... [śmiech]
K.G.: To cytat (...) „Jeden z najbardziej obiecujących młodych polityków prawicy. Są ludzie, którzy widzą w nim może (to słowo może jest istotne) przyszłego premiera”.
P.K.: Tak, tak. No, dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, tak przy poniedziałku na początek pracy to...
K.G.: Jak się dobrze tydzień zacznie, to...
P.K.: ...że to zawsze tak dobre jest na początek, ale myślę, że w polityce, w ogóle tak jak w życiu, trzeba porządnie robić to, co jest do zrobienia dzisiaj, mieć plan na jutro, ale też mieć pomysł na to, co robić, jeśliby to nie była polityka. Tak że myślę, że przywiązywanie się, taki sposób uprawiania polityki, że sobie wymyślimy jakieś stanowisko, do którego dojdziemy, to nigdy nie była moja domena i niech tak zostanie.
K.G.: A co pan może zrobić porządnie, jak to pan ujął, będąc deputowanym do Parlamentu Europejskiego, czyli tak będąc troszkę poza tą taką naszą czysto wewnętrzną polityką?
P.K.: Myślę, że przynajmniej dwa obszary. Jeden, który dotyczy Parlamentu Europejskiego, czyli to, co się dzieje w kryzysie ekonomicznym, a drugi jeszcze bardziej mnie konkretnie, czyli jako szefa delegacji Parlamentu ds. współpracy z Ukrainą, zbliża się przecież czas parafowania umowy, bardzo gorący okres w relacjach między Unią Europejską i Ukrainą. I rzecz naprawdę bardzo ważna, troszeczkę jakby w cieniu ciągle w Polsce z punktu widzenia przyszłości pozycji Polski w Europie, czy uda nam się ten projekt rozpoczęcia podpisywania umowy (bo to de facto o tym mówimy, to ma być dopiero... na razie mają być zakończone negocjacje) utrzymać, czy to się załamie. Tak że to są takie dwa obszary, kryzys ekonomiczny, Ukraina, do tego dodałbym energetykę. To są dziedziny, w których uczestniczę, i myślę, że one z punktu widzenia bardzo bezpośrednich interesów Polaków, tych, którzy płacą rachunki, są bardzo ważne.
K.G.: A jako lider partii, która do sejmu się nie dostała, do parlamentu, bez pieniędzy z budżetu na najbliższe lata?
P.K.: No, myśmy mówili zawsze, że te pieniądze z budżetu szczęścia nie dają i że one na pewno są przez wszystkie partie w Polsce źle wydatkowane. I muszę powiedzieć, że tutaj się nic nie zmieniło. Jak patrzę na to, co się dzieje w partiach politycznych, to mam wrażenie, że przyjdzie czas, kiedy Polacy naprawdę się na to zbuntują, na to palenie pieniędzmi w kominku.
Natomiast my co? Musimy stworzyć teraz mocniejszą strukturę, udało się nam to w kampanii wyborczej, musimy zmobilizować naszych działaczy, tych, którzy chcą dalej działać, a to jest zdecydowana większość. Skontaktowałem się z większością działaczy, tych, którzy kandydowali na naszych listach, rozmawiałem z bardzo wieloma i jest bardzo duża chęć zmiany. Dlaczego? Dlatego że przecież nic się nie zmieniło przez te 4 tygodnie, ludzie widzą, że jak nożem uciął skończyły się poważne rozmowy, skończyła się rozmowa o budżecie, skończyła się rozmowa o polityce rodzinnej, skończyła się rozmowa o szansach młodzieży, o bezrobociu, czyli te kluczowe rzeczy, które Polaków naprawdę interesują. I proszę włączyć te audycje, w których politycy się spotykają na śniadania, to szczególnie widać tam w sobotę, niedzielę. Po prostu polityka dyrdymałów, polityka spraw, które mają wylansować jakiegoś polityka, tematów drugorzędnych. Tak że ludzie to widzą. Do wszystkiego trzeba dojść. Tak że dzisiaj powinniśmy się dobrze zorganizować jako Polska Jest Najważniejsza, powinniśmy działać w stowarzyszeniach, w fundacjach, działać także na rzecz swoich lokalnych środowisk, przygotowywać się do wyborów samorządowych. To się komuś może wydawać, że to długo 3 lata. My w polityce wiemy, że 3 lata to ledwie chwileczka.
K.G.: Jednego kolegę pan stracił, pewnie cenionego przez pana, czyli Tomasza Dudzińskiego.
P.K.: On postanowił odejść z polityki, jak rozumiem...
K.G.: Deklaruje dziś w Rzeczpospolitej w wywiadzie, że do polityki nie wrócę, nie zamierzam już startować w żadnych wyborach.
P.K.: Polityka faktycznie wymaga bardzo często mocnych nerwów i albo dużej tolerancji i przyjmowania ludzi takich, jakimi są, albo czasami może jakiejś przerwy. Tak że być może tak jest z Tomaszem Dudzińskim, że potrzebuje po prostu jakiejś przerwy. I też to trzeba zrozumieć i jakoś do tego podejść bez zbytniej sensacji.
K.G.: A to, kiedy mówi, że bycie w sejmie odmóżdża, pasuje panu do realiów?
P.K.: Dzisiejszy sejm jest sejmem dużo bardziej odmóżdżającym niż sejmy sprzed 10, 15 lat. To mówią także posłowie, którzy mają tam duży staż. Dzisiejszy sejm poprzez konstrukcję partii politycznych, która się w Polsce robi całkowicie już (przepraszam za wyrażenie) odjechana, ponieważ polega wyłącznie na tym, że wódz ma rację, staje się miejscem, w którym nie można przekazywać tego, co najważniejsze, dyskutować o ideach, które się zdobywa gdzieś tam właśnie w rozmowach z ludźmi, w okręgu wyborczym. To jest ogromny problem, wie pan. Jak w Parlamencie Europejskim opowiadam komuś, że w Polsce to jest tak, że np. szef dużej, zwycięskiej partii bez konsultacji z kimkolwiek mówi, że marszałkiem sejmu będzie nie ten, a tamten, to oni mówią: to u was tak dziwnie jest, że tak się odbywa wewnątrz partii? Albo że przychodzi szef partii, która przegrała, ale jest dużą partią opozycyjną, Prawo i Sprawiedliwość, i mówi, że nie będzie żadnej dyskusji, nie będzie podsumowania wyborów. Wie pan, to są rzeczy, które się ludziom w głowie nie mieszczą w Europie. Myśmy to przyjęli, ponieważ bardzo wielu Polaków kieruje się w swoich wyborach jakby nie tymi sprawami wewnętrznymi, wewnętrznymi rzeczami wewnątrz partii, ale z czasem to wychodzi na wierzch. I dzisiaj efekty tego widać w sejmie tej polityki. Tak że w jakimś sensie,myślę, że znaczącym, Dudziński ma rację.
K.G.: Te kilka lat przed pana partią to będą lata w pełni samodzielne jako partii politycznej czy będzie pan szukał kogoś, z kim można by współpracować? Tu się nawet pojawiło nazwisko Janusza Korwina-Mikke. Ale trudno mi wyobrazić sobie PJN, który miałby coś wspólnego z poglądami prezentowanymi przez Korwina-Mikkego.
P.K.: Nie patrzmy przez osoby, tylko przez sprawy, więc jeżeli przez sprawy, to na pewno te rzeczy, które myśmy mówili w kampanii wyborczej i które pozostają aktualne, czyli np. ochrona kieszeni Polaków przed nowymi zakusami rządu, żeby w ten lub w inny sposób zwiększyć obciążenia polskich rodzin jakimiś dodatkowymi pieniędzmi, czy to przez podatek VAT, czy na inne sposoby, zostają aktualne. Więc w tym sensie będziemy szukali wszędzie tam, gdzie jest zdrowy rozsądek. Natomiast nie poprzez myślę takie mechaniczne sklejanie. To nie ma w Polsce dobrej tradycji, jesteśmy największą partią z tych, które nie dostały się do parlamentu. Oczywiście dla wielu osób lepiej byłoby się dostać do parlamentu, ale trzeba to uszanować i przyjąć, co myśmy dostali. To jest ogromny ładunek zaufania ludzkiego, przecież te wszystkie inne partie, które startowały, od dawna istnieją na scenie politycznej. Myśmy zdecydowali, że idziemy samodzielnie do wyborów w połowie czerwca, więc... Jeden z kolegów, który zajmuje się biznesem, powiedział: „Wiesz, gdybym ja w ciągu trzech miesięcy zdołał zebrać spore środki i w dziedzinie, którą się zajmuję, zdobył ponad 2% rynku, to uważałbym, że jestem super biznesmenem. Widocznie wy w polityce chcecie od razu więcej”.
K.G.: No tak, to wygląda inaczej. A może...
P.K.: Myślę, że trzeba czasami pokorniej przyjąć to, co dostaliśmy, a to nie było mało, zastanowić się, jak to dobrze wykorzystać, żeby nie zmarnować tych głosów. I to jest mój cel i główne moje zmartwienie dzisiaj.
K.G.: A może by pan zerknął, pan i pana koledzy i koleżanki z partii, zerknęli w stronę Zbigniewa Ziobry i jego kolegów po tym, co w tej chwili dzieje się w Prawie i Sprawiedliwości?
P.K.: Myślę, że to się musi dziać samo, to jest jakoś tam wewnętrzna sprawa partii, chociaż oczywiście znowu próby jakieś ukrywania tego. Wie pan, jak ja słyszę kolejny raz, że to na jakichś wewnętrznych ciałach ma być dyskutowane. No, zaraz, partia Prawo i Sprawiedliwość to jest duża partia parlamentarna, która bierze środki publiczne, tutaj powinna być zdecydowanie zasada jawności. Więc jeżeli mam o coś pretensję, to np. chciałbym wiedzieć jako obywatel, nie jako polityk z innej partii, co tam się w środku dzieje. I mam tutaj bardzo konkretny argument – to jest partia w dużym stopniu finansowana przez środki publiczne i każda inna instytucja, która ma środki publiczne, jest zobowiązana do jawności. Tutaj znowu robienie wyłomu dla partii i robienie z partii takich rezerwatów tajemniczości jest po prostu poważnym błędem ustrojowym, który psuje politykę w Polsce. Natomiast to, co się dzieje wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości, potwierdza nasze konkluzje. I naprawdę tu czas, żeby kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości się zastanowiło. To jest takie stare, chyba żydowskie przysłowie, że jak ci ktoś mówi, że jesteś pijany, to się nie przejmuj, jak ci drugi mówi, że jesteś pijany, to ciągle sobie możesz pozwolić, żeby się nie przejmować, ale jeżeli trzeci ci mówi, że jesteś pijany, to się na wszelki wypadek połóż. I to jest tak, że te same argumenty padają kolejny raz dzisiaj z ust polityka arcypisowskiego, jakim jest Zbigniew Ziobro, i co, dalej się okazuje, że ci wszyscy ludzie – Ujazdowski, Sellin, którzy wychodzili, Dorn, Zalewski, Kowal, Kamiński, Migalski, Poncyljusz – ci wszyscy ludzie, którzy szli z Prawem i Sprawiedliwością i dawali tam swoje zaangażowanie i serce, nie mieli racji? Tylko że zawsze rację ma kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości?
Wie pan, to jest bardzo ważny moment, żebyśmy się zastanowili, jak to z tą racją jest, żebyśmy się nie obudzili za 10 czy 15 lat z wielką partią Palikota i okaże się wtedy, że Prawo i Sprawiedliwość troszeczkę jak pod kloszem czy jak w słoiku z ogórkami kiszonymi tak zatrzymało w rozwoju wielką część polskich wyborców, którzy mu zaufali i sądzili, że ideały prawicowe w ten sposób się zrealizują, że będzie walka o niższe podatki, o rodzinę, a tu się okazało, że była tylko walka z Platformą. Można Platformy nie lubić, ja to rozumiem, bo też krytykuję ją za rządy, ale to nie może być jeden motyw uprawiania polityki. Czyli Prawo i Sprawiedliwość dzisiaj musi odpowiedzieć Polakom na podstawową kwestię – czy ma sposób, jak poszerzyć ten elektorat, no bo on nie tylko że się nie rozszerza, nieco się zmniejszył, i mówi tak: nic innego na prawicy nie może powstać, bo tylko my jesteśmy prawicą. No to musi być jakiś sposób na to, żeby przełamać rządy lewicowe, które w Polsce się w moim przekonaniu już zaczynają, i lewactwo, które staje się coraz mocniejsze.
K.G.: Na koniec teraz z prośbą o odpowiedź: tak lub nie – czy będzie pan zainteresowany jakąś propozycją ze strony obozu rządowego?
P.K.: Nie, nie, idziemy swoją drogą.
K.G.: Paweł Kowal, deputowany do Parlamentu Europejskiego...
P.K.: Jeszcze trzeci raz nie.
K.G.: Trzy razy nie.
(J.M.)