Krzysztof Grzesiowski: Mamy przyjemność gościć w naszym studiu prezesa Polskich Linii Lotniczych LOT, pana Marcina Piróga. Dzień dobry, panie prezesie.
Marcin Piróg: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.
K.G.: Dziękujemy za punktualność. Boeing 767 w hangarze?
M.P.: Tak, wczoraj około dwudziestej żeśmy odholowali samolot, tak że w tej chwili mamy ekspertów Boeinga, członków komisji ds. badania wypadków lotniczych, którzy się tym samolotem zajmują, no i trzeba będzie poczekać kilka tygodni, myślę, że nim będą wnioski.
K.G.: Jak to będzie technicznie wyglądało? Ten samolot będzie rozkręcany śrubka po śrubce czy... Jak wygląda taki przegląd powypadkowy?
M.P.: Na pewno silniki będą zdjęte, ponieważ widać było na tym, jak lądował, że na pewno pójdą do generalnego remontu, no a sama struktura samolotu to są oględziny, no i inne będą czynności wykonywane przez członków komisji ds. badania wypadków lotniczych, inne rzeczy będą badać pracownicy Boeinga, przede wszystkim od strony technicznej zobaczymy, czy ten samolot jest naprawialny.
Wiesław Molak: A czy najważniejszą odpowiedzią będzie, czy zawinił człowiek, serwis techniczny, czy może była to wada konstrukcyjna samolotu?
M.P.: Nie chcę w tej chwili rozważać, bo opcje mogą być bardzo różne.
W.M.: Ale to też potrwa kilka miesięcy, żeby ustalić, prawda?
M.P.: Ja myślę, że to potrwa co najmniej kilka tygodni.
K.G.: Panie prezesie, ile Boeingów 707 jest w tej chwili w dyspozycji LOT?
M.P.: W sumie mieliśmy na zimę 5, w tej chwili mamy ten unieruchomiony, jeden jest na dłuższym przeglądzie, tak że latamy trzema, wczoraj w nocy poleciał do Hanoi, tak że jeden jest w tej chwili w powietrzu i dwa dzisiaj ruszają do Ameryki, tak że wykonujemy regularne rejsy do Nowego Jorku i do Chicago, a jednocześnie w tej chwili jesteśmy w fazie negocjacji, żeby pozyskać jednego dodatkowego, żeby można było normalnie wykonywać wszystkie rejsy.
K.G.: Jest możliwość taka właśnie?
M.P.: Absolutnie tak, nie przewidujemy żadnych...
K.G.: To jest kwestia czasu?
M.P.: Tak, ale nie przewidujemy, patrząc się na naszą siatkę połączeń, nie przewidujemy żadnych kancelacji na longholu.
K.G.: No ale przyzna pan, że dla LOT-u to problem strata jednego samolotu, takiego samolotu.
M.P.: To jest strata samolotu, tak. Na pewno jest to problem operacyjny, jest to problem krótkoterminowo finansowy, ponieważ to, że prawie całą dobę było zamknięte wczoraj lotnisko, jest to utrata dla nas około 12 tysięcy pasażerów i wpływów ze sprzedaży na poziomie 5,5 miliona złotych, tak że jeśli chodzi o marżę, która myśmy wygenerowali, to jest około 1,5 miliona złotych. W zależności od tego, jakie będą wnioski komisji ubezpieczenie nasze powinno pokryć właściwie wszystkie szkody związane z samolotem. No i tak jak mówię, operacyjnie jesteśmy przygotowani do tego, żeby wszystkie rejsy długoterminowe się odbyły.
W.M.: A czy pasażerowie dostaną odszkodowania za odwołane loty?
M.P.: To już jest, wie pan, każdy przypadek jest inny. My, tak jak można było w miarę naszych możliwości i tego, co sobie życzyli pasażerowie, to przebukowaliśmy ich na dzisiaj, na najbliższe dni, tak że to jest bardzo duża część pasażerów. No i stosujemy się do konwencji międzynarodowych, które tak Polska, jak LOT respektuje.
K.G.: Wróćmy jeszcze na chwilę do samolotu. Kto jest jego właścicielem? LOT?
M.P.: Nie, to są wszystkie samoloty, które są w leasingu, tak że leasingodawca. To jest standard w przemyśle lotniczym, bardzo rzadko jest tak, że linia lotnicza jest właścicielem.
K.G.: Bezpośrednim właścicielem?
M.P.: Tak.
K.G.: Teraz, jak rozumiem, trzeba będzie zastanowić się, co z LOT-em dalej w sytuacji, kiedy, jak sam pan powiedział, firma ponosiła straty. Chciałoby się wyjść na prostą, losy firmy, jak pan sam doskonale wie, układały się różnie w ostatnich latach, a tu taki wypadek i strata pieniędzy jednak.
M.P.: Tak, tylko trzeba to... Strata w ciągu jednego dnia nawet miliona czy nawet dwóch milionów złotych w porównaniu do przychodów, które mamy w skali roku na poziomie 3 miliardów złotych, no to nie jest coś, co wpłynie w sposób znaczny na kondycję firmy. Ja chcę podkreślić, że ten rok jest zdecydowanie lepszy od ubiegłego roku, tak że jeśli chodzi o wynik operacyjny, to myśmy mimo wyższych cen paliwa za pierwsze 9 miesięcy strata jest dwa razy mniejsza niż w zeszłym roku i wszystko wskazuje na to, że założenia budżetowe, które zakładały poprawę wyniku o 100 milionów złotych w stosunku do roku ubiegłego, że LOT tę poprawę wyniku osiągnie, a budżet na przyszły rok, nad którym pracujemy, przewiduje kilkudziesięciomilionowy zysk. Tak że LOT ma się dużo lepiej, wychodzi na prostą i tutaj nie mam wątpliwości, że LOT sobie poradzi, a takich przypadków, jeśli chodzi o... no, wulkan był w zeszłym roku, była ciężka zima, no, są tak zwane kancelacje, czyli odwołania lotów, które na pewno wpływają negatywnie na kondycję firmy, z tym, że jest to coś, co w statystykę lotów się wpisuje, nie tylko w naszej firmie, tylko na całym świecie. W tym roku mieliśmy tsunami w Japonii, było trzęsienie ziemi, w Chile, w Nowej Zelandii, są linie, które różne katastrofy naturalne i nie tylko dotykają.
K.G.: A czy sytuacja LOT-u poprawi się wtedy, kiedy trafi do LOT-u, barwy LOT-u Boeing 787?
M.P.: Na pewno będzie nam łatwiej, w tej chwili mamy...
K.G.: A zna pan datę, kiedy to się stanie?
M.P.: Powinno to się stać pod koniec przyszłego roku. Mamy negocjacje z Boeingiem i ja chcę się upewnić, że samolot, który dostaniemy, to jest samolot, który spełnia wszystkie wymagania, specyfikacje techniczne, przede wszystkim to, że konsumpcja paliwa będzie 20% mniejsza niż na Boeingu 767, którym operujemy, i to jest dla nas najważniejsze. Mamy w kolejce nr 61, jesteśmy pierwszą linią europejską, która ten samolot dostanie, i już pierwszy egzemplarz jest na taśmie produkcyjnej, tak że już nie mówimy o czymś, co może być. Będzie na pewno, a my chcemy się upewnić, że wszystkie specyfikacje będą spełnione, stąd też negocjacje z Boeingiem trwają, ale tutaj jestem spokojny, ten samolot będzie.
K.G.: Jeszcze na chwilę wróćmy do wtorku – kiedy się pan dowiedział, że będzie kłopot z lotem oznaczonym numerem LO-016?
M.P.: To było dokładnie chyba 13.50, to było w momencie, kiedy kapitan podchodził do lądowania i nie powiodła się próba wysunięcia podwozia, tak że dostałem sygnał z naszego centrum operacyjnego, które automatycznie przekształciło się w centrum kryzysowe i zaczęło tym kryzysem zarządzać. Tak że ja w momencie, kiedy miałem kilka minut do domu, wsiadłem w samochód, przyjechałem na lotnisko i lotnisko, muszę powiedzieć, że było już gotowe, straż pożarna była gotowa, karetki, Aleja Krakowska zamknięta. Muszę powiedzieć, że cała akcja kryzysowa przebiegała mimo tego, że był to 1 listopad, tak że nie wszyscy ludzie byli na miejscu, byli dostępni, ale tak ze strony LOT-u, jak Portu Lotniczego w Warszawie i wszystkich służb było to przedsięwzięcie, które perfekcyjnie zostało zrealizowane.
W.M.: A jak pan widział ten samolot, który zbliża się do pasa startowego?
M.P.: Znaczy ja byłem w samochodzie, bo na Puławskiej jechałem, i widziałem go przez okno, jak schodził, tak że wrażenie niesamowite, bo niecodziennie się widzi samolot, który już jest nisko, podchodzi do lądowania i ma zamknięte klapy. No, to było...
K.G.: Co pan myślał? Że to się musi udać czy że to może się nie udać?
M.P.: No, muszę powiedzieć, że to nie zawsze się udaje, tak że z duszą na ramieniu jechałem, ale dostałem sygnał od razu jak wylądował, że już wszystko powinno być w porządku, bo od razu nie było wszystko wiadomo.
W.M.: Kapitan Tadeusz Wrona dziś w Sygnałach Dnia mówił, że w sobotę ma lecieć do Hanoi i nie wyobraża sobie, żeby nie mógł polecieć.
M.P.: Tak jest w grafiku. Ja z kapitanem wczoraj długo rozmawiałem, tak że absolutnie jest to jego decyzja, jak będzie się czuł na siłach, no to poleci.
K.G.: Pan nie będzie miał nic przeciwko?
M.P.: Nie.
K.G.: Nie. Dziękujemy bardzo, panie prezesie. Marcin Piróg, prezes Polskich Linii Lotniczych LOT, był gościem Sygnałów Dnia.
M.P.: Dziękuję bardzo.
(J.M.)