Krzysztof Grzesiowski: Jeśli ktoś z państwa wpisze w Internecie adres www.polskieradio.pl, otworzy się strona główna naszego serwisu. Po lewej stronie ekranu, gdyby używać języka gazetowego – na lewej szpalcie mają państwo tak zwane serwisy specjalne poświęcone, ot, choćby postaci Janusza Szpotańskiego, 35-leciu powstania Komitetu Obrony Robotników, czy ten, który w tej rozmowie będzie nas interesował najbardziej – serwis specjalny „Węgry 1956”.
Gościem Sygnałów Dnia jest pan Andrzej Mietkowski, dyrektor, redaktor naczelny portalu polskieradio.pl. Dzień dobry, panie dyrektorze.
Andrzej Mietkowski: Dzień dobry.
K.G.: Kto wpadł na pomysł stworzenia takiego serwisu poświęconego rewolucji węgierskiej?
A.M.: Nieskromnie muszę powiedzieć, że to ja wymyśliłem.
K.G.: Dziękujemy za prawidłową odpowiedź. Jako że mamy do czynienia z wydarzeniami sprzed dziesiątek lat w sumie, skąd brali państwo dźwięki, które są umieszczone w serwisie?
A.M.: Polskie Radio jest fabryką, która produkuje dźwięki od dziesięcioleci i my mamy niesamowite zupełnie zasoby, które przez wiele lat były wykorzystywane w sposób chyba niewystarczający. I Internet jest tym fantastycznym instrumentem, który pozwala nam przypomnieć w oparciu o nasze własne materiały, ale również materiały pozyskiwane, wydarzenia sprzed wielu, wielu lat. W styczniu tego roku uruchomiliśmy serwis Radia Wolności, robiony wspólnie z Radiem Wolna Europa i to był serwis, do którego scyfryzowaliśmy – my, tu, w Polskim Radiu – archiwum Polskiego Radia konkretnie scyfryzowało pół miliona minut materiałów archiwalnych Radia Wolna Europa, BBC, RFI. Te materiały leżały w Warszawie od kilkunastu lat przekazane nam przez zamykającą się rozgłośnię, jeszcze żył wtedy dyrektor Jan Nowak-Jeziorański i to on o to zadbał, żeby kopie materiałów dźwiękowych wszystkich, jakie pozostały po polskiej RWE zostały w Warszawie, ale przez 15 lat okazało się, że nie ma ludzi ani środków, żeby to scyfryzować. I moim zdaniem materiałom tym groziła śmierć techniczna. My to scyfryzowaliśmy, przywróciliśmy im możliwość wykorzystywania i w tej chwili niewielkim w sumie wysiłkiem jesteśmy w stanie zagregować dowolny w zasadzie serwis historyczny sięgający wstecz do lat wczesnych 50.
Wiesław Molak: Pan będzie moderował taki panel „Głos z przeszłości. Tajemnice taśm z Koblencji”. Cóż to za taśmy?
A.M.: Okazuje się, że chociaż Wolnej Europy już nie ma, polskiej rozgłośni już nie ma, to wypływają wciąż niesamowite materiały dźwiękowe, na których będziemy właśnie w tej chwili przy tej konferencji bazować. Taśmy z Koblencji to są materiały odnalezione po 50 latach w archiwach zachodnioniemieckich właśnie w Koblencji, stąd nazwa, a są to materiały, tak zwany „szpieg”, czyli nagranie anteny Radia Wolna Europa z 56 roku. Po wydarzeniach w Budapeszcie padły głosy, że węgierska rozgłośnia za bardzo się zaangażowała w swoich audycjach emocjonalnie, być może dając powstańcom nieuzasadnione nadzieje, że nadejdzie np. pomoc amerykańska, pomoc z Zachodu, padły krótko mówiąc zarzuty, że węgierska rozgłośnia może jest współwinna temu, co się wydarzyło, tej krwi, która się przelała w Budapeszcie. I rząd niemiecki wówczas będący gospodarzem ziemi, gdzie znajdowała się Wolna Europa, skorzystał ze swojego prawa, poprosił materiały tak zwanego „szpiega antenowego” do wglądu. I zostały przekazane rządowi niemieckiemu trzy tygodnie nagrań Radia Wolna Europa, 14-ścieżkowa taśma, wolny przesuw, służąca nie do żadnych celów emisyjnych, służąca po prostu do dokumentowania, to była technologia używana wtedy do dokumentowania bodajże pracy kontrolerów lotów. I te taśmy zawierające 3 tygodnie zapisu na 14 ścieżkach, 7 tysięcy godzin nagrań w 6 językach, bo przypomnijmy, Wolna Europa nadawała w bardzo wielu językach Europy Środkowej i Wschodniej i dawnego Związku Radzieckiego, te taśmy zostały skontrolowane, wówczas uznano, że rozgłośnia węgierska nie przekroczyła zasad obiektywizmu dziennikarskiego, niemniej postanowiono te taśmy zatrzymać jako dowód w ewentualnych jeszcze później sporach. I one po 50 latach wypłynęły i rozpoczęła się zupełnie nowa przygoda. Okazało się, że dzięki nowoczesnej technologii...
K.G.: No właśnie, bo w tej pierwotnej postaci one były pewnie były nie do odsłuchania, nieczytelne.
A.M.: W ogóle nie było urządzenia, na którym można by było je odsłuchać. Technicy Wolnej Europy w Pradze, bo tam się w tej chwili znajduje siedziba europejska Wolnej Europy, zbudowali wspólnie na bazie magnetofonu Telefunken już dawno nieużywanego, zbudowali maszynę odczytującą te taśmy z wolnym przesuwem, żeby te taśmy się nie poniszczyły, bo było wiadomo, że to może raz, dwa razy uda się je przekręcić przez magnetofon, co zaowocowało stworzeniem 700 plików dźwiękowych mp2, potem mp3, każdy wielogodzinny, łącznie około 7 tysięcy godzin nagrań. Myśmy taki dysk z tymi wszystkimi plikami dostali tu w Polskim Radiu prawie rok temu już z prośbą, czy my byśmy byli w stanie wyłuskać z tego strumień polski, ponieważ te dźwięki były pomieszane między sobą. Na kanale 7 dajmy na to nadawali od siódmej do ósmej Węgrzy, a od ósmej do dziewiątej Czesi, a potem Polacy. Należało skontrolować te wszystkie audiopliki, wybrać z nich najlepsze, ułożyć z nich strumień. To się udało i to jest w tej chwili udostępnione właśnie na serwisie „Węgry 56” polskieradio.pl.
K.G.: No właśnie, bo na stronie mamy i relacje z Węgier, i reakcje światowe, i komentarze polityczne, i reakcje prasowe, i archiwa, tak jak pan powiedział, Radia Wolna Europa, czy wreszcie archiwa Polskiego Radia.
A.M.: Ale mamy też na pierwszej stronie przycisk „dźwięki”, on się będzie nazywał „taśmy z Koblencji” docelowo, i tam jest ramówka tych trzech tygodni, gdzie można klikając sobie posłuchać np. wiadomości z 4 listopada 56 roku z godziny ósmej rano dajmy na to, gdzie słyszymy niemalże na żywo relację z wkraczania wojsk radzieckich do Budapesztu czy komentarze na gorąco Jana Nowaka-Jeziorańskiego.
W.M.: Prawdziwie benedyktyńska praca.
A.M.: Tak jest.
K.G.: Konferencja ta dzisiejsza w Polskim Radiu nosi tytuł „Nasze wojska podjęły walkę...”. Rozumiem, że to jest fragment wystąpienia ówczesnego premiera Węgier Imre Nagya.
A.M.: Tak, jest to słynne wystąpienie właśnie 4 listopada 56, kiedy w języku najpierw węgierskim, a potem angielskim Imre Nagy zwrócił się do świata, mówiąc, że dziś nad ranem wojska radzieckie rozpoczęły szturm na Budapeszt, chcąc obalić demokratyczny rząd Węgier. „Na pomoc! Na pomoc! Na pomoc!” – wzywał Imre Nagy cały świat. Jak wiemy, ta pomoc nie nadeszła.
K.G.: Imre Nagy został zamordowany dwa lata później w 1958 roku. Panie dyrektorze, Budapeszt Budapesztem, ale jeszcze chciałem dwa słowa, jeśli pan pozwoli, na temat innych serwisów, ot, choćby tego związanego z osobą Janusza Szpotańskiego czy z 35-leciem powstania Komitetu Obrony Robotników, późniejszego Komitetu Samoobrony Społecznej KOR. Jak się dochodzi do tego, żeby stworzyć stronę zawierającą mnóstwo dźwięków sprzed wielu, wielu lat? Ja rozumiem, że pan powiada: archiwa są pełne, ale ktoś musi mieć w sobie jakąś taką żyłkę, żeby do tego archiwum pójść, spędzić tam sporo czasu i coś znaleźć, często rzeczy nieopisane albo źle opisane.
A.M.: Mnie się wydaje, że to, co jest tak naprawdę nazywane misją przez duże M i czym naprawdę Polskie Radio może się chwalić, to jest to przypominanie w oparciu o dźwięki własne bądź dźwięki zdobyte. Jesteśmy w końcu radiem w oparciu o dźwięki, krótko mówiąc, naszej historii, naszej historii sprzed lat 20, 30, 40. Mamy zespół bardzo dobrych specjalistów w Portalu, część bardziej w kierunku fotografii, część bardziej w kierunku dźwięku. Postawiliśmy już tych historycznych serwisów, no, 15, 17 w ciągu ostatnich dwóch lat, które uzupełniają tę panoramę dźwiękowej historii Polski dostępną do tego czasu. I wydaje mi się, że po prostu się tego nauczyliśmy. Sięgamy do archiwum Polskiego Radia i wiemy już, gdzie tam szukać, mamy doskonale nam znane archiwum Wolnej Europy. Notabene ono jest znane w tej chwili już powszechnie, to znaczy każdy internauta, każdy nasz słuchacz może wejść na serwis Polskiego Radia, znaleźć tam zakładkę Radia Wolności i tam ma pod myszką, pod klikiem pół miliona dźwięków, może sobie słuchać generała Andersa, Jerzego Giedroycia, Józefa Czapskiego, Witolda Gombrowicza... no, tych nazwisk mógłbym wymieniać wiele i to są nazwiska pomnikowe dla polskiej literatury, dla polskiej historii.
W.M.: Wspomniał pan o technologii, trudnej technologii odzyskiwania, wyławiania tych dźwięków. Czy czegoś nie udało się uratować? Nie było możliwe technicznie?
A.M.: Nie, z tych dźwięków, które do nas dotarły, wszystkie są na serwisie, czasem jakość jest słabsza, bo przypomnijmy, to były nagrania krótkofalowe, „taśmy z Koblencji” to jest po prostu nagranie anteny, więc emisja krótkofalowa jest tutaj gorszej jakości, plus 40 lat przechowywania w przypadkowych okolicznościach, ale udało nam się. Ja porównywałem dźwięki, bo równocześnie podobną operację wykonują Węgrzy, Rumuni, wysłuchałem parę dźwięków zrobionych przez Węgrów i przez Rumunów odzyskanych. Powiem tak – nasze są najlepsze.
K.G.: Ma pan pomysł na następny serwis specjalny, taki historyczny?
A.M.: Naturalne daty przynosi nam kalendarz, w którym niestety chyba większość miesięcy pisze się z dużej litery, co oznacza, że za nimi idą jakieś daty i najczęściej historii, najczęściej trudnej, dramatycznej. Mamy w tym roku 30-lecie stanu wojennego i w tej sprawie na pewno zbudujemy serwis. Podpisaliśmy umowę o współpracy, szerokiej współpracy z Kulturą paryską, która nie ma już Jerzego Giedroycia, nie ma jego współpracowników, ale miejsce działa. Będziemy przygotowywać wspólne serwisy dla Instytutu Literackiego i z Instytutem Literackim, w związku z czym w przyszłym roku będziemy chcieli przypomnieć kluczowe postaci z kręgu kultury – Czapski, Gombrowicz, Giedroyć, Herling-Grudziński, brat Giedroycia, pani Zofia Hertz, mamy ich całą grupę. Są też wydarzenia, są rozmaite rocznice związane z Kulturą paryską, związane z polską historią. Na przyszły rok planujemy około 15 serwisów.
K.G.: O tym, co już jest w naszym portalu i o tym, co będzie, mówił gość Sygnałów Dnia Andrzej Mietkowski, dyrektor, redaktor naczelny Portalu polskieradio.pl. Dziękujemy za rozmowę.
A.M.: Dziękuję bardzo.
(J.M.)