W rankingu wiarygodności kredytowej opublikowanym w piątek przez amerykańską agencję ratingową Standard & Poor's rząd USA nie uzyskał maksymalnej oceny AAA, tylko AA+.
- W sensie ekonomicznym to niemożliwe, by Stany Zjednoczone nie były w stanie spłacić swoich długów. W najgorszym razie mogą dodrukować pieniądze - uspokaja ekonomista, prof. Witold Orłowski. Dodaje, że z trzech agencji ratingowych tylko jedna obniżyła wiarygodność mocarstwa.
- Agencje są zagubione. Miały już kilka wpadek, np. obligacje Enronu straciły potrójne A cztery dni przed upadkiem firmy, a w przypadku Grecji wiarygodność finansowa spadła na trzy tygodnie przed tym, gdy dla wszystkich stało się jasne, że to państwo jest bankrutem - opowiada gość "Sygnałów Dnia".
>>>Pełny zapis rozmowy do przeczytania
Osobną kwestią, jego zdaniem, są bardzo poważne problemy polityki gospodarczej USA, które znajdują odbicie w tym ratingowym notowaniu. - Stany Zjednoczone zadłużają sie zbyt szybko. Jeśli przestaną się zadłużać, nie wiadomo, czy gospodarka amerykańska nie stanie w miejscu - tłumaczy. Amerykanów może czekać galopująca inflacja i - jak uważa ekonomista - naprawdę nie wiadomo, jak to wszystko się skończy. Kłopoty Stanów mogą zachwiać także gospodarką Chin, opartą na dolarze. Gdy spadnie wartość dolara, wzrosną ceny chińskich produktów, co zahamuje ich eksport.
Zdaniem Orłowskiego problemem numer jeden w światowej ekonomii jest właśnie sytuacja gospodarcza USA, a nie sytuacja w strefie euro, gdyż nadal Stany Zjednoczone są głównym rozgrywającym światowej gospodarki.
Euro jak dolar?
Europejski Bank Centralny zapowiedział, że będzie kupować włoskie i hiszpańskie obligacje. W praktyce oznacza to deklarację, że gdyby jednemu z tych krajów groziło bankructwo, Unia zdecyduje się dodrukować pieniądze.
- Ponieważ kłopoty przeżywa tak dolar, jak i euro, można się spodziewać, że w przyszłości relacja tych dwóch walut będzie taka sama - mówi prof. Orłowski.
Rozmawiał Krzysztof Grzesiowski.