Krzysztof Grzesiowski: Jest to niewątpliwie temat numer jeden w tej chwili w kraju, od nowego roku wchodzi w życie nowa ustawa refundacyjna, wtedy także ma zacząć obowiązywać nowa lista leków finansowanych przez Narodowy Fundusz Zdrowia. W naszym studiu pan Łukasz Sławatyniec, prawnik, kancelaria CMS Cameron McKenna. Dzień dobry, panie Łukaszu, witamy.
Łukasz Sławatyniec: Dzień dobry.
K.G.: Czy zgodzi się pan z takim zdaniem, z taką opinią, że zmiany w finansowaniu leków są tak głębokie, że będą miały bezpośredni wpływ na setki tysięcy ludzi, którzy przyjmują leki refundowane?
Ł.S.: Tak, bez wątpienia. Ze zmianami listy leków refundowanych mamy do czynienia tak naprawdę co roku, ale dopiero w tym roku wprowadzono nową, zupełnie zmieniającą zasady refundacji leków ustawę. Tę ustawę uchwalono w maju i od maja toczą się różnego rodzaju prace mające na celu jej wdrożenie. Stworzenie listy leków refundowanych jest tak naprawdę ostatnim etapem tych prac, tych prac, które były niezwykle opóźnione, ponieważ ustawę uchwalono 12 maja, praktycznie do końca czerwca w Ministerstwie Zdrowia działo się niewiele, później w lipcu, w sierpniu firmy uzupełniały dokumentację, producenci leków musieli złożyć informację o zasadach refundacji ich leków w innych krajach po to, żeby Ministerstwo Zdrowia ustaliło cenę leków. Negocjacje z firmami zaczęły się dopiero w listopadzie i trwały tak naprawdę półtora miesiąca. Przez półtora miesiąca specjalna komisja ekonomiczna miała na celu obniżenie cen leków, 3,5 tysiąca cen leków. Trudno sobie wyobrazić, żeby w ciągu półtora miesiąca w sposób rzetelny zanalizować zasady refundacji leków w innych krajach i ustalić nowe ceny leków, a trzeba pamiętać, że to nie są wyłącznie nowe ceny leków, ale również zasady odpłatności za te leki. Ceny leków od 1 stycznia już nie będą maksymalne tak jak do tej pory, czyli Ministerstwo ustala, ile najwięcej pacjent może zapłacić w aptece, ale cena leku będzie sztywna, czyli w każdej aptece pacjent zapłaci tyle samo.
K.G.: Czyli po raz pierwszy leki będą miały stałe ceny i stałe marże.
Ł.S.: Tak, w tej chwili pacjent niezależnie od tego, do jakiej apteki pójdzie, za ten lek zapłaci tyle samo. Nie będzie na przykład promocji „lek za grosz”, „lek za złotówkę”, ale tu pojawia się drugi problem, ponieważ nie każda apteka będzie leki refundowane sprzedawać. Leki refundowane będą sprzedawały wyłącznie te apteki, które podpiszą do końca tego roku umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia, tak zwane umowy na realizację leków.
K.G.: Zresztą część aptek już zapowiedziała, że nie podpisze tych umów.
Ł.S.: Tak, i z tymi aptekami, a właściwie pacjenci mają olbrzymi problem, ponieważ jeśli pójdą do takiej apteki, to nie wiadomo, czy ta apteka w ogóle sprzeda lek refundowany. Musimy pamiętać, że umowy, które mają podpisywać apteki, nazywają się „na realizację recept”. Możemy się zastanowić, czy w związku z tym apteka może w ogóle zrealizować receptę, zrealizować w tym sensie, że wyda lek za pełną cenę, czyli pacjent za drogi lek nie zapłaci np. 3,20, tyle, ile wynosi ryczałt, ale będzie musiał ponieść jego pełną cenę z powodu, że apteka nie zawarła takiej umowy.
K.G.: Czyli co, na drzwiach do apteki będzie kartka z napisem...
Wiesław Molak: Proszę nie wchodzić.
K.G.: ...„nie sprzedajemy leków refundowanych”? Tak to ma wyglądać?
Ł.S.: Nie, wręcz przeciwnie, apteki, które podpiszą umowy, będą miały obowiązek poinformowania na swoich drzwiach o tym, że zawarły taką umowę, czyli że pacjent...
K.G.: A, czyli że my sprzedajemy, a że nie my nie sprzedajemy, tak?
Ł.S.: Tak, dokładnie. Ale zapewne tych kartek na początku roku znajdziemy niewiele, bo już wczoraj słyszeliśmy, że Mazowiecka Izba Farmaceutyczna zapowiedziała, że farmaceuci w Warszawie, aptekarze nie będą podpisywali takich umów. Zobaczymy, czy faktycznie tak się stanie.
K.G.: To znaczy że co? Że będziemy musieli jeździć do Bydgoszczy, że zacytuję fragment jednego z klasycznych polskich filmów?
Ł.S.: Miejmy nadzieję, że nie, natomiast pamiętajmy również o tym, że ustawa refundacyjna to nie jest tylko ta kwestia wydawania leku, ale ustawa refundacyjna to jest już na początku wypisywanie recept. I tutaj pamiętajmy o tym, że lekarze zaczęli protestować, ponieważ lekarze teraz również ponoszą odpowiedzialność za wypisanie niewłaściwie leku, potem pacjent musi znaleźć aptekę, która ten lek wyda, wyda ze zniżką, którą dopłaca państwo, czyli pacjent płaci nie np. 6 tysięcy za bardzo drogi lek, ale 3,20, ponieważ pozostałe prawie 6 tysięcy dopłaca państwo, no i później pacjent musi się tym lekiem leczyć.
K.G.: Pan zwrócił uwagę na jedną rzecz bodaj w artykule dla dziennika Polska The Times, że na nowej liście są tylko leki apteczne, czyli te, które pacjenci sami kupują. W obwieszczeniu Ministerstwa Zdrowia brakuje leków z tak zwanych programów zdrowotnych oraz chemioterapii.
Ł.S.: Tak.
K.G.: O co tu chodzi?
Ł.S.: Zawsze byliśmy przyzwyczajeni do tego, że na listach leków refundowanych są wyłącznie leki apteczne. Nowa ustawa refundacyjna jako akt bardzo nowatorski, w sumie nieźle pomyślany, wprowadziła zasadę, że wszystkie leki, które są w Polsce refundowane, czyli nie tylko te, które pacjenci kupują w aptekach, ale również te, które pacjenci dostają w ramach leczenia szpitalnego, powinny być objęte obwieszczeniem. No ale z powodu, że dość późno zaczęto negocjacje z producentami leków, nie udało się wydać decyzji w odniesieniu do chemioterapii czy w odniesieniu do tak zwanych programów zdrowotnych, czyli właśnie leczenia pacjentów w szpitalach. I Ministerstwo zdecydowało się w pierwszym wykazie umieścić wyłącznie te leki, które pacjenci kupują w aptekach.
Teraz czy to znaczy, że chemioterapia czy programy zdrowotne nie będą finansowane od 1 stycznia? Co do zasady to nie oznacza tego, czyli będą finansowane, ponieważ ustawa zawiera specjalne przepisy, które mówią, że jeszcze przez pół roku obowiązują w pewnym sensie stare zasady, natomiast są pewne problemy w odniesieniu do leczenia raka płuc czy raka jelita, ponieważ tam Ministerstwo Zdrowia zmieniło rozporządzenie określające zasady finansowania leczenia tych chorób z dniem 15 grudnia i wpisało wyraźnie do tego rozporządzenia, że wyłącznie do końca roku są finansowane te terapie.
To wszystko byłoby do odratowania, gdyby prezes Narodowego Funduszu Zdrowia i wojewódzkie oddziały Narodowego Funduszu Zdrowia do końca tego roku, czyli jeszcze przez 4 dni, zawarły umowy ze szpitalami na finansowanie, wtedy byśmy weszli jakby w ten dodatkowy przepis, który pozwala na finansowanie jeszcze przez pół roku. Ale póki co prezes Narodowego Funduszu Zdrowia nie wydał właściwego zarządzenia, więc oddziały wojewódzkie Narodowego Funduszu Zdrowia nie mogą zawrzeć umów ze szpitalami.
K.G.: A to dosyć proste. Chociaż skomplikowane. Dobrze, kolejna sprawa – Ministerstwo Zdrowia wydaje komunikat, w którym pisze tak: „Większość leków ma swoje tańsze odpowiedniki, nie ma między nimi żadnej różnicy terapeutycznej, warto skorzystać z prawa do informacji o tańszym leku”. Rozumiem, że tej informacji udzielają aptekarze. Najprostsza myśl, jaka przychodzi po tym komunikacie, jest oto taka: to dlaczego lekarz wypisuje lek droższy, skoro są tańsze zamienniki?
Ł.S.: To jest tak, że to prawda, że są zamienniki do leków, ponieważ leki to są pewne substancje chemiczne, które na początku wynalezione przez pewną firmę są chronione monopolem, patentem i tylko i wyłącznie ta firma może wprowadzać ten produkt do obrotu. To są tak zwane leki innowacyjne.
W.M.: I 20 lat zdaje się, prawda?
Ł.S.: Tak, plus dodatkowe 5 lat takie świadectwo dodatkowo ochronne, czyli łącznie 25 lat. Ale musimy pamiętać, że mniej więcej 8 lat z tych 25 w pewnym sensie zżera okres na rejestrację tego produktu, na przeprowadzenie określonych badań. Po upływie patentu już każdy może tak naprawdę zbadać skład chemiczny tego produktu i wprowadzać go na rynek po zarejestrowaniu, w związku z tym pojawiają się tak zwane leki generyczne, które co do zasady są faktycznie tym samym, bo to jest ta sama substancja chemiczna, natomiast niekiedy zdarza się, że lekarze są bardziej przekonani do leków innowacyjnych, czyli tych oryginalnych, niż tych kopii wprowadzonych po patencie, po upływie patentu, które są zwykle tańsze. To jest pierwsza kwestia.
Ale druga kwestia jest taka, że w odniesieniu do wielu leków tak naprawdę nie istnieje zamienialność. Tak jest na przykład w odniesieniu do insulin, gdzie są wytyczne różnych towarzystw, które nie pozwalają na zamienianie pacjentom insulin, plus są takie leki, gdzie tak naprawdę aptekarz nie zdecyduje się na zamienienie go pacjentowi, czyli leki onkologiczne. To są tak poważne choroby, że bardzo rzadko zdarza się, że pacjent onkologiczny, nawet gdy aptekarz go informuje o możliwości skorzystania, o możliwości kupienia tańszego odpowiednika, że pacjent się na coś takiego zdecyduje. Pacjenci z chorobami nowotworowymi, zwykle bardzo wyniszczeni już, wierzą, to jest również po części efekt swego rodzaju placebo, że ten lek, który przepisał mu lekarz, pomoże, a nie inny lek, pacjent po prostu boi się podjąć taką decyzję i aptekarz boi się podjąć taką decyzję o zamienieniu takiego leku.
K.G.: No i za tym wszystkim idzie jeszcze pewna kwota, o której mówi Ministerstwo Zdrowia, mianowicie 930 milionów złotych ma zaoszczędzić Fundusz Zdrowia na wprowadzeniu nowej listy refundacyjnej, przynajmniej takie wyliczenie prezentuje firma IMS Health. No rozumiem, że być może jest to oszczędność, ale biorąc pod uwagę to, o czym mówią lekarze, aptekarze, a zwłaszcza my, potencjalni pacjenci wykupujący leki (...)
Ł.S.: Oszczędność ze strony Narodowego Funduszu Zdrowia będzie bez wątpienia. Jeżeli z listy wypada prawie 900 produktów, to nie ma co ukrywać, również Narodowy Fundusz Zdrowia na tym zaoszczędzi. Teraz jest kwestia, czyim kosztem Narodowy Fundusz Zdrowia zaoszczędzi – czy powinien zaoszczędzić kosztem firm farmaceutycznych, które obniżają ceny, i faktycznie w ramach tych negocjacji bardzo dużo firm zdecydowało się na obniżenie cen leków, no ale z drugiej strony również do części leków pacjenci więcej dopłacą. Tak jest w przypadku nowoczesnych insulin, w przypadku leków onkologicznych, te leki dla pacjentów realnie zdrożeją, bo pacjenci są przyzwyczajeni do różnego rodzaju promocji, a teraz ceny będą sztywne. Więc nawet jeżeli aptekarz zobaczy pacjenta, stałego klienta, o którym wie, że nie jest w stanie sobie pozwolić na zapłacenie pełnej ceny, to choćby miał najlepsze serce, nie będzie mógł obniżyć mu tej ceny, ponieważ musi sprzedać lek po cenie sztywnej.
K.G.: Zobaczymy, jak to będzie wyglądało w praktyce od 1 stycznia. Ten temat będzie się oczywiście jeszcze przewijał w rozmowach u nas w Programie 1 Polskiego Radia, już jutro zapraszamy do Czterech Pór Roku po godzinie 11. Tymczasem dziś dziękujemy za spotkanie z naszym gościem: pan Łukasz Sławatyniec, prawnik, kancelaria CMS Cameron McKenna. Dziękujemy jeszcze raz.
Ł.S.: Dziękuję bardzo.
(J.M.)