Polskie Radio

Rozmowa z podkom. Jarosławem Gnatowskim

Ostatnia aktualizacja: 02.01.2012 08:15

Roman Czejarek: Komisarz Jarosław Gnatowski w naszym studiu, Komenda Główna Policji. Dzień dobry, panie komisarzu.

Podkom. Jarosław Gnatowski: Dzień dobry, witam serdecznie.

R.Cz.: Ma pan legitymację ze sobą?

J.G.: Mam, nową.

R.Cz.: A czy mógłby pan pokazać?

Krzysztof Grzesiowski: Chcieliśmy od tego zacząć, czy mógłby pan pokazać legitymację. Nowy wzór obowiązujący od wczoraj.

J.G.: Nowy wzór, proszę bardzo, to jest nowy wzór legitymacji, dodatkowy hologram przy zdjęciu, z tyłu napis „Policjant”...

R.Cz.: Jak dowód osobisty.

J.G.: ...też jest hologram ze zdjęciem z drugiej strony, bardzo proszę. Więc każdy, kto posiada taką legitymację, na pewno jest policjantem. I nie ma żadnego wstydu, żeby poprosić, żeby taką legitymację policjant okazał.

K.G.: A ile prawdy jest w tym, że owe nowe legitymacje, które przed chwilą pan pokazał, będą obowiązywały do końca grudnia 2014 roku?

J.G.: Tak, nawet mam datę ważności tutaj napisaną: 31 grudnia 2014 rok.

K.G.: I potem będą nowe.

J.G.: Potem będą nowe, tak jest, zmieniane oczywiście, pewnie też będą inne hologramy zastosowane, inne znaki zabezpieczające. Wszystko po to, żeby ci, którzy mają Małego Drukarza w domu, nie chcieli ich podrobić.

R.Cz.: Ale ta blacha policyjna dalej funkcjonuje też, bo widzę, że ma pan...

J.G.: Blacha funkcjonuje, oczywiście, że tak. Ostatniego dnia służby każdy policjant ma tę samą blachę z tym samym numerem identyfikacyjnym.

K.G.: Czyli legitymacje nowe, blachy stare i rok też mamy nowy.

J.G.: Rok mamy nowy, jak najbardziej.

K.G.: I jako że głównym tematem naszego spotkania, naszej rozmowy ma być to, co wydarzyło się w sylwestra i w Nowym Rok, z punktu widzenia policji oczywiście, to te wiadomości, zwłaszcza jeśli chodzi o to, co działo się na naszych drogach, to te wiadomości dobre nie są.

J.G.: Nie napawa to optymizmem, oczywiście, że tak. Przypominając sobie choćby zeszłoroczny okres sylwestrowy, świąt, było dużo lepiej. Na pewno dużo do tego się też przyczyniła pogoda, którą wtedy mieliśmy – śnieg, mróz. W tym roku poza tym, że mamy cały czas dodatnie temperatury, mamy opady deszczu, czyli tak naprawdę każdy, kto wyjeżdża na drogę, tak jakby troszeczkę zapomina o tym, że stwarza to niesamowite niebezpieczeństwa. Ja już nie mówię tu o przekraczaniu prędkości, chociażby mówię o osobach pieszych, które tak naprawdę nie są widoczne. Ja nie będę tutaj grzmiał jak z ambony, że winni są tylko piesi czy winni są tylko kierowcy, absolutnie nie. Ta wina leży po jednej i po drugiej stronie, zarówno niefrasobliwość pieszych, którzy poza obszarem zabudowanym chodzą z takim przeświadczeniem, że skoro ja widzę samochód, to kierowca na pewno też mnie widzi, nic bardziej mylnego, bo kierowca nas nie widzi, jeżeli idziemy nieprawidłowo, jeżeli nie idziemy lewą stroną jezdni, jeżeli idziemy bez elementu odblaskowego, to kierowca nas zobaczy, owszem, tak, ale z 20 metrów i przy prędkości 60 km na godzinę. W momencie, kiedy uderzy w nas, w momencie, kiedy bierzemy udział jako osoba piesza w wypadku, nie mamy szans na przeżycie z pojazdem, który się porusza prawidłowo. A jak jedzie szybciej, to możemy sami sobie odpowiedzieć na pytanie.

Inna sytuacja oczywiście jest w dużych miastach, tam, gdzie piesi dostają, nie wiem, jakiegoś zatracenia wszelkich norm w momencie choćby porannego szczytu, przebieganie do tramwaju, do autobusu, szybko, szybko, kierowca w miejscu się nie zatrzyma. Kierowca tak samo dojeżdżając do przejścia dla pieszych, informują nas o tym znaki pionowe, znaki poziome, powinniśmy jechać zgodnie z przepisami, mając czas na jakąkolwiek reakcję za kierownicą. Ja tylko przypomnę, że (kodeks drogowy to narzuca) dojeżdżając do przejścia dla pieszych musimy zachować szczególną ostrożność, czyli mimo tego, że dojeżdżamy i tak naprawdę z daleka wydaje nam się, że nie ma osoby pieszej, noga z gazu, obejrzyjmy się, spojrzyjmy się trochę w lewo, trochę w prawo, czy faktycznie pieszy nie ma zamiaru przejść przez to przejście. Tutaj sztandarowym przykładem bandyctwa drogowego wręcz (przepraszam za ostre słowa) jest omijanie pojazdu przed przejściem dla pieszych, który się zatrzymał w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszemu. Proszę państwa, w taki sposób giną osoby na przejściach dla pieszych.

R.Cz.: Ile to kosztuje punktów i złotych teraz?

J.G.: To jest 10 punktów.

R.Cz.: To jest najwyższa kara.

J.G.: Oczywiście, że tak, ale to niewspółmierne jest mimo to do tego, jaki skutek to przynosi.

K.G.: Panie komisarzu, nic tak dobrze nie robi, jak statystyka, która pokazuje, że w tym roku było dużo gorzej jak w zeszłym. W tym roku 31 osób ginie, 305 jest rannych. W ubiegłym roku 13 zginęło, 128 było rannych. Czyli mamy prawie trzy razy więcej osób, które zginęły, w tym bardzo dużą grupę pieszych, o których pan mówi.

J.G.: Tak, tak, 31 osób zginęło, 31 osób oczywiście za dużo, ale z 31 osób 18 osób to byli piesi. To byli piesi. Więc proszę sobie samemu odpowiedzieć na pytanie: jak skala tego zjawiska, jeżeli chodzi o osoby piesze, które giną na drodze, jest potężna, to jest po prostu coś niewyobrażalnego. Ale tak jak mówię, więcej rozsądku i więcej wyobraźni za kierownicą, a na pewno to przyniesie rezultaty. Ja pragnę tutaj osobom pieszym przypomnieć, jeżeli chodzi o prawo o ruchu drogowym  – proszę państwa, na pewno nie robimy żadnej łaski jako osoba piesza, jak stosujemy się do przepisów. Poza obszarem zabudowanym wszyscy rodzice, wszyscy opiekunowie muszą mieć świadomość, że osoba, która nie ukończyła 15. roku życia, musi być wyposażona w elementy odblaskowe. Czyli to nie jest nasza dobra wola: a, dzisiaj dziecko niech ma odblask, niech idzie do szkoły. Nie, to jest nasz obowiązek.

K.G.: Jak dużym problemem dla policji w tym okresie sylwestrowo-noworocznym są duże imprezy masowe? Co prawda nie było ich w tym roku aż tak wiele jak w ubiegłym, wiadomo, miasta mają trochę mniej pieniędzy, no ale i Warszawa, i Wrocław, i jeszcze kilka innych miast.

J.G.: Powiem szczerze, że jeśli chodzi o ten rok, szczególnie w tych dużych aglomeracjach miejskich, gdzie były imprezy masowe, to wyjątkowo przebiegały one spokojnie. Oczywiście mieliśmy pełne ręce roboty, no bo każda taka impreza masowa, każde powitanie nowego roku się wiąże z tym, że niektórzy po wypiciu większej ilości alkoholu jakoś nie potrafią powstrzymać swoich zapędów i dochodzi do różnego rodzaju incydentów czy też przy odpalaniu fajerwerków, czy też po prostu bójki, rozboje. Niemniej jednak jeżeli chodzi o skalę zjawiska, o ilość osób, które brały udział w tych imprezach, które się bawiły, to naprawdę możemy powiedzieć, że nie było źle, że było oczywiście spokojnie. Poza tym tragicznym incydentem w województwie podkarpackim, gdzie 18–latka niestety zginęła na prywatce, na imprezie, to nie odnotowaliśmy tak drastycznych przypadków zakłócania tego spokoju podczas odbywania się tych imprez.

K.G.: A wydawałoby się, że to dobry moment – tłum, anonimowość... Z czego to się bierze?

J.G.: Ale to chyba świadczy tylko o tym, że tak naprawdę poza tymi jednostkami, tak jak mówię, które troszeczkę nadużyły noworocznego szampana, to chyba raczej dobrze świadczy, że tak naprawdę potrafimy się bawić, tym bardziej że mamy Euro przed sobą, więc jeżeli będą duże skupiska kibiców, jeżeli każdy podejdzie do tego jak do jakiegoś fajnego święta, tak jak mogliśmy to zauważyć choćby w Warszawie na Placu Konstytucji, to uważam, że będzie bardzo sympatycznie i bardzo przyjemnie.

K.G.: No, to istotne, co pan powiedział. Czyli nie obawia się pan tego, co może wydarzyć się podczas mistrzostw Europy.

J.G.: To znaczy obawa zawsze jest...

K.G.: Ale w jakimś takim stopniu nadmiernym...

J.G.: Nadmiernym oczywiście, musimy zawsze tutaj szacować siły, środki, być przygotowani na każdą ewentualność, bo nie możemy później być zaskoczeni taką sytuacją, ale lepiej jest się miło rozczarować niż po prostu być zaskoczonym.

K.G.: W tym roku, panie komisarzu, będzie dużo długich weekendów. To nie jest dobra wiadomość dla policji, zwłaszcza drogowej.

J.G.: Tak, bo będziemy pracowali, oczywiście tak, ale...

K.G.: No właśnie, o tym myślę, na początek przynajmniej.

J.G.: Ale, proszę państwa, faktycznie to, co pan redaktor zauważył, będzie duża ilość weekendów. No, Trzech Króli, święto, daleko nie musimy patrzeć...

K.G.: To już za chwilę.

J.G.: To już za chwilę, prawda, parę dni pracy w tygodniu i zaczynamy kolejny weekend. Ja będę po raz setny, tysięczny apelował do tych osób, które będą wyjeżdżały na ten weekend, do tych osób, które jeszcze nie wróciły, przedłużyły sobie, będą wracały po weekendzie Trzech Króli – proszę państwa, to, co zawsze powtarzałem i powtarzać będę: zaczynajmy i kończmy odpoczynek za kierownicą samochodu. Nie po to wyjeżdżam na weekend, nie po to jadę odpoczywać, żeby zestresowany jechać całą drogę, patrzeć nerwowo na zegarek, patrzeć, jak moi pasażerowie mdleją, jak patrzą na mój prędkościomierz. Nic bardziej mylnego. Niektórzy powiedzą: no tak, ale stoję w korku, prawda, Zakopianka. No i trudno, no i stoję w korku, dojadę dwie godziny później, dojadę półtorej godziny dłużej. Każdy by chciał jeździć po superdrogach...

R.Cz.: Jak Zakopianka to cztery godziny dłużej.

J.G.: Cztery godziny dłużej, oczywiście. Tych dróg nam coraz lepszych przybywa, ale spójrzmy na całą Europę. W momencie, kiedy są wyjazdy weekendowe, wszędzie – czy Berlin, czy Paryż, czy inna stolica kraju europejskiego – tam się stoi w potężnym korku.

R.Cz.: Stoi się, ale nie ma tylu ofiar. A u nas coś się wydarzyło w ostatnich tygodniach takiego, że mamy dwa długie weekendy i statystyka jest przerażająca.

J.G.: Tak, to się zgadza...

R.Cz.: Może pogoda?

J.G.: Pogoda...

R.Cz.: Może za dobra?

J.G.: Nie, nie za dobra, pogoda właśnie jest fatalna, chociażby z tego powodu, że jadąc w porze wieczorowo-nocnej poza obszarem zabudowanym w momencie, kiedy mamy opady deszczu, wszystko...

R.Cz.: Ale jak jest śnieg, jedziemy ostrożniej zimą, a nie ma śniegu i nam się wydaje, że o, można.

J.G.: Jedziemy ostrożniej, lepiej są widoczne osoby, które poruszają się pieszo po drogach, oczywiście, że tak. A jeszcze wracając do tych korków, do tej naszej Zakopianki przysłowiowej, proszę państwa, czasu nie nadrobimy, czasu nie nadrobimy i naprawdę ktoś, kto wyrwie się już ze szponów tego utrudnienia ruchu, ile zaoszczędzi czasu? Piętnaście, dwadzieścia minut? Absolutnie nie, tak jak mówię, nie jest to współmierne. A po drugie musimy dostosować swoje możliwości, umiejętności do pokonywanej trasy. Jeżeli ktoś źle się czuje za kierownicą podczas nocy, absolutnie odradzam taką podróż. Jeżeli ktoś się czuje zmęczony, pokonując trasę 300 km, niech rozłoży sobie tę trasę na parę części, niech po przejechaniu 100 km zrobi przerwę, zrobi odpoczynek. Nie możemy jechać jednym ciągiem, jeżeli czujemy zmęczenie. Zaśnięcie za kierownicą jest to ułamek sekundy. Tego nikt nie jest w stanie przewidzieć i dochodzi do tragedii na drodze.

K.G.: Odradzał i doradzał podkomisarz Jarosław Gnatowski, Komenda Główna Policji. Panie komisarzu, dziękujemy za spotkanie i za rozmowę.

J.G.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)