Roman Czejarek: Przed naszym mikrofonem Ryszard Bugajski, znakomity reżyser. Dzień dobry, witamy w Sygnałach dnia.
Ryszard Bugajski: Dzień dobry.
Mariusz Syta: Tylko dla porządku przypomnijmy – twórca legendarnego Przesłuchania, reżyser Generała Nila, reżyser także Układu zamkniętego, nowego filmu, o którym chcieliśmy dzisiaj porozmawiać. Właściwie po zakończeniu zdjęć to się czuje ulgę, czy to ciśnienie dopiero rośnie?
R.B.: Nie, ulgę, ulgę, bo parę razy było tak, że mogło nie dojść do dalszego ciągu po prostu, robiliśmy ten film na raty w miarę napływu pieniędzy, bo film był zrobiony za prywatne pieniądze różnych przedsiębiorców, którzy część z nich nawet zastrzegła sobie, żeby nie wymieniać ich nazwisk w czołówce.
M.S.: To już trochę powiedzieliśmy, ale tylko wyjaśnijmy na początku i przypomnę ten krótki opis, który już dzisiaj podawaliśmy w Sygnałach – fabularny obraz opowiada o patologiach w urzędach państwowych, wszechwładzy prokuratury, fiskusa, niszczących przedsiębiorców w majestacie mocno naciąganych przepisów prawa. I to już sprawia, że potencjalny widz czuje dreszcz na plecach. A jeszcze dodamy do tego, że to jest historia oparta na faktach, to ten dreszcz jest jeszcze większy.
R.B.: No tak, wie pan, tutaj ja po udzieleniu kilku wywiadów od razu miałem kontrolę skarbową z urzędu skarbowego, zostałem wezwany natychmiast właściwie po tym artykule. No, trudno tutaj chyba myśleć o jakimś przypadku. Ale również teraz właśnie przedsiębiorcy, którzy dołożyli się do tego filmu, teraz też właśnie przychodzą gwałtowne kontrole skarbowe, i to masowo, bo to jest wielu takich współproducentów czy też inwestorów i właściwie wielu z nich przechodzi w tej chwili intensywne kontrole skarbowe, które pewnie by nie nastąpiły, gdyby oni do tego filmu się nie dokładali.
R.Cz.: A czy w tym filmie jest coś o skarbówce? Tak z ciekawości zapytam.
R.B.: No, jest, jest, tak. Nie no, bo bez właściwie urzędu skarbowego ten prokurator, który miał pomysł...
M.S.: To może wyjaśnijmy, tak naprawdę na czym polega fabuła tego filmu, co to za historia.
R.B.: No, dość to skomplikowane jest, ale najkrócej – prokurator, historia jego, pokazujemy aż od 68 roku, kiedy był jeszcze studentem prawa i w 68 roku w zasadzie zrobił karierę na tamtych wydarzeniach. Nie będę tutaj zdradzał szczegółów, ale który potem był np. w zespole „Anna”, w śledzących tych „wampirach Zagłębia” i tak dalej, na tym zrobił karierę. No więc to jest człowiek świetnie ustosunkowany, mający koneksje we wszystkich właściwie sferach życia politycznego i gospodarczego, no i właściwie nie wiadomo dokładnie, czy on jest pomysłodawcą, czy ktoś jeszcze wyżej, jakiś minister tam się pojawia, że po prostu świetnie funkcjonujące przedsiębiorstwo elektroniczne, które eksportuje i w ogóle może być dumą kraju, postanawiają oni przejąć to przedsiębiorstwo, wykupując akcje jego. Ale oczywiście po cenie rynkowej to by się nie opłacało. Najpierw doprowadzają to przedsiębiorstwo do ruiny, aresztując właścicieli, kiedy ci ludzie się znajdują w więzieniu, produkcja tam właściwie praktycznie biorąc staje, akcje spadają na giełdzie, wtedy oni to wykupują i następnie oczywiście przejmują wszystkie aktywa, fabryka staje się ich. Taka jest oczywiście kanwa tego pomysłu.
M.S.: Jeżeli chodzi o tę historię autentyczną, to były zakłady mięsne, tak? Dobrze pamiętam?
R.B.: Tak, tam, wie pan, nie chcę do konkretnego przypadku się odnosić, ponieważ było wiele...
M.S.: Przedsiębiorcy, którzy wszystko stracili.
R.B.: Te zakłady mięsne może były inspiracją dla scenarzysty, dla Mirosława Piepki i Michała Pruskiego, stąd wyszli...
M.S.: To trochę też i Romana Kluski...
R.B.: Ale właśnie w tym Kluska jest. W około 30 takich udokumentowanych przypadków, kiedy świetnie funkcjonujące przedsiębiorstwa zostały zniszczone przez właśnie urząd skarbowy, który zarządził jakąś kontrolę, wstrzymał produkcję, zajął aktywa, no wiadomo, że firma, której aktywa są zajęte, nie może właściwie prowadzić normalnego biznesu. I to jest po prostu nagminne, dlatego trochę ten film powstał, że gdyby to był taki jeden przypadek w Polsce, który się zdarzył w tym 20-leciu naszym demokratycznym, to nie warto by o tym mówić, natomiast to jest dość powszechna praktyka, ja bym powiedział, nagminna. Więc to już zastanawia, dlaczego tak się dzieje, dlaczego w ogóle mechanizm tutaj funkcjonowania tych wszystkich urzędów jest taki.
M.S.: Ale nie tylko przedsiębiorcy znajdą tam swoje historie i swoje problemy, ale także zwyczajni petenci, chociażby Janusz Gajos, który wcielił się w tego złego, w tego prokuratora, powiedział tak: „Takie rzeczy się zdarzają, nie o wszystkim wiemy. Ja sam niosę w sobie obraz urzędu jako takiej wielkiej góry, do której trzeba podejść na klęczkach z nadzieją uzyskania jakiegoś rezultatu”. Czyli naprawdę tam każdy może znaleźć coś o sobie. Rzadko bywa, żeby ekonomista wypowiadał się na temat produkcji filmowych, ale mamy taki przypadek właśnie pańskiego filmu. Wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski powiedział, że można powiedzieć, że to będzie taka druga część Przesłuchania. Wtedy mowa była o mrocznym okresie PRL-u, a ten film pokaże, jak niewiele się zmieniły mechanizmy władzy.
R.B.: No tak, tutaj najbardziej interesuje media, właśnie PiS ma gazety, telewizję, radio, właśnie ten aspekt, ta strona polityczna tego filmu. Ja jednak staram się robić film też psychologiczny, to znaczy bo mnie interesuje to, w jaki sposób człowiek, który przecież jest jednym z nas, gdzieś widzimy go na towarzyskich zebraniach, gdzieś w filharmonii się o niego ocieramy, no, po prostu wygląda normalnie tak jak ja i pan, ale dlaczego ten człowiek po prostu zachowuje się tak jakby tutaj ciągle panował system totalitarny? Dlaczego on... Czy on ma jakieś skrupuły moralne? Jak on w ogóle się też odnosi do, nie wiem, własnej żony, do własnej córki, dziecka? Czy to jest po prostu człowiek normalny? Bo wiemy, że Hitler kochał dzieci i głaskał psy, wiemy, że Stalin też miał jakieś tam swoje ulubione rzeczy, a byli to jednak straszni ludzie, zbrodniarze. Ten nie jest na tę skalę oczywiście, to jest człowiek, który dokonuje z zimną krwią przestępstw, tak trzeba powiedzieć, wykorzystując swoje stanowisko, no ale właśnie interesuje mnie ten zgrzyt moralny, który w nim siedzi, gdzieś tam on jednak też cierpi, bo go na przykład żona nie kocha albo córka nim gardzi. No, takie rzeczy mnie bardzo interesują w tym filmie i mam nadzieję, że to będzie po prostu taki wnikliwy obraz tej grupy tych ludzi.
M.S.: Myśli pan, że film może wpłynąć na rzeczywistość?
R.B.: No, gdyby tak się stało, byłbym bardzo zadowolony, bo... ale to oczywiście jest marzenie, tak jak Przesłuchanie jakoś tam wpłynęło na rzeczywistość, to prawda, rzeczywistość wpłynęła na film w większej mierze, natomiast ja myślę, że wszystkie ważne jakieś dzieła, filmy, literatura jakoś wpływają na rzeczywistość, że to może nie ma bezpośrednich skutków, ja nie liczę, że tutaj od razu po wejściu tego filmu na ekrany prokuratura nagle stanie się wspaniała, funkcjonująca uczciwie i tak dalej, ale gdzieś w świadomości ludzi może jakaś nastąpi refleksja, że właśnie coś tutaj jest źle, coś trzeba zmienić, no może. Ale to jest dla mnie rzecz drugorzędna. Dla mnie jest najważniejsze, żeby widz, który zobaczy ten film, poczuł takie wewnętrzne podniecenie, że zobaczył losy, prawdziwe losy ludzi, których może zna, albo sam jest ten widz kimś takim.
R.Cz.: Ja się trochę boję zapytać, bo miałem takie pytanie przygotowane pod koniec: jaka jest puenta tego filmu? No bo rozumiem, że oni przeprowadzają całą misternie zaplanowaną akcję, doprowadzają firmę do ruiny, kupują, przejmują tę firmę i co? I tak bezkarnie to się wszystko kończy? Czy jest tam chociaż jeden optymistyczny element na koniec, że jednak jest szansa, że (...)
R.B.: No jest optymistyczny. Nie chcę zdradzać oczywiście puenty. Mogę powiedzieć, że właściwie wszyscy prawie przegrywają, bo właściwie następuje katastrofa, zniszczenie wszystkiego, życia przede wszystkim ludzkiego, bo moi trzej przedsiębiorcy, trzej główni bohaterowie, właściciele tej fabryki, ich życie ulega... właściwie zostało zrujnowane. W więzieniu jeden został zgwałcony młody chłopak przez jakichś bandziorów, innego dziecko, kiedy policja wpadła o 6 rano, ci na czarno ubrani antyterroryści z lufami karabinów wymierzonych właśnie w siedmio- i dziesięcioletnie dzieci, no to po prostu się posikały ze strachu i jedna dziewczynka przestała mówić, tak rzeczywiście było w tym wypadku krakowskim, o którym tutaj pan wspomniał. Po prostu ci ludzie są w tej chwili... ci prawdziwi nasi bohaterowie do dziś się nie mogą pozbierać, mimo że oni zaskarżyli potem prokuraturę o bezprawne aresztowanie, no i wygrali, można powiedzieć, że to jest optymistyczny akcent, że wygrali, tylko że wygrali po 10 tysięcy złotych, no więc... A fabryka warta miliony, grube miliony złotych oczywiście uległa zniszczeniu i w ogóle nie istnieje. Tak że tu jest to takie... Trudno powiedzieć, że to jest całkowicie negatywne, katastroficzne zakończenie, no ale jednak jakaś nadzieja, że coś mogło, gdyby np. przyznano im... Klusce przyznano, o ile pamiętam, większe znacznie odszkodowanie, no ale on też wolałbym, żeby do tego w ogóle nie doszło. Czyli nie można powiedzieć, że to jest optymistyczne zakończenie. Nie ma takiego zakończenia.
M.S.: Bardzo dziękujemy. Naszym gościem był reżyser Układu zamkniętego Ryszard Bugajski.
(J.M.)