Zuzanna Dąbrowska: Nie o kotach, ale temat tak naprawdę jest pokrewny, bo będziemy rozmawiać o polityce z posłem Prawa i Sprawiedliwości panem Jerzym Polaczkiem. Dzień dobry.
Jerzy Polaczek: Witam, pani redaktor, witamy słuchaczy, pozdrawiamy.
Z.D.: Temat pokrewny ze względu właśnie na Prawo i Sprawiedliwość i prezesa, który ujawnił dzisiaj, że z okazji Dnia Kota rzuca więcej winogron swojemu kotu, który bardzo lubi je gonić. A my będziemy rozmawiać niestety nie o winogronach i nie o kotach. Premier Donald Tusk kilkadziesiąt minut temu oświadczył, że wysłał list do polityków Europejskiej Partii Ludowej, do parlamentarzystów Parlamentu Europejskiego z wezwaniem do tego, żeby ACTA odrzucić, tym samym wycofał się z jakiegokolwiek poparcia dla tego dokumentu. To jest sukces? A jeżeli tak, to czyj – pana premiera, tych, którzy protestowali, opozycji?
J.P.: Mamy tutaj dwie kwestie. Pierwszą to jest twarde stanowisko premiera Tuska przed ratyfikacją i dopuszczenie do złożenia podpisu przez ambasadora polskiego w Tokio. Druga, sprzeczna w stosunku do tego, co się działo wcześniej, to jest kwestia wezwania na nowo prawników, aby zanalizowali ten tekst umowy międzynarodowej ratyfikowanej przez Polskę. I okazuje się, że przy okazji, a niejako przede wszystkim przy znaczącym sprzeciwie opinii publicznej w Polsce, przede wszystkim młodego pokolenia, wielu środowisk opiniotwórczych, również głos mediów tutaj był ważny, to wpłynęło, jak sądzę, na tę decyzje, a ta informacja o tym, iż jest z jednej strony brak jasnego jeszcze powiedzenia, iż Polska wycofuje ratyfikację, a z drugiej strony odsyła niejako rozstrzygnięcie tego zagadnienia na problem europejski, no to jest też pewnego rodzaju próba wyjścia z twarzą, kiedy się ją wcześniej utraciło, i zlokalizowania tego problemu na poziomie politycznym wewnątrzunijnym w tym gremium, w którym Platforma jest zaafiliowana. Tak że poczekajmy na nowe informacje.
Z.D.: No tak, ale chyba oficjalnie nikt już nie może mieć wątpliwości co do stanowiska polskiego rządu w tej sprawie. Natomiast ciągle wiele wątpliwości jest wokół umowy, wokół premii, którą za... zbudowanie? Właśnie się sama zawahałam, bo za zbudowanie nie do końca Stadionu Narodowego ma otrzymać prezes Narodowego Centrum Sportu, pan Kapler. Ja chciałam pana zapytać jako byłego ministra w rządzie Prawa i Sprawiedliwości, ten styk państwa z biznesem prywatnym i na płaszczyźnie personalnej, kiedy zatrudnia się świetnych menadżerów, jeżeli ma się szczęście, to są świetni, i kiedy państwo zatrudnia prywatne firmy, np. do budowania dróg, to jest takie trochę pole minowe, prawda?
J.P.: To zależy, jak do tego systemowo podejdziemy, bo z jednej strony na pewno partnerstwo publiczno-prywatne w modernizacji infrastruktury transportowej jest takim elementem uzupełniającym w Polsce. Po drugie wielkość środków europejskich na program infrastrukturalny jest największa i będzie największa w historii, to po prostu jest pytanie o to, jak wykorzystuje tę szansę aktualny gabinet. Niekoniecznie sobie z tym dobrze, mówiąc eufemistycznie, radzi. Ale po trzecie, w przypadku już tym konkretnym, to znaczy zagwarantowanie na warunkach kontraktu menedżerskiego wypłaty nagrody z tego tylko tytułu, że się zdejmuje jakąkolwiek odpowiedzialność z szefa projektu, który realizuje na zlecenie państwa inwestycję za 2 miliardy złotych i wyłączenie tutaj jakichkolwiek przesłanek do ewentualnej oceny, czy można taką wielką premię ponad 560 tysięcy złotych przyznać, no to to jest przecież niespotykane zarówno w tym, mówiąc w skrócie, biznesie w sektorze prywatnym, a tym bardziej w sektorze publicznym. I to jest...
Z.D.: Mówiąc o jakiejkolwiek działalności, pewnie mówi pan nieprzypadkowo, bo ujawnił pan treść dokumentu, do którego pan dotarł, w świetle którego... no właśnie.
J.P.: To jest właśnie istota rzeczy, że tego rodzaju regulacje były niejawne, skrywane przed opinią publiczną w Polsce, a przecież warto przypomnieć, że Narodowe Centrum Sportu jako spółka państwowa pobiera 3% prowizję z tytułu wynagrodzenia za sprawowanie funkcji inwestora zastępczego, który nadzoruje budowę, która nie została zakończona, nie została do końca odebrana, brak ostatnio było zgody różnych instytucji na rozegranie tych zawodów sportowych, a do tego można dołączyć tę wybitną w cudzysłowie znajomość zagadnień technicznych, kiedy przy temperaturze minus 18 stopniu rozkładano murawę. To ja się pytam, jaki inżynier nadzoru na jakiejkolwiek budowie w Polsce by dopuścił do tego rodzaju zdarzeń, bo o ile wiem, wszystkie budowy infrastrukturalne w tym czasie z uwagi na uwarunkowania atmosferyczne przecież zamarły. To jest, można powiedzieć, taka fotografia tego, co się wewnątrz tej instytucji dzieje. I dla przypomnienia – wartość takich prowizji na bardzo sporych inwestycjach, np. drogowych, to nie jest 3%, tylko 0,9–1%, na budowie lotniska w Modlinie jest to kilkanaście setnych procenta, tam jest wartość inwestycji rzędu 400 milionów złotych. Tak że z punktu widzenia tego, można powiedzieć, takiego zawodowego, to to jest swoisty kontrakt z potężnym wynagrodzeniem dla NCS-u i jeszcze większym...
Z.D.: Czy rada nadzorcza się na to godziła?
J.P.: Znaczy ja ujawniłem dwie podstawowe informacje – po pierwsze zgodę ministra sportu wykonującego funkcje nadzorcze jako właściwego Narodowego Centrum Sportu, czyli ministra Drzewieckiego, który 25 sierpnia 2009 roku zaakceptował aneksy do wszystkich umów menedżerskich dla zarządów Narodowego Centrum Sportu i Spółki PL2012, a w wykonaniu tej uchwały walnego zgromadzenia akcjonariuszy podpisanego przez pana ministra Drzewieckiego kilka tygodni później szef rady nadzorczej NCS-u podpisał ten aneks, który, jak powiedziałem wcześniej, gwarantuje bezwarunkową premię dla szefa tego projektu, który, tak się stało, zgłosił swoją rezygnację przed zakończeniem Euro i dostanie z racji tej umowy ramowej tę gigantyczną premię w sytuacji takiej, w której termin realizacji tego projektu budowy stadionu został przekroczony już prawie o ponad pół roku.
Z.D.: No dobrze, ale czy to znaczy... Bo wszyscy widzieliśmy, że jakaś impreza już się jedna na stadionie odbyła, wiemy, że to jest tuż, tuż, że prawdopodobnie oddanie go do użytku nie jest zagrożone przed Euro 2012, ale gdyby było, gdyby było tak, że ta budowa byłaby daleko mniej zaawansowana, to czy ta premiera w świetle tych dokumentów też byłaby wypłacona?
J.P.: Niezależnie, to jest tego rodzaju konstrukcja, którą zaakceptował minister sportu, bo on przecież jest stroną, która zawiera tutaj i powołuje szefa NCS-u, że niezależnie od tego, czy ten stadion by się zawalił, został wybudowany po terminie, czy byłyby różnego rodzaju warunkowe dopuszczenia na szereg elementów, które są częściami składowymi tego obiektu, wówczas taka wypłata jest w świetle tego aneksu rzeczą nie budzącą żadnych zastrzeżeń dla każdego prawnika, który umie czytać tego rodzaju dokumenty. I jest to, jak powiedziałem, ewenement, jeśli chodzi o praktykę gospodarczą zarówno w sektorze prywatnym, a tym bardziej publicznym. I pani minister Mucha nie powinna tutaj to analizować pod kątem najpierw ewentualnego sporu, tylko po prostu na podstawie tych dokumentów skierować jako szef sprawujący nadzór nad NCS-em zawiadomienie do prokuratury w celu podjęcia postępowania wyjaśniającego.
Z.D.: Na koniec mam do pana pytanie jako do byłego ministra. Gdyby pan usłyszał, że mija 100 dni rządu, w którym pan jest szefem resortu i pana szef, czyli prezes rady ministrów, chce się z panem spotkać, żeby ocenić pana pracę, i z pana kolegami, to czułby pan, że to jest taka troska gospodarska, czy raczej wszyscy powinni się czuć postawieni do pionu? Mówię oczywiście o zapowiedzi premiera Donalda Tuska i widmie rekonstrukcji rządu, które się pojawiło.
J.P.: Powiem, że to na pewno jest oderwanie się od faktów i od polityki konkretu na rzecz pewnej polityki pi-aru ukierunkowanej na opinię publiczną w Polsce. Ale ja chcę zwrócić uwagę na pewne dwie elementarne sprawy. Pierwsza to jest to, iż minister transportu pan Sławomir Nowak nie był ani razu w parlamencie na merytorycznym spotkaniu z komisją transportu, co jest po 89 roku ewenementem, a z drugiej strony premier Tusk dobiera Radę Ministrów po raz pierwszy na zasadzie doboru negatywnego. I to jest, bym powiedział, szkodliwe z punktu widzenia prowadzenia polityki personalnej. Jest to też pewnego rodzaju precedens.
Z.D.: Czyli jednak ministrowie powinni być zaniepokojeni. Bardzo dziękuję za rozmowę. Moim gościem był poseł Prawa i Sprawiedliwości pan Jerzy Polaczek.
J.P.: Dziękujemy, życzymy zwłaszcza bezpiecznej jazdy wszystkim kierowcom.
(J.M.)