Paweł Wojewódka: Pan prof. Henryk Domański, Polska Akademia Nauk. I jak zwykle, z panem profesorem spróbujemy skomentować te najistotniejsze wydarzenia. Dzisiaj, panie profesorze, rozpoczął się zjazd lekarzy, no i lekarze zapowiadają, że być może w lipcu rozpocznie się akcja protestacyjna, bo są w dalszym ciągu niezadowoleni z tej sytuacji, w której znowu muszą wypełniać różne dokumenty dotyczące recept, leków, a oni nie chcą tego robić.
Prof. Henryk Domański: Był taki moment zawieszenia przez jakiś czas, kiedy lekarze mówili, że nie pójdą na ugodę, dopóki nie będą mieli wyraźnego przyrzeczenia czy ugody z rządem, czy umowy, i okazało się to prorocze, ponieważ główny sprzeciw w tej chwili, to znaczy kontynuacja tego sprzeciwu czy konfliktu z rządem dotyczy tego, że właśnie nie mają tego... podkreślają, że nie mają tego na piśmie czy też nie jest to załatwione do końca, że w gruncie rzeczy te ustalenia, które sprzed kilku tygodni zostały powzięte dotyczące wycofania się szczególnie z karania lekarzy...
P.W.: Tak, ale to w ustawie zostało zapisane.
H.D.: Tak, ale nie jest to przestrzegane, tak jak oni twierdzą przynajmniej, jest to w dalszym ciągu ta niezałatwiona ustawa refundacyjna...
P.W.: Ale ona jest, panie profesorze, załatwiona, dlatego że tam nastąpiły zmiany, to aptekarze mieli wątpliwości, dlatego że ta ustawa nie objęła aptekarzy, to miało zostać załatwione rozporządzeniami.
H.D.: Tak, ale w gruncie rzeczy w dalszym ciągu wokół tej ustawy jest to kontynuacja tego protestu, który zaczął się kilka tygodni temu i to jest w dalszym ciągu postrzegane jako ciąg niezałatwionych sprawy i nieprzygotowanych do końca reform przez ten rząd, ja to przynajmniej w ten sposób postrzegam, czyli takich w dalszym ciągu pretensji środowiska lekarskiego w stosunku do rządu.
P.W.: Ale nie wiem, czy zwrócił pan uwagę na jedną rzecz, że zmieniły się żądania teraz tej grupy zawodowej. Jeszcze do niedawna, jeszcze kilka lat temu mówiono przede wszystkim o płacach, o zarobkach, o tym, że rzeczywiście ta grupa zawodowa, bardzo specyficzna i wymagająca dobrego opłacania ze względu na specyfikę pracy, rzeczywiście miała dosyć kiepskie wyniki finansowe, a tym razem już właściwie o pieniądzach się mało mówi.
H.D.: Zwróćmy uwagę, że coraz mniej lekarzy wyjeżdża za granicę w celu dorobienia i w ogóle ten odsetek wyjeżdżających za granicę spadł w znacznym stopniu i z tych takich wiadomości, które docierają, lekarz w tej chwili może zarabiać średnio około 7 tysięcy złotych i płaca nawet w Niemczech nie jest atrakcyjna, raczej są preferowane inne wyjazdy takie rotacyjne, np. na weekendy na specjalne umowy, tak że kondycja materialna lekarzy zdecydowanie się polepszyła. Natomiast obecnie chyba chodzi prawdopodobnie o wymuszenie na rządzie pewnych przywilejów i praktyk, np. związanych z ochroną zawodu, czyli takich idących w kierunku tak zwanej profesjonalizacji, ale profesjonalizacji rozumianej jako obrona interesów korporacyjnych, co jest zresztą naturalnym takim mechanizmem zinstytucjonalizowanej ochrony interesów branży praktykowanym na Zachodzie. I być może w tym kierunku w tej chwili... jest to jeden z sygnałów działań podejmowanych w przyszłości nie tylko przez lekarzy, ale np. przez prawników czy innego typu profesji.
P.W.: No tak, lekarze nie wyjeżdżają z Polski, a pacjenci z Europy przyjeżdżają do Polski, ponieważ mamy znakomitych lekarzy, no a po drugie jest zdecydowanie taniej w Polsce.
H.D.: No tak, jakość usług świadczonych przez naszych lekarzy była zawsze wysoka, jedynym mankamentem były niskie płace. W tej chwili ten element znika. W tym aspekcie jest coraz lepiej.
P.W.: No dobrze, to wobec tego porozmawiajmy o rzeczy, która nas czeka najprawdopodobniej. Ja najprawdopodobniej już wejdę w ten nowy system, jeżeli zostanie przegłosowany przez parlament, czyli na emeryturę odejdę w 67. roku życia, a jeszcze nie tak dawno dziennikarze mogli odchodzić na emeryturę w 60. roku życia, byliśmy tak uprzywilejowani.
H.D.: Z kolei ja reprezentuję taki zawód, można go nazwać profesją, gdzie ludzie chcieliby jak najdłużej pracować i boją się emerytury, w związku z czym w ogóle ja postrzegam to w dosyć specyficzny sposób, kwestię tego wieku emerytalnego i ten opór społeczny, który w moim przekonaniu w dużym stopniu wynika z niedoinformowania społeczeństwa polskiego. Właściwie nie wiadomo, co się traci, jakie grupy zawodowe mogą coś stracić w tak długiej perspektywie czasowej. W szczególności i opiera się to trochę na stereotypowym myśleniu, na pewnym etykietowaniu pewnych gróźb czy niepewności. Brak niedoinformowania jest tutaj głównym czynnikiem, a chociażby... I brak wyjaśniania, na czym ta reforma ma polegać. Natomiast interesujące jest, czym się w końcu skończy, jaki będzie ostateczny kształt tej reformy w kontekście jednak bardzo zróżnicowanych stanowisk i to już nie tylko między... w ramach koalicji, ale w samej Platformie Obywatelskiej rysują się różne pomysły i różne warianty, co pokazuje jakby na spóźniony efekt tych konsultacji, że to wszystko powinno się dokonywać od kilkunastu miesięcy w gruncie rzeczy to zróżnicowanie stanowisk. Konsultacje, prawdziwe konsultacje byłyby bardzo korzystne dla rządu nie tylko w sensie doinformowania społeczeństwa, ale również rząd mógłby tutaj strategicznie to rozgrywać, bo na pewno by się zarysowały różnice stanowisk i można byłoby te różnice wygrywać, tak jak...
P.W.: No tak, ale byłoby trudno, panie profesorze, bo tutaj była kampania wyborcza, wybory do parlamentu, to w pewien sposób wiązało ręce. Bo proszę sobie wyobrazić sytuację, kiedy partia rządząca powiedziałaby, że chce wydłużyć wiek emerytalny do 67. roku życia, no to z wygraną byłyby pewne problemy.
H.D.: Zgoda, natomiast po pierwsze jest to druga kadencja rządu i kwestia wydłużenia wieku emerytalnego ciągnie się i rząd Platformy Obywatelskiej za to przeciągnięcia, za te opóźnienia odpowiada, a po drugie jednak zawsze można tłumaczyć wyborami, no a po trzecie to jednak właściwie to było jasne, że taką reformę emerytalną trzeba przeprowadzić, więc to w zasadzie nie usprawiedliwia tego nagłego przyspieszenia, bo tutaj się dokonało gwałtowne przyspieszenie. Po wyborach rząd powiedział: no to teraz już na pewno to zrobimy i wszedł w niezwykle... taki zwrot nastąpił szybki.
P.W.: Ale negocjacje trwają, rzeczywiście jest to ciekawe, jak się ogląda w telewizji i słucha, bywa na tych spotkaniach, to tak negocjacyjnie to jest, zawodowo prowadzone.
H.D.: Tak, przy czym trzeba podkreślić – rząd, a zwłaszcza premier jest pod ostrzałem krytyki publicznej, natomiast premier zachowuje bardzo pogodną twarz, przynajmniej jak się to ogląda, przy stole konsultacyjnym.
P.W.: Wywołał pan pana premiera, a dzisiaj jedna z gazet opublikowała ewentualnych następców pana premiera z Platformy Obywatelskiej, to są rocznikowo mniej więcej trzydziestokilkulatkowie.
H.D.: Zwrócił pan uwagę chyba na najistotniejszy moment – gdzie, w jakich szeregach, w jakiej kategorii społecznej poszukuje się ewentualnych następców, wśród ludzi młodych. Wydaje się, że to jest bezpośrednia reakcja na te zawirowania z ACTA, kiedy się okazało, że obecne pokolenie chyba całej klasy rządzącej, a premier jest jednym z reprezentantów tego pokolenia, w ogóle nie znajduje języka do zmierzenia się z zupełnie nowymi problemami, i to jest całkiem normalne, że nie znajduje. Potrzebny jest ktoś nowy i być może dlatego te wszystkie osoby to są ludzie relatywnie młodzi, aczkolwiek w tej chwili bez żadnego zaplecza politycznego, więc rozważanie wśród nich kandydatury następcy Donalda Tuska jest jeszcze przedwczesne, raczej można by sięgnąć do takich postaci, jak chociażby Grzegorz Schetyna, miał się z nim premier spotkać.
P.W.: No ale to prawie równolatkowie.
H.D.: Tak, tak, ale to jest już zupełnie inna sprawa, w końcu jednak obstawia się raczej tych polityków już sprawdzonych, a nie tylko tych młodych.
P.W.: No, panie profesorze, zobaczymy, zobaczymy. Poseł Ziobro skończył poza PiS-em i jak się zaczęło mówić o tym, że on może być następcą, no ale w Brukseli skończył. Prof. Henryk Domański, Polska Akademia Nauk, był państwa i moim gościem.
H.D.: Dziękuję, do widzenia.
(J.M.)