Roman Czejarek: Juliusz Braun przy naszym mikrofonie, prezes Zarządu Telewizji Polskiej. Dzień dobry, panie prezesie.
Juliusz Braun: Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.
Krzysztof Grzesiowski: Dzień dobry, witamy w Sygnałach. Panie prezesie, cofnijmy się do 1 marca, do dnia, w którym w naszym gmachu, tu przy Alei Niepodległości miała miejsce konferencja „Modele mediów publicznych w Polsce i w Europie”, pan był jednym z uczestników tego spotkania, tej konferencji, występował pan, mówił o tym, że Telewizja Polska będzie oferować widzom ambitne pozycje programowe, chociaż... Ano właśnie, i to chociaż jest najważniejsze, że to się często wiąże ze spadkiem oglądalności...
J.B.: Czasami to ma...
K.G.: ...a potem w konsekwencji spadkiem wpływów reklamowych.
J.B.: Ja mówiłem i powtarzam to niezmiennie, że tak zwane słupki oglądalności, czyli wielkość widowni, to nie może być wskaźnik, który jest dyktatorem, nie będę się poddawał dyktatowi słupków. Ale oczywiście jest bardzo ważne, czy program ogląda mało ludzi czy dużo ludzi. I podstawowym wyróżnikiem mediów publicznych, tak samo radia, jak telewizji, jest wysoka jakość. Stąd wysoką jakość jesteśmy, można powiedzieć, ustawowo zobowiązani respektować zarówno w programach rozrywkowych, jak w publicystyce, ale oczywiście od mediów publicznych... oczekiwania w stosunku do mediów publicznych są wyższe. My musimy robić różne rzeczy, których media komercyjne nie muszą robić, i trzeba na to pieniędzy. Używając przykładu, to jest oczywiście tylko jeden z wielu przykładów, ale dla wszystkich zrozumiały, Teatru Telewizji. Teatr Telewizji to jest milion widzów, wszystkie teatry w Polsce razem wzięte nie mają takiej widowni. Dla polskiej kultury, można powiedzieć dla życia społecznego w Polsce ten milion widzów to jest bardzo ważny, ale w związku z tym państwo polskie musi zagwarantować finansowanie, nikt nie oczekuje, że coś się zdarzy za darmo.
K.G.: Czyli pomoc państwa w przypadku mediów publicznych jest niezbędna.
J.B.: Tak, pomoc państwa w szerokim znaczeniu tego słowa. W całej Europie ta pomoc państwa, czy w prawie całej, polega na egzekwowaniu poboru abonamentu, bo to jest państwo w znaczeniu szerokim, społeczeństwo finansuje swoje media publiczne, także ich działalność w zakresie rozrywki, przez abonament. W Polsce abonament to jest wyłącznie niewielki dodatek do najważniejszych wydatków.
K.G.: No tak, a ściągalność abonamentu jest taka, jaka jest, co niewątpliwie może przyprawiać pana o ból głowy, bo jednak dla pana wielkość abonamentu ma ogromne znaczenie, zresztą dla Polskiego Radia również, ale Telewizja Polska jest, jeśli chodzi o potrzeby finansowe...
J.B.: No, Telewizja ma znacznie większy budżet...
K.G.: Właśnie.
J.B.: ...koszty znacznie większe, przygotowanie audycji, nawet najlepszej, jest tańsze niż przygotowanie filmu, to jest oczywiste. W Polsce ten system abonamentowy od wielu lat niestety się załamywał. W tej chwili działa bardzo źle, co budziło zresztą zdumienie naszych gości zagranicznych, profesor Mancini z Włoch, bardzo wybitny ekspert od sprawy mediów, mówił: we Włoszech media pod rządami Berlusconiego, który był i właścicielem prywatnych, i nadzorcą państwowych, się bardzo wielu ludziom nie podobały, ale abonament wszyscy płacili, bo takie są przepisy.
K.G.: Padła jeszcze zła informacja podczas tego spotkania z ust ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego, że ani w tym, ani w przyszłym roku nie zmienią się zasady finansowania mediów publicznych, chyba że... o, minister dopuścił takie rozwiązanie, że będzie coś, nie wiem, doraźnego, jakaś pomoc z budżetu państwa, tyle tylko że dosyć konkretnie skierowana.
J.B.: Pomoc z budżetu państwa już jest, my pewne działania wspólnie z ministrem kultury prowadzimy, ponieważ jest to nasz wspólny interes, wspólny nie urzędu i mediów publicznych, tylko wspólny interes polskiej kultury, no ale trzeba pamiętać, że środki, które różne państwowe czy samorządowe instytucje kultury mogą przeznaczyć na współudział w tworzeniu audycji, to są miliony złotych, a nam są potrzebne setki milionów złotych.
K.G.: A może błąd, panie prezesie, jest w założeniu, czyli w statusie mediów publicznych. Mówił o tym prezes Polskiego Radia, że z jednej strony jesteśmy spółką prawa handlowego, czyli musimy osiągnąć określony zysk, ale z drugiej strony jesteśmy jednostką sektora publicznego i mamy ustawowo określone zadania, których realizacja wiąże się z misją społeczną, no ale z drugiej strony nie zawsze przynoszą ten zysk.
J.B.: Ja uważam, że model spółki według tego, co dziś możemy powiedzieć, wcale nie jest barierą, bo to nie z tego powodu jest problem. Jeżeli teatr nie ma pieniędzy, teatr, który nie jest spółką, też musi... też ma problemy i też musi sprzedać bilety, a w służbie zdrowia tworzy się spółki, chociaż celem szpitala nie jest zarabianie pieniędzy. Więc model spółki moim zdaniem w wielu przypadkach pomógł przetrwać mediom publicznym. Natomiast trzeba jasno dziś powiedzieć, jaki ma być dalszy mechanizm finansowania tych spółek, które są de facto spółkami użyteczności publicznej. Dzisiaj kodeks handlowy mówi... kodeks spółek mówiąc precyzyjnie, wyraźnie mówi, że spółki można tworzyć w celu realizacji różnych celów. To już nie jest XIX-wieczne czy XX-wieczne myślenie, że spółka to tym samym podmiot wyłącznie nastawiony na zysk, nie.
K.G.: A czy daje pan wiarę w to, że w sierpniu, może pod koniec sierpnia pojawi się nowy dokument, nowa propozycja regulująca działalność mediów publicznych? W skrócie rządowy projekt ustawy o mediach publicznych.
J.B.: Pan minister Boni zadeklarował, że do 1 września taki projekt się pojawi. Mam nadzieję, że tak będzie. Będziemy oczywiście pomagać, na ile to od mediów publicznych może zależeć. Natomiast nawet jeśli projekt będzie gotów 1 września, to do jego uchwalenia, a potem do wprowadzenia w życie modelu jest bardzo daleko. Natomiast trzeba jasno powiedzieć, przecież istnieje ustawa dotycząca finansowania mediów publicznych. I to, że wielu ludzi nie przestrzega ustawy, no to jest trochę tak, jakby powiedzieć: ponieważ wszyscy przekraczają szybkość na drodze, to wycofajmy tych policjantów, po co oni mają mierzyć, przyjmijmy do wiadomości, że tych przepisów się nie przestrzega. Nie, przepisy trzeba przestrzegać.
R.Cz.: Jest pewna różnica, tam są właśnie policjanci, o których pan powiedział, i jest to ryzyko, że wlepią nam mandat, jak przekroczymy prędkość, a w przypadku niepłacenia abonamentu nie ma tego policjanta, który by przyszedł i wlepił nam mandat...
J.B.: Otóż... otóż...
R.Cz.: Teoretycznie on jest, ale nie ma go w praktyce.
J.B.: No, w praktyce też zaczyna się to poprawiać. Po pierwsze czasami samo przypomnienie jest ważne, ale po drugie niedawno prezes Najwyższej Izby Kontroli przypomniał, że w instytucjach, które Najwyższa Izba Kontroli weryfikuje, będą sprawdzać przestrzeganie prawa także i w tej dziedzinie. To nie jest tak, że w jednych dziedzinach instytucje publiczne mają obowiązek prawa przestrzegać, a w innych nie. Każda instytucja, która korzysta ze środków publicznych, poczynając od ministerstwa, a kończąc na różnych podmiotach gospodarczych, które realizują swoje zadania przy udziale środków publicznych, NIK będzie sprawdzał, czy ten ustawowy obowiązek (...)
R.Cz.: To wszystko prawda, tylko tu chodzi o takich zwykłych, szarych obywateli, którzy jak nie zapłacą, to tak szczerze mówiąc niewiele można im zrobić.
J.B.: Ale też dzięki głównie tym zwykłym, szarym obywatelom jeszcze mamy jakieś pieniądze, w radiu jest to większa część budżetu...
K.G.: Polskie Radio i Telewizja jakoś działają.
J.B.: ...więc właśnie po pierwsze trzeba tym wszystkim, którzy płacą, podziękować, poza tym uświadamiać to, co ostatnia nasza kampania wspólna pokazała. W Polsce wielu ludziom się wydawało, że abonament to jest jakiś przeżytek komunizmu albo w ogóle nie wiadomo jakich zamierzchłych czasów. Nie, w całej Europie to jest norma. Więc to uświadomienie ludziom, że to jest norma, że abonament to jest co innego niż opłata za telewizję kablową czy platformę satelitarną, no, tak jak przejazd autostradą płatną, to jest co innego niż normalny podatek czy akcyza w benzynie. To nie jest tak, że jak wjadę na autostradę, to niech mi dadzą benzynę za darmo, bo przecież już zapłaciłem za autostradę.
K.G.: Jeszcze jedna kwestia, panie prezesie. Zdążymy? Zdążymy. 31 lipca 2013 roku. Co pan sądzi o tej dacie?
J.B.: No, ta data jest zapisana w ustawie jako koniec nadawania analogowego w Polsce. Byłoby dobrze, gdyby ta data została dotrzymana. To jest rzeczywiście... w 40 sekund nie wyjaśnimy całego problemu, ale trzeba jasno mówić, że zwłaszcza ci, którzy mają starsze telewizory, którzy mają wyłącznie antenę na dachu, nie korzystają ani z kabla, ani z satelity...
R.Cz.: Zobaczą kaszkę tylko na ekranach swoich telewizorów.
J.B.: Zobaczą kaszkę, jeżeli się do tego nie przygotują. Jest jeszcze rok, ale w niektórych regionach Polski, w Wielkopolsce na przykład, w Zielonogórskim, to jest już tylko kilka miesięcy.
R.Cz.: Lubuskie też.
J.B.: Lubuskie. Więc tam trzeba prowadzić akcję informacyjną także w oparciu o takie kontakty bezpośrednie. Trzeba prosić i sołtysów, i proboszczów, wszystkich, żeby o tym mówili, żeby ludzie, którzy na bieżąco nie śledzą i nie wiedzą, co to jest multipleks, empek czwarty i inne takie zaklęcia, żeby wiedzieli, że to ich dotyczy.
K.G.: A jak już nowy sprzęt zadziała, to jakość będzie dużo wyższa. I możliwości dużo większe.
J.B.: Jakość będzie wyższa, ale przede wszystkim będzie znacznie większa możliwość wyboru, po pewnym czasie, oczywiście, zawsze ten okres przejściowy będzie jeszcze trudniejszy, ale po 2–3 latach będzie znacznie większa możliwość wyboru, choć też trzeba jasno powiedzieć, że ci, którzy odbierają z satelity i z kabla, to nic nie stracą...
R.Cz.: Ale za ten kabel trzeba zapłacić, a w tym przypadku multipleks jest bezpłatny.
J.B.: A tu będzie za darmo, tak, to warto pamiętać.
R.Cz.: I w Warszawie w tej chwili to już jest, no, dwadzieścia kilka kanałów, jak by dobrze policzyć.
J.B.: Tak, więc to trzeba też wiedzieć, że to jest również możliwość ograniczenia pewnych wydatków.
K.G.: Panie prezesie, dziękujemy za rozmowę. Prezes zarządu Telewizji Polskiej Juliusz Braun był gościem Sygnałów dnia.
(J.M.)