Wiesław Molak: Wracamy na Kongres Demograficzny „Polska w Europie. Przyszłość demograficzna”.
Krzysztof Grzesiowski: Zdaniem demografów jeżeli nic się nie zmieni, czeka nas katastrofa ludnościowa, za lat 40 będzie nas o 6 milionów mniej niż obecnie, będziemy też społeczeństwem o wiele starszym niż dziś, ludzi w wieku powyżej 64. roku życia będzie wtedy powyżej 38%, kilka milionów przekroczy osiemdziesiątkę, no i będzie wymagało opieki osób młodszych, a ci młodsi będą musieli pracować na rosnącą liczbę emerytów.
W.M.: I kolejne pytanie: czy będzie na to przygotowany rynek pracy? Czy polskie przedsiębiorstwa będą w stanie zapewnić wystarczającą liczbę miejsc pracy? Przyszłość zależy od teraźniejszości, a ta nie nastraja optymistycznie. Z profesorem Januszem Czapińskim, psychologiem społecznym badającym warunki i jakość życia Polaków, rozmawia Henryk Szrubarz.
*
Henryk Szrubarz: Dlaczego polskie przedsiębiorstwa w konkurencji z innymi, jeśli chodzi np. o innowacyjność, przegrywają?
Prof. Janusz Czapiński: Z kilku powodów. To są zazwyczaj bardzo niewielkie przedsiębiorstwa, nastawione na dosyć krótki żywot, chodzi o zysk w przyszłym roku, dlatego że w Polsce jest ogromna przewaga firm, które zatrudniają od 0 do 2 osób. My się chwalimy nieraz tym, że mamy tutaj zarejestrowanych 3 miliony takich polskich przedsiębiorstw, aktywnych jest co prawda o połowę mniej, ale wśród tego 1,5 miliona aktywnych milion dwieście to są te najmniejsze firmy jedno-, dwuosobowe. One oczywiście nie są zainteresowane, bo też nie mają odpowiednich środków kapitałowych, inwestowaniem w innowacje, bo jednak trzeba najpierw sporo wydać, żeby dorobić się jakiegoś nowego genialnego produktu, który podbije świat, to jest pierwsza przeszkoda, a druga jest czysto mentalna – polscy biznesmeni, jak przystępują do aktywności ekonomicznej i zakładają firmę, to są niezwykle skromni w apetytach, są nieambitni.
H.Sz.: Skromni, czyli mówi pan ironicznie.
J.Cz.: Mówię ironicznie. Nie myślą kategoriami Steve’a Jobsa, żeby opanować świat jakimś własnym pomysłem, jakąś własną produkcją, tylko myślą kategoriami: byle tylko dorobić się domku z ładnym ogródkiem i samochodu z górnej półki i tak trzymać. Innymi słowy nie ma w nich takiego genu ekspansji. To, co gubi Polskę, bo jej nie pozwala rozwinąć suwerennej, własnej, dynamicznej, opartej na wiedzy gospodarki, to jest brak kapitału społecznego, to jest nieufność wobec innych partnerów w tym biznesie, i zwykła nieumiejętność współpracy, taki wiatr kulturowy, który tutaj ogarnia wszystkich umysły i każe im wątpić w dobre intencje wszystkich innych dookoła. No to przy takiej atmosferze, w takiej kulturze nieufności i zawiści najlepiej nam wychodzi prowadzenie straganów z pietruszką. I właśnie tego mamy multum.
H.Sz.: W kontekście dyskusji o wydłużeniu wieku emerytalnego mówi się na przykład, że w przyszłości będzie dużo miejsc pracy. W sytuacji, kiedy polskie przedsiębiorstwa nie palą się specjalnie do konkurencji m.in. zagranicznej, nie będą dbać o tworzenie miejsc pracy na rynku pracy.
J.Cz.: Polskie te zazwyczaj bardzo małe przedsiębiorstwa nie będą oczywiście tworzyć wielu nowych miejsc pracy, natomiast tworzyć mogą te wielkie przedsiębiorstwa zasilane kapitałem zagranicznym, tylko one są zainteresowane działalnością gospodarczą w Polsce i dawaniem zatrudnienia Polakom tak długo, jak im się to opłaca. Na razie im się ciągle jeszcze opłaca, ponieważ ciągle w Polsce koszty pracy są stosunkowo niskie, a pracownicy są wysokowykwalifikowani, bo Polacy się przez ostatnie 20 lat na potęgę uczyli. To rzeczywiście jest dla nich powód, dla którego oni tutaj przychodzą z tym swoim kapitałem i tworzą nowe miejsca pracy. Ale nie przywożą ze sobą swoich instytutów badawczo–rozwojowych. Innymi słowy oni nie oczekują od Polaków, że to Polacy będą geniuszami wymyślającymi im nowe produkty, że Polacy będą projektować nowe samochody Fiata albo nowe pralki Whirlpoola, albo nowe telewizory Sony czy jakiejkolwiek innej wielkiej korporacji międzynarodowej. Nie. To wszystko to oni mają u siebie, a tu przyjeżdżają, żeby wynająć tak naprawdę ręce do roboty, czyli montażystę.
W tym sensie polska gospodarka nie jest suwerenna. I teraz w zależności od wiatrów historii od koniunktury gospodarczej, od tego, jak się ułożą proporcje kosztów pracy i kwalifikacji w innych jeszcze krajach, które dookoła nas są i też mają sporo wolnych mocy przerobowych, to albo będą miejsca pracy w Polsce za lat 20–30, albo tych miejsc będzie coraz mniej. Dopóki nie jesteśmy zależni od samych siebie i dopóki nie budujemy gospodarki opartej na wiedzy, bo z tym nigdzie się nie ucieknie, dopóty zdani jesteśmy na łaskę czy niełaskę czynników, które są dzisiaj w Polsce trudne do przewidzenia.
H.Sz.: Czyli zmiana mentalności pilnie poszukiwana.
J.Cz.: Tę zmianę trzeba zacząć od najmłodszego, od przedszkoli. Nic w tej sprawie się nie robi.
(J.M.)