Zuzanna Dąbrowska: „Zamiast żałoby i zadumy mamy rozróbę”, powiedział dzisiaj w wywiadzie z Moniką Olejnik biskup Tadeusz Pieronek. My słuchamy o różnych uroczystościach, o tym, jak bliscy i nie tylko bliscy przychodzą na cmentarze, składają kwiaty, jak ludzie się modlą. Czy to rzeczywiście tak jest, że to, co się dzisiaj dzieje w drugą rocznicę katastrofy można nazwać rozróbą?
Dr Rafał Chwedoruk: Nie, absolutnie nie. Myślę nawet, że te wydarzenia, których byliśmy świadkami i rok temu, i w 2010, bezpośrednio po katastrofie, też mimo wszystko na to miano nie zasługują. Wypowiedź księdza biskupa wskazuje na to, że być może w ogóle Polacy jako społeczeństwo, ale na pewno olbrzymia część polskich elit ma problem z pogodzeniem się z pluralizmem współczesnego społeczeństwa. W dzisiejszym społeczeństwie każdy ma prawo do swojego własnego sacrum. Dotyczy to także całych ruchów politycznych. W świecie zachodnim partie polityczne, często o wielodziesięcioletniej tradycji, oprócz ogólne kanonu świąt państwowych mają też często swój własny panteon bohaterów, swoje własne rocznice tragedii, które je głęboko dzielą, np. w Austrii rok 1934 jest czymś, co głęboko dzieli lewicę i prawicę, i wtedy, gdy świętuje lewica, to prawica przeżywa chwilę zadumy bądź odwrotnie. I byłoby dobrze, gdybyśmy wszyscy pogodzili się z tym, że tragedia smoleńska będzie pewnie jednym z tych wydarzeń, które w większym stopniu będą dzieliły niż łączyły. Warto przypomnieć, że choćby w okresie międzywojennym banalna rocznica, przynajmniej na pozór banalna rocznica odzyskania niepodległości była czymś, co przez całe międzywojnie dzieliła na co najmniej dwa, a czasami nawet więcej obozów politycznych, a święto zostało formalnie ustanowione dopiero w roku 37. Ba, nawet sprawa godła czy hymnu nie była czymś, co godziło. Tak samo postacie historyczne. I Smoleńsk będzie tego typu zjawiskiem, myślę, jeszcze przez długi czas, dlatego że podział na Platformę i PiS w społeczeństwie jest chyba głębszy niż wśród samych polityków.
Z.D.: No tak, ale co w takim jest prawdą? My jesteśmy w sytuacji, kiedy po dwóch latach jest niezakończone śledztwo prokuratorskie, właśnie zostało przedłużone. Ten podział i budowanie, przynajmniej przez część sceny politycznej (myślę oczywiście o PiS-ie) swego rodzaju symboliki i mitu tego, co się stało, wpływa na nasze postrzeganie tego, co się naprawdę stało, i niezależnie od tego, czy ktoś popiera PiS, czy nie popiera, to różne teorie, które się pojawiają, np. dwóch wybuchach na pokładzie samolotu, wpływa na nasz odbiór samego tego zdarzenia. Czy to nie jest nadużycie?
R.Ch.: No cóż, Amerykanie do dzisiaj nie wiedzą, jak to było naprawdę z zamachem na Kennedy’ego. Ba, jeśli mówimy o spiskowych teoriach w Polsce, to warto byłoby oddać się lekturom amerykańskich teorii na temat 11 września 2001 roku, gdzie granice wszelkich możliwych fantazji wielokrotnie były przekraczane. Każdy ruch polityczny w XX wieku miał tendencję kreowania swoich własnych mitów, a mity mają to do siebie, że niekoniecznie opierają się na racjonalnych podstawach. Wręcz przeciwnie – naturalna jest w nich tendencja do przejaskrawiania, do tworzenia bohaterów i antybohaterów. I dokładnie z tym mamy w tym momencie do czynienia w Polsce. I w istocie cała dyskusja o Smoleńsku stała się płaszczyzną starcia dwóch mitów – z jednej strony mitu tajemniczej katastrofy, za którą być może kryje się świadomy czynnik polityczny, z drugiej zaś strony…
Z.D.: No, mówmy wprost: zamach, bo to słowo pada coraz częściej.
R.Ch.: Z drugiej zaś strony mit sprawnego państwa i nieszczęśliwego zbiegu różnych okoliczności. I zapewne wszystko to zmieni swoją optykę dopiero wtedy, kiedy, mówiąc banalnie, dojdzie do zmiany pokoleniowej wśród polityków, a także wśród samych wyborców.
Z.D.: Dwadzieścia lat? Trzydzieści? Ile to potrwa?
R.Ch.: Dzisiaj chyba jednak wszystko dzieje się trochę szybciej. Sądzę, że jest to raczej kwestia dwóch kampanii wyborczych.
Z.D.: Dziękuję bardzo za tę rozmowę. Moim gościem był dr Rafał Chwedoruk, Uniwersytet Warszawski.
(J.M.)