Polskie Radio

Rozmowa z Armandem Ryfińskim

Ostatnia aktualizacja: 11.04.2012 13:15

Zuzanna Dąbrowska: Skąd pomysł tego 1%? Na razie Polacy mogą płacić na organizacje pozarządowe, organizacje pożytku publicznego. To jest dosyć spora suma, którą co roku odpisujemy i ona wzrasta? Czy rzeczywiście aż tyle pieniędzy, tutaj padła suma w materiale Kamili, pół miliarda. Czy taka suma jest partiom potrzebna? Nie za dużo?

Armand Ryfiński: Nie, ta kwota podana przez pana Sławomira Neumanna jest zawyżona, a ledwie kilkanaście procent do 20% Polaków deklaruje, że w ogóle by odpisało ten 1% na partie polityczne, więc to by była maksymalnie kwota myślę kilkudziesięciu milionów. Do tej pory 40 milionów złotych, do niedawna jeszcze 40 milionów złotych rocznie przyznawała sobie sama de facto Platforma Obywatelska, kilkadziesiąt miliardów również Prawo i Sprawiedliwość. No i chcemy walczyć z pewnego rodzaju patologią, ponieważ w tym systemie, który jest obecnie, otrzymują dofinansowanie tylko i wyłącznie partie, które przekroczą w wyborach powszechnych do sejmu próg finansowania 3%. W tym momencie nie ma możliwości, aby zaistniały inne nowe partie, nie mają możliwości uzyskania środków, a partii politycznych w Polsce mamy blisko 70 zarejestrowanych, więc walczymy z tą patologią betonowania sceny politycznej. I zresztą jest to przecież właśnie postulat Platformy Obywatelskiej, która w swojej nazwie ma słowo Obywatelska. To by właśnie skłaniało elity polityczne do tego, żeby byli wszyscy bardziej obywatelscy, proobywatelscy, bo co roku musieliby zabiegać o fundusze...

Z.D.: No tak, ale...

A.R.: Mogłoby być tak, bo przecież nie jest obligatoryjnie, mógłby ktoś w ogóle nie odpisywać, może partie by nie dostały w ogóle pieniędzy, wtedy by się finansowały partie ze składek swoich członków i to by było normalne.

Z.D.: Ale jeden procent jednemu procentowi nierówny. To zależy od dochodów i rzeczywiście te osoby, które zarabiają najmniej lub nie mają pracy, nie miałyby specjalnie pola tutaj do popisu, a te partie, które takie grupy społeczne reprezentują, zostałyby bez środków. Natomiast te, które mają wielu zamożnych wyborców, czułyby się bardzo dobrze. To panu nie przeszkadza?

A.R.: Znaczy w tej chwili jest tak, że czy ktoś zamożny, czy niezamożny, to część jego podatków i tak idzie na partie polityczne, i to już na te konkretne. Czyli do niedawna to było po prostu zaledwie kilka partii politycznych. My chcemy, żeby była większa możliwość wyboru, bo po pierwsze nie byłoby obowiązku, w tej chwili chcemy czy nie chcemy, czy się zgadzamy z tym, co czyni obecna koalicja, czy nie, i tak na nich płacimy. W momencie, kiedy byśmy mieli prawo wyboru, moglibyśmy nie płacić. Więc takie zakładanie, że ci bardziej zamożni na pewno by decydowali się na przekazywanie 1%, jest niczym nieuprawnione, tak naprawdę może być tak, że ci zamożni w ogóle by nie chcieli tego 1%, bo może uznają, że te partie bardziej szkodzą niż przynoszą pożytku.

Z.D.: Dzisiaj w sejmie też będzie rozpatrywany kolejny projekt klubu Ruchu Palikota. Dotyczy to (bardzo to jest nazwa obrazowa) tak zwanego „prawa ostatniej koszuli”. O co w tym chodzi?

A.R.: Tutaj stajemy też po stronie rzeszy setek tysięcy wyborców, którzy mają kredyty np. hipoteczne, borykają się ze spłatą kredytu. W tej chwili to prawo, które nas obowiązuje, jest barbarzyńskie, ponieważ wystarczy zaległość dosłownie niewielka w niezapłaceniu kilku rat i bank może nam nie dość, że wypowiedzieć umowę, może nam narzucić większe odsetki z tytułu tego, że spóźniamy się ze spłatą, może wreszcie zarządzić... wymagać od nas natychmiastowej spłaty kredytu. To powoduje, iż mieszkanie jest licytowane czy dana inna nieruchomość za cenę znacznie niższą niż jej faktyczna wartość. To może się zdarzyć nawet po kilkudziesięciu latach spłaty kredytu, czyli ktoś wziął kredyt na 30 lat, a po 25 latach powinie mu się noga, już jest niewielka kwota do spłacenia, bank wypowiada, sprzedaje nieruchomość za, nie wiem, 20% wartości czy 15% wartości, szybka egzekucja komornicza, no i ludzie zostają i bez pieniędzy, i bez mieszkania.

Z.D.: A co ma się zmienić zgodnie z waszym projektem?

A.R.: Ma się zmienić to, żeby przede wszystkim osoby czy rodziny, których to dotyka, żeby nie można było likwidować ich do końca, tylko trzeba będzie zostawić im równowartość przy osobie wielodzietnej minimum 20 metrów na taką rodzinę i za każdego członka rodziny dodatkowo 10 metrów, czyli jak jest małżeństwo, to 20 metrów im przysługuje, jeżeli jeszcze mają dzieci, dwójkę dzieci, to 40 metrów. Trzeba im kwotę na zakup takiego mieszkania po prostu zostawić.

Z.D.: Konsultowaliście to z innymi klubami? Czy np. Sojusz Lewicy Demokratycznej mógłby poprzeć taki projekt jako partia lewicowa?

A.R.: Trudno mi powiedzieć, z tą lewicowością Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie jest najlepiej, więc obawiam się, że mogą tego projektu nie poprzeć. Ale jeżeli poprą, będę bardzo mile zaskoczony. Tak jak mówię, to dotyczy wieluset tysięcy osób, szczególnie tych osób, które mają np. kredyty walutowe i zmiana kursu walutowego może spowodować, że z dnia na dzień nie będziemy w stanie w pełni obsługiwać naszego kredytu. Takie rodziny się do nas zgłaszają i są przypadki licytowania mieszkań przy zaległości dosłownie kilku tysięcy złotych, przy kredycie kilkudziesięciu czy ponad stutysięcznym mamy zaległość kilku tysięcy złotych i to powoduje, że rodzina traci mieszkanie i ląduje na bruku. Po czym to nie rozwiązuje sprawy, bo i tak ma nadal dług, bo zlicytowane mieszkanie pokrywa tylko część zobowiązania, więc i tak nadal mają dług i nie mają żadnych środków, żeby w ogóle mieć mieszkanie. Więc to jest absurd.

Kolejnym takim projektem, który zgłosimy po 1 maja jest to, żeby w ogóle lobby bankowe troszkę te relacje pomiędzy bankami a obywatelami zrównoważyć, ponieważ w tej chwili jest tak, że jeżeli nie spłacamy terminowo z przyczyn różnych – losowych, zdrowotnych czy z powodu tego, że nie mamy pracy, to bank nam zaostrza warunki, coraz gorsze warunki nam daje. My chcemy, żeby w sytuacji, kiedy ktoś ma problemy, bank był zobowiązany do uelastycznienia tych warunków i przedstawienia łatwiejszych, bardziej osiągalnych dla kredytobiorcy.

Z.D.: O jednym procencie dla partii politycznych i okiełznaniu banków rozmawiałam z posłem Ruchu Palikota Armandem Ryfińskim. Dziękuję bardzo.

(J.M.)