Polskie Radio

Rozmowa z Andrzejem Sadowskim

Ostatnia aktualizacja: 16.05.2012 13:15

Przemysław Szubartowicz: Moim gościem jest Andrzej Sadowski, Centrum im. Adama Smitha. Witam serdecznie.

Andrzej Sadowski: Dzień dobry, witam.

P.Sz.: Podnosić czy nie podnosić progi dochodowe?

A.S.: To zawsze jest sprawa decyzji politycznej, ale uczciwe byłoby podniesienie progów dochodowych, bo ich zamrożenie czy utrzymanie na dotychczasowym poziomie oznacza, że płacimy wyższe podatki. Skoro w różnego rodzaju umowach mamy wpisaną klauzulę dotyczącą przynajmniej podwyższania wynagrodzenia o procent inflacji, a inflację jednak mamy zauważalną, z tego tytułu chociażby Rada Polityki Pieniężnej podniosła ostatnio stopy procentowe, to uczciwe byłoby też podniesienie progów dochodowych, jeżeli chodzi o podatki. Utrzymanie ich...

P.Sz.: A opór ministra Rostowskiego wynika z czego? Jest to polityk, który próbuje trzymać w garści finanse publiczne i on mówi: nie, nie za bardzo ma ochotę.

A.S.: Przede wszystkim jest to decyzja premiera. Jeżeli premier dał publicznie słowo honoru, to minister finansów realizuje polecenia premiera, tak że jego zdanie miałoby tu mniejsze znaczenie, gdyby premier zechciał wykonać swoją deklarację.

P.Sz.: No tak, ale taki spór w rządzie o czymś świadczy, bo minister Rostowski jednak kreuje tę politykę finansową, przynajmniej na poziomie swojego ministerstwa, no i jednak jest postacią znaczącą w koalicji.

A.S.: Spór w rządzie nie miałby żadnego znaczenia, gdyby premier rozstrzygał takie spory. To jest kwestia rozstrzygnięcia sporu przez premiera.

P.Sz.: Ale kto może na tym zyskać, na podniesieniu?

A.S.: Znaczy tak naprawdę my nie zyskujemy, my tylko... Waloryzacja jest dostosowana do poziomu inflacji i do tego, co otrzymujemy. Stąd można powiedzieć, że dopiero waloryzacja utrzyma ten sam poziom, który był jeszcze jakiś czas temu. Natomiast brak waloryzacji oznacza efektywną podwyżkę opodatkowania.

P.Sz.: Czyli stratę dla obywateli.

A.S.: Dla obywateli, jak najbardziej.

P.Sz.: Zmieńmy temat, a właściwie pozostańmy w kręgu tego, co może oznaczać i dla kogo, a szczególnie dla obywateli, sytuacja Grecji. Wiemy, że wpływa to szczególnie na rynek walutowy. To się będzie pogłębiać czy złoty jednak ma szansę jeszcze się umocnić, przynajmniej do wyborów w Grecji?

A.S.: Mamy do czynienia z naturalnym ruchem w mniejszym, większym stopniu spekulacyjnym i każde takie zdarzenie nawet mniejszej wagi niż to, co się dzisiaj dzieje w Grecji, jest wykorzystywane do tego, żeby te kursy walutowe się zmieniały, nawet nie codziennie, ale co kilka godzin. I jest to proces, w momencie, kiedy wycenę waluty można dokonywać w każdej sekundzie, jak najbardziej oczywisty. Natomiast nic w polskiej gospodarce, w naszym kraju nie zaszło nadzwyczajnego, żeby z tytułu tego, że Grecy mają problemy, wartość naszej waluty spadała.

P.Sz.: To skąd obawa rządzących polityków z najwyższego szczebla w Polsce, że jeśli Grecja opuści strefę euro, to będzie katastrofa dla Unii całej?

A.S.: To jest przesadzone twierdzenie. Nie wiem, dlaczego opuszczenie jednego kraju miałoby być katastrofą dla całego kontynentu i tylu państw jednocześnie. Na pewno jest to rzecz niecodzienna i będzie miało to reperkusje chociażby w postaci rozchwianych kursów walutowych, ale trzeba zauważyć, że od momentu, kiedy euro ma problemy związane z Grecją, cały czas mamy do czynienia z umacnianiem się kursu funta brytyjskiego jako coraz wyraźniejszej na kontynencie alternatywy dla euro.

P.Sz.: Czyli może będzie tak, że powinniśmy przejść na funta brytyjskiego. Oczywiście mówię to ironicznie, ale sytuacja jest taka, że w Polsce politycy mówią głośno o tym, że to są ogromne problemy, co pewnie też nie pomaga. A pańskim zdaniem jak ta sytuacja się rozwinie, jeśli chodzi o Grecję, jeśli chodzi o wpływ?

A.S.: Warto zauważyć, że od momentu tak zwanej pomocy dla Grecji jej długi wzrosły wielokrotnie, stąd nawet po redukcji Grecja w perspektywie półwiecza nie ma szansy na ich spłacenie.

P.Sz.: Czyli lepiej, żeby opuścili strefę euro?

A.S.: Nie, można powiedzieć, że to nie jest kwestia lepiej lub gorzej, to jest kwestia braku alternatywy. Bez posiadania własnej waluty, która umożliwi im przynajmniej w takich obszarach, jak turystyka czy rolnictwo odzyskanie konkurencyjności. Dzisiaj przy euro rolnictwo greckie nie ma większych szans na europejskim rynku, tak samo turystyka porównywalna do hiszpańskiej też nie jest specjalnie konkurencyjna. Przywrócenie drachmy spowoduje, że Polacy, zamiast na tanie wczasy do Egiptu, będą masowo jeździć na jeszcze tańsze wczasy do Grecji.

P.Sz.: I na tym kończymy, dziękuję bardzo. Andrzej Sadowski, Centrum im. Adama Smitha. Dziękuję za komentarz.

A.S.: Dziękuję.

(J.M.)