Zuzanna Dąbrowska: Witam państwa, witam moich gości, dziś to: senator Aleksander Pociej, Platforma Obywatelska...
Aleksander Pociej: Dzień dobry.
Zuzanna Dąbrowska: Jacek Kurski, Solidarna Polska...
Jacek Kurski: Dzień dobry.
Zuzanna Dąbrowska: A w studio w Łodzi Dariusz Joński, SLD.
Dariusz Joński: Dzień dobry, witam państwa.
Zuzanna Dąbrowska: Cotygodniowe komentarze Mam swój rozum. A tydzień minął nam pod znakiem obrażania się, najpierw wszyscy obraziliśmy się na BBC za reportaż, który wyemitowała ta brytyjska telewizja w sprawie Euro 2012, potem na prezydenta Obamę, potem Jarosław Kaczyński obraził się na prezydenta Komorowskiego, a następnie na Bronisława Komorowskiego obraziła się cała opozycja, bo podpisał ustawę emerytalną. O złym obrazie Polski w reportażu BBC i wpadce prezydenta Obamy mówią: Tomasz Nałęcz, Mariusz Błaszczak, Jarosław Gowin i Bronisław Komorowski.
Tomasz Nałęcz: Ja bym oczekiwał od tej renomowanej stacji znanej ze swojej uczciwości, że będzie wiernie dokumentowało Euro w Polsce i że pokaże półgodzinny dokumentalny film, w którym nie będzie miało okazji przedstawiać takich incydentów.
Mariusz Błaszczak: Przez lata pokazywano fałszywy obraz Polski na arenie międzynarodowej i niestety pewne środowiska działające w Polsce przyczyniały się do tego. Z tego powodu działania dyplomacji mogą być trudne, ale to nie znaczy, że dyplomacja powinna ignorować takie fakty. Wręcz przeciwnie, powinna reagować.
Jarosław Gowin: Nazwanie tego nawet skandaliczną gafą byłoby zbagatelizowaniem problemu. Jeżeli będziemy tolerować takie sytuacje, w których tak ważny polityk, no, powiedzmy sobie szczerze – najważniejszy dzisiaj polityk w świecie, utrwala kompletnie fałszywy i krzywdzący dla Polaków i nie mający nic wspólnego z realiami historycznymi stereotyp tak zwanych „polskich obozów śmierci”, to to może oznaczać, że za kilkadziesiąt lat okaże się, że odpowiedzialni za holokaust są nie Niemcy, a Polacy.
Bronisław Komorowski: Również z satysfakcją przyjmuję wyrażenie przez prezydenta Stanów Zjednoczonych żalu i ubolewania z powodu pomyłki, którą nieświadomie popełnił, bez złych w moim przekonaniu intencji, o czym mówiłem od samego początku, podczas wystąpienia w Białym Domu przy okazji wręczania najwyższego odznaczenia pośmiertnego dla naszego rodaka Jana Karskiego.
Zuzanna Dąbrowska: Czy możemy uznać, że chociaż jedna sprawa jest zakończona? Czy list prezydenta Obamy załatwia sprawę? Czy czujecie się panowie przeproszeni? Jacek Kurski.
Jacek Kurski: Ja się nie czuję przeproszony, dlatego że jest taka dobra zasada i pan mecenas Pociej, bo tu się do profesji w tym momencie adwokackiej odwołuję, przyzna, że przeprosiny zawsze są żądane przez powoda w stosunku do pozwanego, używając tej terminologii, w tym samym miejscu, w tej samej objętości i na tej samej...
Aleksander Pociej: I w tej samej formie.
Jacek Kurski: W tej samej formie, w jakim została ta dyfamacja czy zniesławienie zadane. W związku z czym ja uważam, że nie stałoby i korona z głowy by prezydentowi Obamie nie spadła, gdyby on przy okazji jakiegoś briefingu, a ma ich dwa do czterech dziennie, bo przecież jest kampania wyborcza w Stanach Zjednoczonych, wypowiadając się na temat służby zdrowia w Ohio czy imigracji w Teksasie wspomniał: korzystając z obecności mediów chciałbym dwa zdania na ten temat, przeprosić Polaków za tę nieszczęsną pomyłkę. I to byłoby satysfakcjonujące.
Natomiast list, który nam udostępnia pan prezydent jest jednak formą pośrednią osłabiające i moim zdaniem nie odwołującą w masowej świadomości społecznej świata czy Europy tamtych słów. Ludzie, którzy są wrodzy wobec Polski, uzyskali i mają to na taśmie, że prezydent największego mocarstwa mówi o „polskich obozach śmierci” i narracja jest taka, że Polacy mordowali Żydów w komorach gazowych, a jeden uczciwy Jan Karski wydostał się z tego piekła i zaalarmował świat i dlatego jest nagradzany.
Aleksander Pociej: Tak, i do końca nie wiadomo, czy Karski był Polakiem, bo to też jak gdyby nie pada. Tutaj pełna zgoda. A ja bym jeszcze do tego dodał, że jednak to, co powiedział pan prezydent Obama, było powiedziane w Stanach, wysłał do nas list, w którym przekonuje nas, że było inaczej i że to było przejęzyczenie, natomiast w Stanach ten list nie będzie miał żadnego oddziaływania...
Jacek Kurski: Oczywiście.
Aleksander Pociej: ...a tam Polonia naprawdę ma duży kłopot z tym, jak ją postrzegają. I w ogóle to mówienie takie, że to jest przejęzyczenie... Jest taki stary dowcip, że dwóch panów rozmawia i jeden do drugiego mówi: Wiesz, straszny miałem wczoraj dzień, przejęzyczyłem się. – A cóżeś powiedział? – No, chciałem poprosić od żony wody, powiedziałem wódy, no i teraz jazda była cały wieczór, i że alkoholik i tak dalej. A drugim mówi: U mnie było dużo gorzej. – Co? – Moja żona mi powiedziała, że niestety zmarnowałem jej 25 lat życia. –On się pyta: Gdzie tu przejęzyczenie? – No bo twierdzi, że chciała mnie poprosić o sól. No więc ja tutaj... To na zabolało i teraz tyłem takie opowiadanie, że to jest tylko i wyłącznie przejęzyczenie, też bym w tej samej formie, w jakiej to padło, oczekiwał jakiegoś przeproszenia.
Zuzanna Dąbrowska: A może nasza dyplomacja powinna np. wykupić całostronicowe ogłoszenia w New York Timesie i opublikować list prezydenta Obamy. Dariusz Joński.
Aleksander Pociej: A dlaczego my mamy za to płacić?
Dariusz Joński: Po pierwsze dlaczego mamy za to płacić, a po drugie – zamiast tego listu Barack Obama powinien powiedzieć to publicznie, tak jak powiedział to o obozach. Nawet jak by każdemu Polakowi wysłał taki list jak dzisiaj panu prezydentowi Komorowskiemu, to nie ma to żadnego znaczenia. Słowa poszły w świat i sprostowanie też powinno pójść tą samą drogą. Więc chyba wszyscy się spodziewaliśmy, że pan prezydent powie jedno słowo przepraszam w kierunku Polek i Polaków, wyjaśni, ale sprostuje, bo to by miało sens, natomiast list...
To w ogóle dzisiaj groteskowa sytuacja była, kiedy ten list dotarł do Pałacu Prezydenckiego, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych zaczął już komentować i mówić, że jest dobry i godny, jak jeszcze go nie przeczytał, a pan minister Nałęcz, również nie czytając listu, mówił, że jest zadowalający. Więc, no, wydaje się, że list nie załatwia do końca tej sprawy i prezydent Barack Obama tutaj nie zrobił nic, aby zamknąć ten temat. Ja myślę, że tak jak zgadzam się z przedmówcą, żeby po prostu przy okazji konferencji powiedział o tym, przeprosił i zamknął temat, każdemu gafa się może zdarzyć i również jego współpracownikom, ale tego nie zrobił i dlatego pewnie mamy dzisiaj niedosyt. Nic więcej już w tej sprawie nie możemy zrobić, nie możemy oczekiwać...
Zuzanna Dąbrowska: No właśnie, bo chyba manewru już nie ma, już nic więcej ani premier, ani prezydent zrobić nie mogą.
Jacek Kurski: To zależy od naszej dyplomacji i od determinacji polskich władz w tej sprawie. Przejęzyczenie jest wtedy, kiedy ktoś mówi z głowy, coś palnie, ale napomniany czy naprowadzony na właściwy trop natychmiast to prostuje. Tutaj mieliśmy do czynienia z tekstem przygotowanym przez współpracowników prezydenta Obamy, czytanym z promptera, czyli wdrukowanym, ktoś to wdrukowywał, ktoś to wklepywał...
Aleksander Pociej: Ktoś to sprawdzał.
Jacek Kurski: ...ktoś to sprawdzał, ktoś czytał i prezydent to przeczytał i od dwóch dni nie mówi słowa przepraszam, tylko wysyła list. Więc to nie jest satysfakcjonująca forma i dyplomacja powinna użyć wszelkich form, szczególnie nacisku poprzez Polonię i poprzez wybory, aczkolwiek tego Obama się niestety tak bardzo nie boi, bo mamy tego pecha z Polakami w Ameryce, że tam jest wybór przez stany i ten, kto zdobywa jakiś stan, ten kandydat na prezydenta, który zdobywa stan, zdobywa wszystkie głosy, a Polacy tak są nieszczęśliwie ulokowani, że w przeważającej mierze są w stanach demokratycznych, w Illinois jest milion Polaków, ale 12 milionów ma stan bardzo czarny i oni zawsze głosują na demokratów, podobnie jest w New Jersey czy w New Jorku i tam jest dużo Polaków. Gdzieniegdzie, Winsonsin może albo Ohio jest taki wahający się i tam Polacy coś mogą przeważyć, ale to już nie są duże głosy. Krótko mówiąc, należy użyć wszystkich możliwych środków, żeby jednak doczekać się bardziej poważnego naprawienia tej krzywdy, bo krzywda jest naprawdę straszliwa. Od szefa największego mocarstwa na świecie usłyszeć o polskich obozach zagłady to jest... po prostu nic gorszego nas nie mogło spotkać.
Zuzanna Dąbrowska: To w dodatku nie był koniec w tym tygodniu złych emocji, bo wydawało się już, że lider PiS może rozmawiać z prezydentem Komorowskim o ustawie emerytalnej, o podpisie, już, już się mieli spotykać i nic. A właściwie nie nic, tylko spotkanie z prezydentem przedstawicieli wszystkich klubów parlamentarnych bez Jarosława Kaczyńskiego. Co z tego wynikło, o tym Mariusz Błaszczak z PiS-u, Mariusz Witczak, Platforma Obywatelska, Arkadiusz Mularczyk, Solidarna Polska, i Janusz Palikot.
Mariusz Błaszczak: Być może uznał, że bez wsparcia swego starego przyjaciela Janusza Palikota nie jest w stanie podjąć merytorycznej rozmowy. Widać, że słowo prezydenta Komorowskiego jest bardzo ulotne, bo wczoraj umówione było spotkanie w gronie dwóch przedstawicieli Prawa i Sprawiedliwości, a więc premiera Kaczyńskiego z osobą towarzyszącą z prezydentem Komorowskim, któremu towarzyszyć miał też przedstawiciel jego kancelarii.
Mariusz Witczak: Jarosław Kaczyński chciałby być traktowany w sposób specjalny, czuje się prawie prezydentem, w związku z tym dochodzi do wniosku – ja tak domniemuję – że jest przedstawicielem tej lepszej Polski, jak wielokrotnie to potwierdzał, i w ogóle wyrządza wielką łaskę prezydentowi, że się chce z nim spotkać, a tu usłyszał, że musi być wmieszany w jakiś tłum osób i ta sytuacja zupełnie mu nie odpowiada.
Arkadiusz Mularczyk: Można takie wrażenie odnieść, że cały cykl konsultacji rządowych pana premiera, ale także pana prezydenta jest takim troszeczkę teatrzykiem, bo przecież trzeba pamiętać, że projekt rządowy w zasadzie w bardzo niewielkim stopniu został zmodyfikowany, dotarł do prezydenta niemalże w wersji niezmienionej. Mamy suche podwyższenie wieku emerytalnego, które de facto spowoduje obniżenie konkurencyjności naszej gospodarki, potencjalni emeryci nie będą mogli znaleźć pracy, młodzież nie będzie mogła znaleźć pracy, bo ta praca będzie zajęta przez starszych.
Janusz Palikot: Pan prezydent poinformował nas, że podpisze tę ustawę, nie dopatrzył się tam żadnych problemów konstytucyjnych i zachęcał do dalszego dialogu w sprawie rynku pracy.
Zuzanna Dąbrowska: Ale SLD się dopatrzyło problemów konstytucyjnych i Leszek Miller zapowiedział, że skieruje ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Kiedy to się stanie? Dariusz Joński.
Dariusz Joński: 11 czerwca zgłosimy nasz wniosek, przygotowywany jest teraz. Specjalnie nie wierzyliśmy, żeby prezydent Bronisław Komorowski zmienił zdanie, dzisiaj zachował się po prostu jak rzecznik prasowy rządu, poinformował, że podpisuje. Tak swoją drogą wczoraj Jarosław Kaczyński wzywał Bronisława Komorowskiego na to spotkanie, nie przyszedł, nie ma to większego znaczenia. Pan prezydent Bronisław Komorowski na początku od razu poinformował, że podpisze w najbliższych godzinach i to zrobił dzisiaj. Więc krótko mówiąc, na Dzień Dziecka macie dziadki prezent, będziecie pracować do 67. roku życia. No dlaczego? Jak słyszymy, bo tak jest w Niemczech, w Szwecji i w innych cywilizowanych krajach. Co prawda w tych cywilizowanych krajach zarabia się kilka razy więcej, ludzie żyją dłużej i jest coś takiego jak polityka prorodzinna. U nas wystarczy sama praca do 67. roku życia. To nawet nie praca do sześćdziesiątego, tylko emerytura od, ta ustawa nie gwarantuje przecież pracy do 67. roku życia, a tylko opóźnia wypłatę emerytury. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że pan prezydent również to zauważył, że najpierw zatwierdzi tę ustawę, a potem zastanowimy się wspólnie nad rozwiązaniami. No a to, jak wiemy, będzie pewnie długi proces. A więc od 1 stycznia 2013 roku wszyscy będą pracować dłużej. I to jest taki prezent pana Bronisława Komorowskiego na dzisiejszy dzień.
Zuzanna Dąbrowska: Po co było to spotkanie, skoro prezydent od razu powiedział, że nie ma mowy o tym, żeby ustawy nie podpisał? Może to było takie wyjście z twarzą z niezręcznej sytuacji w związku z planowanym spotkaniem z Jarosławem Kaczyńskim?
Aleksander Pociej: Nie byłem na tym spotkaniu, w związku z tym dosyć trudno mi się wypowiedzieć na ten temat, natomiast bardziej ogólnie, jak słyszę, że pan Leszek Miller jest przeciwnikiem tej ustawy, to przypomina mi się, jak w dwutysięcznym bodajże trzecim czy czwartym uważał, że Platforma Obywatelska i PiS, które wtedy się sprzeciwiały reformie Hausnera, są mało poważne. I ja dzisiaj mogę powiedzieć, że faktycznie...
Dariusz Joński: Ale tam nie było mowy o podwyższeniu wieku do 67 lat (...)
Aleksander Pociej: ...że faktycznie... Ale było od razu. A tutaj jest rozrzucone na kilkanaście lat i tutaj sprostowałbym pańską ostatnią uwagę, że za chwilę wszyscy będziemy pracować dużo dłużej, bo nie wszyscy i nie od razu i nie tak dużo dłużej.
Dariusz Joński: Ale ustawa wchodzi w życie z dniem 1 stycznia, tu się pan zgodzi.
Aleksander Pociej: Wchodzi...
Dariusz Joński: Co kwartał o miesiąc wydłuża się...
Aleksander Pociej: O właśnie, o właśnie, dokładnie tak. I tak...
Dariusz Joński: To niech pan powie, co zrobicie, żeby była praca (...)
Aleksander Pociej: Ale jeśli pan pozwoli. Jak by pan pozwolił, to skończę najpierw, a potem będzie mnie pan odpytywał.
Jacek Kurski: Nie, jeszcze ja będę później.
Aleksander Pociej: Ale (...) Jońskiego.
Zuzanna Dąbrowska: Będę pilnowała kolejności.
Aleksander Pociej: W każdym bądź razie ja uważam akurat, że wtedy w 2003 czy 2004 roku niezbyt rozsądne było nie zrobić podwyższenia wieku emerytalnego, natomiast w tej chwili niezrobienie tego byłoby zbrodnią zaniechania i tyle po prostu.
Zuzanna Dąbrowska: Jacek Kurski.
Jacek Kurski: Dwie sprawy. Co do obrażania się lidera PiS-u Jarosława Kaczyńskiego i niepójścia na spotkanie z prezydentem, to albo chodzi o Polskę, albo chodzi o partię. Ja na miejscu Jarosława Kaczyńskiego, jeśli nawet go spotkał jakiś rodzaj despektu, że zamiast tête-à-tête jest spotkanie jedno z wielu z liderami ugrupowań parlamentarnych, no to się mówi pomimo doznanego despektu, sprawa zawetowania ustawy emerytalnej jest dla mnie tak ważna i chodzi o Polskę, że idę do Komorowskiego i go przekonuję. Tak zrobiła Solidarna Polska i pozostałe partie opozycyjne. No, prezydent się specjalnie przekonać nie dał, tym niemniej każdą próbę należy podjąć, żeby tę niedobrą ustawę zmienić .
I teraz punkt drugi: Solidarna Polska oczywiście jeżeli tylko będzie miała takie możliwości teraz na etapie skargi konstytucyjnej do Trybunału Konstytucyjnego, a mam nadzieję, że po przejęciu władzy żeby tę ustawę zmienić, dlatego że ona jest po prostu niedobra, ona nie rozwiązuje realnych problemów, ona jeżeli nie ma pracy dla ludzi 50+, to tym bardziej nie będzie pracy dla ludzi pokolenia 60+, będzie tylko okres bezskładkowy, opóźnienie przejścia na emeryturę i wskutek kapitałowego systemu, który w tym momencie bezskładkowym przecież nie zasila indywidualnego konta emerytalnego, głodowa, niska emerytura.
Dzisiaj paradoksalnie prezydent otarł się o właściwy kierunek poszukiwania, dlatego że rozmowa o systemie prorodzinnym jest właściwym rozwiązaniem tego problemu. Zamiast pieniędzy szukać w oszczędnościach w wydłużaniu wieku emerytalnego, czyli skracania pobierania emerytury i w ten sposób zmniejszenia wydatków FUS-u, to te wszystkie pieniądze już dzisiaj państwo powinno przeznaczyć na zwiększenie zasiłków na dzieci nie o 90 czy o 58 złotych, tak jak jest na trzecie, na pierwsze, tylko o 250 do 300 złotych, wydłużenie urlopów macierzyńskich, żeby realnie zmienić te katastrofalne trendy demograficzne w Polsce, bo to jest jedyny przyszłościowy kierunek naprawy tej sytuacji.
Aleksander Pociej: I to jest możliwe. Francuzi jednak podjęli ten wysiłek 15 lat temu i w tej chwili model francuskiej rodziny rzeczywiście jest dwa plus, co najmniej trzy, cztery...
Jacek Kurski: Ale nie tylko dzięki Arabom, ale również dzięki temu, że Francuzki rodzą...
Aleksander Pociej: Również ci zamożni Francuzi rdzenni zaczęli mieć dzieci, czyli to na pewno może się udać i rzeczywiście coś takiego powinno się...
Zuzanna Dąbrowska: Prezydent Hollande chce skracać teraz czas pracy.
Dariusz Joński: Jeśli można...
Jacek Kurski: Tam chyba rządzi Solidarna Francja.
Dariusz Joński: To prawda (...)
Zuzanna Dąbrowska: Socjalistyczna Francja.
Dariusz Joński: Sojusz Lewicy Demokratycznej zebrał też pół miliona podpisów pod akcją referendalną, to też nas zobowiązuje do tego, kiedy Sojusz Lewicy Demokratycznej będzie współrządził, to również zrobi wszystko, aby przywrócić ten stan, który jest dzisiaj, z propozycją również uwzględniającą staż pracy, aby kobiet po przepracowaniu 35 lat i mężczyźni po 40 latach pracy mogli odejść na emeryturę.
Ja chciałbym jeszcze tylko co do konstytucyjności samego trybu i samej ustawy. Otóż badamy w tej chwili razem z ekspertami tryb przyjmowania, ponieważ to było w iście ekspresowym tempie, posłowie, którzy brali udział w tej specjalnie powołanej nadzwyczajnej komisji dostawali na chwilę przed głosowaniem poprawki, nawet nie mieli czasu się zapoznać z nimi i za chwilę było głosowanie. Więc tryb był iście ekspresowy.
Ale i samo pojęcie emerytury częściowej, no, czegoś takiego nie było. Po 40 latach pracy ktoś może dostać połowę tej emerytury głodowej, a więc tak na dobrą sprawę jakby przenosić na dzisiaj, to nawet ta emerytura częściowa, którą proponuje rząd Platformy i PSL-u, byłaby niższa od zasiłku dla bezrobotnych. Niech premier Donald Tusk i prezydent Komorowski powie, jak się mają ludzie za to utrzymać. Jeśli dostaną 600 złotych, 500-600 złotych takiej emerytury częściowej, jak za to przeżyć?
Jacek Kurski: Ale taką sytuację, panie pośle, mamy już do pewnego stopnia dzisiaj, dzisiaj emeryci nawet ci, którzy pobierają najniższe emerytury, czyli 800 złotych brutto i 690 na rękę, płacą 18% podatek PIT-u. I Solidarna Polska chce w najbliższych dniach wprowadzić do Laski Marszałkowskiej ustawę o zwolnieniu od podatku pierwszego tysiąca emerytury. GUS wyliczył, Główny Urząd Statystyczny, że minimum socjalne w Polsce wynosi 994 złote, czyli prawie równy tysiąc. Nie widzimy jako Solidarna Polska żadnego powodu, dla którego te głodowe i tak kwoty miałyby być jeszcze opodatkowane. Zniesienie opodatkowania pierwszego tysiąca oznaczałoby, że emeryci pobierający najniższe emerytury mieliby na czysto 130 złotych miesięcznie więcej. To są pieniądze sprawiedliwości społecznej, które powinny pozostać w dyspozycji ludzi.
Zuzanna Dąbrowska: A ja dodam tylko, że zgodnie z dzisiejszą czołówką w Gazecie Wyborczej przybywa nam ludzi, którzy nie mają prawa do zasiłków i żyją w biedzie, mimo że kraj się rozwija i wzrost gospodarczy jednak notujemy na tle Europy cały czas dość wysoki.
Na koniec jeszcze z naszego radiowego podwórka jedna kwestia. Jesteście panowie politykami, bardzo często wdajecie się w słowne potyczki, nie tylko tutaj w moim programie, ale na co dzień. Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej Hamankiewicz żąda przeprosin od szefa NFZ-u, ustępującego czy zdymisjonowanego szefa NFZ-u Jacka Paszkiewicza za różne słowa, które wypowiedział pod jego adresem w Sygnałach dnia w Jedynce, a między innymi były to słowa takie, iż „pan Hamankiewicz jest kompletnym ignorantem”. Jest pozew. Czy waszym zdaniem sąd to odpowiednie miejsce do rozstrzygania takich różnic zdań między osobami publicznymi?
Jacek Kurski: No, tu siedzi pan mecenas, zaraz powie, ale moim zdaniem zgodzi się ze mną, że sądzić można o zniesławienie za podanie nieprawdziwej informacji, a nie za wyrażanie ocen. To, że ktoś jest ignorantem, kogoś uważa za ignoranta to jest jego ocena. On nie mówi, że pan Hamankiewicz ukradł sto złotych na rogu Marszałkowskiej i Jerozolimskich, tylko uważa go za ignoranta. Więc moim zdaniem pan Hamankiewicz się ośmiesza tym pozwem. Niezależnie od tego, że Paszkiewicza nie lubimy i już dawno powinien zostać zdymisjonowany.
Zuzanna Dąbrowska: Aleksander Pociej.
Aleksander Pociej: Absolutna zgoda, przynajmniej w takim zakresie to nie powinno i nie podlega tak de facto ocenie sądu. Ja tylko przypomnę, co kiedyś Tuwim mówił, że powiedzieć komuś idiota, to niekoniecznie jest to obraza, lecz diagnoza czasami. Więc abstrahując od tej sytuacji, jednak ocenianie, nawet dosyć ostre, jest zupełnie czym innym niż powiedzieć o kimś, że jest po prostu nieuczciwy bądź zrobił coś, czego nie uczynił.
Zuzanna Dąbrowska: I ostatnie zdanie Dariusz Joński.
Dariusz Joński: Patrząc po tych słowach, które dzisiaj politycy wypowiadają, to to są żadne słowa, jak ktoś o kimś mówi ignorant...
Aleksander Pociej: Mizianie, to jest mizianie.
Jacek Kurski: (...) pieszczoty.
Dariusz Joński: Tak, to jest naprawdę... Nie, ja myślę, że to jest lekka przesada, to nie jest żadne oszczerstwo. Ja myślę, że pan Hamankiewicz się pewnie wycofa albo polubownie załatwi tę sprawę, tym bardziej że prezes Narodowego Funduszu Zdrowia przestaje pełnić tę funkcję, więc myślę, że już pan Hamankiewicz też zejdzie z tonu i nie ma potrzeby dzisiaj... Chyba że panowie tak lubią sądy, że będą się w sądzie spotykać.
Zuzanna Dąbrowska: Dziękuję bardzo. Na tych słownych pieszczotach poprzestaniemy na dziś. Dziękuję moim gościom: Aleksandrowi Pociejowi, Platforma Obywatelska...
Aleksander Pociej: Dziękuję, do widzenia.
Zuzanna Dąbrowska: Jackowi Kurskiemu z Solidarnej Polski...
Jacek Kurski: Dobranoc.
Zuzanna Dąbrowska: I Dariuszowi Jońskiemu z SLD. Do usłyszenia Zuzanna Dąbrowska.
(J.M.)