Polskie Radio

Rozmowa z Jackiem Protasiewiczem

Ostatnia aktualizacja: 11.06.2012 07:15

Roman Czejarek: Z Warszawy przenosimy się do wrocławskiego studia Polskiego Radia, a tam przed mikrofonem Jacek Protasiewicz, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego. Dzień dobry, panie pośle, witamy.

Jacek Protasiewicz: Dzień dobry panu i państwu, słuchaczom.

Krzysztof Grzesiowski:  Ten głos to po meczu Polska-Grecja?

J.P.: Zachrypnięty?

K.G.: Tak.

J.P.: No, kibicowałem, krzyczałem, siedziałem, ponieważ miałem zaproszenie ze strony UEFA, więc siedziałem obok obcokrajowców reprezentujących UEFA, no i tam też w okolicy było paru Polaków też tak emocjonująco kibicujących jak ja, więc zaczęli nas potem pytać, co znaczą pewne słowa dobrze nam znane, a oni je po raz pierwszy słyszeli, ale to było w drugiej połowie, w pierwszej były zachwyty.

K.G.: A jak pan te słowa tłumaczył?

J.P.: Że one wyrażają emocje...

K.G.: Emocje, no, po prostu.

J.P.: ...połączone z niepokojem. Połączone z niepokojem obserwowanym... będących wynikiem obserwacji sytuacji na boisku.

K.G.: Tak się zastanawiam, bo jeden z polskich polityków powiedział, no, ze zmartwieniem oczywiście mocnym, że mianowicie do końca miesiąca przyjdzie im, politykom, komentować tylko i wyłącznie mecze piłkarskie. I jak żyć w takiej sytuacji?

J.P.: Niech się politycy nie martwią, ponieważ dają odpocząć wreszcie od siebie i od swoich sporów, bardzo czasami żenujących, a teraz mamy prawdziwe emocje, naprawdę obserwujemy to, co się dzieje na ulicach polskich miast, to, jak wyludniają się, kiedy polska reprezentacja gra. Jest tych oznak, narodowych symboli, flag czy innych biało-czerwonych elementów na samochodach, na mieszkaniach, to naprawdę jest taki fajny, nowoczesny przejaw patriotyzmu, którym się bardzo cieszę, ponieważ to, co nam do tej pory próbowano wmawiać, zwłaszcza ze strony prawicowych polityków, że patriotyzm to musi koniecznie wiązać się z upamiętnieniami jakichś... albo nieudanego powstania, albo rocznicy kolejnej katastrofy. Okazuje, że Polacy mogą również być patriotami na wesoło, a nie tylko na męczenniczo.

K.G.: W pana mieście, czyli we Wrocławiu, mieliśmy mecz Rosja-Czechy z incydentem, kiedy to pobity został jeden ze stewardów przez grupę kibiców rosyjskich. Swoją drogą Aleksandr Szprygin, który jest szefem tych kibiców, możemy tak to nazwać, powiedział, że stewarda nie tyle pobito, co wyparto. Ładne słowo, przyzna pan.

J.P.: No ale nieprawdziwe jednocześnie. Ja oglądałem ten film, niestety nawet nie jednego, a dwóch pobito dosyć dotkliwie i tak okrutnie. Tam jeden młodzieniec, który widać chyba karate ćwiczył, pastwił się nad starszym człowiekiem w zielonej kamizelce. To tylko świadczy o tym, że to kibolstwo to jest problem szerszy, może nie tylko wschodnioeuropejski, ale we Wschodniej Europie ciągle i często nie dajemy sobie rady, ale proszę jedną rzecz przyjąć...

K.G.: Ale nie tylko, nie tylko, panie przewodniczący, we Wschodniej Europie, bądźmy szczerzy. I w Anglii...

J.P.: Tak, to prawda, to prawda.

K.G.: ...i we Francji, i we Włoszech...

J.P.: To prawda.

K.G.: ...i w Grecji są takie same zjawiska, naprawdę niczym specjalnym na tym tle się nie wyróżniamy.

J.P.: Tylko że ja miałem na myśli różnicę reakcji federacji piłkarskich, ponieważ na Zachodzie walczy się z kibolstwem, a u nas albo się na to przymyka oko, albo... Przykro to powiedzieć, nie chcę wracać do polityki na siłę, ale jak przypomnimy sobie sytuacje z jesieni zeszłego roku z kampanii wyborczej i np. wypowiedzi skądinąd szlachetnego człowieka, jakim jest senator Romaszewski, który mówił o Staruchu, liderze kiboli Legii Warszawa, czy porównywał jego sytuację, odwiedziny jego w więzieniu do sytuacji pobitych robotników w 76 roku, no to to tylko świadczy o tym, że nie dajemy sobie rady. Kibolstwo jest wszędzie, chamstwo jest wszędzie, natomiast u nas jakoś łatwiej się do niego przyzwyczajamy.

Ale co chcę powiedzieć? We Wrocławiu panuje świetna atmosfera, ludzie naprawdę przychodzą dziesiątkami tysiącami do tej strefy kibica, nie tylko na stadion, bawią się tam, a to są incydenty, proszę mi wierzyć. Ja ich nie chcę lekceważyć, bo trzeba je natychmiast żelazem wypalać, ale generalnie panuje atmosfera święta futbolu, ludzie się cieszą, a to, że gdzieś tam na boku jakaś grupa rosyjska daje sobie po buzi albo, co niestety, bije się z obsługą stadionu, to są incydenty.

K.G.: Swoją drogą to ciekawe, że wspomniany lider kibiców rosyjskich oglądając mecz Rosja-Czech, ani nie zauważył, kto rzucał race na stadion, ani nie słyszał także rasistowskich okrzyków, które były kierowane pod adresem reprezentanta Czech  Theodora Gebre Selasii.

J.P.: Ale to jest właśnie, panie redaktorze,  to, o czym mówiłem wcześniej, że u nas się przymyka na to oko. Prawdopodobnie szef takiego związku, stowarzyszenia kibiców, bo nie mówię, że jakiejś bandy kibolskiej, ale związku kibiców brytyjskich, holenderskich czy niemieckich byłby się tym przejął i nie udawałby, że nic się nie stało, i nie udawałby, tak jak na sławetnym filmie mówi jeden z kibiców, że ręka wyciągnięta w tym faszystowskich Heil! to było pozdrowienie drużyny przeciwnej, prawda? No, to są takie... próba robienia... znaczy próba zaprzeczania oczywistym faktom, faktom takim właśnie jak to, że wraz z Rosjanami przyjechało paru czy parę procent klasycznych kiboli, którzy szukają zadymy, a nie emocji sportowych.

K.G.: Tak swoją drogą bodaj dziś mijają cztery lata od rozpoczęcia mistrzostw świata w piłce nożnej w Republice Południowej, tam nie było kibiców z Rosji, ale chciałbym zobaczyć odważnego, który wznosiłby tam rasistowskie okrzyki. Dobrze, jutro...

J.P.: No tak, bo rasiści są właśnie dokładnie mocni wtedy, jak każdy zakompleksiony człowiek, kiedy jest w przewadze...

K.G.: Jutro, panie przewodniczący, mamy mecz z Rosją...

J.P.: ...bo kiedy jest w mniejszości, chowa ogon pod siebie.

K.G.: ....dwunasty dzień czerwca, no i ta, nie wiem, manifestacja, przemarsz, demonstracja, już różne słowa padają w związku z tym, co chcą zrobić Rosjanie. Oni zdaje się chcą przejść przez kawałek miasta, mają swoje święto. Ich prawo czy to jest dobra wola gospodarza, że się na to zgadza, czy ewentualnie coś się może wydarzyć? Takie wróżenie z fusów trochę, ale może spróbujmy.

J.P.: Z jednej strony i mają prawo, a z drugiej strony też jest wolą gospodarza, czy na to się zdecyduje. Pewnie widząc czy właśnie dyskutując o tych racjach tego szefa tego stowarzyszenia kibiców rosyjskich, który, mówiąc krótko, zaprzecza oczywistym faktom, musimy brać pod uwagę taki oto scenariusz, że zamiast zwykłego przemarszu, będzie to rodzaj jakiejś manifestacji, może nawet prowokacyjnej, ale naszą rolą, rolą każdego mądrego człowieka jest, żeby się nie dać sprowokować, nawet kiedy jest prowokowanym, a my występujemy w roli gospodarza, a gospodarz, prawdziwie gościnny gospodarz wytrzymuje impertynencje czy nawet niegrzeczne zachowanie gościa z cierpliwością. Wiadomo, że gość jest tymczasowo, oni tu nie będą długo, za kilka tygodni z Polski wyjadą.

Więc moim zdaniem gdybyśmy im zabraniali tego przemarszu, to byśmy pokazywali a) albo że się ich boimy, albo b) że nie potrafimy sobie poradzić z kilku-, może kilkunastu- maksymalnie -tysięczną manifestacją, co jest nieprawdą, bo polskie służby dadzą sobie radę, nawet jeśli będą jakieś zachowania agresywne, a po trzecie – pokazalibyśmy, że nasze prawo, ta wolność sławetna polska jest limitowana i tylko się ogranicza albo do Polaków, albo tylko do tych, którzy... do tych najgrzeczniejszych, a nie o to chodzi. Demonstrować, manifestować mogą wszyscy, nawet jeśli są to goście i sobie tego życzą, proszę bardzo, gospodarz gościnny pokazuje klasę, mówiąc: w porządku, rób, co chcesz. I teraz zobaczymy, świat będzie patrzył na tę demonstrację również...

K.G.: No i będzie patrzył...

J.P.: ...i będzie widział albo... Albo będzie widział właśnie agresywnych, prowokujących Rosjan, albo będzie, miejmy nadzieję, widział spokojną reakcję Polaków i będą może nawet przyjazne gesty wobec tych zachowań rosyjskich.

K.G.: No i będzie patrzył na sam mecz, bo ten jest w końcu najważniejszy. Po tym, co my pokazaliśmy z Grekami, a właściwie czego nie pokazaliśmy, i po tym, co pokazali Rosjanie w meczu z Czechami, no, są już tacy malkontenci, którzy twierdzą, że sprawdzi się ta teoria trzech meczów polskiej reprezentacji: mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. Czyli jutro mecz o wszystko mamy?

J.P.: Ale mamy taką naturę, żeby szukać dziury w całym. Sport jest nieobliczalny, piłka nożna zwłaszcza. Każdy mecz jest inny. Rosjanie niesieni zwycięstwem, ale może i w związku z tym wbici w pewną taką pewność siebie, być może właśnie zostaną zaskoczeni przez super zmobilizowanych i skoncentrowanych naszych, ponieważ proszę zauważyć, te dwie połowy z meczu z Grecją pokazują dwie rzeczy: jak drużyna jest skoncentrowana, gra koncertowo, jak prawdopodobnie wyszła na drugą połowę w przekonaniu, że zwycięstwo jest już w kieszeni, to się nagle zdekoncentrowało, wszystko się rozprzężyło i nic już nie szło. Więc wierzę, że Polacy wyjdą na to spotkanie we wtorek maksymalnie skoncentrowani i że to może być mecz, który będzie w rezultacie zaskakujący i dla Rosjan, ale nawet dla tych naszych malkontentów.

K.G.: Panie przewodniczący, jednak takiej troszkę czystej polityki, jeśli pan pozwoli. Wiktor Janukowycz na meczu otwarcia w Warszawie, spotkanie z Bronisławem Komorowskim. Zresztą już za kilka ambasador nadzwyczajny i pełnomocny Ukrainy w Polsce będzie naszym gościem, będzie okazja porozmawiać. Z kolei były przewodniczący Parlamentu Pat Cox i były prezydent Rzeczpospolitej Aleksander Kwaśniewski będą na Ukrainie, temat znany, oczywisty: Julia Tymoszenko w więzieniu, jak wyjść z twarzą z tej sytuacji, jeśli w ogóle są takie pomysły na Ukrainie, polityków ukraińskich. Czy taka misja jak Pata Coxa i Aleksandra Kwaśniewskiego może coś przynieść?

J.P.: Ona właśnie zaczyna się dzisiaj i ona właśnie ma na celu stworzenie sytuacji, która pozwoli wyjść z twarzą z tego problemu, który Ukraińcy sami sobie stworzyli. Sobie wewnętrznie, bo wierzyli, że prostym chwytem, trikiem takim prawnym da się wyeliminować najgroźniejszą konkurencję, a w ogóle nie przewidzieli reakcji międzynarodowej, która okazała się silniejsza niż zakładali. I teraz w sytuacji, w której te strony konfliktu wewnętrznego na Ukrainie – opozycja i koalicja rządowa – są tak poróżnione, tak pokłócone, że to jest poziom, w którym się nie rozmawia, tylko się obrzuca inwektywami albo nawet właśnie wsadza do więzień nawzajem czy grozi takim samym rewanżem, czasami potrzebni są tacy wysłannicy z zewnątrz, którzy spróbują przyjrzeć się sytuacji na chłodno i spróbują być może pomediować.

Mamy świetny zespół, ponieważ pan prezydent Kwaśniewski jak nikt inny, żaden polityk w Europie, doskonale zna realia ukraińskie, personalia i o każdym ważnym w polityce  europejskiej człowieku... w polityce ukraińskiej człowieku wie wszystko, a z kolei Pat Cox wie o tym, jak działają instytucje europejskie, co jest możliwe, a co niemożliwe w tych relacjach Unia – państwo sąsiad na Wschodzie. Obaj mają dobrą wolę. Myśmy rozmawiali długo w czwartek w Brukseli jeszcze z przewodniczącym Parlamentu, jak ta misja ma wyglądać. Ta pierwsza dzisiejsza wizyta to jest taka wizyta rekonesans, taka rozmowa z dwiema stronami, jakie są ich oczekiwania, ale też jakie są ewentualne granice tego mandatu, który mieliby panowie Kwaśniewski i Cox w ramach tej swojej misji.

K.G.: Dziękujemy za rozmowę, dziękujemy za spotkanie, Wrocław-Warszawa, Jacek Protasiewicz, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego był naszym gościem.

(J.M.)