Polskie Radio

Rozmowa z Maksem Kraczkowskim

Ostatnia aktualizacja: 21.06.2012 13:15

Kamila Terpiał-Szubartowicz: Sąd, jak słyszeliśmy, umorzył sprawę afery gruntowej. To wczoraj. Dzisiaj pojawiają się komentarze. No i pytanie: czy Mariusz Kamiński rzeczywiście może powrócić na stanowisko szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego, bo jak mówi, ma do tego moralne prawo. Przed chwilą słyszeliśmy, że większość posłów różnych partii w to nie wierzy. A pan?

Maks Kraczkowski: Szczerze mówiąc, ja też niestety nie jestem tu optymistą. Myślę, że Donald Tusk nie podjąłby tak dużego ryzyka dopuszczenia osoby, która będzie dbała o przejrzystość, o profilaktykę antykorupcyjną. Na pewno pana premiera Tuska zabolała afera hazardowa, odejścia z rządu kilku ministrów, osób związanych blisko z panem premierem w związku z ujawnieniem informacji przez CBA. Później oczywiście pod pozorem zarzutów, które dzisiaj sąd uznał za kompletnie bezpodstawne, zmiana na fotelu szefa CBA i odejście pana obecnego posła Kamińskiego. Nie jesteśmy niestety dojrzałą demokracją, bardziej uprawiamy...

K.T.-Sz.: A gdybyśmy byli, to byłoby to możliwe?

M.K.: Uważam, że byłoby to jak najbardziej wskazane, skoro premier się pomylił, sąd niezawisły, funkcjonujący w Polsce jako jedna z instytucji o największym zaufaniu społecznym jest tutaj dobrym sędzią, jednocześnie w sprawie przesądza, że zarzuty formułowane wobec Kamińskiego były wyssane z palca. Chodziło o to, żeby po prostu się zemścić na nim być może.

K.T.-Sz.: No właśnie, sam Mariusz Kamiński mówi, że to sprawa polityczna tak naprawdę, używając taki słów. Tu cytat: „Jeśli ktoś szuka śladów używania prokuratorów do zwalczania osób niewygodnych w państwie, to ta sprawa jest doskonałym przykładem na tego typu działania”.

M.K.: Zgadzam się z nim, w dużej mierze jest to prawdziwe stwierdzenie. Polska ma wielki problem z korupcją, nieprzejrzyste przetargi, chociażby związane z budową autostrad, wybieranie konsorcjów nie wiadomo właściwie pod jakim pozorem...

K.T.-Sz.: Te sprawy już bada CBA zresztą.

M.K.: Tak, no więc właśnie. Nawet oświadczenia majątkowe polityków, kilkadziesiąt stron uwag do oświadczenia majątkowego jednego z polityków skutkuje tym, że właściwie oprócz medialnego alarmu, nie funkcjonuje żaden z mechanizmów państwa.

K.T.-Sz.: Ale jeszcze powróćmy do Mariusza Kamińskiego. Jak rozumiem, pan uważa, że premier nie zdecyduje się na jego przywrócenie, jeżeli wyrok będzie prawomocny, bo jeszcze nie jest. Chociażby dlatego, że się go boi?

M.K.: Myślę, że tak, myślę, że Donald Tusk ma świadomość tego, że jest to człowiek o niezłomnym charakterze, twardy, człowiek, który będzie stał na straży przestrzegania w Polsce prawa, nie będzie uprawiał polityki transakcyjnej, dla niego nie ma złodziei swoich i obcych, dla niego są ludzie, którzy przywłaszczają sobie mienie publiczne czy działają na swoją rzecz w oparciu o funkcje publiczne.

K.T.-Sz.: Ale Platforma mówi znowu odwrotnie – że Mariusz Kamiński wykorzystał politycznie CBA.

M.K.: W żadnym wypadku nie. To dobrze, że Polska jako jeden z ostatnich krajów o tak rozwiniętej demokracji zdecydowała się wprowadzić służbę antykorupcyjną. Dzięki temu, że mamy CBA w polskim prawodawstwie pojawiła się definicja korupcji w ogóle jako takiej. Dzisiaj, kiedy Europa ma wielki problem z korupcją, a fala, nazwijmy to, rewolucji arabskich ujawniła skalę korupcji na świecie liczonej w setkach miliardów, miejmy świadomość tego, że Polska też potrzebuje służby antykorupcyjnej i nie fasadowej obsady tego stanowiska jako szefa, tylko kogoś, kto jest prawdziwym szefem CBA.

K.T.-Sz.: A jak teraz działa ta służba?

M.K.: No, ciężko mi powiedzieć, póki co nie ma większych sukcesów, ja myślę, że...

K.T.-Sz.: Ale chyba porażek też nie.

M.K.: Porażek też nie. Jest na pewno potrzebna i na pewno powinien na jej czele stać nie polityk wyłoniony w konkursie piękności przez premiera, tylko powinno być to stanowisko rotacyjne obsadzane z opozycji.

K.T.-Sz.: Niedawno Mariusz Kamiński został wiceszefem Prawa i Sprawiedliwości. Jak rozumiem, jego pozycja w partii jest bardzo mocna.

M.K.: Jest mocna, natomiast zawsze była mocna, jest to człowiek, który swoją postawą udowodnił, że warto w niego inwestować. Zaangażowany w partii, jeżeli tak mogę powiedzieć, stworzył dobrze działającą służbę, służbę, która unikała wątków politycznych, a jednocześnie była efektywna. Dzięki temu żeśmy się dowiedzieli m.in. o posłance Sawickiej. Przypominam państwu, że była to wówczas posłanka Platformy Obywatelskiej, być może stąd ta niechęć do pana Kamińskiego.

K.T.-Sz.: Jest zaufanym człowiekiem Jarosława Kaczyńskiego?

M.K.: Myślę, że prezes Kaczyński generalnie ma duże zaufanie do ludzi, tak bym odpowiedział na to pytanie, natomiast jest posłem, parlamentarzystą, osobą o nieposzlakowanej opinii.

K.T.-Sz.: A myśli pan, że ktoś z Solidarnej Polski, to już zmieniając trochę temat, wróci do Prawa i Sprawiedliwości? Jest taka graniczna data 27 lipca, mówi się nieoficjalnie o pięciu posłach, którzy mogą zdecydować się na taki ruch.

M.K.: Myślę, że zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Myślę, że z tego, że dokonują się podziały na prawicy, cieszą się tylko środowiska liberalne i lewicowe.

K.T.-Sz.: To jeszcze na koniec krótkie pytanie: dlaczego zapalił pan znicza przed PZPN-em?

M.K.: Czas na epitafium dla PZPN-u w tym kształcie. Bardziej przypomina strukturą PZPR. Oprócz wielkiego zadęcia, olbrzymich pieniędzy, które są tam mielone, nie ma rezultatów i kibice, zamiast odczuwać radość emocji sportowych, odczuwają dyskomfort i smutek patrząc, co tam się dzieje.

K.T.-Sz.: Bardzo smutne na koniec sformułowanie. Maks Kraczkowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Dziękuję bardzo za rozmowę.

M.K.: Bardzo dziękuję.

(J.M.)