Polskie Radio

Rozmowa z Heleną Miziniak

Ostatnia aktualizacja: 24.08.2012 07:15

Krzysztof Grzesiowski: Pani Helena Miziniak, wiceprezes Rady Polonii Świata, przewodnicząca komitetu organizacyjnego IV Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

Helena Miziniak: Witam serdecznie.

Pani prezes, w komitecie honorowym Zjazdu mamy między innymi pana prezydenta Lecha Wałęsę, marszałków Sejmu, Senatu, prymasa Polski arcybiskupa Józefa Kowalczyka, szefów resortów spraw zagranicznych, spraw wewnętrznych, mamy ministra kultury. Dziś podczas otwarcia Zjazdu pojawi się prezydent Rzeczpospolitej Bronisław Komorowski. A my mamy przed sobą pięć gazet dzisiejszych porannych. Jak pani prezes sądzi, w ilu z tych pięciu gazet jest informacja o tym, że jest IV Zjazd Polonii?

Podejrzewam, że w niewielu...

Konkretnie to w jednej, i to też nie tyle w związku z samym Zjazdem, ale w związku z tym, że nie zaproszono przewodniczącego sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą. To jest trzy czwarte tekstu na ten temat.

Właściwie wydawało się, że organizacja ta, która... Jeżeli chodzi o prasę i media polskie, zajmowała się w większości strona polska, więc trudno mi w tej chwili komentować, ile gazet pisze dzisiaj o tym Zjeździe i dlaczego nie został zaproszony przewodniczący komisji rozumiem sejmowej. A z wiadomości, które ja posiadam, to przewodniczący komisji i sejmowej, i senackiej mieli uczestniczyć.

Tak, tylko rzecz nie w tym, kto kogo zaprosił i dlaczego nie zaprosił, jeśli do tego oczywiście doszło, ale mówimy o grupie liczącej, hm, różne dane, od 17 do 20 milionów osób, Polaków mieszkających za granicą czy tych osób, które do polskich korzeni się przyznają. To jest grupa ogromna.

Tak, zgadzam się zupełnie. Ale może odwrócilibyśmy troszeczkę pytanie i zapytali się, jak istnieją w Polsce powołane dwie komisje ds. łączności z Polonią i Polakami za granicą, jak te komisje działają i jak te komisje wychodzą do tych środowisk i czy te środowiska w ogóle wiedzą, kto jest przewodniczącym tych środowisk, bo mi się wydaje, że ta sprawa w dwie strony powinna jakoś działać, że Polacy powinni wiedzieć, zwracać się, ale powinno być również, że te komisje, w każdym razie w naszym takim odczuciu jest, że państwo polskie, jeżeli się otworzyło, napisało program do współpracy z Polonią i Polakami za granicą i powołanych jest kilka ciał, które się sprawą tą zajmuje, no to dobrze by było, żeby jakieś akcje były dwustronne. Nie można tylko liczyć na to, że Polonia za każdym razem, bo bardzo często jest negatywnie odbierane, że Polonia, jeżeli się zwraca, to zwraca się po coś. Nie zawsze to jest prawda, dlatego że trzeba również rozliczyć nasze... rozróżnić nasze środowiska, bo my jesteśmy środowiskiem Polaków mieszkających na Zachodzie, którzy zupełnie nieźle sobie dają radę, ale również w tej chwili ten cały Wschód, który jest otwarty, z którym my bardzo mocno współpracujemy, potrzebuje pomocy, ale potrzebuje pomocy i naszej, i państwa polskiego. Więc nie chcielibyśmy tego jakoś negatywnie przedstawiać, ale myślę, że te dwie komisje mają coś nam do zaofiarowania. Ja dzisiaj mogłabym powiedzieć, że nie wiem, od czego to jest uzależnione, czy od wyboru przedstawicieli komisji sejmowej czy senackiej. Kiedyś nie działała komisja sejmowa, po prostu nie mieliśmy z nią żadnego kontaktu. W tej chwili muszę z wielkim ukłonem, bo pani poseł Fabisiak na przykład wyszła z propozycją do nas zorganizowania już trzeciej edycji konkursu dla młodego człowieka poza granicami kraju „Co znaczy być Polakiem?”. I to przeszło po prostu nasze oczekiwania, pierwsze prace były jakieś może 80-90 prac, ostatnia edycja była ponad 300 prac, więc zainteresowanie tych dzieci, które są urodzone poza granicami. Więc w jakiś sposób wychodzą. Więc trudno mi w tej chwili komentować, dlaczego akurat przewodniczący komisji...

To zostawmy, to już są sprawy personalne, natomiast chodzi mi o rzeczy rzeczywiście istotne. Pani prezes mieszka w Wielkiej Brytanii od lat, jeśli sobie dobrze policzyłem, pięćdziesięciu czterech.

Prawie.

Prawie. W tej chwili według danych oficjalnych brytyjskich w Wielkiej Brytanii przebywał około miliona Polaków, z czego ponad 600 tysięcy to tak zwani stali rezydenci. Jak to się na przestrzeni tego półwiecza zmieniło, Polacy w Wielkiej Brytanii, jak się to pozmieniało? Jacy jesteśmy tam, my, starzy emigracja, my, młoda emigracja, taki jest prosty podział? A może ci ostatni to w ogóle nie jest emigracja, to są po prostu Polacy, którzy przyjechali pracować, zarabiać.

No więc właśnie, to jest kwestia znowuż umowna, czy my będziemy nazywali wszystkich ludzi, który opuszczają kraj, że oni emigrują, ale wydaje mi się, że w tej chwili w naszym odczuciu, że to nie jest emigracja, bo to jest po prostu wybór, ten człowiek wybiera, w tej chwili świat jest otwarty, on ma prawo zmieniać miejsce, gdzie on chce. Tak się ułożyło, że Europa w tej chwili jest otwarta dla każdego człowieka. Więc my raczej uważamy, że to są migranci i to, że jest nas w tej chwili tak dużo, do pewnego stopnia nas cieszy, dlatego że jak patrzyliśmy już w pewnym okresie czasu, te nasze ośrodki, no, coraz było tych ludzi mniej i mniej. Więc ten nowy zastrzyk nowej Polonii bardzo zasilił nasze struktury nie tylko organizacyjne, ale to, co myśmy przez tyle lat wypracowali, to znaczy polskie domy, polskie instytuty, polskie kościoły, kaplice w tej chwili pękają, po prostu jest ich tak dużo, a polskie szkoły nie mają miejsca do przyjęcia tylu dzieci, ile chciałoby uczęszczać do polskich szkół sobotnich. Więc to jest jeden z głównych tematów naszego dzisiejszego Zjazdu i jak możemy go wspólnie rozwiązać, bo jeżeli chcemy, żeby ten młody człowiek, bo na to nie mamy odpowiedzi, czy rodzina, która wyemigrowała, za 5 czy za 6 lat nie będzie chciała powrócić z powrotem do kraju i czy ich dzieci będą przygotowane na tyle, że będą mogły kontynuować tutaj naukę. Więc to jest dość bolący problem dla nas za granicą. A jeżeli  chodzi o te dwa środowiska, jak to my mówimy, my i wy, bo tak się bardzo często określa tę emigrację starszą i tę nową, wszystko wymaga czasu. Więc ten okres po 2004 roku zaczyna się jak gdyby zacierać te różnice i nas to bardzo cieszy, bo na pewno różnice są, każde pokolenie, które rośnie gdziekolwiek, ono ma swoje różnice w swoim punkcie widzenia, działania, organizowania. Ale ja myślę, że wiele nam się już udało zrobić wspólnie i to jest nasza przyszłość.

Nie dalej jak pół godziny temu prezentowaliśmy takie opinie na temat Polonii i Polaków za granicą, między innymi była opinia na temat działalności POSK-u, czyli Polskiego Ośrodka Społeczno-Kulturalnego w Londynie, że według osób, które pojawiły się w stolicy Wielkiej Brytanii po 2004 roku to miejsce z gigantycznym potencjałem, ale zupełnie niewykorzystane. Panią taka opinia pewnie boli.

Nie wiem, czy zupełnie niewykorzystane. Na przykład w tej chwili olimpiada, która była, tam był ośrodek olimpijski w POSK-u akurat w czasie olimpiady, teraz w czasie paraolimpiady też będzie taki... będzie ośrodkiem, więc przewinęło się tysiące ludzi. Czy jest zupełnie niewykorzystany? Nie wiem, czy jest zupełnie niewykorzystany. Jest działający teatr, jest restauracja, są kluby, jest biblioteka przepiękna, są biura, wspaniale działa w tej chwili dla tej nowo przybyłej młodzieży jazz-club, tak że... Pewnie zawsze można więcej, ale nie powiedziałabym, że to budynek, który stoi pusty, bo on raczej tętni życiem.

Podczas IV Zjazdu ma być rozmowa, mają być dyskusje na temat oświaty, duszpasterstwa, sytuacji dawnej i nowej emigracji, o czym przed chwilą padło kilka słów, i o zasadach finansowania programów polonijnych. Pieniądze przeszły teraz z Senatu na rzecz Polonii, przeznaczane na rzecz Polonii z Senatu, w ręce resortu spraw zagranicznych. Czy to po pierwsze dobra zmiana, a po drugie – czy to da oczekiwany przez państwa, organizacje polonijne efekt?

W tej chwili jest trudno mnie i nie tylko mnie, ale w ogóle dyskutowaliśmy już wczoraj na ten temat, jest nam trudno określić. Z naszego punktu widzenia my uważamy, że w ogóle żadna władza nie powinna się zajmować rozdzielaniem pieniędzy – ani ustawodawcza, ani wykonawcza. Powinno się zajmować jakieś pozarządowe ciało, które zna środowisko polskie, które w tym środowisku w jakiś sposób współpracuje, odwiedza, bywa i wie, komu co i jak potrzeba i na jakie programy najlepiej by było łożyć pieniądze, ażeby one nie były zmarnowane. I ja myślę, że w tej chwili to jest taka nowa zmiana, ale nie mówmy o tym, że to, co było przedtem, było lepsze, bo to też rosła według nas w zastraszającym tempie ilość jakichś podmiotów, które nieokreślone były, a czerpały z tego pieniądze i nie wiem, czy do końca zupełnie były spożytkowywane w dobrym kierunku. Ja np. mam wiele znaków zapytania co do olbrzymiej imprezy, gdzie w końcu polski podatnik płaci, to jest „Quo Vadis” albo „Szkoła Młodych Liderów”, bo trudno jest kształcić liderów polonijnych w Polsce. Liderów trzeba kształcić tam, gdzie my jesteśmy, w naszych ośrodkach, tam trzeba ich szukać i tam tworzyć programy, bo oni mają służyć tym ośrodkom wtedy. Więc czy będzie lepiej, czy będzie gorzej? A może znowuż po jakimś czasie zastanowią się nasi przywódcy w kraju, że trzeba to zmienić. Ja nie mam na to odpowiedzi. Wiem, że to, że było przedtem w Senacie, mieliśmy również wiele do tego zastrzeżeń, a w tej chwili ta zmiana nastąpiła dopiero co. Na pewno było bardzo dużo perturbacji w związku z tym, no ale miejmy nadzieję, że będzie dobrze.

Pani prezes, tak na koniec, czy chodząc ulicami Londynu, czasami słuchając ludzi wokół, mówi pani sobie: aha, Londyn mówi po polsku.

Tak, i teraz nie wiem, czy powiedzieć, że to miło...

Czy to dobrze, czy to źle.

...czy to źle, tak, dlatego że ja się cieszę. To jest prawda, gdziekolwiek wejdę – czy do restauracji, czy gdzieś, to wszędzie gdzieś jakaś jest polska kelnerka, tu ktoś obsługuje, niech się pan czy pani nie martwi, ja panu pomogę. A z drugiej strony mieszkając tak długo poza granicami kraju, ja z bólem trochę to przyjmuję, bo ja wolałabym, bo widzę, bo spotykam również bardzo dużo młodych, wykształconych ludzi, którzy pracują dla Anglików, a nie dla Polaków. Mówi się o tym, że nabiorą tego wspaniałego jakiegoś doświadczenia i wrócą do kraju. Z mojego doświadczenia jest tak, że ktoś, kto po pięciu latach nie wraca, to mało kiedy wraca już do kraju. I to jest ten ich sukces, tych ludzi poza granicami kraju, jest porażką dla Polski.

Dziś początek IV Zjazdu Polonii i Polaków z Zagranicy, a gościem Sygnałów dnia była pani Helena Miziniak, wiceprezes Rady Polonii Świata. Dziękujemy za spotkanie.

Dziękuję bardzo.

(J.M.)