Polskie Radio

Rozmowa z Mirosławem Drzewieckim

Ostatnia aktualizacja: 25.10.2012 15:30

Kamila Terpiał-Szubartowicz: Naszym gościem w Rozmowie dnia w studiu w Łodzi jest polityk Platformy Obywatelskiej, były minister sportu Mirosław Drzewiecki. Dzień dobry, panie ministrze.

Mirosław Drzewiecki: Dzień dobry pani, dzień dobry państwu, witam.

Czy Joanna Mucha to dobra minister sportu?

Dała sobie radę w najtrudniejszym okresie, to znaczy w momencie, kiedy miała dużą odpowiedzialność przy organizacji Euro 2012, nie wymiękła i tak jak wszyscy widzieliśmy w Polsce, ale również w Europie i na świecie, Polska miała wtedy powody do dumy i satysfakcji, że Polacy wreszcie coś dużego zrobili, potrafili o to zadbać i przebiegło to wszystko bez żadnych wpadek i rzeczy, które mogłyby nas narażać na szwank.

A czy teraz cytując pana „wymięka” po tym, co się tydzień temu działo na stadionie, czyli niezamknięty dach, przemoczona murawa, odwołany mecz? Mówi: czuję się politycznie odpowiedzialna za to, co się stało, ale tak naprawdę nie mogłam nic zrobić, składa dymisję, premier dymisji nie przyjmuje.

Trochę to tak jest, że my w Polsce dzisiaj mamy w ogóle (...) sytuację, a mianowicie wszystko, co się dzieje, jest tak opisywane i tak oceniane przez np. opozycję, że to są wszystko dramaty, nawet drobne rzeczy to jest od razu dramat i koniec świata. I jeżeli już...

I kompromitacja.

I kompromitacja. Jeżeli za to się zabiera jeszcze opozycja, no to oczywiście wina jest rządu, Tuska, czyli generalnie Tusk jest odpowiedzialny za wszystko. Ja oczywiście się z tym nie zgadzam, bo to niemądre w ogóle. I prawda jest taka, że tam, gdzie dochodzi do wpadek i – tak jak się to zdarzyło 16-go na Stadionie Narodowym – to zawsze są odpowiedzialni ludzie i tak naprawdę i stadion świetny, i deszcz by nie przeszkadzał, gdyby ludzie mieli rozum w głowie i go używali.

Komu w takim razie, panie ministrze,  tego rozumu zabrakło?

Wie pani, premier właściwie...

Według pana.

...podobało mi się, bo powiedział... podzielił tę odpowiedzialność na wszystkich po trosze. Nie mam wątpliwości, że w sensie takim formalnoprawnym, to odpowiedzialny jest oczywiście PZPN, czyli organizator imprezy, bo to na nim spoczywa ciężar zadbania o wszystko i dołożenia należytej staranności, żeby to się udało...

A szef Narodowego Centrum Sportu?

Natomiast premier też powiedział o tym, że bardzo by chciał, żeby w tym zespole po stronie rządowej, a spółka Narodowe Centrum Sportu jest to spółka powołana przez ministra sportu, czyli trochę taka rządowa spółka, chciałby wymagać od tych ludzi, którzy tam pracują, więcej niż się wymaga np. od ludzi w PZPN-ie. Powód bardzo prosty, i to też nazwał po imieniu, że tam są niezłe zarobki i w związku z tym trzeba kochać tę pracę, którą się wykonuje, i poświęcać jej więcej czasu niż to wynika ze standardu, a w sytuacjach nadzwyczajnych, a nadzwyczajną sytuacją przy Narodowym Centrum Sportu oczywiście są imprezy, które się organizuje na tym stadionie, bo po to został zbudowany, żeby był areną poza meczami piłkarskimi, ale wielkie imprezy żeby się tam odbywały.

Pan o tym mówi, że błąd popełnił szef Narodowego Centrum Sportu Robert Wojtaś. I rzeczywiście wczoraj też może nie o błędzie, ale o braku determinacji i takiego działania...

O, to jest dobre określenie.

...działania do końca premier mówi, że nawet Robert Wojtaś powinien tam siedzieć cały dzień i całą noc, ale zrobić wszystko, żeby zagrało. Nie zagrało, bo mecz został przełożony. Czy w takim razie to dobrze, że premier go nie zdymisjonował i czy w takim razie powinna go zdymisjonować minister sportu?

Ja przede wszystkim patrzę na to w ten sposób i to, co powiedziałem, że wina Tuska, jak to opozycja mówi, premier w ogóle nie powinien się tym zajmować, a zajmuje się tylko i wyłącznie dlatego, że ta cała histeria tygodniowa dotycząca tragedii, kompromitacji, ja się zgadzam, że dyskomfort dla wszystkich, którzy przyszli na mecz, którzy byli przed telewizorami, był olbrzymi i takie poczucie niesmaku, że Polacy zamiast podtrzymać to, co było genialne po Euro 2012, to dali ciała, krótko mówiąc, i pokazali, że...

Ale też pan powiedział: winni są konkretni ludzie, nawet pan wskazał...

Ludzie, zawsze.

...wskazał, można powiedzieć, tych ludzi...

Tak jest.

...a nikt konsekwencji nie poniósł. Może powinien. O to pytam.

Znaczy wie pani, powinien, ale jak pani popatrzy, to naprawdę, czy ci, których można karać dlatego, bo na tych ludzi byłyby kwity tak zwane, czyli materiały, bo oni ponoszą odpowiedzialność, czyli organizator PZPN, organizacja pozarządowa, nie bardzo widzę możliwość, żeby ich ukarać, sami siebie powinni rozliczyć. Natomiast...

Mówimy o PZPN-ie, a ja pytam o NCS. Czy pani minister w poniedziałek ma przedstawić swoje wyniki, no, można powiedzieć kontroli w NCS-ie, czy powinna zdymisjonować szefa tej instytucji?

Wie pani, ale to jest takie pytanie, bo pani mnie pyta, czy z papierów, które otrzymał pan premier Donald Tusk, wynika jednoznacznie, że tacy ludzie – czy pan Wojtaś, czy kto inny – powinien ponieść konsekwencje włącznie z utratą stanowiska. Gdybym ja widział te papiery, to bym chętnie na to pytanie ze swojego punktu widzenia odpowiedział, a ponieważ ich nie widziałem, a tylko znamy to z opowieści premiera, który nie mówił o tym szczegółowo, tylko o pewnej atmosferze i wrażeniu, to jestem najdalszy od tego, żeby zwalniać ludzi z pracy w momencie, kiedy nie ma przed sobą papierów.

No ale pan też...

To trochę tak jakby w sądzie... sąd by się opierał nie na tym, co ma w materiale dowodowym, tylko na plotce.

Ale pan też dobrze zna te zależności jako były minister sportu na pewno, skoro i premier mówi też, że zabrakło determinacji, że jednak czegoś zabrakło, że jednak nie wszystko zagrało.

Ja tego nie ukrywam, ja to mówię i nawet się trochę dziwię, bo w lutym tego roku mieliśmy tę wpadkę przy przesunięciu meczu, znaczy odwołaniu meczu Pucharu Polski, finału Pucharu Polski, kiedy też wtedy zabrakło ludziom wyobraźni, że w lutym będzie mróz i zaplanowana impreza na ten dzień, to powinny pewne rzeczy być robione z wyprzedzeniem, żeby można było murawę rozłożyć i tak dalej. Uważałem, że z tego wyciągnięto wnioski, to po pierwsze, po drugie – nie po to pracowaliśmy przez...

Czyli czasami jednak tej wyobraźni brakuje.

Tak, przez pięć lat...

Znaczy nie nam, ale...

Wie pani, ale jak tworzyliśmy spółkę NCS, PL 2012 pod wielkie wyzwanie, jakim było Euro 2012, to udało nam się zbudować taki zespół ludzi i takie procedury, że  to chodziło i hulało, jak to młodzi ludzie mówią, natomiast...

No ale teraz przestało.

...skończyło się Euro i nagle się okazało, że ci, którzy dalej to samo mają właściwie wykonać, co podczas Euro, to zapomnieli o procedurach, czyli apeluję do wszystkich i namawiam...

Do podstawowej rzeczy.

Tak, i możemy nie wiem, ile słów wylać, a sprawa jest banalnie prosta, bo rozmowy i te kursy przyspieszone o drenażu murawy, które się odbywały w TVN24 i nie tylko, i tak dalej, psu...

No i dachu, który można rozkładać podczas deszczu albo nie.

...psu na budę, dlatego że to jest kompletnie bez znaczenia, bo murawa w momencie, gdyby była niezalana, by się nadawała do gry, trzeba było zasłonić dach, by nie było w ogóle dyskusji. Natomiast...

Panie ministrze,  tylko jest takie wrażenie, że nomen omen sprawa się rozmyła...

Nie no, wie pani...

...są winni, nikt nie poniósł konsekwencji, znaczy nie wiemy, czy nie poniesie.

My mamy taką w ogóle wadę narodową, że krwi żądamy i tak dalej i prawdopodobnie tak to się skończy, że tutaj ze strony tej rządowej pani minister Mucha wskaże ludzi, którzy muszą ponieść za to konsekwencje, natomiast powiedzmy sobie szczerze, że na tyle, ile mogliśmy to wyartykułować, ale ponieważ nie możemy nic im zrobić, PZPN-owi, no to mówimy, że winny jest PZPN i koniec, kropka. Natomiast teraz my też mówimy o standardzie nadzwyczajnej staranności, nie normalnej staranności, nadzwyczajnej, której oczekujemy od ludzi, którzy pracują w takim obiekcie, jak Stadion Narodowy, który miał być dumą, chlubą, i wszyscy mamy bić brawo, jak oni pięknie tam pracują.

Panie ministrze,  jeszcze chciałam tak krótko, proszę o odpowiedź, bo jeszcze chciałam poruszyć też sprawę PZPN-u, ale wielu podobno pańskich kolegów z Platformy Obywatelskiej mówi, że minister Joanna Mucha jednak nie jest najlepszym ministrem sportu, bo na sporcie się nie zna po prostu. A co ciekawe i też co przed chwilą słyszeliśmy w materiale na naszej antenie, kobiety też nie stają w jej obronie. Taka jest opuszczona chyba trochę w tej Platformie.

Trochę mi żal pani minister Muchy. Powód jest bardzo prosty, z jednej strony oczywiście ja patrzę tutaj i mówię nie w imieniu mężczyzn, ale widzę, że faceci sobie myślą tak, że sport to jest męska sprawa i w związku z tym przyszła tutaj do tego jeszcze piękna kobieta i ona próbuje mówić, że będzie nam mówiła, co ze sportem powinno być. To jest pierwsza rzecz, czyli takie trochę szowinistyczne podejście do minister sportu...

Do kobiety.

...do kobiety, czego nie pochwalam, uważam, że jest beznadziejne. Z drugiej strony te kobiety, o których mówiła pani poseł Radziszewska i tak dalej, i pani Kidawa-Błońska, coś w tym jest, że ta ładna kobieta nie znajduje też oparcia i takiego wsparcia wśród kobiet, czyli tak naprawdę jest trochę taką sierotą w tym wszystkim. I dlatego mi jej szkoda, bo oczywiście jak byśmy mówili o tym, czy pani minister Mucha wie, czy jest trzecia liga hokeja i tak dalej...

Kilka tych wpadek było rzeczywiście.

No dobrze, było, ale tak naprawdę te wpadki nie mają znaczenia, bo pani minister Mucha na pewno by nie wygrała w Polsce plebiscytu czy tam quizu na wiedzę o sporcie, natomiast jeżeli chodzi o zarządzanie ministerstwem, to być może, a nawet na pewno akurat ta wiedza, czy trzecia liga funkcjonuje, czy nie, to nie jest potrzebne.

Panie ministrze,  na koniec jeszcze naprawdę krótko, ale muszę zapytać o wybory w PZPN-ie te jutro. Za kogo trzyma pan kciuki? Roman Kosecki, Zbigniew Boniek?

I Boniek, i Kosecki, to znaczy uważam, że jeden z tych dwóch kandydatów...

Tak samo?

 Tak, tak, jeżeli którykolwiek z nich wygra, to będę miał wrażenie, że dożyliśmy takiego czasu, że zaczyna się odnowa w PZPN-ie i to będzie dzień, w którym powinna wystartować przemiana PZPN-u, daje im na to pierwsze dwa lata kadencji, bo to nie będzie wcale łatwy bój, to ten PZPN to poza centralą i stu osiemnastoma delegatami to jednak teren, gdzie jest kilkadziesiąt tysięcy ludzi i tam trzeba dotrzeć, dotrzeć do tych ludzi...

Czyli potrzebna jest rewolucja.

Know-how i tak da... Nie, nie rewolucja, tylko mądre zarządzanie. Wie pani, jak uważam, że wszędzie zamiast rewolucji zdrowy rozsądek, rozum, głowa, to znaczy i kontakt z ludźmi. Nie można ludzi źle traktować, bo bardzo często jest tak, że my trochę wylewamy dziecko z kąpielą, bo mówimy, że wszystko co z PZPN-em związane, jest źle. Nie, tam jest też dużo facetów, którzy się znają na sporcie, kochają ten sport i bardzo często są źle wykorzystani albo inni nie wiedzą, jak ich wykorzystać, w związku z tym nie należy wszystkich tracić, natomiast trzeba zmienić styl zarządzania tym wszystkim, bo jednak jest XXI wiek, już dwunasty rok XXI wieku, a PZPN na pewno jest jeszcze może nawet nie w końcówce XX wieku, trochę wcześniej, gdzieś w połowie wieku.

Męski sport, męska organizacja, zapewne męską pozostanie. Zobaczymy, czekamy jutro na wybory szefa PZPN-u. Ja bardzo dziękuję za rozmowę i komentarz.

Dziękuję bardzo.

(J.M.)