Krzysztof Grzesiowski: Prezes PLL LOT pan Marcin Piróg na warszawskim lotnisku na Okęciu. Dzień dobry, panie prezesie.
Marcin Piróg: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.
Ostatnia wiadomość, jaką mieliśmy, to godzina lądowania Dreamlinera 10.38. Coś się zmieniło?
Nie, myślę, że mniej więcej za dwie godziny zobaczymy go tutaj. Jeżeli pogoda pozwoli, a prawdopodobnie tak, to wykona też tak zwany law-pass, czyli przeleci bez lądowania i będzie go można zobaczyć. Tylko zobaczyć, ponieważ jest to samolot, który ma takie silniki, że właściwie nie będziemy go słyszeli z tej odległości tutaj, stojąc 200 metrów od płyty.
I potem, rozumiem, tak zwane uroczystości związane z przejęciem przez LOT już oficjalnie nowego samolotu?
Tak, organizujemy tutaj o 16.00 imprezę dla ok. 2 tysięcy osób, w międzyczasie ten samolot będzie musiał być odclony i oficjalnie już jako nasz zostanie przeciągnięty i tutaj przed hangarem będziemy go mogli zobaczyć i pokazać.
A kiedy zabierze na pokład takich normalnych śmiertelników, którzy kupili bilet i chcieliby polecieć?
Planujemy kilka lotów komercyjnych po Europie, pierwszy zaczynamy 14 grudnia o siódmej rano do Pragi, tego samego dnia jeszcze po południu do Monachium, i zapraszam państwa na nasze strony lot.com, bo od wczoraj trwa promocja i za 399 złotych będzie można na takie loty kupić bilety. Będzie mniej więcej przez 4 tygodnie latał po wybranych miastach europejskich i później już w trasę transatlantycką, 16 stycznia pierwszy lot do Chicago.
A ile w ogóle Dreamlinerów ma latać w barwach LOT-u, kiedy pojawią się kolejne?
Docelowo 8, pierwsze 5 będziemy mieli między dniem dzisiejszym a początkiem marca, tak że ostatni lot 767, czyli Boeinga, którym operujemy do tej pory, to jest 1 marca. Od 3 marca 2013 już tylko Dreamlinery będą na naszej siatce połączeń.
A ten pierwszy, który dzisiaj wyląduje na Okęciu, z jakim opóźnieniem przyleci do Warszawy? Iluletnim?
Wie pan, kontrakt podpisaliśmy w 2005 roku i ten samolot miał być w 2008. Lepiej późno niż wcale, ale też z drugiej strony mamy cały czas dużą przewagę nad naszymi konkurentami europejskimi, jesteśmy pierwszą linią, która ten samolot XXI wieku dostanie. Tak że patrząc się relatywnie, nie ma opóźnień, ponieważ mamy cały czas mniej więcej pół roku przewagi nad drugą linią europejską, która dostanie go w końcu przyszłego roku.
Mówi się, że Dreamliner to taki cud techniki. A co takiego cudownego w nim jest, że aż tak głośno o tym, że to LOT będzie pierwszy, że to coś, czego jeszcze nie było?
To jest tak jakby... Wie pan, porównując może do innej branży, to jest tak jak porównywać Stadion Narodowy do Stadionu Dziesięciolecia, jest to samolot, który jest kompletnie inny, to jest pierwszy samolot XXI wieku, samolot, który jest zbudowany w 40% z kompozytów, przez to jest lżejszy, i dodając do tego nowy silnik, silnik nowej generacji Rolls-Royce’a, jest to samolot, który spala około 20% mniej paliwa na tej samej trasie. Lata szybciej i z zewnątrz przede wszystkim jest cichszy, a dla pasażera ogromny komfort, duża różnica dzięki m.in. kompozytom. I udało się po pierwsze zwiększyć wilgotność powietrza, ponieważ nie ma korozji, to też wpływa na mniejsze opłaty i obsługę techniczną. I jest to samolot, który ma o ponad milion części mniej niż samolot klasyczny przez to, że np. skrzydło jest wykonane z jednej części. Wracając jeszcze do pasażera, komfort podróży to nie tylko nowej generacji fotele, ale o 60% większe okna, to jest też mniejsze podciśnienie, które powoduje, że komfort podróży jest kompletnie inny. I mam nadzieję, że pasażerowie, którzy wysiądą dzisiaj z naszego samolotu, też będą mogli o tym powiedzieć.
I teraz, panie prezesie, takie opinie fachowców na temat korzyści, jakie może odnieść LOT z faktu posiadania Boeingów 787. W jednym z portali można było znaleźć takie zdanie, że wymiana floty pozwala zarządowi LOT z optymizmem patrzeć na finansową przyszłość firmy i myśleć o poszerzeniu siatki długodystansowych połączeń, ale z kolei dziś w Gazecie Wyborczej czytamy, że Dreamliner nie poprawi sytuacji LOT-u, a z czasem stanie się na pewno dużym obciążeniem. Hm, która wersja jest bliższa prawdy? Ta druga wypowiedź to jest wypowiedź Adriana Furgalskiego z Zespołu Doradców Gospodarczych TOR.
Porównując wszystkie koszty, ponieważ to jest samolot, który oczywiście jest droższy od samolotu klasycznego, ale korzyści, które są związane z mniejszą konsumpcją paliwa oraz mniejszymi opłatami za obsługę techniczną, powodują, że na trasie załóżmy Warszawa – Nowy Jork – Warszawa koszt jest mniejszy takiego przelotu, a zdecydowanie my liczymy na większe wpływy, ponieważ to jest samolot, który ma więcej miejsc niż ten, którym dysponujemy dzisiaj, to jest samolot, który ma prawie dwa razy więcej miejsca w klasie biznes, który ma dodatkową klasę club, które do tej pory LOT nie miał, i na takim jednym locie, zakładając nawet... mając konserwatywne założenia, my uważamy, że 20-25% więcej będzie wpływów, co diametralnie zmienia sytuację finansową. Dreamliner w naszej flocie jest to warunek konieczny, żeby LOT zarabiał pieniądze, aczkolwiek niewystarczający, my musimy dalej pracować nad poprawą wewnątrz spółki nad tym, żebyśmy byli konkurencyjni. Jesteśmy w momencie i w strefie geograficznej, gdzie jest trudno, bo w Europie linie lotnicze w tym roku stracą między 1,5 a 2 miliardy euro, tak że większość firm ma problemy. Słyszeli może państwo ostatnio czy o SAS-ie, czy czy o Iberii, AirBaltic, tam właściwie codziennie dowiadujemy się o tym, jakie linie mają problemy. I zdecydowana większość w tym roku będzie miała straty. Tak że patrząc w przyszłość, jeszcze raz, jest to warunek konieczny i będziemy mieli przewagę konkurencyjną o prawie rok nad drugą linią, która go dostanie w Europie, nad innymi jeszcze więcej i chcemy to wykorzystać.
Ale czy uda się zapełnić ten samolot? Bo przypomnijmy – konkurencja na rynku jest ogromna, niedługo do Azji, bo i kierunek azjatycki jest brany pod uwagę przez LOT, właśnie obsługiwany przez Dreamlinera, ale już niedługo do Azji z Warszawy zacznie latać linia, między innymi oczywiście, Emirates, mamy potężną Lufthansę, która ma wkrótce, już za kilka dni podobno zaprezentować najdłuższy samolot świata, czyli Boeing 747 w wersji 8, oni tę siatkę połączeń mają jednak dużo, dużo większą. I to jest konkurencja i tu będzie problem.
Tak, połączenia do Azji uruchomiliśmy w końcu maja, bo latamy do Pekinu od kilku miesięcy. W przyszłym roku myślimy o tym, żeby uruchomić drugi kierunek, którym prawdopodobnie będzie Tokio. Tak że my na Wschód latamy od niedawna i chcemy też wykorzystać to nasze położenie geograficzne. Tak że ja nie mam absolutnie wątpliwości, że klasę ekonomiczną zapełnimy, ponieważ już zapełniamy ją w tej chwili starym samolotem. Dla nas wyzwaniem jest to, żeby przyciągnąć klienta biznesowego tak z Polski, jak i tutaj liczymy na Europę Zachodnią. I to, co robiła do tej Lufthansa, która wysysała pasażerów w Polsce i do Azji, właściwie ktoś, kto leciał do Azji, rano wylatywał z Warszawy po to, żeby po południu przelecieć nad Warszawą jeszcze raz, lecąc na wschód, my chcemy to wykorzystać i pozgarniać klienta niemieckiego, jak i zachodnioeuropejskiego. Dla nas Emirates nie jest do końca konkurentem, ponieważ nikt nie będzie latał przez Dubaj do Pekinu czy do Tokio, bo bardzo to by było naokoło. My się koncentrujemy na Azji Północno-Wschodniej, a Emirates będzie miał i bardziej myślę, że jest to zagrożenie dla Lufthansy, która w tej chwili przewoziła większość pasażerów, którzy latali do Azji Południowo-Wschodniej czy do Australii.
I jeszcze dwa techniczne pytania, panie prezesie. Ile kosztuje takie coś, jak Dreamliner?
Cena katalogowa to jest 200 milionów dolarów, wiadomo, że to nie jest cena, którą zapłacił LOT, my mamy po tych opóźnieniach, o których pan wspomniał na początku, bardzo dobrą cenę. Nie powiem, bo to jest tajemnica handlowa, ile, ale to jest kilkadziesiąt milionów dolarów.
No i druga kwestia, dzisiaj się pojawiła taka informacja, mianowicie czyje imię, jakie imię będzie nosił ten nowy samolot w barwach LOT-u? Teraz było tradycją, że były to polskie miasta. To ma być oczywiście wykorzystane komercyjnie, ale co pan bierze pod uwagę?
My zwróciliśmy się i mamy kilka pomysłów na to, jak nazwać nasze samoloty, aczkolwiek dzisiaj jeszcze się tego nie dowiemy, ponieważ chcemy też, żeby firma na tym skorzystała finansowo. Tak że negocjujemy i nazwa miasta jest to jedna z opcji, aczkolwiek na razie mamy matkę chrzestną, ale nie mamy jeszcze imienia.
Hm. Panie prezesie, dziękujemy za rozmowę. Z warszawskiego Okęcia dla Sygnałów dnia prezes PLL LOT Marcin Piróg. Dreamliner pojawi się o godzinie 10 z minutami w stolicy, ma być ten efektowny przelot na niskim pułapie, mnóstwo osób jest już w tej chwili na Okęciu, są ci, którzy uwielbiają robić zdjęcia przelatującym nisko samolotom, to są naprawdę setki osób.
Daniel Wydrych: Tak. To jeszcze dodajmy, że hala, w której odbywa się montaż Dreamlinerów ma wielkość kilkudziesięciu boisk sportowych, pomiędzy samolotami stoją biurka inżynierów i stanowiska pracy osób odpowiedzialnych za produkcję różnego typu maszyn. Fabryka pracuje 24 godziny na dobę na trzech różnych zmianach, ogółem zatrudnia ponad 36 tysięcy osób.
(J.M.)