Polskie Radio

Rozmowa dnia: Marek Siwiec

Ostatnia aktualizacja: 07.12.2012 15:30

Kamila Terpiał-Szubartowicz: Naszym gościem w Rozmowie dnia jest Marek Siwiec, europoseł i do dzisiaj poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej.  Dzisiaj ta informacja o tym, że odchodzi pan z SLD, spadła  na nas chyba jak grom z jasnego nieba, przynajmniej na mnie, ja się tego nie spodziewałam. Nic na to wcześniej nie wskazywało.

Marek Siwiec: To nie jest tak, że można pisać scenariusze pewnych wydarzeń, które mają jakąś dramaturgię z tyłu. Dramaturgią tej decyzji było to, że ja jestem w Sojuszu, wcześniej w SdRP prawie 23 lata, partia się staje tak naturalnym środowiskiem, że podjęcie decyzji o rozstaniu z nią nie jest łatwe. Ale ja tę decyzję musiałem podjąć, bo stwierdziłem, że moje członkostwo nie służy też tej partii. I powiem zupełnie uczciwie, mnie członkostwo w tej partii też nie służy, ja widziałem, że stanąłem w miejscu, a partia też nie rusza się do przodu. I to było uczciwe, co zrobiłem.

Ale dlatego, że ma zły program, źle prowadzi politykę także medialną?

Ja podam cztery... To można rozpisywać na polityki medialne, niemedialne, to temat na małe magisterium. Punkt pierwszy to 9 lat w opozycji, w warunkach polskich to jest tak jak 18 w Wielkiej Brytanii. To jest bardzo, bardzo długo, to jest jedna generacja polityków. Punkt drugi – wyjście z opozycji, nawet na jakiś czas, z jakąś perspektywą to jest kwestia higieny i niepsucia charakterów, nawet młodych ludzi, którzy przychodzą, którzy zawsze widzieli nas tylko w opozycji, to jest po prostu coś, co psuje politykę. Ja podawałem przepis – bez zbudowania sojuszy z tymi, którzy z nami chcą rozmawiać, a konkretnie, żeby daleko nie szukać, Ruch Palikota, nie mamy szansy zrobienia spektakularnego ruchu do przodu. I punkt drugi – bez ułożenia się, cokolwiek by to nie znaczyło, ale inicjatywa musi wyjść z naszej strony, z Aleksandrem Kwaśniewski będzie nam trudniej.

Ale wiadomo, że Leszek Miller, Aleksander Kwaśniewski to tak zwana szorstka przyjaźń, to jeżeli chodzi o Aleksandra Kwaśniewskiego, a jeżeli chodzi o Ruch Palikota, to ostatnio zaczęły się takie randki, można to nazwać tak chyba.

Tylko szanujmy wyborców, a szacunek do wyborców nie polega na tym, żebyśmy poszli na randkę czy na wino albo nawet na fajną demonstrację, tylko polega na tym, żeby powiedzieć wyborcom: to jest pięć spraw, w których będziemy występować razem. Jakieś pięć, ja mogę zgadywać w tej chwili, ale takiej rozmowy nigdy nie było.

Ale razem, a nie pod rękę, ale tak naprawdę osobno.

Razem to nie znaczy pod rękę, razem to znaczy politycznie razem, a nie chodzi o to, żeby mówić o wspólnej partii, o jednoczeniu się, o kłótniach, kto będzie które miejsce miał na liście. Załatwmy pięć spraw i zobaczymy, na ile nam blisko, na ile nam daleko. I tego nie było. I tego SLD nie chce, a ja się z tym nie chciałem zgodzić.

A według pana SLD blisko jest do Ruchu Palikota rzeczywiście?

To są dwa różne elektoraty i to trzeba szanować i respektować, ale to nie jest tak, że młody człowiek, który oddał głos pierwszy raz w życiu na partię Janusza Palikota, nie ma w sprawach walki z bezrobociem wśród młodzieży takiego samego stanowiska jak dżentelmen w średnim wieku jak ja, żeby nie szukać daleko.

Wiem, że dzisiaj dopiero pan powiedział o swojej decyzji Leszkowi Millerowi. Pewnie przy okazji składania tej rezygnacji. Jak zareagował szef SLD?

Proszę pytać Leszka Millera, ja mam dla niego wielki szacunek...

Nie możemy, bo ma wyłączony telefon, niestety.

Ja mam wielki szacunek dla Leszka Millera za to, co zrobił dobrego dla tej partii, bo bez niego dzisiaj nie byłoby SLD, natomiast ja widzę, że on też działa w realiach, w których pewne poglądy, pewne pomysły są nierealizowalne. Więc przyjął do wiadomości, nie widziałem euforii w jego oczach, starał się przemówić mi...

A nie próbował pana jeszcze namawiać właśnie?

Tak, ale to nie było namawianie, tylko było raczej takie koleżeńskie „przemyśl to”. Ja powiedziałem: wiesz, ja to już przemyślałem, i przyszedłem mu to powiedzieć, ale rozstaliśmy się, jak sądzę, jak ludzie, którzy znają życie...

Jak dżentelmeni.

...i nie zamykają drzwi za sobą.

Ale od kiedy, tak kolokwialnie mówiąc, nosił się pan z tą decyzją, to znaczy kiedy pan sobie pierwszy raz pomyślał: no nie wiem, czy coś z tego  będzie.

W odróżnieniu od ciąży tego typu pomysł nie jest do zdefiniowania w czasie. Otóż ja wyrażałem...

Ale jest to rok, miesiąc?

Na pewno nie rok. Ja byłem przez pół roku wiceprzewodniczącym tej partii, starałem się...

No właśnie, do kwietnia chyba 2012 roku.

Tak, jeżeli przyjmie pani jako cezurę, a państwo to przyjmiecie do wiadomości, że moment, w którym przegrałem wybory na wiceprzewodniczącego Sojuszu Lewicy Demokratycznej, zacząłem się zastanawiać, dlaczego przegrałem. Ja jestem człowiekiem na pewno rozpoznawalnym i nie zostałem zaakceptowany. I to był dla mnie ten moment, w którym uznałem, że te drogi się jakoś rozchodzą.

To teraz pytanie, co dalej, czy ma pan jakiś plan na swoją polityczną przyszłość, skoro, jak rozumiem, dobrze też mówi pan o Ruchu Palikota, to może Ruch Palikota. Już posłowie Ruchu Palikota tutaj w sejmowych kuluarach mówią: a my wyciągamy rękę do Marka Siwca.

Po pierwsze nikt w Ruchu Palikota nie wiedział o mojej decyzji, po drugie ja...

Ale to już są pierwsze reakcje na pana decyzję.

Jest mi miło, każdy głos uznania zawsze z tamtej strony przede wszystkim traktuję bardzo poważnie. Nie prowadziłem rozmów, nie prowadzę tych rozmów.  Ja pozbyłem się dzisiaj trudnej sytuacji emocjonalnej. Jeszcze raz mówię: 23 lata w jednej partii w polityce, bardzo trudno znaleźć takie odniesienie tutaj nawet w sejmie. Jestem dumny z tego, co zrobiłem, co zrobiłem i z Aleksandrem Kwaśniewskim, co zrobiłem z Leszkiem Millerem, i ten etap się zamknął, on się po prostu zamknął tak jak się... jak scenariusze pisze życie. Więc proszę nie pytać mnie o następny etap, bo gdyby to było zaplanowane, to ja być może byłbym lepiej przygotowany, a ja nie jestem w tej chwili jeszcze przygotowany, ja muszę z tego w tej sytuacji ochłonąć.

Ale pozostanie pan europosłem?

Jestem europosłem, oczywiście, że jestem europosłem, ja sprawuję mandat, powierzyli mi ten mandat wyborcy, ja działam na rzecz wyborców, mam obowiązki w Parlamencie Europejskim, zajmuję się polityką wschodnią, Ukrainą, będą chociażby w przyszłym tygodniu trudne debaty na temat Ukrainy, więc...

Później budżetowe.

A później budżetowe. Więc ja ten mandat sprawuję i ja będę lansował swoje poglądy. To nie jest tak, że ja wycofuję się z poglądów. Odwrotnie, co zrobiłem, zrobiłem dla moich poglądów. I myślę, że one będą bardziej słyszane, bardzie wyraziście zrozumiane.

A co, nie mógł pan do końca ich wyrażać w Sojuszu Lewicy Demokratycznej...

Nie mogłem, dlatego że w Sojuszu...

...tak jak pan mówił, że się nie rozwija, że pan stoi w miejscu?

Ale mówię, że w Sojuszu Lewicy Demokratycznej to poglądy były znane i nie zostały zaakceptowane, no to to jest chyba poważne, logiczne. I to, co zrobiłem, myślę, że zostanie też może bez entuzjazmu, ale zrozumiane rzetelnie w mojej partii byłej.

A może powinno i będzie pan do tego namawiał Aleksandra Kwaśniewskiego i Janusza Palikota, żeby powstało coś pod patronatem byłego prezydenta przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Ja mam wielką pokorę... ja mam dla siebie dużo uznania za to, co zrobiłem, ale mam pokorę. Nie jestem demiurgiem. Ja chcę, aby nastąpiło skrzyżowanie poglądów o polityce, o Unii Europejskiej, o przyszłości Polski w Unii Europejskiej, i wtedy będę słuchał z wielką uwagą tego, co proponuje Aleksander Kwaśniewski, Janusz Palikot, Leszek Miller. Chciałbym, żeby gdzieś te szlaki się przecięły, jeśli moja... no, słowo ofiara to jest może za dużo powiedziane, ale mój dzisiejszy stan nie szczęśliwy za bardzo, miałby iść w tym kierunku to ja powiem: zrobiłeś, Marek, dobrą rzecz.

Ale jeszcze raz zapytam o to, czy powinno pana zdaniem, czy może, czy jest taka nadzieja w ogóle i szansa, że przed wyborami do Parlamentu Europejskiego powstanie takie szerokie zjednoczenie lewicy pod patronatem Aleksandra Kwaśniewskiego.

Jestem zwolennikiem budowania porozumienia na lewicy, również w sprawach wyborów europejskich, również z Aleksandrem Kwaśniewskim i na pewno z jego wiodącą rolą, jeśli on w tej sprawie przejmie inicjatywę. Ja mogę go prosić, proponować, szturchać...

Rozmawiał pan z nim już na ten temat?

Dzisiaj rozmawialiśmy o czym innym, ale to jest chyba zrozumiałe.

Znaczy o Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

O mojej decyzji rozmawialiśmy, poinformowałem go jako mojego przyjaciela, mentora i źle bym się czuł...

I jak on zareagował? Powiedział: dobra, męska decyzja?

Zastanów się jeszcze nad tym, ale jak jesteś zdecydowany, lepiej to rób i nie chodź z tym.

Mimo wszystko... A jeszcze Europarlament. Jeżeli będzie taka wspólna lewicowa lista, a nawet jeżeli nie będzie, to czy będzie pan chciał startować do Europarlamentu?

To jest naturalne, że ktoś, kto sprawuje mandat, ma pomysły, ma potencjał myśli o startowaniu, ja dzisiaj mogę powiedzieć, że ta wersja propozycji do Parlamentu Europejskiego, przy której stoi SLD, czyli partyjnej listy, otwartej na innych kandydatów, jest czymś, co nie wyczerpuje potencjału. Ja mogę podać taki przykład. W Jarocinie, niewielkim powiecie w Wielkopolsce, gdy startował kandydat na burmistrza w wyborach uzupełniających i popierało go SLD i Ruch Palikota, dostał jedną trzecią głosów w pierwszej kadencji. I ta jedna trzecia jest moim snem, który mnie inspiruje do jakiejś walki.

I jak rozumiem, to jest czarny raczej sen.

Nie, to jest dobry sen, dostać jedną trzeci to jest bardzo dużo, jeżeli jest się kandydatem wspólnym, i ja na rzecz tej wspólnoty będę działał.

A jeżeli Janusz Palikot, bo wiemy, że ma dzisiaj konferencję prasową, powie: zapraszamy, wyciągamy rękę, to pan powie: okay, zastanowię się?

Na pewno nie odrzucam żadnej ręki, nie spodziewam się, żeby nastąpił jakiś spektakularny ruch ze strony pana Palikota, na pewno nie jesteśmy umówieni w tej sprawie.

Bardzo dziękuję...

Dziękuję bardzo.

...za ten gorący komentarz z sejmowego studia Marek Siwiec, europoseł i były do dzisiaj polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej.

(J.M.)