Krzysztof Grzesiowski: W naszym studiu prezes Narodowego Funduszu Zdrowia pani Agnieszka Pachciarz. Dzień dobry, pani prezes.
Agnieszka Pachciarz: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.
Tu, w tym studiu w poniedziałek gościliśmy doktora Janusza Medera, prezesa Polskiej Unii Onkologii, mówił on m.in. o tym, że do 2015 roku obowiązuje Narodowy Program Zwalczania Chorób Nowotworowych, zatem trzeba będzie stworzyć program nowy. Czy tworzenie takich programów to jest w gestii resortu zdrowia, czy także Narodowy Fundusz Zdrowia ma coś do powiedzenia w tej sprawie?
Program uchwala parlament, ale przygotowuje projekt Ministerstwo Zdrowia. Ministerstwo zapytało nas o zdanie. Zdaniem Funduszu, które przygotowujemy dla Ministerstwa, większy nacisk powinno się w tym programie położyć na profilaktykę, a mniejszą już na zakupy sprzętu.
Dr Meder mówił, że ten nowy program powinien zapewnić równy dostęp wszystkich pacjentów do nowoczesnej diagnostyki, do leczenia, do rehabilitacji onkologicznej, powinny być przeznaczone pieniądze, dużo więcej pieniędzy, no a skoro pieniądze, to NFZ.
Częściowo tak, chociaż program jest finansowany z odrębnych środków, które są w gestii Ministerstwa Zdrowia. I to jest pewien dodatek do zasadniczych pieniędzy na onkologię, które rzeczywiście finansuje Narodowy Fundusz Zdrowia. I warto powiedzieć, że przez ostatnie 5 lat te środki na onkologię w szerokim tego słowa znaczeniu, m.in. takim, jak pan wymienił, wzrosły o 300%, takie są potrzeby leczenia onkologicznego. Z jednej strony to jest oczywiście bardzo smutne, że aż takie są potrzeby, a z drugiej strony to świadczy o tym, jak dużo wydajemy na onkologię i przyglądamy się tym procedurom, bo dużo to są wydatki lekowe, ale też innego rodzaju terapie, w szczególności radioterapia.
Tak, tyle że tych pieniędzy będzie zdaje się potrzeba jeszcze więcej, bo według prognoz to właśnie choroby onkologiczne będą na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o liczbę zgonów, wyprzedzą choroby układu krążenia.
Prognozy rzeczywiście nie są optymistyczne w tym zakresie i Fundusz, płatnik też musi się do tego przygotować. To zresztą z roku na rok w naszym budżecie widać, patrząc np. już na miniony rok, to w I półroczu wydaliśmy o 100 mln więcej na same leki chemioterapeutyczne niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Widzimy ten wzrost i widzimy także większe potrzeby.
Pani prezes, spotykaliśmy się ostatnio przy okazji wdrażania w życie systemu elektronicznej weryfikacji uprawnień świadczeniobiorców, systemu znanego pod efektywnym skrótem EWUŚ. Różnie to było na początku, te procenty rosły osób, które się zweryfikowały i dowiedziały się o tym, że są ubezpieczone lub nie są i co z tym fantem zrobić. Jak to wygląda dziś? Mamy dziś 6 dzień lutego.
Tak, umawialiśmy się wówczas, panie redaktorze, że podsumujemy pierwszy miesiąc. W moim odbiorze nie powiedziałabym, że różnie było, bo było generalnie dobrze. System był dobrze przygotowany informatycznie, świadczeniodawcy w dużej większości byli już 1 stycznia gotowi, ponieważ oni muszą mieć upoważnienie do tego, żeby korzystać z tych danych, na koniec stycznia na 22 tysiące podmiotów, które mają z nami stałe umowy, około 100 tylko podmiotów jeszcze nie uruchomiło u siebie EWUSIA, to jest naprawdę dobry wynik. Są województwa, gdzie 100% świadczeniodawców jest jakby na stałym łączu z EWUSIEM. Ten, kto nie ma takiego łącza, ma obowiązek wziąć oświadczenia lub dokumenty zobaczyć ubezpieczonego. Zdecydowanie ułatwiło to, myślę, życie pacjentom, ponieważ mogą nie pamiętać o RMU-le na co dzień. System dobrze zadziałał i technicznie, ale także świadczeniodawcy, którzy skorzystali z naszych szkoleń dedykowanych głównie rejestratorkom i rejestratorom, rzeczywiście byli do niego przygotowani. Ten pierwszy miesiąc trzeba ocenić dobrze. W tej chwili jest kolejna próba dla EWUSIA, ponieważ świadczeniodawcy się z nami rozliczają za pierwszy miesiąc. Pierwsze kilkanaście dni lutego każdego miesiąca to jest rozliczenie z poprzedniego miesiąca. Obserwujemy, jak to przebiega. Powiedziałabym, że na ten moment mamy dpiero początek lutego, ale dość dobrze, bowiem ponad 90% danych wysyłanych do Funduszu, do oddziału Funduszu zawiera 100% wymaganych danych, to znaczy, że świadczeniodawcy wiedzieli, jak mają postępować i wiedzą, jak się teraz rozliczać z nami.
Mamy projekt informatyczny, w którym bierze udział jakby trzech partnerów, czyli pacjent, świadczeniodawca...
Ten podmiot, tak...
...żebym się nie pomylił, i płatnik, no właśnie. Projekt duży. Czy według pani on był właściwie przygotowany? Czy są wciąż jeszcze jakieś luki, jakieś błędy, coś, co trzeba poprawić?
W zakresie zwłaszcza przepisów można coś uprościć. Ocenimy... Dajemy sobie kwartał, żeby to ocenić właściwie, tutaj musieliśmy także przestrzegać oczekiwań i wymogów w szczególności inspektora ochrony danych osobowych, np. w tym zakresie...
Ano właśnie.
...że świadczeniodawca nie może się do nas zwrócić informatycznie o upoważnienie, tylko musi mieć to wymiar papierowy z podpisem. My tego wszystkiego przestrzegamy, zresztą i generalny inspektor ochrony danych osobowych do systemu przygotowanego przez Fundusz nie miał żadnych uwag. Dobrze nam się współpracuje. Ale tak jak pan powiedział, panie redaktorze, to był wyjątkowo duży projekt i ważny dla nas, ponieważ na styku tych trzech aktorów, głównych aktorów na scenie udzielania świadczeń zdrowotnych, to był pierwszy taki projekt. I myślę, że dobrze byliśmy... że wszyscy byli dobrze do tego przygotowani i staraliśmy się też przez ostatnie miesiące ubiegłego roku mocną, także dzięki państwu, ale silną politykę informacyjną prowadzić, żeby pacjentowi powiedzieć, jak ma się zachować, dlaczego ma się nie dziwić. I odbiór pacjentów generalnie naprawdę był dobry. I to jest dla nich dobre, że nie muszą pamiętać o formalnościach, ale dla świadczeniodawców, zwłaszcza udzielających planowych świadczeń także, bo w normalnych wypadkach, jeżeli pacjent był np. także wcześniej zapisany, a przyszedł bez dokumentu, bez dowodu uprawnienia w tym momencie, teoretycznie nie mógł być przyjęty, to była po prostu czasami plaga w niektórych poradniach czy szpitalach.
Wspomniała pani prezes doktora Rafała Wiewiórowskiego, generalnego inspektora ochrony danych osobowych, on powiedział ostatnio coś takiego, że na obecnym etapie działania EWUŚ to system, który nie udostępnia wrażliwych danych, ale w połowie 2014 takie systemy mają zostać uruchomione. No i teraz mamy problem, jak te dane chronić.
Ten projekt, o którym inspektor mówił...
Tak, żeby dostępu nie miały osoby niepowołane.
Oczywiście, ale ten projekt, o którym pan inspektor mówił, ponieważ jest kilka projektów w toku...
Właśnie wyjaśnijmy to, o co chodzi.
...ten na 2014 to jest taki projekt, który jest jeszcze w trakcie przygotowania, mianowicie informator dla pacjenta. Będziemy, myślę, że także jak państwo pozwolicie, to tutaj mówili o tym pacjentom za kilka miesięcy, że mogą również uzyskać wejście także Funduszu i także osobiście, bo to także wymóg inspektora ochrony danych osobowych, że nie pocztą, tylko osobiście uzyskać dane do swojego konta, gdzie pacjent nie będzie widział co prawda wszystkich danych medycznych, ale dane, gdzie się leczy, kiedy był, ile za to Fundusz zapłacił, gdzie jest zapisany i to, co jest bardzo ważne obecnie także przy EWUSIU, czy ma aktywne uprawnienie. Pierwsza rzecz, która się powinna wyświetlić... Ja, ponieważ jestem z Wielkopolski, a tam ten program jest pilotażowy, uzyskałam takie uprawnienie w ubiegłym tygodniu i sprawdziłam, jak wyglądają moje dane, i pierwsze, co się rzuca w oczy pacjentowi, to to, czy ma aktywne uprawnienie, czy jak pójdzie do przychodni, czy kiedy pójdzie do przychodni, to wyświetli mu się zielone światło. Tak że jest uprawniony. To jest ważne i chcemy... To jeszcze nie będą dane medyczne, nie będzie tam diagnoz, ale będą miejsca, gdzie pacjent był, kiedy był, czy jest zapisany do lekarza rodzinnego, do którego, pod czyją jest opieką. Będzie tam część danych i takich organizacyjnych, i finansowych. I w tym zakresie Ministerstwo Zdrowia już wydało dla nas rozporządzenie, także opiniowane przez inspektora danych osobowych. A przyszłość, o której sądzę głównie mówił pan minister, to jest sprawa karty, ale to jest dopiero projekt.
Ano właśnie, karta pacjenta, karta lekarza, projekt, ale kiedyś tam nastąpi pewnie wdrożenie, jeśli wszystko dobrze pójdzie. O jakim okresie mówimy?
Mówimy o okresie 3,5 roku i my jako Fundusz w swoim budżecie pierwszy etap w tej chwili realizujemy, ale to jest etap czysto techniczny. Przygotowujemy się informatycznie do wdrożenia, ponieważ to jest najpoważniejszy z tych trzech projektów, o których dzisiaj mówimy, ponieważ będzie to dostęp do danych wrażliwych. I karta musi być bardzo bezpieczna, muszą być tam dane kryptograficzne, które uniemożliwiają skorzystanie innym osobom. I jesteśmy w trakcie realizacji. Zaczęliśmy już jesienią, żeby nie było tak, że 1 stycznia, więc dopiero zaczynamy. Zaczęliśmy jesienią, doskonaliliśmy ten projekt i realizujemy tę część techniczną w tym roku.
Pani prezes, czy na pani biurko trafił taki list ze Stowarzyszenia Lekarzy Praktyków?
Listów, panie redaktorze, dostaję dziennie kilkanaście, więc nie wiem, o którym pan dzisiaj mówi.
Ano taki, że w treści jest taki zapis, że lekarz rodzinny nie leczy, choć może, lekarz specjalista nie leczy, bo nie może zajęty niepotrzebną biurokracją, a Narodowy Fundusz Zdrowia finansuje nieleczenie chorych, a wypełnianie urzędniczych obowiązków przez lekarzy, koniec cytatu, fragment listu Stowarzyszenia Lekarzy Rodzinnych.
Szanowni państwo, pewnie zawsze tak będzie, że zwłaszcza część lekarzy, z mojej praktyki zarządzającego wynika, że zwłaszcza zabiegowcy mają dużą awersję do długopisu, ale w żadnym systemie nie unikniemy części administracyjnej. Często to robią osoby pomocnicze, sekretarki medyczne i inne osoby, ale wpisania rozpoznania i epikryzy w żadnym kraju lekarza nikt w tym nie zastąpi. Nie mam wrażenia, że obowiązki administracyjne w tej chwili jakoś zdominowują pracę lekarzy, absolutnie nie.
Czyli to jest przypisane do tego, co robi lekarz, że trzeba wziąć kartkę, długopis i coś wypełnić.
Także, oprócz kontaktu z pacjentem, który oby był jak najlepszy, bo pacjenci... Ja dostaję także inne listy, kiedy pacjenci narzekają, że ten kontakt jest za słaby i czasami nie widzieli swojego lekarza za bardzo albo że się nim z tymi pacjentami za bardzo nie zainteresował. Takie listy też dostajemy. Na naszej stronie publikujemy w tej chwili, jak wyglądała analiza skarg na pacjentów na świadczeniodawców właśnie. Staramy się... Właśnie EWUŚ jest także od tego, przypominam, że to jest postulat lekarzy, prawda? Żeby było mniej biurokracji, żeby wystarczyło kliknąć i się dowiedzieć, że pacjent ma uprawnienie. Staramy się tą administrację ułatwić, ale nie obiecam, bo to byłby przejaw bezmyślności, że ta administracja zniknie.
Jeszcze na koniec – czy cokolwiek w tym roku zmieni się w charakterze działalności czegoś, co można nazwać centralną Narodowego Funduszu Zdrowia?
To pytanie jednak nie do nas, my pracujemy i robimy swoje. To jest... Jeżeli będzie jakaś zmiana, to oczywiście powinna być bardzo dobrze przygotowana, żeby nie odbiło to się w żaden sposób na komforcie pracy świadczeniodawców właśnie, czyli także tych lekarzy, o których pan mówił przed chwilą, a przede wszystkim pacjentów. Jesteśmy wykonawcą jako płatnik.
Ale docierają do pani informacje o możliwości likwidacji centrali Narodowego Funduszu Zdrowia, o większych kompetencjach dla oddziałów NFZ.
Tak, naturalnie, nawet opiniujemy te zmiany.
I jak się pani taki pomysł podoba?
Pewne usprawnienie zawsze jest wskazane, zresztą nie odbieram tej propozycji jako specjalnie rewolucyjną.
Czyli ewentualnie jeśliby coś takiego się pojawiło, to pani się zgodzi.
Panie redaktorze, zarówno pan jak i ja nie jesteśmy parlamentarzystami, jesteśmy od tego, żeby się stosować do tych ustaw.
Na to wygląda. Dziękujemy za spotkanie, dziękujemy za rozmowę.
Dziękuję również.
Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia pani Agnieszka Pachciarz była naszym gościem.
Dziękuję bardzo.
(J.M.)