Na pożółkłym zdjęciu wśród dzieci siedzi dziewczynka w czarnej aksamitce. Dookoła są inne dzieci, w innych aksamitkach. Są czerwone. To ważny dzień w życiu każdego pierwszaka. Pasowanie na ucznia podczas pierwszej szkolnej akademii w ich życiu. Miałam 7 lat. Był 1 września 1989 roku. Byłam szczęśliwa, bo wyznaczono mnie żebym wyrecytowała wierszyk. Tata był szczęśliwy, bo czuł się prawdziwie wolny. Choć wiedział, że kazano dzieciom przyjść w czerwonych barwach, mi wiązał pod szyją czarny. - Dlaczego tasiemka nie jest czerwona jak prosiła nauczycielka? "Teraz już Cię dziecko nie wyrzucą. Skończył się komunizm. Najwyżej nie pozwolą Ci wyrecytować wierszyka". Nie rozumiałam, jak to było ważne. Pamiętam, że trzy miesiące wcześniej atmosfera w domu była nerwowa. Siedziałam na dywanie, tata zasłaniał mi telewizor. Cały czas przy nim był. Cały czas coś mówił. Że to Mazowiecki, a to Wałęsa, że to najważniejszy w naszym życiu dzień. Dla mnie nie był najważniejszy. Nic w nim szczególnego się nie wydarzyło poza tym, że nie obejrzałam wieczorynki, bo tata stał cały czas przy telewizorze. Taki był 4 czerwca 1989 roku. Kończyła się zerówka i znów mieliśmy pojechać w Tatry. Pamiątki w postaci zdjęcia nie było. Zostało za to z wyjazdu wcześniejszego podpisane na odwrocie niezgrabnym dziecięcym pismem z błędem: "1988r. na Giewącie. Chodziłam do zerówki". Tata, moja siostra Ania i ja dumnie trzymająca rękę na jej ramieniu przy żelaznym krzyżu. Ktoś uprzejmy zrobił nam swoim aparatem zdjęcie i przesłał negatyw. Dziś mając 32 lata, zaledwie o cztery mniej niż wówczas miał mój tata, mam swoją lustrzankę, a osiągalne dla niego wówczas wyłącznie Tatry zamieniłam na Himalaje, gdzie świętowałam swoje trzydzieste urodziny. Nikt mi nie mówi w jakim kolorze powinnam myśleć i w jaki kolor ubierać słowa. Odważnie idę przez życie, pamiętając by po drodze bronić słabszych, bo silni sami się obronią. Tata był jawnym dysydentem. Nigdy nie dostał paszportu. Prawdziwie wolny kraj i kapitalizm miał dla niego oblicze szwajcarskiego szaletu. Połyskliwa niczym tafla lustra terakota w kolorze glazury, fotoczuła bateria w umywalce i unoszący się zapach lilii. O tym mówiła grupa młodych inżynierów, którzy w 91 roku po raz pierwszy pojechali w służbową podróż zagranicę, gdy w Polsce można było dostać szary papier i to nie od ręki. Dziś moja ojczyzna nie stawia mi barier, a stwarza perspektywy. Teraz rozumiem dlaczego to był najważniejszy dzień w naszym życiu. Dzień mojej wolności.
Autor: Iwona Poreda Łakomska
Odwiedź nasz profil na Facebooku poświęcony wyborom 4 czerwca 1989 roku >>>>