Polskie Radio

Rozmowa dnia: nadbrygadier Janusz Skulich

Ostatnia aktualizacja: 30.12.2014 12:20
Audio
  • Poszukiwania chłopców w Mokobodach. Gen. Skulich: wiele zależy od przypadku (Z kraju i ze świata/Jedynka)

Marek Mądrzejewski: Nadbrygadier Janusz Skulich, dyrektor od końca kwietnia bieżącego roku Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Witamy serdecznie.

Nadbryg.Janusz Skulich: Dzień dobry państwu.

Nadbrygadier to niemal najwyższy, przedostatni stopień oficerski Straży Pożarnej, odpowiednik wojskowego generała brygady.

Tak, dokładnie.

No a ten wyższy to może być tylko jeden – to jest szef całej Straży, tak?

To jest stopień, który jest zarezerwowany dla naczelnego dowódcy strażaków Państwowej Straży Pożarnej w Polsce i tylko ta osoba może go nosić.

Przypomnę, że przedtem był pan zastępcą komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej, a słuchaczom też przypomnę, iż w roku 2006 jako śląski komendant Straży dowodził pan akcją ratowniczą po katastrofie budowlanej na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich, za co uhonorowano pana Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Tyle prezentacji.

Często zmieniają się dyrektorzy RCB. Pana poprzednik, Marek Komorowski, odchodził ze względów osobistych po czterech latach, jego poprzednik ze względu na sytuację rodzinną po dwunastu miesiącach. Pechowe stanowisko, czy jakieś ukryte przed opinią publiczną mechanizmy?

Nie, nie, myślę, że pechowe nie jest, natomiast trzeba zwrócić uwagę, że ta działalność czy spektrum zainteresowania firmy, którą w tej chwili kieruję, czyli Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, jest znacznie szersze niż to, którym się do tej pory w 30-letnim życiu zawodowym zajmowałem, bo ono było ukierunkowane wyłącznie na ratownictwo, tymczasem...

Ale z jakichś powodów minister Sienkiewicz, bo on chyba wnioskował o powołanie pana na to stanowisko, zaufał panu i skierował pana tam.

Dlatego że pewnie zauważył we mnie takie cechy osoby, która zrealizowałaby jego zamierzenia, jeśli chodzi o wizerunek czy kierunek rozwoju Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, właściwie chodziło o to, by zaktywizować go bardziej operacyjnie, żeby się bardziej mógł włączać w rozwiązywanie bieżących problemów niż tylko stanowić taki ośrodek, który zajmuje się wyłącznie tworzeniem dokumentów planistycznych i rozdawaniem ról w tym zarządzaniu kryzysowym. Proszę zwrócić uwagę, że od jakiegoś czasu coraz częściej z państwem kooperujemy, przekazujemy informacje o różnych zagrożeniach, o tym, jak można się zachować, żeby te wszystkie sytuacje niebezpieczne łagodniej przejść.

Zminimalizować zagrożenie po prostu. W pierwszym rzędzie miał pan poprawić przepływ informacji między Rządowym Centrum Bezpieczeństwa a Kancelarią Prezesa Rady Ministrów, Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. I udało się to, czy ten pierwszy okres jeszcze jest przed nami?

Nie, nie, myślę, że już nie. Jesteśmy już bardzo mocno zaawansowani. Oczywiście, że nie możemy powiedzieć, że jesteśmy zadowoleni w pełni, dlatego że jakby ten problem dotyczy wielu kooperantów, nie dotyczy wyłącznie nas...

No, tak jesteście usytuowani.

Natomiast ze swojej strony zrobiliśmy wszystko, by taki przepływ informacji... i to widać na co dzień, myślę sobie już, że skutkuje to. Koledzy, którzy z nami współpracują, kooperują na co dzień, wyraźnie widzą różnice w skuteczności przepływu informacji, czasami dowiadują się od nas o pewnych rzeczach i mogą reagować, ale to, co sobie cenię, to dobrą kooperację właśnie z Kancelarią i również z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych, jak i z innymi ministerstwami, albowiem dzisiaj już nikt nie może powiedzieć, że jeśli potrzeba w jakiejś sytuacji ciężkiej, kryzysowej podjąć decyzję na szczeblu Rady Ministrów czy ministrów, że mamy z tym kłopoty, jeśli chodzi o rozwiązywanie problemów kryzysowych, to sobie cenię jako osiągnięcie w tej chwili Rządowego Centrum, kooperowanie z tymi najwyższymi szczeblami. Oprócz tego współpracujemy oczywiście... Zresztą za dwie godziny będziemy mieli kolejną wideokonferencję z kolegami z wydziału zarządzania kryzysowego urzędów wojewódzkich w sprawie chociażby czy zagrożeń zimowych czy tego, co nas może spotkać od 2 stycznia...

No to wyprzedźmy tę konferencję i zacznijmy o tych zagrożeniach rozmawiać. Przyszła zima, przyszły może nie nowe, bo one jednak wracają co roku. Tak nawiasem mówiąc, jak by przypomnieć sobie ilość zamarznięć sprzed roku czy prawie sprzed roku, z końca stycznia roku ubiegłego, to to był jakiś koszmar rzeczywiście. W tej chwili musimy się z tym liczyć, że to wróci, tak?

Panie redaktorze, ja powiem tak – kilka dni temu ktoś w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych zadał mi pytanie, czy ja się nie boję tego właśnie, jak przyjdzie zima, jakie będą skutki i czy będziemy mieli doświadczać takich sytuacji, jak teraz mają, niestety, koledzy w Niemczech czy we Francji. Ja powiedziałem: oczywiście, że się boję, dlatego że nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego, co nam przyroda przyniesie, ale zrobiliśmy bardzo wiele, znacznie więcej niż w poprzednich latach, żeby się do tego przygotować. My nad tym tematem pracujemy już od września...

Dobrze, to musimy powiedzieć naszym słuchaczom, żeby oni też mieli poczucie takie, że są lepiej przygotowani? Nie tylko Centrum, ale i społeczeństwo?

Myślę sobie, że to, na czym mogą przede wszystkim skorzystać ludzie, to lepsza komunikacja właśnie ze społeczeństwem. Wydaje się, że zidentyfikowaliśmy bardzo słaby punkt w postaci przekazywania informacji, wiedzy na temat tego, co się może każdego dnia dziać. Stąd podjęliśmy współpracę czy to ze rozgłośniami radiowymi, czy innymi środkami masowego przekazu, z telewizją. Podjęliśmy współpracę ze Stowarzyszeniem Operatorów CB-radia, które w naszym imieniu przekazuje informacje kierowcom do poszczególnych samochodów o na przykład zagrożeniach drogowych. Myślę, że te chociażby podjęte działania... Uaktywniliśmy nasze komórki w celu bardzo szybkiej reakcji na wiedzę, z której może wynikać właśnie lokalizacja konkretnego zagrożenia. Więc myślę, że...

Ale, panie generale, to musimy jeszcze uruchomić jedno – jeszcze musimy uruchomić nasze serca, dlatego że wielu ludzi podlega tej chorobie społecznej znieczulicy. Wielu ludzi, którzy widzą kogoś, kto jest w potrzebie, zamarza, obojętnie, czy on wypił alkohol, czy nie, przechodzi obok niego obojętnie, może jak pan powie coś do nich bezpośrednio, to z pańskim autorytetem, z pańskim stopniem, doświadczeniem i tym życiorysem, o którym mówiłem wcześniej, będzie pan bardziej wiarygodny. To teraz jest czas dla pana.

Panie redaktorze, po pierwsze trzeba powiedzieć, że rzecz idzie o życie ludzkie. Nie o komfort czyjś, tu chodzi o życie ludzkie. Osoba, która jest osobą bezdomną, osobą, która nie jest w stanie nad sobą panować, np. z powodu tego, że za wiele alkoholu wypiła, jest autentycznie w tej sytuacji, którą mamy i którą będziemy mieli w najbliższym jeszcze okresie czasu, jest narażona na utratę życia. Ja słyszałem tutaj przed chwilą przed audycją o tym, że mówimy o tym, że trzeba bardzo mocno się zainteresować, właśnie być wrażliwym na losy osób bezdomnych, tych, którzy się nie mają gdzie podziać. Ale, proszę państwa, proszę zwrócić uwagę, że przeanalizowaliśmy okoliczności tych 40 prawie osób, które w tym roku zamarzły. Proszę zwrócić uwagę, że większość  z nich to nie są osoby bezdomne. To są osoby samotne, te, które gdzieś w swoich domach, w swoich gospodarstwach, w miejscach, gdzie na co dzień przebywają, albo straciły możliwość zarządzania sobą i gdzieś znalazły się w miejscu, gdzie po prostu nie potrafiły sobie same pomóc...

Po prostu potrzebują pomocy.

Więc oprócz tego, że musimy zwracać uwagę na te osoby bezdomne, te, które gdzieś na zewnątrz... Zastanówmy się, czy na pewno wszyscy nasi bliscy, którzy gdzieś tam sobie egzystują w normalnych warunkach i są bezpieczni, czy akurat tej zimy nie są zagrożeni, czy na przykład babcia, która normalnie nie musi przynosić sobie węgla do domu, żeby napalić w piecu, czy w tym przypadku rzeczywiście nie potrzebuje jakiejś pomocy.

Panie generale, w Mokobodach na Mazowszu zaginęło dwóch braci, poszli na ślizgawkę, nie wrócili. Minęły prawie 24 godziny.

Rokowanie jest bardzo trudne ze względu właśnie na temperaturę. Prowadzona jest w tej chwili bardzo szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza. Niestety, często po prostu w takich akcjach dużo zależy od przypadku. Niestety, środki techniczne są niewystarczające do tego, żeby zlokalizować w tej chwili tych chłopców. Właściwie mamy dwa warianty, scenariusze do rozważenia: jeśli weszli na wodę, na rzekę i są pod lodem, to będziemy bardzo długo ich szukać; jeśli gdzieś są w terenie, mają szansę na to, że być może jeszcze zostaną odnalezieni jako osoby żywe.

Dwa słowa jeszcze. Pożary, mnóstwo w tym roku, dwa razy więcej niż w latach poprzednich. Co jest przyczyną według pana rozeznania?

Panie redaktorze, zwykle przy pożarach czy skutkach w ogóle pożarów mieszkaniowych rozważamy ten okres przejściowy, wtedy, kiedy jeszcze nie jest tak zimno bardzo, i przechodzimy z tego jesiennego na zimowy okres, bo wtedy uruchamiamy urządzenia, za pomocą których dogrzewamy się. Zwracamy uwagę ciągle na to, żeby przewody kominowe, te urządzenia paleniskowe, żeby sprawdzić ich stan techniczny, że jeśli je eksploatujemy, to musimy mieć pewność, że one są... A przede wszystkim namawiamy wszystkich w tej chwili do tego, że naprawdę niewielkim wydatkiem kilkudziesięciu złotych można uratować sobie życie, stosując czujniki dymu czy tlenku węgla. One wtedy nas zawiadomią o tym, że jest niebezpieczeństwo. Być może nie uchronią nas przed pożarem, ale na pewno uratują nam życie.

Dziękuję bardzo. Nadbrygadier Janusz Skulich, dyrektor Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, był naszym gościem. Życzymy sobie jak najmniej pracy waszej w przyszłym roku.

Dziękuję, choć to są, oczywiście, życzenia, które się rzadko spełniają.

(J.M.)