78 lat temu, 14 stycznia 1942 roku, urodził się w Pułtusku Krzysztof Klenczon.
Kiedy Klenczon pojawił się na tym świecie, w Polsce szalała zawierucha wojenna, życie było ciężkie i trudne. Ojciec, z którego Krzysztof był niezmiernie dumny, działał w Armii Krajowej. Zaraz po wojnie rodzice musieli przenieść się do Szczytna w związku z nową pracą.
W 1946 roku Urząd Bezpieczeństwa aresztował ojca Klenczona za przynależność do Armii Krajowej. Na wyrok sądowy pozwolono czekać mu na wolności, co dało mu możliwość ucieczki. Czesław Klenczon ukrywał się przez 10 lat, wrócił do rodziny po ogłoszeniu amnestii. Wtedy też nadrabiał stracony czas w kontaktach z synem i zaszczepił w jego sercu miłość do ojczyzny i prawdziwie bezwarunkowy patriotyzm. W późniejszym czasie Klenczon skomponował pieśń "Biały krzyż" - piękną, patriotyczną-rockową balladę (nagrodzoną przez Ministra Kultury i Sztuki na KFPP w Opolu 1969).
Krzysztof od początku interesował się muzyką i samodzielnie uczył się grać na różnych instrumentach. Jego wyborem były wtedy klarnet, gitara i bajan (odmiana akordeonu z guzikowymi klawiaturami dla obu rąk). Po maturze (1960) rozpoczął studia na Politechnice Gdańskiej, które porzucił, by ukończyć ostatecznie Studium Nauczycielskie w Oliwie jako nauczyciel wychowania fizycznego. Każdą wolną chwilę starał się poświęcać muzyce – słynął z tego, że potrafił nieustannie ćwiczyć swoje umiejętności, by dojść do perfekcji. Tę perfekcję dostrzega w nim kolega Karol Warg i w duecie zostają laureatami na I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie (1962), gdzie równoważny tryumf odnosi także kapela Niebiesko-Czarni.
Kolejnym krokiem był angaż do Niebiesko-Czarnych, gdzie wśród wspaniałych muzyków "dorastał" także talent Czesława Niemena. Razem wystąpili na dwu festiwalach w Opolu (1963, 1964) i razem grali i śpiewali w paryskiej Olimpii (goszczącej wtedy największe światowe gwiazdy muzyki rozrywkowej). Razem z zespołem wystąpili w Paryżu także Michaj Burano i Helena Majdaniec. Efektem tych występów była płyta długogrająca.
Klenczon jednak bardziej szukał siebie, szukał nowych wyzwań i nowej formuły zespołu. Odszedłod Niebiesko-Czarnych i założył własny zespół Pięciolinie (1964), który rok później przekształcił się w Czerwone Gitary. Dopiero w tym zestawieniu osiągnął pełnię swoich możliwości, zarówno kompozytorskich jak i brzmieniowych. Tu skomponował największe wtedy przeboje muzyki młodzieżowej (jak określano bigbit) i tu najwyraźniej słychać jego głos.
Fanki szalały, zakochane w przystojnym wokaliście i gitarzyście. Niestety dla nich, w 1967 roku żeni się z Alicją, a jego świadkiem miał być Niemen, ale mu coś wypadło. Ślub ten nie wpływa negatywnie na jego twórczość. Komponuje kolejne przeboje. Znają je wszyscy, którzy w tamtych latach mieli choćby kilka lat – śpiewała je cała Polska. Wiele z nich rozgłośnie radiowe odgrywają aż do teraz – choćby słynna "Matura", grana co roku w początkach maja.
Poszukajcie w sieci takich piosenek, jak: "Bo to był zły dzień", "Gdy odlatują bociany", "Taka jak ty", "Historia jednej znajomości", "Nikt na świecie nie wie", "Wolny wieczór", "Wróćmy nad jeziora", "Nie przejdziemy do historii", "Kwiaty we włosach", "Jesień idzie przez park" (radiowa piosenka roku 1969), "Powiedz stary gdzieś ty był" czy słynne już (nagrane w pięciu autorskich wersjach) "10 w skali Beauforta". Ten ostatni utwór Klenczon umieścił na swojej jedynej płycie z nowo utworzonym zespołem Trzy Korony.
Po odejściu w 1970 roku z Czerwonych Gitar, gdzie atmosfera sukcesu i dzielenia się nim z innymi wielkimi (jak choćby z Sewerynem Krajewskim) za bardzo dla Klenczona "gęstniała", postanawia stworzyć nowy zespół – Trzy Korony. Główny ich przebój odnosi wielki sukces, ale utrzymać się na szczycie popularności nie jest łatwe i zespół po niespełna dwu latach upada.
Krzysztof przenosi się do Chicago, USA, gdzie wychowują z żoną dwie córki. Tam też umiera 7 kwietnmia 1981 roku. Żal pozostał wielki i rzesze fanów, mimo upływu lat, pamiętają o swoim idolu, organizując liczne festiwale, koncerty i konkursy jego imienia. W dwu miastach kochają go do teraz, bo nigdy o nich nie zapomniał – Pułtusk i Szczytno. W Pułtusku jest jedyna w Polsce grająca ławka Klenczona, a w Szczytnie pomnik z pięciolinią i Klenczonem grającym na gitarze (w naturalnych rozmiarach).
Pamiętajmy Go i my..., wystarczy posłuchać kilku utworów – i wszystko jasne!
PP