Konie, trufle, pędzle, skrzydła. Życiowe pasje księcia Filipa
Matt Smith: zakochany mąż o świdrującym spojrzeniu
Historia zaczyna się bardzo szczęśliwie. Jest rok 1947. 26-letni Filip Mountbatten (Matt Smith) żeni się z 21-letnią księżniczką Elżbietą (Claire Foy), córką króla Jerzego VI (Jared Harris) i następczynią monarchy. Od początku wiadomo, że żona Filipa pewnego dnia obejmie tron, jednak nikt nie spodziewał się chyba, że nastąpi to tak szybko - a już na pewno nie Filip.
W 1952 roku po nagłej śmierci Jerzego VI księżniczka Elżbieta w ciągu jednego dnia zmienia się w królową Elżbietę II, a Filip w tak zwanego księcia małżonka. I w tym momencie małżeńska idylla zostaje zaburzona. Filip zostaje drugą osobą w monarchii, ponieważ jednak tradycja brytyjska w szczególny sposób miesza sferę oficjalną i prywatną rodziny królewskiej, staje się także numerem dwa w małżeństwie. Jego dzieci nie będą nosić jego nazwiska, musi się podporządkować żonie, która jest królową, i już zawsze stawiać jej potrzeby (a więc potrzeby korony) ponad swoje.
Romans w rządzie, szpieg w pałacu. Historia w trzecim sezonie "The Crown"
Rozdarcie to przez dwa pierwsze sezony oddaje Matt Smith, aktor o bardzo charakterystycznej twarzy i równie charakterystycznym spojrzeniu. Ze względu na wygląd jego Filip wydaje się postacią dość niejednoznaczną. Mamy przed sobą zarówno przystojnego amanta, który świdruje wzrokiem i uwodzi ironicznym uśmiechem, jak i przytłoczonego osobistymi problemami człowieka, który na przeciwności losu reaguje kamienną twarzą, skrywającą niepokojące tajemnice.
W okresie trwającym 17 lat (i 20 odcinków) książę Filip zmaga się z osobistymi problemami, ale próbuje znaleźć sobie miejsce w tej sytuacji. Dzięki niektórym zadaniom wyznaczonym mu przez żonę zaczyna się nawet spełniać w swej oficjalnej roli. Co jakiś czas w tę małą stabilizację wkradają się dramaty, szczególnie związane z podejrzeniami o niewierność Filipa. W końcu jednak miłość zwycięża. Ostatnia scena "The Crown", w której pojawiają się Claire Foy i Matt Smith, nie pozostawia co do tego wątpliwości.
Ameryko, ratuj królową! Ile prawdy w "The Crown"?
Tobias Menzies: rozluźnianie szczękościsku
W trzecim sezonie doszło do całkowitej wymiany obsady (poza nielicznymi wyjątkami). Onieśmielającą twarz Matta Smitha zastąpiło przyjaźniejsze, a zarazem dość spięte oblicze Tobiasa Menziesa, który mówi przez zaciśnięte zęby i z pewnym smutkiem spogląda na świat. Aktor miał powód, by wprowadzić swą postać na scenę w taki właśnie sposób. Poznajemy bowiem 43-letniego Filipa w chwili kryzysu wieku średniego.
Książę zaczyna zdawać sobie sprawę, że nic poważnego w życiu nie osiągnął. Zawsze w cieniu swej żony i w zadawnionym żalu z powodu odrzucenia przez rodzinę, zaczyna szukać sensu w historiach o ludziach, którzy sięgają gwiazd - i to dosłownie. Serialowy Filip zaczyna bowiem obsesyjnie interesować się pierwszym lotem człowieka na Księżyc. Gdy astronauci po szczęśliwym powrocie na Ziemię odwiedzają po pewnym czasie pałac Buckingham, książę nagina protokół, byle tylko porozmawiać z nimi na osobności.
"The Crown" i tragedia w Aberfan. Gdzie jest królowa?
W retrospekcjach pojawia się epizodycznie jeszcze jeden Filip - z czasów dzieciństwa. Gra go Finn Elliot. Ten Filip jest chłopcem o skomplikowanej historii rodzinnej, w której aż roi się od nazistów, i która zatruwa dziecięcą umysłowość toksyczną relacją z ojcem, a także z matką, której właściwie nie ma, bo większość czasu spędza w szpitalach psychiatrycznych. Sceny te rzucają dodatkowe światło na egzystencjalny węzeł odpowiedzialny za książęcy szczękościsk. Tłumaczą także to, jakim ojcem jest Filip. Jego relacja z księciem Karolem (Josh O'Connor) pozostawia bowiem wiele do życzenia, przynajmniej z punktu widzenia współczesnej psychologii.
Opowieść o kryzysie toczy się jednak dalej i zmierza do rozwiązania. Filip zaczyna powoli rozumieć, jak ważna jest prośba o pomoc, a dzięki pewnemu politycznemu zbiegowi okoliczności dostaje szansę, by pojednać się z umierającą matką (Jane Lapotaire). Gdy trzeci sezon dobiega końca, Filip ma 56 lat, częściej się uśmiecha, a po szczękościsku nie ma śladu.
Michał Czyżewski