Pod koniec lat 80. w Seattle istniała całkiem prężna scena muzyczna, a do jej wyróżniających się przedstawicieli należały grupy takie, jak Green River, Nirvana, Soundgarden, Skin Yard, Alice In Chains, Mother Love Bone czy Mudhoney. Choć grały ciekawą i zróżnicowaną muzykę, ich popularność nie wychodziła daleko poza granice rodzinnego stanu Waszyngton. Kilka lat później niektóre z tych zespołów były już gwiazdami na skalę światową, ich płyty osiągały milionowe nakłady, a "grunge" (taką etykietkę dziennikarze przyczepili niemal całej muzyce tworzonej wówczas w Seattle) stał się najmodniejszym gatunkiem muzycznym.
Wydany 16 kwietnia 1991 roku album "Temple of the Dog" był ogniwem grunge'owej ewolucji, łączącym twórcze, acz biedne lata 80. z owymi szalonymi latami 90., podczas których muzycy odziani z konieczności w podarte dżinsy i tanie flanelowe koszule stali się milionerami rozpieszczanymi przez fanów, media i szefów wytwórni płytowych.
Ziarnem, z którego wykiełkowała płyta, była śmierć Andrew Wooda – 24-letni wokalista zespołu Mother Love Bone w marcu 1990 roku przedawkował narkotyki. Jego przyjaciel i współlokator Chris Cornell, na co dzień wokalista grupy Soundgarden, napisał dwa utwory upamiętniające zmarłego muzyka: "Reach Down" i "Say Hello 2 Heaven". Niedługo potem dogadał się z muzykami Mother Love Bone, gitarzystą Stonem Gossardem i basistą Jeffem Amentem, w sprawie nagrania całego albumu poświęconego pamięci Wooda.
Temple of the Dog - "Say Hello 2 Heaven", źródło: YouTube / Temple of the Dog
Skład zespołu, który nagrał płytę "Temple of the Dog" uzupełnił perkusista Soundgarden, Matt Cameron, a także gitarzysta Mike McCready i wokalista Eddie Vedder. Ci dwaj byli nieopierzonymi muzykami, po raz pierwszy mającymi wówczas okazję pracować w studiu nagrań, ale ze swych zadań wywiązali się wzorowo – Mike zagrał porywające, 5-minutowe solo w kawałku "Reach Down", a Eddie stworzył niesamowitą wokalną harmonię z Chrisem w piosence "Hunger Strike".
Album został nagrany w dwa tygodnie, a jego repertuar jest w niemal w całości dziełem Cornella, który nie tylko wykazał się dużym talentem kompozytorskim, ale również objawił swe liryczne oblicze, nieznane fanom Soundgarden. Większość krążka wypełniają emocjonalne rockowe ballady, nadające się do grania zarówno w radiu, jak i na stadionowych koncertach. Nagraniu płyty nie towarzyszyły żadne oczekiwania fanów ani naciski ze strony wytwórni płytowej, muzycy mogli więc zamienić w dźwięki dokładnie to, co im w duszach grało.
Temple of the Dog - "Hunger Strike", źródło: YouTube / Temple of the Dog
Stwierdzenie, że album "Temple of the Dog" z miejsca zawojował listy bestsellerów, byłoby grubą przesadą – pierwszy nakład wyniósł ledwie 70 tysięcy egzemplarzy. Jednak we wrześniu 1991 roku ukazał się krążek "Nevermind" Nirvany, który przewrócił do góry nogami świat muzyki popularnej. Chwilę wcześniej miała premierę płyta "Ten", rewelacyjny debiut formacji Pearl Jam, złożonej z większości członków projektu Temple of the Dog. Wytwórnia A&M Records nie mogła zaprzepaścić takiej okazji – "Temple of the Dog" doczekał się wznowienia i trafił na listę 100 najpopularniejszych albumów 1992 roku w Stanach. Do dziś ma go w swej kolekcji ponad milion fanów.
30. rocznica premiery to z pewnością dobra okazja, by wrócić do albumu "Temple of the Dog" (lub poznać go, jeśli ktoś dotąd nie miał okazji). Wszak, jak napisał David Fricke z magazynu "Rolling Stone", "to płyta, która zasługuje na nieśmiertelność".
kc