Francuz z afrykańskimi korzeniami, Zinedine Zidane
Zidane był jednym z najlepszych piłkarzy w dziejach trójkolorowych. Urodził się w Marsylii, w rodzinie algierskich emigrantów. W 2004 roku, po sensacyjnej przegranej z Grecją 0:1, Francja odpadła z mistrzostw Europy rozgrywanych w Portugalii. 32 letni, wówczas, Zinedine Zidane postanowił zakończyć reprezentacyjną karierę. Rozpoczął ją 12 lat wcześniej. W tym czasie, w barwach narodowych, sięgnął po mistrzostwa globu oraz Starego Kontynentu. Zbliżał się mundial w 2006. Na prośbę selekcjonera trójkolorowych, Raymonda Domenecha, Zizou zgodził się wrócić do kadry. Przed wyjazdem do Niemiec ogłosił, że będzie to jego ostatni turniej w karierze.
- Nie podjąłem tej decyzji w ciągu jednej nocy. Myślałem o niej od dłuższego czasu. Zamierzam odejść po zakończeniu sezonu. Chciałbym pracować z dziećmi - stwierdził Francuz.
Dwa pierwsze spotkania były mocno nieudane. Bezbramkowy remis ze Szwajcarią. Później 1:1 z Koreą Południową nie napawały optymizmem. Wszystko zmieniło się od trzeciego pojedynku grupowego. 2:0 z Togo i awans do 1/8 turnieju. Tam trójkolorowi natknęli się na Hiszpanię. Zinedine Zidane wpakował piłkę do siatki w doliczonym czasie. Zwycięstwo 3:1 promowało trójkolorowych do dalszych gier. Tam czekała Brazylia. Zidane rozegrał najlepsze spotkanie. Po jego zagraniu Thierry Henry zdobył jedyną bramkę tego pojedynku. W półfinale z Portugalią Zizou strzelił gola z zrzutu karnego. Mecz zakończył się wynikiem 1:0. Francja znalazła się w finale, w którym miała zmierzyć się z Włochami.
Włoski obrońca Marco Materazzi
Defensor z Italii urodził się na południu Półwyspu Apenińskiego, w Lecce. W 2006 był piłkarzem Interu Mediolan. W drużynie narodowej występował niezbyt często. Zadebiutował w 2001 roku. Na mistrzostwa do naszych zachodnich sąsiadów wyjechał jako zawodnik rezerwowy. Selekcjoner Włoch Marcello Lippi stawiał na innych graczy. W trzecim pojedynku z Czechami, w 17. minucie, boisko opuścił Alessandro Nesta. Doznał kontuzji i musiał zostać zmieniony. Trener wprowadził do gry Materazziego. Decyzja okazała się wyjątkowo słuszna. Dziesięć minut po wejściu na plac, Marco, strzałem głową, uzyskał prowadzenie. Wygrali 2:0. W 1/8 trafili na Australię. Na początku drugiej połowy Włoch brutalnie sfaulował Marco Bresciano i wyleciał z hukiem z boiska. Italia dopiero w doliczonym czasie trafiła do bramki i bardzo szczęśliwie awansowała do dalszych gier. W ćwierćfinale pokonali Ukrainę, 3:0. Po odbyciu kary, Marco pojawiał się w meczu półfinałowym przeciwko Niemcom. Italia, po dwóch bramkach strzelonych w końcówce dogrywki, uporała się z gospodarzami 2:0. W finale mieli zmierzyć się z Francją.
9 lipca, 2006 roku. Finał mundialu, w którym doszło do wstrząsającej sytuacji
W 7. minucie meczu o mistrzostwo. Materazzi w polu karnym sfaulował Florenta Malouda. Zinedine Zidane otworzył wynik starcia strzałem z 11 metrów. Piłka odbiła się od poprzeczki, przekroczyła linię bramkową i wyszła w pole. Mimo protestów bramka została uznana. W 19. minucie Andrea Pirlo dośrodkował z rzutu rożnego. Marco strzałem głową zdobył gola na 1:1. Wynik utrzymał się do końca regulaminowego czasu gry. Rozpoczęła się dogrywka.
W 110 minucie meczu Materazzi bardzo brutalnie szarpał Zizou za rękaw.
- Jeśli tak bardzo chcesz moją koszulkę, to dam ci ją po meczu - powiedział Zinedine Zidane.
W tym momencie zawodnik Italii miał odpowiedzieć:
- Wolałbym twoją siostrę - stwierdził mniej więcej, ale używając znacznie wulgarniejszej formy.
To dla Francuza było zbyt dużo. Sprowokowany, obrzydliwym tekstem, odwrócił się. Podszedł do Włocha i uderzył go z całej siły głową, tak zwanym „bykiem”, w klatkę piersiową. Za to zachowanie otrzymał czerwoną kartkę i opuścił boisko. Dogrywka nie została rozstrzygnięta. Dopiero w serii rzutów karnych wygrał zespół z Półwyspu Apenińskiego, 5:3.
Konsekwencje zachowania obu zawodników
Wielu fanów piłki nożnej usprawiedliwiało Zizou. Uznali, że jego zachowanie było oznaką obrony honoru rodziny. Usprawiedliwioną reakcją na prowokację. Ale inni uznali to za chuligański wybryk zawodnika. On sam nie komentował tej sytuacji. Osobą, która postanowiła się w tej sprawie wypowiedzieć był Włoch.
- Francuzi bronili Zinedine Zidane'a, a mnie rodacy zabili. Dla mnie to nie byli prawdziwi Włosi. Sam zawsze broniłem naszych barw, więc taka krytyka bardzo mnie bolała. Powinni całować ziemię, po której chodzę, bo to ja strzeliłem wyrównującego gola w finale - stwierdził Marco Materazzi.
Mecz, który w tak przykry sposób zakończył się dla Zidane'a był jego ostatnim w karierze. Po dłuższym czasie, Francuz odniósł się do zachowania Włocha. Stwierdził, że nigdy nie poda mu ręki po tym co powiedział. Pięć lat po tym zdarzeniu, zupełnie przypadkowo, natknęli się na siebie w jednym z hoteli w Mediolanie. Materazzi podszedł do Zidane'a i wyjaśnił mu jak wglądało całe zajście, z jego punktu widzenia. Za swoje zachowanie przeprosił. Zizou, po wysłuchaniu tłumaczeń Marco, podął mu rękę. Włoch dopiero w 2016 roku postanowił przyznać się opinii publicznej, że nie zachował się odpowiednio w tamtej sytuacji.
- To, co wtedy powiedziałem, było głupie. Nie zasłużyłem jednak na taką reakcję. Można usłyszeć gorsze teksty na ulicach Mediolanu, Neapolu czy Paryża. Dużo gorsze teksty. Moja matka zmarła kiedy miałem 15 lat, więc nigdy nie obrażałbym jego matki. Mówiłem o jego siostrze - próbował usprawiedliwić się obrońca, na łamach sport.onet.pl.
Na upamiętnienie tego zdarzenia ufundowano pomnik. Został na nim uwieczniony moment uderzenia Włocha przez Francuza. Stoi on w Paryżu, w centrum kultury Pompidu. Ma 5 metrów wysokości. Jest dziełem algierskiego artysty Abdel Abdessemeda.
Aktualnie Zinedine Zidane jest jednym z najlepszych trenerów, a Marco Materazzi próbuje odcinać kupony od swojej przebrzmiałej sławy.
AK