Klenczon jak Lennon
W czasach największej popularności, gdy Czerwone Gitary uznawane były za polski odpowiednik The Beatles, Krzysztof Klenczon nazywany był "polskim Lennonem", a młodszy od niego o pięć lat Seweryn Krajewski "polskim McCartneyem". Te określenia, odnoszące się do artystycznych temperamentów obu muzyków, stały się też ponurą przepowiednią – Lennon i Klenczon zmarli bowiem tragicznie w wieku około 40 lat, jeden od kul szalonego fana-zamachowca, drugi w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku samochodowym.
O nieprzeciętnym kompozytorskim talencie Klenczona przekonywały piosenki, które stworzył w pierwszym okresie działalności Czerwonych Gitar: "Kwiaty we włosach", "Historia jednej znajomości" czy "Biały krzyż". Dzięki nim, a także utworom nie mniej zdolnego Krajewskiego, zespół wspiął się na wyżyny popularności i zyskał rzesze wiernych fanów. Klenczonowi nie odpowiadał jednak status idola tworzącego pod publiczkę, dlatego opuścił Czerwone Gitary, by szukać nowych artystycznych dróg w grupie Trzy Korony.
Punktem zwrotnym w życiu Klenczona stała się przeprowadzka do Stanów Zjednoczonych, na którą zdecydował się w 1972 roku, będąc u szczytu popularności. Próby podboju amerykańskiej sceny muzycznej zakończyły się fiaskiem, a jego jedyny wydany za oceanem album "The Show Never Ends" przeszedł bez echa. Krzysztofowi pozostały okazjonalne występy w klubach polonijnych, gdzie spotykał czasem innych polskich artystów.
Gdybyśmy dłużej siedzieli…
26 lutego 1981 roku w klubie Milford w Chicago odbył się charytatywny koncert, na którym oprócz Klenczona pojawili się m.in. Krzysztof Krawczyk i Czesław Niemen. Wracając do domu samochodem wraz z żoną Alicją, były lider Czerwonych Gitar miał wypadek, po którym w ciężkim stanie trafił do szpitala. – Musiałem szybciej się położyć, bo rano odbierałem z lotniska rodzinę. I się rozstaliśmy. Może gdybyśmy dłużej posiedzieli, Krzysiek nie pojechałby akurat o tej godzinie i nie doszłoby do wypadku – wspominał po latach Krawczyk.
Niestety, Klenczon nie wrócił już do zdrowia po obrażeniach odniesionych w wypadku. Zmarł 7 kwietnia, mając 39 lat. Był zatem o rok młodszy od Lennona, który kilka miesięcy wcześniej zginął z ręki zamachowca niedaleko swojego mieszkania w Nowym Jorku. Obaj muzycy wyemigrowali do Stanów, gdzie dopadła ich ręka przeznaczenia. Nigdy nie dowiemy się, jak mogłaby dziś wyglądać historia polskiej i światowej muzyki, gdyby zdecydowali się pozostać we własnych krajach i tworzyć kolejne ponadczasowe przeboje.
Więcej na temat fascynującego życia i twórczości Krzysztofa Klenczona można przeczytać w poświęconym artyście serwisie specjalnym Polskiego Radia. Natomiast w całodobowym Radiu Klenczon można posłuchać jego piosenek, zarówno w autorskim wykonaniu, jak i w interpretacjach innych artystów.
kc