Koncert, który odbył się 16 stycznia 1992 roku w Bray Film Studios w angielskim Windsorze, był przełomowy zarówno dla stacji MTV, jak i dla samego Claptona. W ramach cyklu goszczącego na antenie od 1989 roku "bez prądu" zagrały i zaśpiewały wcześniej m.in. takie gwiazdy, jak Aerosmith, Elton John, Paul McCartney czy Sting, jednak występ "boga gitary" wyniósł popularność serii na zupełnie nowy poziom.
Początek lat 90. nie był łatwym okresem w życiu Claptona. Ledwie zdążył otrząsnąć się po śmierci przyjaciela, gitarzysty Steviego Raya Vaughana, który zginął w katastrofie śmigłowca po jednym ze wspólnych koncertów obu artystów, dopadła go największa życiowa tragedia – jego 4-letni syn Conor wypadł z okna apartamentu znajdującego się na 53. piętrze nowojorskiego wieżowca. Krótko potem Eric napisał przepełnioną bólem, ale i nadzieją balladę "Tears in Heaven", która znalazła się na ścieżce dźwiękowej filmu "Rush" oraz trafiła do repertuaru akustycznego koncertu zagranego dla MTV.
Nowe szaty Layli
Aby zdobyć podwójne zaproszenie na koncert w Bray Film Studios, wystarczyło odpowiedzieć na proste pytanie: "Gdzie mieszkał Eric, gdy nagrywał utwór 'I Shot the Sheriff'", zadane w konkursie radia BBC 1. Stacja rozdała jedynie 150 takich wejściówek, co nawet w połączeniu z zaproszeniami dla specjalnych gości pozwoliło na zachowanie kameralnego i intymnego klimatu koncertu. Clapton zameldował się na scenie w towarzystwie zespołu liczącego siedem osób, włączając w to dwie chórzystki.
Przygotowując repertuar akustycznego występu, Eric zrezygnował z klasycznego zestawu największych przebojów z całej kariery, zamiast tego sięgnął po dużą porcję bluesa autorstwa takich legend, jak Muddy Waters, Robert Johnson czy Lead Belly. Dorzucił do tego kilka swoich nowych utworów – oprócz "Tears in Heaven" znalazła się wśród nich też m.in. piosenka "Circus Left Town", opowiadająca o wizycie w cyrku, jaką artysta odbył wraz z Conorem krótko przed jego tragiczną śmiercią.
Wisienką na torcie była zupełnie nowa wersja przeboju "Layla", który Clapton nagrał 20 lat wcześniej wraz z zespołem Derek & The Dominos. Gitarzysta zrezygnował tym razem z rozpoczynającego utwór ikonicznego riffu, uznając, że zagrany na gitarze akustycznej nie miałby on tej samej mocy. Piosenka zyskała bardziej jazzową aranżację, a Eric zaśpiewał ją o oktawę niżej od oryginału. To ryzykowne zagranie opłaciło się, bo akustyczna "Layla" bardzo przypadła do gustu fanom i dołączyła do kanonu hitów Brytyjczyka.
źródło: YouTube / Eric Clapton
Luz blues
Cały koncert odbywał się w luźnej, zrelaksowanej atmosferze, która panowała zarówno na widowni, jak i na scenie. Pojawiały się akcenty humorystyczne, takie jak ten, gdy mniej więcej w jednej trzeciej występu w przerwie między piosenkami do Claptona podbiegła makijażystka, by nałożyć na jego czoło dodatkową warstwę pudru. – Co się stanie z pierwszą częścią koncertu, kiedy nie miałem tego na twarzy? – zapytał muzyk. – Nie chcę żadnego makijażu, idź już stąd! – zganił dziewczynę chwilę potem żartobliwym tonem.
Ponieważ koncert był nagrywany, muzycy pozwolili sobie na wykonanie niektórych utworów dwukrotnie. Po jednym z dubli Clapton spontanicznie zaintonował piosenkę "Rollin' and Tumblin'", której nie grał na żywo od czasów grupy Cream. Szybko dołączyła do niego reszta zespołu oraz publiczność, która zaczęła wyklaskiwać rytm. Ten improwizowany fragment wypadł na tyle dobrze, że znalazł się na wydanej później płycie – choć z urwanym początkiem, bo realizator nieco spóźnił się z wciśnięciem przycisku "record".
– Klimat na scenie był bardzo luźny, zespół grał wspaniale, czułem się jak w pokoju pełnym przyjaciół, którzy dzielą się muzyką pewnego popołudnia gdzieś na prowincji – zachwycał się biorący udział w koncercie Nathan East. Wtórował mu gitarzysta Andy Fairweather Low. – Myślałem tylko o jednym: Eric, musimy to kiedyś powtórzyć! To był najbardziej niewiarygodny moment w całym moim życiu.
źródło: YouTube / Eric Clapton
Nagrody, rekordy i zaszczyty
Koncert świetnie wypadł nie tylko w oczach i uszach muzyków oraz publiczności zgromadzonej w studiu. Pokazany po raz pierwszy na antenie MTV w marcu pobił rekordy oglądalności, dzięki czemu stacja zdecydowała się pokazać go ponownie w czerwcu, dorzucając kilka piosenek, które nie zmieściły się w programie podczas jego pierwszej edycji.
Idąc za ciosem, 25 sierpnia 1992 roku, wydano album z zapisem 14 piosenek nagranych w Bray Film Studios. Sam Clapton nie był przekonany do jego publikacji, obawiając się, że płyta nie zostanie wystarczająco dobrze przyjęta. Gdyby postawił na swoim, prawdopodobnie popełniłby największy błąd w karierze – album przyniósł mu trzy nagrody Grammy i sprzedał się w nakładzie przekraczającym 25 milionów egzemplarzy. Dzięki niemu kariera gitarzysty ponownie nabrała rozpędu, a on sam mógł nagrywać kolejne bestsellerowe płyty: czy to ze swoim ukochanym bluesem ("From the Cradle", 1994), czy z bardziej poprockowym materiałem ("Pilgrim", 1998).
kc