Niewielu muzyków odcisnęło tak wielkie piętno na popkulturze XX wieku, jak urodzony 8 lutego 1932 roku w Nowym Jorku John Williams. Choć od dawna jest już legendą, a w swej kolekcji ma 25 statuetek Grammy i 5 Oscarów, wcale nie zamierza przechodzić na emeryturę – właśnie pracuje nad ścieżką dźwiękową do nowego filmu swojego przyjaciela Stevena Spielberga. "Muzyka to mój tlen" – zwykł mawiać.
Twórca muzycznych wizytówek kina
Wspomnianego Spielberga Williams poznał w 1972 roku. Od tamtego czasu oprawiał swoją muzyką niemal wszystkie filmy sławnego reżysera, na czele z takimi klasycznymi obrazami, jak "Szczęki", "Park Jurajski" czy seria o przygodach Indiany Jonesa. Podobno szczególnym wyzwaniem było dla niego skomponowanie ścieżki dźwiękowej do "Listy Schindlera". Miał wtedy powiedzieć Spielbergowi, że powinien znaleźć lepszego kompozytora do tego zadania, na co ten odpowiedział: "Wiem, ale oni wszyscy już nie żyją".
Jednym ze sztandarowych utworów Williamsa jest temat przewodni do "Gwiezdnych wojen". To kompozycja tak znana, że można ją stawiać w jednym rzędzie z przebojami muzyki pop. Kompozytor stworzył muzykę do wszystkich dziewięciu części słynnej serii, choć – jak sam przyznawał – nigdy nie był wielkim miłośnikiem przygód Dartha Vadera, Luke'a Skywalkera i reszty. Williams jest także autorem ścieżek dźwiękowych do pierwszych trzech filmów o Harrym Potterze.
Geniusz z ośmiogodzinnym dniem pracy
Choć muzyka filmowa jest jego największą pasją i to właśnie ona przyniosła mu największy splendor, ważną rolę w artystycznej biografii Johna Williamsa odgrywają skomponowane przez niego koncerty symfoniczne i wiele mniejszych form muzycznych kojarzących się z filharmonią. W styczniu 2020 roku dostąpił zaszczytu dyrygowania Orkiestrą Filharmoników Wiedeńskich, a płyta z nagraniami z koncertu stała się bestsellerem w Europie.
źródło: YouTube / Deutsche Grammophon
Williams był aż 52 razy nominowany do Oscarów – w tej kategorii lepszy był jedynie legendarny Walt Disney, który zgromadził 59 nominacji. Niewykluczone, że dzisiejszy jubilat obejmie prowadzenie w tej klasyfikacji, ponieważ mimo skończonych 90 lat wcale nie ma zamiaru odpuszczać. W listopadzie trafi do kin nowy film z jego muzyką, wyreżyserowany przez Spielberga – "The Fabelmans".
Nie zanosi się natomiast na to, aby Williams stał się orędownikiem wykorzystywania nowoczesnej technologii w procesie twórczym. Wciąż używa do tego jedynie fortepianu, ołówka i kartki papieru. Choć wielu uważa go za geniusza, on podchodzi z pokorą do własnego rzemiosła. – Każdy kompozytor, malarz czy rzeźbiarz powie ci, że inspiracja pochodzi z ośmiu godzin pracy dziennie, a nie z trafienia gromem z jasnego nieba – mówił w jednym z wywiadów. Tak właśnie przechodzi się do historii.
kc