W ostatnim czasie politycy PiS coraz częściej wspominają w przestrzeni medialnej o rozmowach z politykami Polskiego Stronnictwa Ludowego na temat wspólnej koalicji. - Często rozmawiam z posłami PSL, a nawet z działaczami Polski 2050 i słyszę: "my na druty za Tuska rzucać się nie będziemy" - podkreśla europoseł PiS Joachim Brudziński. Według niego rozmowy odbywają się tylko prywatnie, "bo jeszcze się Tuska boją". - Ale im dalej w las, tym strach przed Tuskiem będzie słabszy - dodaje.
O PSL oraz prezesie ludowców, wicepremierze i szefie MON Władysławie Kosiniaku-Kamyszu, bardzo pochlebnie wypowiada się też Andrzej Duda. W ocenie prezydenta Kosiniak-Kamysz byłby lepszym premierem niż obecny szef rządu, lider KO Donald Tusk. - Byłby lepszym premierem, ponieważ myślę, że Władysław Kosiniak-Kamysz raczej by był postacią łagodzącą podziały, które są w Polsce, a nie zaogniającą je. Natomiast Donald Tusk, patrząc na rok jego urzędowania, jest z pewnością postacią zaogniającą te podziały - mówi Duda.
Prezydent przyznał też, że byłby gotów rozważyć propozycję PSL wprowadzenia przepisów o osobie najbliższej. Projekt ten ma być alternatywą dla projektu o związkach partnerskich przygotowanego przez ministrę ds. równości Katarzynę Kotulę. Zakłada on m.in. możliwość wspólnego rozliczania, dziedziczenie, dostęp do informacji medycznej, prawo do opieki w przypadku choroby.
Mimo tych przychylnych wypowiedzi zarówno polityków PiS, jak i prezydenta Dudy politycy PSL zaprzeczają jakimkolwiek rozmowom z PiS o wspólnej koalicji. - Te cyniczne słowa, próbujące wkładać kij w dobrze naoliwione tryby, są po prostu prowokacją - mówi rzecznik PSL, wiceminister klimatu i środowiska Miłosz Motyka. Według niego "można między bajki włożyć te stwierdzenia". - Nikt z PiS-em nie rozmawia i nie rozmawiał - zapewnia.
Jego zdaniem "PiS wie, że nie ma alternatywy i chciałoby z kimś współpracować, bo samo nie jest w stanie wygrać wyborów". Motyka stwierdził też, że gdyby PiS miało gwarancję samodzielnego wygrania wyborów, nie myślałoby o żadnym potencjalnym koalicjancie.
- Jak kończą koalicjanci PiS, mówiliśmy jeszcze przed 2015 rokiem kolegom z Porozumienia i Solidarnej Polski. Teraz, w roku 2024, ci panowie sami mogą powiedzieć, że politycy PSL mieli rację - stwierdza wiceszef MKiŚ. - Kto PiS-u dotyka, ten znika - dodaje.
Z kolei dopytywany, co by się musiało stać, żeby PSL zaczął rozmawiać z PiS o koalicji, poseł ludowców Jarosław Rzepa stwierdził, że na pewno musiałaby nastąpić zmiana prezesa tej partii. - Pan prezes Kaczyński nie mógłby już kierować tą partią, bo zawsze będzie Jarosławem Kaczyńskim i będzie miał to samo spojrzenie. Tam musieliby przyjść politycy całkiem nowej generacji, którzy patrzą na to nieco inaczej - zaznaczył.
Podczas Rady Naczelnej PSL w Tarnowie w sobotę 26 października sam Kosiniak-Kamysz przyznał, że po wyborach w 2023 r. PiS miało zaproponować mu objęcie funkcji szefa rządu w ramach potencjalnej koalicji. - Bez PSL tej koalicji nie ma. Tylko PSL i ja osobiście dostaliśmy propozycję, żeby tworzyć inną koalicję. I ją odrzuciliśmy. Ja zrezygnowałem z tego, żeby być premierem, bo dochowałem wierności głosom wyborców - oświadczył Kosiniak-Kamysz.
***
Na poranną audycję "Bez Uników" w poniedziałek (4 listopada) o godz. 8.13, zaprosiła Renata Grochal.
pr/wm