Polskie Radio

Rozmowa z dr. Olgierdem Annusewiczem

Ostatnia aktualizacja: 10.10.2011 12:15

Zuzanna Dąbrowska: Moim gościem jest dr Olgierd Annusewicz z Ośrodka Badań Politologicznych Uniwersytetu Warszawskiego. Witam.

Dr Olgierd Annusewicz: Dzień dobry.

Z.D.:  Wiemy już bardzo dużo, ponad 93% wyników zostało policzonych. Czy jest coś zaskakującego w tych wynikach, zważywszy na sondaże, które wykazywały przed wyborami bardzo określone tendencje, ugruntowane, oczywiście z pewnymi różnicami w zależności od ośrodka, ale jednak pewne tendencje były widoczne, jak pan ocenia trafność przewidywań?

O.A.: Najbardziej trafne to były te wyniki wczorajszego sondażu exit poll, które właściwie w sposób minimalny różnią się od ostatecznych wyników, natomiast jeślibyśmy spojrzeli bardziej wstecz, to okazuje się, że ta niewielka różnica, którą prognozowano w wyborach i którą jeszcze niektóre sondaże pokazywały kilka dni przed wyborami, pokazując, że Platforma ma 31, a PiS ma 29%, że to się jednak okazało nieprawdą, że po pierwsze nie jest już tak, że wynik PiS-u jest zaniżony... Ja już to mówiłem przy wyborach prezydenckich, że już wtedy głosowanie po Smoleńsku, głosowanie na Prawo i Sprawiedliwość przestało być obciachem takim przysłowiowym, jak to kiedyś się mówiło, i ludzie się nie boją przyznawać do głosowania na tę partię, natomiast okazało się, że wielu się nie przyznawało do tego, że zamierza zagłosować na Platformę, a jednak zagłosowało.

Z.D.:  Czy to jest efekt mobilizacji w ostatnich dniach, czy to jest wynik tego, że głosujący chcą mieć święty spokój, że są przekonani, że zapewnia im to Platforma, pewną stabilizację, poczucie ciągłości i idą jakby z pewnego nawyku?

O.A.: Ja myślę, że kilka czynników zadecydowało. Po pierwsze rzeczywiście sytuacja kryzysu i to, że rzeczywiście Platforma przez ostatnie dni, a nawet tygodnie kampanii grała tę melodię, że jest kryzys i że w kryzysie trzeba być ostrożnym, uważnym i nie ryzykować, to się sprawdziło ewidentnie i duża część wyborców uznała w tej sytuacji, że skoro rzeczywiście idą czasy znowu niepewne, to może lepiej nie zmieniać koni w środki rzeki, i to na pewno miało miejsce. Ale też moim zdaniem nie bez znaczenia było to, co się zdarzyło w ostatnim tygodniu kampanii, to znaczy ja byłem skłonny rzeczywiście wierzyć w to, że ta różnica między Platformą i PiS-em była niewielka, byłem skłonny w to wierzyć do wtorku, mianowicie w poniedziałek wieczorem wydarzył się ten słynny już wywiad Tomasza Lisa z Jarosławem Kaczyńskim, w którym... zostawiam Lisa z boku, bo on nie jest politykiem, nie kandydował, więc jego zachowania nie analizuję, natomiast Jarosław Kaczyński ewidentnie nie wytrzymał presji. Zamiast budować sobie konsekwentnie elektorat wśród tych niezdecydowanych, zaczął ich wytracać. Oczywiście oczywisty błąd, jeżeli chodzi o zachowanie, interakcje z dziennikarzem i też to, co mówił w trakcie tego spotkania. I zamiast następnego dnia próbować to jakoś wyciszyć, zmienić temat...

Z.D.:  No to wybuchła sprawa z Angelą Merkel.

O.A.: ...to wybuchła sprawa Merkel, takie mało rozsądne z punktu widzenia marketingowego, pytanie dziennikarz TVN, czy on z redakcji polskiej czy niemieckiej. I właściwie ci wszyscy... no, może wszyscy za dużo powiedziane, lepiej nie stosować takich kwantyfikwatorów, ale duża część osób, która wahała się, czy może w tej sytuacji nie zagłosować na tego spokojnego Jarosława Kaczyńskiego, który widać, że się zmienił...

Z.D.:  Zniechęciła się.

O.A.: ...zniechęciła się. I Jarosław Kaczyński jest obok Grzegorza Napieralskiego tym samym też drugim najbardziej aktywnym członkiem Ruchu Palikota.

Z.D.:  No tak, oczywiście, to Janusz Palikot sam podkreślał, że tutaj bardzo dużą pomoc uzyskuje, nawet słyszałam taką jego wypowiedź, kiedy Anna Fotyga się bardzo zmartwiła dramatycznie tym, że wszedł do sejmu, to on bardzo jej podziękował, bo właśnie dzięki temu prawdopodobnie taki wynik zdobył. Ale jeszcze chciałam wrócić na chwilę do Jarosława Kaczyńskiego, on sam w Warszawie uzyskał o ponad 100 tysięcy głosów mniej w tych wyborach niż w roku 2007. Co to znaczy dla niego i dla PiS-u, czy jest możliwe, czy można sobie w ogóle wyobrazić zmianę przywództwa w PiS? Bo jednak PiS to w dużej mierze Jarosław Kaczyński właśnie.

O.A.: Rzeczywiście Jarosław Kaczyński tych głosów dostał o tych 100 tysięcy mniej, ale on nadal dostał  ich zdaje się ponad 160 tysięcy...

Z.D.:  Tak, oczywiście.

O.A.: I to jest wynik potężny. Oczywiście daleko mu do Donalda Tuska, ale przegania trzeciego Janusza Palikota w Warszawie, zdaje się 90 tysięcy. Więc to nie jest tak, że... I też żaden inny polityk PiS-u nie zdobył takiego wyniku, jak Jarosław Kaczyński. Natomiast moim zdaniem, tutaj pani mówi o wyniku samego Jarosława Kaczyńskiego. Ja bym to rozszerzył w ogóle na cały PiS. Jeżeli popatrzymy sobie, porównując wynik tegoroczny z wynikiem sprzed 4 lat, to wówczas PiS zdobył 32% głosów przy 54% frekwencji. Dzisiaj zdobywa 30% przy 48% frekwencji, co oznacza, że elektorat odpływa od tego ugrupowania. Oczywiście on odpływa przy... w Warszawie to widać na przykładzie Jarosława Kaczyńskiego, ale teraz jest pytanie, co to jest za elektorat. Oczywiście nie odpłynął ten elektorat twardy, taki superważny. Odpłynęli ci, których w wyborach prezydenckich i przedtem udało się zmobilizować.

Z.D.:  Dziękuję bardzo za tę rozmowę. O odpływach i przypływach elektoratu rozmawiałam z dr. Olgierdem Annusewiczem z Ośrodka Analiz Politologicznych Uniwersytetu Warszawskiego.

O.A.: Dziękuję uprzejmie.

(J.M.)