Polskie Radio

Rozmowa z Pawłem Reszką

Ostatnia aktualizacja: 15.11.2011 08:15

Krzysztof Grzesiowski: Teraz, proszę państwa, porozmawiamy o tym, co dzieje się na wschód od naszego kraju. W studiu Sygnałów Paweł Reszka, dziennikarz Rzeczpospolitej, szef rady Fundacji Reporterów. Dzień dobry, panie Pawle, witamy.

Paweł Reszka: Dzień dobry.

K.G.: „Reporterzy dla reporterów” to jest nazwa, tytuł pewnego konkursu. Co to za konkurs?

P.R.: Nasz fundacja, Fundacja Reporterów ogłosiła taki konkurs dla naszych kolegów dziennikarzy z krajów Partnerstwa Wschodniego, mogą przysyłać prace, mogli przysyłać prace i przysyłali.

K.G.: Żeby było jasne, Partnerstwo Wschodnie to Białoruś, Ukraina, Mołdawia, Gruzja, Azerbejdżan i Armenia, tych 6 krajów obejmuje Partnerstwo Wschodnie. I czego państwo chcieli się dowiedzieć tak na dobrą sprawę?

P.R.: Czy ja wiem, czy myśmy chcieli się czegoś dowiedzieć?

K.G.: O czym piszą, o czym mówią? Jak to przelewają na papier?

P.R.: Myśmy chcieli trochę pomóc naszym kolegom, a przy okazji sporo się sami nauczyliśmy. Pomyśleliśmy sobie, że skoro udało nam się zorganizować jakieś pieniądze, to warto by było nagrodzić jakoś naszych kolegów. Wszyscy ludzie związani z fundacją mają coś wspólnego ze Wschodem albo pracowali na Wschodzie, tak jak ja, w Moskwie i w kilku innych krajach, albo się interesują tym. Więc pomyśleliśmy, że dobrze byłoby, żeby jakoś naszych kolegów docenić, a przy okazji przyszło tak wiele prac, że dowiedzieliśmy się i o jakości dziennikarstwa tam, i sporo się sami nauczyliśmy.

K.G.: No właśnie, jeszcze przed naszą rozmową na antenie mówił pan, że liczyliśmy na kilkanaście, dobra, no, kilkadziesiąt prac nadejdzie. Nadeszło tysiąc!

P.R.: Tysiąc prac, to było ogromne zaskoczenie, my byliśmy w jakimś ogromnym szoku, że to tak zadziałało. No, dwie refleksje takie: prawdopodobnie okazało się, że te nasze kontakty na Wschodzie plus jakieś nowoczesne media, komunikacja przez Facebook, przez Twittera zadziałała, a po drugie prawdopodobnie trafiliśmy w punkt, ponieważ to było im autentycznie potrzebne, oni chcieli wiedzieć, że nie piszą w kosmos, że ktoś ich czyta także na Zachodzie, także w Polsce.

K.G.: A czy są wśród tych prac takie, które mają ze sobą coś wspólnego, a są pisane na przykład, nie wiem, w Armenii, na Ukrainie?

P.R.: Tak, widzimy na przykład, że całkiem dobre dziennikarstwo śledcze, nawet możemy im momentami zazdrościć, jest na Ukrainie i całkiem dobre jest np. w Mołdawii, widać, że te kraje są pod tym względem rozwinięte. I podejrzewam, że dzieje się to dlatego, że sporo pieniędzy z Zachodu zostało tam wtłoczone przez różne fundacje. Więc ci ludzie są przeszkoleni i potrafią zrobić profesjonalny tekst, mają przez różne fundacje europejskie zapewnioną ochronę prawną, więc jest zupełnie inaczej. Zupełnie odbiega od tego sytuacja na Białorusi, tam teksty są bardziej społeczne, no i reagujące na wydarzenia, na pobicie opozycjonistów, na fizyczne groźby wobec dziennikarzy. Oni jakby opisują to, co jest, a koledzy, jak mówię, z Ukrainy, z Mołdawii, z Azerbejdżanu, czasami z Gruzji idą o krok dalej.

Andrzej Żak: Zapewne tak jest, ale dla pewnego porządku zapytam – to są teksty, które się ukazały.

P.R.: Tak jest, które się ukazały. Nieważne zresztą, czy w radiu, w telewizji, czy w gazetach oficjalnych, czy też na site’ach internetowych. Chodziło nam o to, żeby na przykład jeżeli ktoś jest dziennikarzem wyklętym, mamy sporo takich dziennikarzy, którzy nie bardzo mogą pisać w oficjalnych mediach, nie da się np. na Białorusi, no to już mają szansę opublikować coś na stronie internetowej, okay, to bierzemy.

A.Ż.: Z tych tysiąca czy ponad tysiąca prac 12 trafiło do ścisłego finału, 12 dziennikarzy przyjedzie do Polski. Kiedy dowiemy się wszystkiego?

P.R.: Dowiemy się wszystkiego pod koniec listopada, kiedy będzie ogłoszenie wyników. Ci ludzie, którzy są już w dwunastce, są powiadamiani, oni tutaj przyjadą i to będzie kilkudniowa wizyta nie tylko polegająca na tym, że klapa, buźka i goździk, ale też chcemy im coś pokazać, podzielić się refleksjami zrobić kilka spotkań z dziennikarzami. Mamy takie marzenie, żeby w przyszłych latach rzeczywiście zrobić takie już bardzo poważne wizyty studyjne. Zresztą nie chcemy z tymi ludźmi się jakoś żegnać, wszystkie osoby, które przysłały na konkurs, będą z nami w jakimś kontakcie.

K.G.: Pan wspominał o pewnej specyfice, że na Białorusi jest taka tematyka, że na Zakaukaziu taka tematyka. A czy da się porównać poziom dziennikarstwa wśród tej szóstki i wyciągnąć jakieś wnioski, że tu jest... nie wiem, czy słowo „lepiej” jest na miejscu, ale czy da się opisać poziom dziennikarstwa w tych 6 krajach?

P.R.: Ja nie wiem, z czego to wynika, być może dlatego na przykład, że Ukraińcy zareagowali najbardziej spontanicznie, bo 40% prac, które przyszło, to były prace ukraińskie, i rzeczywiście najczęściej, jeżeli było coś dobrego, to było to z Ukrainy, ale być może... takie mamy refleksje, być może to było tak, że w następnych latach i koledzy z innych krajów będą przysyłali równie dużo i równie dobrych prac. Natomiast poziom był dosyć wyrównany, muszę powiedzieć, że byliśmy zaskoczeni i tekstami śledczymi, i ich poziomem profesjonalnym, naprawdę to jest robione fachowo. A także byliśmy zaskoczeni, ja osobiście na przykład, że są tam fantastyczni reporterzy. My mamy w Polsce szkołę reportażu i jesteśmy z tego dumni, więc mamy jakby ucho i oko do takiego dobrego reportażu i kilka z nich było po prostu fantastycznych, ja miałem ciarki na plecach, a pracuję w zawodzie 20 lat, więc nieczęsto mi się zdarza, jak czytałem niektóre reporterskie prace, takie klasyczne, społeczne reportaże, wydawałoby się, że niewiele można powiedzieć, a jednak w kropelce wody całe miasteczko ukraińskie ja zobaczyłem w reportażach jednej dziewczyny.

A.Ż.: Czy to jest tak, że my nie zauważyliśmy tych tekstów? Przecież staramy się śledzić prasę zagraniczną, śledzimy od Stanów Zjednoczonych po Daleki Wschód. Nie zauważyliśmy tych tekstów, nie zauważyliśmy tych autorów? Czegoś się nowego dowiedzieliśmy? Będziemy ich śledzić w przyszłości? Przepraszam za to określenie „śledzić”, ale będziemy śledzić ich dalszą pracę tam, na miejscu? Będziemy zwracali na nich uwagę częściej?

P.R.: Ja myślę, że tak, mamy taką ambicję, żeby część z tych tekstów w ogóle wydrukować w polskich mediach, a to przepada, ponieważ my się oczywiście interesujemy i Wschodem, i Zachodem, natomiast tylko te najgłośniejsze teksty się do nas przebijają. Jak wspominałem o tej dziewczynie, ona pisze bardzo w maleńkiej gazecie w maleńkim miasteczku, no to czasami oni nawet nie mają jakiejś porządnej strony internetowej, więc czasami to po prostu się przepuszcza. A jak ludzie mają szansę, żeby się pokazać, okay, ja jestem, ja pracuję, robię coś fajnego, no to jest naprawdę fantastycznie. Ja jestem szalenie zadowolony, że mogłem sobie przeczytać te prace, chociaż jak dostałem taką ogromną książkę, co myślałem, że nie dam rady, a to była w dużej części przyjemność.

K.G.: A czy to nie jest przypadkiem jakaś taka strata dla nas? Co mam na myśli mówiąc, że bardziej interesuje nas to, co dzieje się w świecie na lewo od Odry, a nie na prawo od Bugu?

P.R.: Pewno, że tak. Myśmy wyszli z takiego założenia, słuchajcie, jesteśmy dziennikarzami, to jest... Fundacja Reporterów nazywa się dlatego, że to jest rzeczywiście fundacja reporterów. I pamiętamy, jak na początku lat 90. myśmy jeździli na Zachód i nas uczono. W dużym stopniu uczono nas rzeczy, które myśmy znali, widać było, że po prostu są jakieś pieniądze, które należy wydać. Myśmy jechali gdzieś tam, uczyli nas, co to jest demokracja, co to jest wolność słowa, podczas gdy demokracja i wolność słowa w Polsce na początku lat 90. już była i to była taka mocno rozwinięta. Natomiast myśmy poszli troszeczkę w innym kierunku, chcemy się z nimi dzielić doświadczeniami bardzo konkretnymi. Fundacja np. zrobiła bardzo malutką konferencję na temat ochrony źródeł informacji. To znaczy myśmy rozmawiali z dziennikarzami, jak oni chronią swoje źródła informacji i jak my chronimy. I myśmy myśleli, że my im coś opowiemy, a tak naprawdę myśmy się chyba więcej od nich nauczyli, no bo jednak jak się rozmawia z chłopakiem z Rosji, który przeszedł przez wojnę czeczeńską, jakby zrozumiał to, co się dzieje, i usiłuje pisać, co się dzieje w organach milicji, w służbach specjalnych, no to on naprawdę ma problem z ochroną źródeł informacji. My to czasami to są... trochę tak bawimy. Jak ostatnio byłem na Ukrainie, to jedno z najczęściej powtarzanych pytań było: jak często ja dostaję fizyczne groźby? Czy dziennikarze w Polsce są bici? No wiecie, oni mają zupełnie inne problemy niż my, i to trzeba rzeczywiście docenić.

A. Ż.: Chociaż jak czytam doniesienia po ostatnim święcie, to czasem są bici. I okradani.

P.R.: No tak, to akurat było smutne w tym wszystkim, bo rzeczywiście pierwszy raz chyba dziennikarze stali się celem. I niezależnie od tego...

A.Ż.: Mówimy o 11 listopada w Warszawie.

P.R.: Tak, o 11 listopada. Niezależnie od tego, jak oceniać przebieg tych wydarzeń, to to jest szalenie niebezpieczne, że dziennikarze nie mogli pracować, niezależnie od wszystkiego.

K.G.: I tak na koniec jeszcze, panie Pawle, taka refleksja może się panu nasunęła przy okazji zapoznawania się z tymi pracami autorów z owych 6 krajów. Porównywał pan to z polskim rynkiem dziennikarskim?

P.R.: Myślę, że oni się mocno rozwijają w bardzo trudnych warunkach, a niestety polski rynek dziennikarski jest tutaj... Mieliśmy przez lata 90., na początku lat dwutysięcznych mieliśmy komfortowe warunki, czuliśmy się naprawdę czwartą władzą, dziennikarze byli docenieni, patrzyli politykom na ręce, a teraz widać, że przez sytuację ekonomiczną jest rzeczywiście coraz słabiej. I to mnie jako dziennikarza od 20 lat zaczyna bardzo niepokoić.

K.G.: „Reporterzy dla reporterów”, konkurs, dwunastka jest już znana. Zwycięży jedna praca?

P.R.: Jedna praca...

K.G.: Czy ma pan ochotę na jakieś ex aequo?

P.R.: Nie, myślę, że zwycięży jedna praca i będą dwa drugie miejsca, a więc...

A.Ż.: A, czyli jednak już coś wiemy.

P.R.: No tak.

K.G.: Na wszelki wypadek może jeszcze nazwisk nie ujawniajmy.

P.R.: Nie, jeszcze tego nawet jury nie wie, jeszcze jury będzie się kłóciło o te nazwiska.

K.G.: Dziękujemy za spotkanie, dziękujemy za rozmowę. Paweł Reszka, dziennikarz Rzeczpospolitej, szef rady Fundacji Reporterów, był gościem Sygnałów Dnia.

(J.M.)