Polskie Radio

Rozmowa z Januszem Piechocińskim

Ostatnia aktualizacja: 14.02.2012 16:30

Daniel Wydrych: W studiu Zuzanna Dąbrowska, będziemy sobie przyznawać premie.

Zuzanna Dąbrowska: To ja bardzo proszę wysoką. Może być od razu kwartalna.

D.W.: Ale za co?

Z.D.:  Za to, że jestem bardzo miła dla kolegów z pracy.

D.W.: Tak, to jest dobre uzasadnienie. Pana posła nie pytam, za co by sobie premię przyznał.

Janusz Piechociński: Nie no, posłom nie wolno sobie przyznawać premii, bo w tej atmosferze mogą tylko dodatkowo oberwać, bo już i tak mamy atmosferę tak napiętą, że głównym tematem przy śniadaniu, a rzadko wspólnie jemy razem z żoną, to był właśnie temat ten bulwersujący i żona powiedziała krótko: róbcie tak dalej, to za chwilę osobiście przyjdę i na taczkę was wsadzę razem z resztą społeczeństwa i wywiozę za brak skuteczności i przyzwalanie na patologię, która w obszarze przygotowań do Euro coraz bardziej dominuje i tak już tworzy taką atmosferę zażenowania. Już nie gniewu społecznego, tylko zażenowania, bo to trochę pachnie Ikonowiczem, że za chwilę niczego nie będzie.

Z.D.:  Kononowiczem.

D.W.: Kononowiczem.

J.P.: Tak, właśnie, Kononowiczem, tak.

Z.D.:  Żona posła Janusza Piechocińskiego z PSL-u chyba wyraziła przy śniadaniu dzisiaj to, co bardzo wiele osób odczuło, kiedy słyszało o premii za zbudowanie Stadionu Narodowego dla pana Rafała Kaplera, szefa NCS. Ale premier Donald Tusk powiedział dzisiaj, nawet chyba nie wiem, o co niektórym chodzi w tym rejwachu, odnosząc się do tego, że wokół pani minister sportu, pani Joanny Muchy jest taka atmosfera dość nieprzyjemna i są wnioski o dymisję. Czy to możliwe, żeby pan premier nie wiedział, o co chodzi w tym rejwachu?

J.P.: Zostawmy premiera i to wszystko, mam nadzieję, że tutaj już na zimno zostaną podjęte racjonalne rozwiązania. Otóż ja jestem coraz bardziej przekonany, że ten mechanizm menedżerski tych przygotowań na Euro nie sprawdzi się na końcówce, finiszu. Przypomnę, że w 2007 roku po nieszczęsnej wpadce ministra Lipca politycy nowej koalicji zdecydowali o tym, że cały ten projekt pod tytułem Euro 2012 będzie robiony w trybie menedżerskim, spółka PL 2012, Narodowe Centrum Sportu, ściągnięci ponoć najlepsi menedżerowie, którym przyznano wielką swobodę i zapowiedziano, że jak będzie wszystko w porządku, to będzie to solidnie opłacane. Jak pani pamięta, ja co pół roku przedstawiam raporty o stanie przygotowań do Euro i w tamtym pierwszym raporcie wpisałem, co trzeba zrobić, żeby nie było Euro-transportowej kompromitacji, bo wcześniej przeanalizowałem kilkadziesiąt największych inwestycji, gdzie mówiłem wyraźnie, że przy pełnej mobilizacji ten program jest bardzo ładnie na papierze narysowany, ale...

Z.D.:  Ale to może koledzy z koalicji nie doczytali tego pana raportu.

J.P.: Tak. I tam mówiłem o tym, że nie tylko polskie Euro, ale wszystkie duże imprezy światowe podobnej rangi czy europejskiej, to mają tak – po pierwsze twarz polityczną kogoś, kto jest silnie umocowany w rządzie i pełni rolę takiego silnego koordynatora, bardzo zdecydowanej i mającej silne oparcie w parlamencie i w rządzie osoby, po drugie ma twarz sportową i po trzecie ma twarz medialną. No i powiedzmy sobie szczerze, że w tej chwili pojawiają się te bardziej czy mniej poważne zagrożenia w różnych obszarach i widać wyraźnie, że w dalszym ciągu patrzymy na ten proces branżowo i zakładamy, że minister sportu to i za bezpieczeństwo odpowiada, że minister Cichocki...

A proszę zwrócić uwagę choćby na taki prosty mechanizm. Ja w dalszym ciągu pracuję od kuchni tych procesów. Szacuje się, że na lotnisku Okęcie, czyli na lotnisku Modlin, jeśli zostanie otwarte, a mam nadzieję, że tu nie będzie wpadki, w maju przyszłego roku będzie...  w tym roku będzie oddane, to ma być od 8 do blisko 28 tysięcy kibiców, którzy przyjadą w dzień meczowy, a więc w zależności od drużyny przyleci tych czarterów tyle albo tyle i teraz trzeba nad tymi grupami ludzi zarządzać, dostarczać ich raz z Okęcia, raz z Modlina, zabezpieczać ich miejsca pobytu, tworzyć system logistyki i połączeń. Stąd między innymi patrząc na tę żenującą już i mało chwalebną dla władzy, w tym także i dla koalicji, dla polityków, dla parlamentu, bo przecież to jest wstyd przed obywatelami i przed światem, że zaczynamy w takim czarnym scenariuszu i oparach absurdu w tej sprawie brodzić, zaproponowałem, żeby jednak zastanowić się i nie powołać ministra-koordynatora ds. Euro, uwaga: nie ministerstwa, bo przecież Spółka PL 2012 ma określone kadry...

Z.D.:  Trzeba takiego specjalnego pełnomocnika, tak?

J.P.: Tak, który nie będzie się bał podejmować decyzji, bo gdyby nie gotowa murawa i to zabezpieczenie, przecież ten mecz mógł się odbyć, bo wystarczyło tylko racjonalnie podjąć decyzję w zakresie wydzielenia sektorów dla kibiców Legii i Wisły, a na pozostałe miejsca wpuścić na stadion licea warszawskie, rodziny...

Z.D.:  Ale krótkofalówki policji nie działały, panie pośle.

J.P.: Dobrze, ale ta policja nie tylko dlatego, że te krótkofalówki mogły nie działać, podjęła taką decyzję. W związku z tym pokazuję po prostu, że czas najwyższy tak interdyscyplinarnie patrzyć na te procesy, bo nie chodzi już naprawdę o to, czy pan premier odwoła tego czy innego ministra, czy nie damy zapowiadanych czy gwarantowanych umowami komuś premii, tylko czas najwyższy obronić Euro. Tak że w naszym odbiorze jako to, że nie będziemy się wstydzić przede wszystkim przed sobą za to, że cały ten misternie układany i głoszony z nadmiernym optymizmem scenariusz pada jak domek z kart, no bo tu trzy centymetry na murawę, tu brak konta prostego, tu nie działają krótkofalówki, tu okaże się, że nie zabezpieczono trasy przemarszu czy rozpoczęły się jakieś wydarzenia na Starym Mieście między grupami konkurujących kibiców albo nie uzgodniono, czy pociągi z Warszawy do Trójmiasta jeżdżą bez zatrzymywania się albo z zatrzymywaniem. Więc...

Z.D.:  Ale czy ma pan kandydata lub kandydatkę na takie stanowisko? To troszkę stanowisko saperskie, żeby nie powiedzieć, że chłopiec lub dziewczynka do bicia, tak jak teraz pani minister Mucha.

J.P.: W pierwszym takim oglądzie, już nie wtykając palca w znany konflikt, który jest w Platformie, tak sobie pomyślałem, że do takiej roli urastał Grzegorz Schetyna, który był wicepremierem, kocha sport, jest piłkarzem, jednocześnie był w służbach, ma te dopuszczenia do pełnej wiedzy, znają go także ci byli współpracownicy, którzy z nim pracowali, ma silne osadzenie także w samorządzie tym warszawskim, tym wrocławskim, no ale to już jakby nie do mnie należy ta decyzja. W każdym razie naprawdę uważam, że i rząd, i pan premier, i gospodarze miast, w których będą Euro, i szefowie różnych instytucji muszą przemyśleć właśnie tę koordynację i wzajemne wsparcie, bo myślę, że dosyć tego przerzucania się wzajemnego w tej odpowiedzialności czy współodpowiedzialności, bo spodziewam się, że im bliżej do tej magicznej daty inauguracyjnego meczu, tym będzie więcej wychodziło takich różnych drobiazgów często kosmetycznych i wtedy będzie liczyło się jedno: decyzyjność, umiejętność brania i odwaga w podejmowaniu decyzji i brania na siebie odpowiedzialności, mówienia tak, mówienia nie, kierowania ludzi do wyznaczonych zadań. I sądzę, że czas najwyższy przejść właśnie na taki scenariusz.

Z.D.:  Ale wie pan, panie pośle, że mówiąc o Grzegorzu Schetynie, wrzucił pan z wdziękiem kamyczek albo całkiem spory kamień do ogródka koalicjanta, czyli Platformy, bo przecież...

J.P.: Ale ja nie wrzucam, ja po prostu mówię, też kocham sport, kibicuję temu polskiemu Euro, czuję się za nie współodpowiedzialny, dlatego od tych czterech czy ponad czterech lat robię te raporty z wielką ostrożnością, wskazuję, chodzę na rozliczne konferencje, na które jako wiceprzewodniczący sejmowej komisji infrastruktury nawet nie powinienem tracić czasu, jestem wszędzie, sprawdzam, czy będzie zasilanie energetyczne, czy niedobrze się stało, że SOK nie jest już integralnie wyłączony z Polskich Linii Kolejowych i przesunięty do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych...

Z.D.:  Czyli ochrona kolei.

J.P.: Właśnie, po to, żeby to była skoordynowana służba, wzajemne patrole. Patrzę z punktu widzenia zabezpieczenia przewozów, wagonów, dostępności lotniska, zastanawiam się, ile czarterów wyląduje na Modlinie i jak to będzie, kiedy na wjeździe do Łomianek jest rozgrzebane skrzyżowanie pod budowę jednego z centrum handlowych. Więc patrzę na to w ten sposób, bo nie chciałbym, żebyśmy mieli kolejną listę nieudaczników, których dopiszemy do polskiego Euro.

Z.D.:  A czy PSL powinien wyjść z jakąś oficjalną inicjatywą w tej sprawie? Bo ja zauważyłam, jeśli chodzi o władze Stronnictwa, takie troszeczkę schodzenie z linii ciosu. Pan oczywiście jako osoba, które się tym przejmuje, zajmuje i o tym myśli, zgłasza różne propozycje, ale może pora na to, żeby koalicjant zrobił to bardziej stanowczo.

J.P.: Mam nadzieję, że takie rozmowy trwają na zapleczu rządu czy na samym rządzie. Dzisiaj mamy premiera Tuska na posiedzeniu klubu parlamentarnego PSL...

Z.D.:  18.30.

J.P.: ...głównie będziemy mówić oczywiście o tych działaniach rządu w zakresie reformy ubezpieczeń społecznych, stanu prac, dyskusji, wniosków po ACTA, bo to jest taki przykład, kiedy rozjechała się tu zupełnie jakby władza, nie doceniła tego, że to jest interdyscyplinarna dziedzina i został ten dokument, umowa handlowa sprowadzona tylko do wąskich relacji wewnątrz Ministerstwa Kultury miedzy twórcą, prawami własności a upowszechnianiem w nowym środku, czyli w przestrzeni internetowej.

Z.D.:  Tak że czekamy na spotkanie PSL-u z premierem Donaldem Tuskiem i także wniosków dotyczących emerytur. A ja bardzo dziękuję dzisiaj za rozmowę. Moim gościem był Janusz Piechociński, PSL.

J.P.: Dziękuję bardzo.

D.W.: Dziękuję bardzo, rozmawiała Zuzanna Dąbrowska. Mnie, powiem szczerze, przez chwilę zmroziło, kiedy redaktor Dąbrowska zaczęła tak: czy PSL powinien wyjść?

Z.D.:  No nie, to jeszcze za dwa lata będziemy zadawać takie pytania.

J.P.: Nawet później, bo to dopiero trzy miesiące jest de facto ten rząd.

Z.D.:  No tak, prawda, to jeszcze trzy i pół...

J.P.: A stabilność polityczna i stabilność w parlamencie powinna być zachowana, dlatego że choćby po ostatnich ratingach widzimy i mimo uspokajających wyjaśnień ministra Rostowskiego, że w Europie gospodarczo nie tylko na południu się gotuje, ta Grecja po czterech miesiącach od przyjęcia pakietu drugiego, to był 29 października, jak pamiętam, teraz dopiero rząd przyjął. Córka akurat leci z Aten i była świadkiem tych wydarzeń i mówiła, że to jest dramatyczne to, co się tam dzieje.

(J.M.)