Roman Czejarek: Adam Olkowicz przy naszym mikrofonie, dyrektor Turnieju Euro 2012. Dzień dobry, witamy serdecznie.
Adam Olkowicz: Dzień dobry, witam jak zawsze serdecznie słuchaczy Jedynki.
Krzysztof Grzesiowski: Dyrektor Turnieju Euro 2012 w Polsce, bo przypomnijmy, że nie tylko Polska organizuje mistrzostwa, także Ukraina, czasami o tym zapominamy. Tak mi się wydaje przynajmniej. Mówi się, że to trzecia co do wielkości impreza sportowa na świecie, chociaż w tym przypadku kibice rugby mogliby się zdenerwować, bo podobno Puchar Świata w rugby jest na trzecim miejscu pod względem popularności i oglądalności. Trzynasty finał, trzynaste finały, 16 narodowych reprezentacji, 23 dni rozgrywek, 31 meczów, w tym 15 w Polsce, 8 stadionów – 4 na Ukrainie, 4 w Polsce, do 200 krajów transmisja. Kibiców będzie się liczyło w setkach tysięcy, a może około miliona, jak pan sądzi?
A.O.: Widzów?
K.G.: Kibiców, widzów, ci, co przyjadą do Polski, na Ukrainę.
A.O.: Kibiców na stadionach łącznie półtora miliona, przyjedzie większość bez biletów przyjedzie szacunki w Polsce około miliona, na Ukrainę około 600–700 tysięcy, no a ponadto przyjadą osoby z innych miejscowości i z innych miast do Warszawy, do Gdańska, Wrocławia, Poznania, żeby pójść do strefy dla fanów, żeby poczuć tę atmosferę, zobaczyć jadącą drużynę. To jest wielkie święto i wielkie przeżycie.
K.G.: Ta warszawska strefa kibica ma zdaje się pojemność do stu tysięcy osób mieć.
A.O.: Tak, to prawda, mamy wspaniałą lokalizację w samym centrum Warszawy, świetnie skomunikowaną, miasto Warszawa przygotowuje bardzo atrakcyjny program. Powiem, że będziemy mieli największy ekran, 140 metrów kwadratowych, jeden z kilku ekranów, który będzie w tej strefie, no i spodziewamy się, że sto tysięcy osób zmieści się normalnie, a jeśli będzie więcej, będzie trochę ciaśniej.
K.G.: Jakoś się dopchnie. Panie dyrektorze, trochę pan zaniepokoił piłkarską opinię publiczną kilkanaście dni temu, to było 16 lutego, kiedy powiedział pan, że żaden z 4 polskich stadionów, które będą arenami piłkarskich mistrzostw Europy, nie spełnia obecnie wszystkich wymagań UEFA.
A.O.: Powiedziałem troszkę inaczej, ale faktem jest, że na dzisiaj żaden z polskich stadionów nie ma tych urządzeń, takiego systemu nazwijmy funkcjonowania, który jest przygotowywany na Euro, bo nie musi to być na dzisiaj. Chcę powiedzieć, że 9 maja przejmujemy, łącznie oczywiście z wszystkimi pracownikami, w zarządzanie obiekty stadionowe i wówczas doposażymy je w specjalne systemy, głównie bezpieczeństwa, dostępu do poszczególnych stref, funkcjonowania biura prasowego, funkcjonowania elementów stacji nadawczych telewizyjnych, będą specjalne tereny dla hospitality, dla tzw. globalnych sponsorów UEFA, specjalne pomieszczenie dla wolontariuszy, których kilkuset będzie pracować na stadionie. To miałem na myśli. To nie jest nic złego, ale faktem jest, że to wszystko musimy w ciągu tych 4 tygodni przed meczami postawić, przygotować. Niektóre rzeczy zresztą rozpoczniemy wcześniej.
K.G.: Czyli wymogi UEFA do 30 kwietnia bodaj, a od 9 maja organizatorzy przejmują stadiony od tych osób, które dotychczas nimi będą zarządzały, tak?
A.O.: Tak, od operatorów, operatorzy oczywiście zostają na swoich miejscach pracy i pracują, przejmujemy stadiony, doposażamy i trzy dni po ostatnim meczu na stadionie przekazujemy protokolarnie znowu operatorom stadionu, oczywiście płacimy za wynajem uzgodnione stawki, a jeśli się okaże, że gdzieś pękła umywalka, to oczywiście również wymienimy albo zapłacimy...
K.G.: Oby to był jedyny problem.
A.O.: Miejmy nadzieję, że większych nie będzie.
K.G.: A tak swoją drogą na sto dni przed mistrzostwami co martwi dyrektora Turnieju Euro w Polsce?
A.O.: Ja myślę, że już nie pora na wielkie zmartwienia. Mamy jeszcze dziesiątki czy setki spraw, które rozpoczynają żyć swoim życiem, to znaczy kolejne projekty, programy, obszary działań są już uruchamiane nie tylko w planach, nie tylko w koncepcjach, ale żywi ludzie, np. już w tej chwili ze strony piłkarskiej na każdym ze stadionów pracuje 12–14 osób w poszczególnych obszarach. Zapoznają się z obiektem, współpracują ze stałym personelem i wiedzą, że od tego 9 maja przejmują swój nadzór, swoją odpowiedzialność poszczególne elementy, głównie bezpieczeństwa, ale także funkcjonowanie wielkiej rzeczy, jak sektor dla mediów. Kilkuset dziennikarzy mówiących, kilkuset dziennikarzy piszących, sieci telewizyjne. I mogę powiedzieć na dzisiaj blisko 200 krajów już jest w systemie podpisanych umów i ta transmisja będzie szła do tych 200 krajów świata.
K.G.: Warto także podkreślić, że bodaj 13 z 16 drużyn jako miejsce pobytu na czas Euro 2012 wybrało Polskę.
A.O.: Tak, to prawda...
K.G.: To całkiem dobrze o nas świadczy. Chyba że to jest obawa przed tym, co może spotkać te drużyny na Ukrainie.
A.O.: To znaczy suwerenne decyzje w sprawie wyboru miejsca swego pobytu podejmowały kierownictwa narodowych federacji piłkarskich. My przygotowaliśmy wspólnie z kolegami z Ukrainy taki katalog, było tam 21 polskich propozycji, 17 ukraińskich, przeżyliśmy w dobrym znaczeniu tego słowa ponad 50 roboczych wizyt finalistów, a wcześniej jeszcze sporo drużyn miało szansę być finalistami, więc również przyjeżdżali, ponieważ można było bukować w Polsce trzy miejsca i trzy miejsca na Ukrainie, w zależności od tego, w jakich miastach rozgrywane byłyby mecze, bo było to przed losowaniem. Potem przyszedł czas, że każda drużyna ostatecznie wybierała. No, tak się złożyło, że z jednych grup wszystkie drużyny grające na terenie Ukrainy mieszkają w Polsce, logistycznie jest to trudne, trochę mniej czasu na odpoczynek, ale suwerenna decyzja, szanujemy ją. Nie powiem, że nie jesteśmy zadowoleni, jesteśmy zadowoleni, ale proszę wiedzieć, dla nas to jest z jednej strony satysfakcja, ale i trochę więcej roboty, na co jesteśmy w pełni przygotowani.
K.G.: Ile razy w ciągu okresu, w którym jest pan dyrektorem Turnieju Euro, był pan na Ukrainie?
A.O.: Ooo! Wymieniałem paszport niedawno, więc kilkanaście stron, a w stronie mieści się 10 pieczątek. Tyle, ile było potrzeba, ale to było tego sporo, szczególnie w pierwszej fazie. Teraz mamy już takie fajne urządzenia telewizyjne, słyszymy się, widzimy z całym światem, jeździmy tylko na te najważniejsze, nazwijmy to, wydarzenia.
K.G.: Dlaczego pytam o tę liczbę pobytów na Ukrainie, jak pan widzi ukraińskie przygotowania?
A.O.: No, widzę...
K.G.: Na dziś, na te sto dni przed początkiem turnieju?
A.O.: Mogę powiedzieć tak, myślę, że koledzy z Ukrainy się nie obrażą, przez pewien czas, zresztą w Polsce był też taki okres, nie było politycznej pogody. Natomiast od dwóch lat przy przejęciu władzy przez obecne ugrupowania nastąpił... ogromne przyspieszenie nastąpiło, widoczny progres. Stadiony oddali pierwsi przed nami wszystkie szybciej, porty lotnicze... byłem kilka dni temu we Lwowie, w ostatniej fazie, nowy, naprawdę wielki terminal, podobnie jest w Doniecku, podobnie jest i w Charkowie. Jeśli chodzi o Kijów, port lotniczy, Terminal F w Borispolu to już jest taki średnie europejskiej lotnisko. Drogi były głównie remontowane, bo mieli już system dróg łączących główne miasta ukraińskie i trzeba było tylko zrobić kosmetykę. No ale chcę przypomnieć, że Ukraina musiała liczyć na własne środki, także na wsparcie Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Bycie poza Unią w tym przypadku okazało się brakiem możliwości wsparcia. Polska skorzystała bardzo...
K.G.: Czyli z tego punktu widzenia nam było łatwiej.
A.O.: Tak, znacznie łatwiej, mamy więcej środków, robiliśmy na pewno więcej w infrastrukturze, choć oczywiście nie wszystko, ale przy tej skali to jest dla mnie zrozumiałe. I chciałbym, żebyśmy naprawdę cieszyli się z tego, co zrobiliśmy i co dokończymy czasami po mistrzostwach. To wszystko zostaje w naszej ziemi.
K.G.: A tak z finansowego punktu widzenia, panie dyrektorze, co my z tego będziemy mieli, że współorganizujemy Euro 2012? Pomijam rzeczy związane z infrastrukturą oczywiście.
A.O.: No więc można powiedzieć...
K.G.: Krótko mówiąc, ile na tym zarobimy?
A.O.: Można powiedzieć tak – te zarobki trzeba liczyć, powiedziałbym, bardzo ostrożnie. Nie ma jednolitych wskaźników. Najprościej jest policzyć – jeżeli przyjmiemy, że przyjedzie milion ludzi i każdy będzie 7 dni i wyda 1,5 tysiąca euro, to 1,5 miliona euro będzie tutaj... będziemy tutaj... 1,5 miliarda euro będziemy mieli, powiedzmy sobie, wpływu na rzecz hoteli, na rzecz restauratorów, dóbr kultury i tak dalej. Ale to są pewne wartości, które trudno liczyć wprost. Tacy międzynarodowi analitycy określają, że dzięki temu, że mamy Euro, można mówić o przyspieszeniu w rozwoju gospodarczym naszego kraju szacowanym na 3 do 5 lat. Po prostu zrobiliśmy wiele rzeczy szybciej, dzięki temu wzrósł produkt krajowy brutto. Nie chcę się zagłębiać w ekonomię, bo może to dla słuchaczy, przynajmniej nie wszystkich, może być niezbyt interesujące, ale to są korzyści.
Ja podam przykład taki, który być może przekona wszystkich. Proszę państwa, jeśli to nie byłoby coś ważnego, czym się możemy szczycić, tworzymy historię, tak wielką imprezę robimy po raz pierwszy, to 10 państw by się nie ubiegało o prawo organizacji tej imprezy, a był okres, gdy naszym rywalem byli m.in. Włosi, Rosjanie, Turcy, Grecy. Wymieniam tych poważnych kontrkandydatów, których musieliśmy pokonać, to znaczy pokazać lepszą ofertę, przekonać działaczy UEFA, że dwa wielkie europejskie kraje, liczące z diasporą ponad 100 milionów ludzi... na co dzień sobie nie uświadamiamy, każdy co ósmy Europejczyk jest Polakiem albo Ukraińcem, a więc dwa wielkie kraje, gdzie piłka nożna jest sportem numer 1 zasługują na organizację takiej imprezy. To jest dobrze dla nas, dla gospodarzy, ale dobrze dla futbolu.
K.G.: Hm. Którego kończy się turniej?
A.O.: Turniej kończy się 1 lipca.
K.G.: Czyli od 2 lipca dyrektor Adam Olkowicz na urlopie?
A.O.: O, nie, nie, nie. Chciałbym, ale owszem, nie. Trzeba rozliczyć wiele spraw. Jeżeli powiem, że polska część turnieju to podpisanie ponad 9 tysięcy umów cywilnoprawnych, a więc najpierw trzeba te umowy skonstruować, uznać, że są zgodne z polskim prawem, podpisać, zrealizować i rozliczyć. Kilka miesięcy co najmniej będzie trwało rozliczanie. Chcemy to zrobić możliwie szybko, ale bardzo dokładnie. Zasady rozliczania tak wielkiej imprezy, której koszty to setki milionów euro, wymagają wielkiej precyzji. I musimy to zrobić.
R.Cz.: A ja mam jeszcze jedno pytanie na koniec. Dzisiaj wieczorem siedzi pan w jakiejś specjalnej loży, ogląda mecz, czy obowiązki służbowe wymagają tego, żeby zabawiać specjalnych gości i tak naprawdę nie będzie kiedy patrzeć na tę murawę?
A.O.: Po pierwsze na Narodowym Stadionie w Warszawie wszystkie miejsca są doskonale... Nie wiem, gdzie mnie posadzono dokładnie, ale wiem, że...
R.Cz.: Jak to? Pan dyrektor turnieju nie wie, gdzie siedzi w czasie pierwszego meczu?
A.O.: No nie wiem, ale to nic dziwnego, bo koledzy z PZPN-u o to dbają. Po lewej mojej stronie ma siedzieć mój kolega z Ukrainy Markian Lubkiwski, a po prawej, tej bliżej, przepraszam, władzy albo mogę dzisiaj powiedzieć z wielką satysfakcją, że będziemy mieli przyjemność gościć pana prezydenta oraz dwóch byłych prezydentów między innymi. Pan premier również zapowiedział swój... Po prawej stronie siedzi Martin Kallen, taki szef turnieju od UEFA Euro, czyli we trzech odpowiadamy, każdy na swoim odcinku, za to, żeby to wszystko było jak najlepiej przygotowane i przeprowadzone.
K.G.: Dziękujemy za rozmowę i za spotkanie. Adam Olkowicz, dyrektor Turnieju Euro 2012 w Polsce, gość Sygnałów dnia.
(J.M.)