Polskie Radio

Rozmowa z Tomaszem Matuszewskim

Ostatnia aktualizacja: 03.03.2012 07:15

Mariusz Syta: W naszym studiu Tomasz Matuszewski, Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Warszawie. Dzień dobry. Możemy dodać: pełnomocnik dyrektora ds. procesu egzaminowania.

Tomasz Matuszewski: Możemy dodać. Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

M.S.: Skoro ruch drogowy, to może na początek niech drogi naszej rozmowy poprowadzą nas do Ministerstwa Sprawiedliwości. Szef resortu Jarosław Gowin dziś ma przedstawić pierwszych kilkadziesiąt profesji, które będą poddane tak zwanej deregulacji, czyli uwolnieniu zawodów wymagających zgód, koncesji, egzaminów. Wśród tych zawodów jest także instruktor kursów prawa jazdy. Słusznie?

T.M.: O ile idea deregulacji jest zasadna, niemniej wybór akurat instruktorów i egzaminatorów, myślę, należałoby poddać weryfikacji, szczególnie w tym aspekcie, jaki deregulacja ma objąć, czyli w aspekcie minimalnego wykształcenia, jak również czasu posiadania uprawnień do kierowania. Jest taka piękna łacińska zasada, że nie można dać tego, czego samemu się nie ma. I nauczanie przepisów ruchu drogowego, nauczanie jazdy, potem sprawdzanie kwalifikacji w moim przekonaniu wymaga zarówno pewnej wiedzy ogólnej, jak również doświadczenia. I teraz ten projekt deregulacyjny aplikowany do tych dwóch zawodów wydaje mi się chyba w sposób nie do końca przeanalizowany zdejmuje z instruktorów wykształcenie w ogóle, bo tu się wymóg jak gdyby likwiduje, z egzaminatorów z dzisiejszego wyższego przenosi na średnie, a w okresach posiadanych uprawnień przy instruktorach z trzech lat obniża na dwa, przy egzaminatorach z sześciu na trzy. I to... Generalnie należy przeciwko temu zaprotestować w obawie o to, że może to pogorszyć stan bezpieczeństwa na polskich drogach.

M.S.: Chyba nie ma zawodu w takim razie, który by nie protestował przeciwko deregulacji, czyli także i instruktorzy się do tego przyłączają. Słyszymy zazwyczaj o taksówkarzach.

T.M.: Tu problem w moim przekonaniu jest zupełnie inny, bo czym innym jest chociażby kwestia znajomości topografii u kandydatów na taksówkarzy, a czym innym pewnego rodzaju ogólnoludzki fundament, który stanowi pierwszy stopień do tego, żeby zacząć kurs. Ja przypomnę, że deregulacja nie likwiduje w obydwu przypadkach tych zawodów. Długie, w jednym przypadku stupięćdziesięcioparogodzinne, w drugim prawie 180-godzinne kursy, żeby je przejść i osiągnąć te cechy, które określa charakterystyka absolwenta, niejako z konieczności trzeba mieć pewien fundament. No to tak jakbyśmy posłali człowieka na wydział mechaniczny Politechniki Warszawskiej, a powiedzieli, że jego znajomość matematyki tak naprawdę może być każda.

M.S.: Bo rząd mówi, że to uwolnienie to przede wszystkim deregulacja wpłynie na otwarty rynek pracy, na zwiększenie tych miejsc pracy oraz na ceny usług świadczonych przez instruktorów. Pan, mówiąc wprost, mówi, że ta jakość usług spadnie, tak? Można tak powiedzieć?

T.M.: Ta jakość usług już jest bardzo niska, i mówię to pełen przekonania...

M.S.: Jak to? To pan jest przedstawicielem WORD-u, który egzaminuje, o ile się nie mylę, instruktorów czy kandydatów na instruktorów.

T.M.: Wie pan, na różnych spotkaniach również międzynarodowych jesteśmy z takim zaciekawieniem traktowani, kiedy mówimy o tym, że sprawność egzaminów teoretycznych wynosi 80%, a ta sama sprawność egzaminów praktycznych wynosi 30%, w porywach chciałoby się rzec, będąc szczerym. I to jest już pewnego rodzaju niewytłumaczalna przepaść. Jeżeli odniesiemy... żeby wejść w problem różnicy pomiędzy jakością a ceną, jeżeli wejdziemy w układ kosztu uzyskania prawa jazdy dziś w tym kraju i w krajach chociażby ościennych, ale spoglądając w kierunku zachodnim, u nas koszt tej usługi jest niesłychanie tani. Co więcej, jeśli ja na siebie patrzę, czyli wracam do roku 82, i jestem w stanie odnieść koszt uzyskania pierwszego prawa jazdy do zarobków mojej mamy, głównej księgowej, to jeżeli dziś porównuję średni zarobek głównej księgowej i koszt uzyskania prawa jazdy, no to pauperyzacja cenowa nastąpiła w sposób niesamowity. Mówiąc krótko, nie można dzisiaj w moim przekonaniu dobrze przygotować kandydata na kierowcę do bezpiecznego uczestnictwa w ruchu drogowym w tych cenach, które dzisiaj oferuje rynek. Te ceny niejako zmuszają kandydatów do nienauczenia się w sposób taki, jaki powinien być osiągnięty.

M.S.: Ja właściwie panu przerwałem myśl i wątek, bo o ile dobrze zrozumiałem, to pan powiedział coś takiego, że już teraz jakość usług świadczonych przez instruktorów praw jazdy, kursów na prawa jazdy jest niska, a będzie jeszcze gorzej?

T.M.: Tak. Jeżeli to, co się ma stać, stanie się, czyli do i tak już dosyć dużego nawisu instruktorów i egzaminatorów... Bo tu trzeba też na to spojrzeć, my dzisiaj w Polsce przeżywamy od 3 lat permanentny spadek ilości zapotrzebowania zarówno na usługę szkoleniową, jak i egzaminacyjną. Wynika to z dwóch przesłanek – pierwsza to jest już nasycenie tego rynku usprawnieniowego, a po drugie – z demografii, praktycznie rzecz biorąc do 2021 roku liczba 18-latków, czyli tych potencjalnych klientów do tej najbardziej popularnej kategorii prawa jazdy, jaką jest B, będzie maleć. W związku z powyższym nie ma dziś potrzeby, żeby ten rynek jeszcze nasycać albo mówić o tym, że jest on zblokowany, prawda? Przez ostatnie kilka lat na poziomie egzaminatorów przekroczyliśmy już w skali kraju ponad 2,5-krotność, to znaczy dzisiaj zatrudnienie w kraju egzaminatorów jest o połowę w stosunku do tego, ile my ich na rynku mamy. A w instruktorach jest sytuacja bardzo podobna.

M.S.: No, ale już były różne pomysły, przecież, przypomnę, to chyba w poprzedniej kadencji rządu Ministerstwo Infrastruktury wówczas zapowiadało taki projekt, że tę część teoretyczną kursu na prawo jazdy będzie można przejść np. tylko przez Internet, nawet się nie pojawiając, nie spotykając z instruktorem. Więc tu już były różne pomysły na to, żeby to ograniczyć.

T.M.: Ta idea jest nadal zawarta w ustawie o kierujących, która została przeniesiona do 19 stycznia 2013 roku, ona jest zarezerwowana dla tzw. superośrodków, czyli ośrodków posiadających specjalne poświadczenia wydawane przez starostów. Ja uważam, że trzeba iść z duchem czasu, ale jednocześnie też uważam, że nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu pomiędzy mistrzem a uczniem, a sfera nauczania kandydata na kierowcę trochę taką sferę przypomina. Nie uda się w moim przekonaniu zrobić tego wyłącznie za pośrednictwem e-learningu.

M.S.: Sam pan powiedział o tym, że 80% z osób, które przystępują do egzaminu na prawo jazdy, zdaje tę część teoretyczną, z kolei tylko 30% z tych osiemdziesięciu przechodzi zwycięsko przez część praktyczną. Czy to od stycznia się zmieni? Od stycznia, kiedy wejdą w życie nowe egzaminy?

T.M.: Styczeń dla mnie to jest taka ogromna nadzieja. Od 92 roku myśmy w kraju jak gdyby zastosowali testy wielokrotnego wyboru, następnie wypuścili na rynek bazę pytań i w efekcie po tych 20 latach mamy sytuację następującą: średni czas przygotowania człowieka do egzaminu teoretycznego to wynosi około 3 wieczorów...

M.S.: Bo po prostu trzeba się tego nauczyć na pamięć, tak?

T.M.: Dokładnie. Bez często jakiegokolwiek zrozumienia. Ja to widzę jako egzaminator. Człowiek, który może 3–4 minuty rozwiązuje test na sali i wychodzi z bezbłędnym wynikiem, za pół godziny, kiedy zbliża się do prostego skrzyżowania, mówiąc krótko nie potrafi go rozwiązać. I ja rozumiem wpływ stresu, niemniej to są czasami radykalne pola. W związku z powyższym można uznać, że średnio statystyczny kandydat na kierowcę dziś uczy się testów na pamięć bez zrozumienia. Ta reforma wynikająca z ustawy o kierujących, czyli styczeń 2013, to jest szansa na to, że po pierwsze – pytania będą generowane w czasie rzeczywistym, czyli mówiąc krótko tych pytań nie będzie w stanie aktualnym, one się będą pojawiały kandydatowi na monitorze komputera dopiero w momencie egzaminu. Te pytania będą bardzo proste, o wiele prostsze niż są dziś, bo cechą ujemną dzisiejszych pytań jest zbyt daleko posunięta ich abstrakcyjność. To będą w większości...

M.S.: Przykłady z życia wzięte.

T.M.: Tak jest, przykłady z życia wzięte, gdzie prosta odpowiedź: tak lub nie, jadę – nie jadę, hamuję lub z trzech wybieram wyłącznie jedną, będzie w moim przekonaniu naszych klientów jak gdyby pchała w kierunku chęci zrozumienia idei ruchu drogowego...

M.S.: A nie nauczenia się tego wszystkiego na pamięć.

T.M.: ...i poprawiała bezpieczeństwo.

M.S.: Im bliżej stycznia, tym częściej na pewno będziemy na temat zmian dotyczących tych tak zwanych młodych kierowców, choć nie tylko, o tym też trzeba pamiętać, mówili i o tym przypominali. Bardzo dziękuję. Tomasz Matuszewski, Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Warszawie, gość Sygnałów dnia.

(J.M.)