Przemysław Szubartowicz: Dzień dobry, panie marszałku.
Jerzy Wenderlich: Witam serdecznie.
P.Sz.: Wierzy pan w zapewnienia ministra Zdrojewskiego, że w tym roku mogą zapaść czy zapadną rozstrzygnięcia w sprawie finansowania mediów publicznych?
Jerzy Wenderlich: To nie rzecz wiary, bo przecież to, co jest konieczne, trzeba wreszcie kiedyś zrobić. Pytanie tylko, dlaczego, kiedy w zasadzie ustawę mieliśmy już uchwaloną i poszła do senatu, tam przedstawiciele Platformy pobiegli i wycofali kwotę, która miała być przekazywana na misję publiczną, ale mogli też czerpać z tego nadawcy prywatni, no i tam pod naciskiem właśnie kierownictwa Platformy senat wprowadził poprawkę wycofującą tę kwotę. Więc teraz jest to zawracanie Wisły kijem, czas biegnie...
Przemysław Szubartowicz: To co, sugeruje pan, że Platforma Obywatelska nie lubi mediów publicznych albo nie ma pomysłu, albo nie chce się tym zająć?
J.W.: Nie, nie chcę tego rozpatrywać, panie redaktorze, w kategoriach jakiegoś dziecięcego kabaretu „Wiewiórka”, lubi, nie lubi mleczko czy kaszkę manną. Po prostu Platforma Obywatelska zagrała jakiś blefowany numer, niby chciała pomóc mediom, później pobiegła do senatu i w ciszy wycofała to, co miało być pomocą publiczną i media dziś tak cienko przędą te publiczne, a tak jak powiedziałem, to byłoby korzystne również wprowadzenie tej ustawy dla mediów komercyjnych, bo raz – one też by się mogły ubiegać o jakąś kwotę z tych pieniędzy budżetowych, a dwa – media publiczne wyposażone w te pieniądze na programy misyjne nie musiałyby się tak rozpychać na tym rynku reklam, na tym rynku komercyjnym. Więc można powiedzieć, że rząd dał po łapach i mediom publicznym, i mediom komercyjnym, każdym tak samo.
P.Sz.: No tak, ale minister teraz zapowiada, że jednak będzie jakiś sposób, zapowiada na przykład i opowiada się za tym, by wprowadzić fundusz misji publicznej.
J.W.: Przyznam się, że nie rozumiem czy też słyszałem, jak państwo informowaliście, że pan minister Zdrojewski, którego skądinąd cenię i dobrze wspominam naszą współpracę, ale jeśli mówi, że coś ma być ewolucyjne, nie rewolucyjne, że teraz o funduszu jakimś misji publicznej, no po co to? Wystarczy przywrócić tamten projekt, który jest przepracowany, oceniony przez ekspertów, wprowadzić pod obrady sejmu, przegłosować i wszystko jest gotowe. Przecież tu nie trzeba jakichś takich pomysłów, żeby się z głowy dymiło, bo już się dymić nie musi, bo to wszystko zostało przegadane, opracowane, wydyskutowane. Teraz trzeba to tylko mądrze przegłosować i żeby Platforma nie była taka strachliwa i wzięła odpowiedzialność za media publiczne, umożliwiając rozwój również mediom komercyjnym nie tylko w deklaracjach, ale w rzeczywistości.
P.Sz.: Panie marszałku, zmieńmy temat. Donald Tusk powiedział, że jego intencją jest, aby rząd przedłożył do ratyfikacji konwencję Rady Europy dotyczącą przeciwdziałania przemocy wobec kobiet. Tymczasem minister sprawiedliwości Jarosław Gowin niespecjalnie ma ochotę przykładać rękę do podpisywanie tej konwencji.
J.W.: Więc Platforma, jak często mówiłem, że to jest partia rzeczywiście bardzo konserwatywna, niby mówi o tym, że przemoc w rodzinie to rzecz haniebna i że wiele kobiet cierpi, kiwa tu głową, kiedy na to zwracamy uwagę. Sojusz Lewicy Demokratycznej zrobił w tej sprawie olbrzymie spotkanie kobiet z całej Polski i kilka tysięcy osób było w Sali Kongresowej, ale kiedy przychodzi podpisać właściwe dokumenty, to Platforma chowa się gdzieś w krzakach. Tak nie można. I myślę, że kobiety po raz kolejny dostają dowód jakiegoś konserwatyzmu Platformy Obywatelskiej i to, że konserwatyści grają tam pierwsze skrzypce. Przypomnijmy sobie też, jak Platforma straszyła Prawem i Sprawiedliwości przed jakimiś wyborami w 2007 roku i mówiła, że będzie głosować za Kartą Praw Podstawowych, gdzie były wielkie wartości i tolerancja, z później, kiedy wygrała wybory, już nie musiała oglądać się na PiS, nie podpisała tego dokumentu. Więc można powiedzieć Platforma i PiS są po jednych pieniądzach, gdy idzie o konserwatyzm i brak tolerancji.
P.Sz.: Ja tylko dodam, że jednak premier powiedział, że będzie się starał, aby to się stało, i że ten spór między ministrem Gowinem a panią Kozłowską-Rajewicz rozwiąże.
J.W.: To wie pan, to ja równie dobrze mógłbym powiedzieć, że będę się starał, żeby wszyscy pracownicy Polskiego Radia zarabiali od przyszłego miesiąca po 29 tysięcy 241 złotych, tylko co z tego, że ja powiem, skoro wiadomo, że to się nie spełni. Więc kiedy się mówi, że coś się spełni, niech się spełnia, bo inaczej jest to strzępienie ozora po próżnicy.
P.Sz.: Panie marszałku, czy to były życzenia dla pracowników Polskiego Radia Jedynki z okazji 86-lecia?
J.W.: Tak. Szkoda, że takie, przy których i pan redaktor, i ja możemy się uśmiechnąć, ale już gdybyśmy mieli rzeczywiście z okazji tego jubileuszu powiedzieć coś dobrego, to niech rząd nie obiecuje jakichś funduszy misyjnych, tylko niech sięgnie po ustawę, której wystraszył się jakiś czas temu. Tam są zapisane pieniądze, bo państwo musi brać odpowiedzialność za media publiczne, tak samo jak bierze za bezpieczeństwo, za ochronę zdrowia, za edukację.
P.Sz.: I na tym, panie marszałku, kończymy. Jerzy Wenderlich, wicemarszałek sejmu. Dziękuję bardzo.
J.W.: Pozdrawia serdecznie.
(J.M.)