W Drozdowie było kilka fortepianów, zawsze bechsteiny starsze lub nowsze, ale dobre. Mój ojciec zawsze miał niewielki model A. Podobno pięknie grał, w szczególności sonaty Beethovena, ale również muzykę Chopina. Był wykształconym pianistą, wziął nawet kilka lekcji u d’Alberta, w każdym razie było to coś więcej niż jego hobby. Moja ciotka była również wykształconą pianistką. Muzyka była więc w tradycji mojej rodziny bardzo mocno zakorzeniona.[…]
Niestety, nauka muzyki była w moim przypadku dosyć karkołomna, ponieważ najpierw mieszkaliśmy w Warszawie, a później dwa lata spędziliśmy w Drozdowie. Wobec tego musiałem zmieniać nauczycieli. Kiedy wróciłem do Warszawy i poszedłem do szkoły, mając jedenaście lat, zacząłem naukę u Józefa Śmidowicza, bardzo wybitnego pedagoga. On znowu zaczął od tego, żebym zapomniał wszystko i zaczął od pięciopalcówek. Później, niestety, z powodów czysto materialnych nie mogłem dalej się uczyć. Dość wcześnie sam odcyfrowywałem utwory, które specjalnie mnie interesowały, takie jak Jeux d’eaux Ravela, które wprawiły mnie w stan niesłychanej ekscytacji po sonatinach Kuhlaua i Clementiego.[…]
Do fortepianu namówił mnie z powrotem mój profesor kompozycji (Witold Maliszewski). Zacząłem prywatne lekcje u niego, mając czternaście lat. Powiedział, że kompozytor powinien się uczyć fortepianu. W tamtym czasie przygotowywałem się do egzaminu w konserwatorium warszawskim. Przyjęto mnie na wyższy kurs, co mnie zdumiało. I dlatego specjalnie wybrałem profesora, który nie będzie zaczynał od pięciopalcówek. To był Jerzy Lefeld.[…]
Pamiętam dobrze mój program dyplomowy. Grałem Preludium i fugę D-dur z II zeszytu Das Wohltemperierte Klavier Bacha, Koncert G-dur Beethovena i Wariacje z III Koncertu Prokofiewa, jakąś sonatę Mozarta, Beethovena sonatę Les Adieux oraz taki powiedziałbym sportowy utwór Toccatę opus 7 Schumanna. Poza tym wybrałem dwie etiudy Chopina, czwartą Balladę i tę przeróbkę z 24 Kaprysu Paganiniego Liszta, właściwie Liszta-Busoniego. Zresztą mieszałem te dwie wersje do poszczególnych wariacji. I doskonale pamiętam, że grałem jeszcze przerobiony na fortepian fragment baletu kompozycji Witolda Maliszewskiego – taniec marynarzy z Syreny.
Zofia Owińska "Lutosławski o sobie" Gdańsk 2011, Towarzystwo im.Witolda Lutosławskiego; wydawnictwo słowo/obraz terytoria