- Rada Europejska wysuwając kandydaturę na przewodniczącego Komisji Europejskiej musi uwzględnić wyniki wyborów do PE - powiedział Zbigniew Gniadkowski z przedstawicielstwa KE w Polsce. Jego zdaniem, już po wyborach będziemy wiedzieć, która partia będzie wskazywać swojego kandydata na przewodniczącego KE i powinno to zostać uszanowane.
Teoretycznie największe szanse na stanowisko szefa KE mają kandydat chadeków Jean-Claude Juncker oraz socjaldemokratów Martin Schultz. Jednak kraje członkowskie nie muszą zaakceptować tych kandydatów. - Rada Europejska nie jest Królową Wielkiej Brytanii. Możemy sobie życzyć akceptacji kandydatów, ale bez żadnych gwarancji - powiedział Ives Bertonchini z paryskiego Instytutu im. Jacquesa Delorsa. Wybór kandydata będzie bowiem wynikiem negocjacji między Radą Europejską a PE i istnieje wiele możliwych scenariuszy.
W przedwyborczych sondażach nieznacznie prowadzi Europejska Partia Ludowa. Najprawdopodobniej jednak żadna z partii nie będzie miała większości w PE. To oznacza, że będą siebie potrzebować do stworzenia koalicji. Kandydat może być więc kompromisowy. Jean-Claude Juncker będzie kandydatem jeśli chadecy uzyskają w wyborach znaczną przewagę. Są też jednak inni politycy, których lepiej może ocenić Rada Europejska np. irlandzki premier Enda Kenny i szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Christine Lagarde. Natomiast jeśli wyniki obu wiodących partii będą zbliżone to kandydatem na stanowisko szefa KE może być socjalista Martin Schultz z Niemiec. Szanse mają też premier Danii Helle Thorning-Schmidt i kanclerz Austrii Werner Faymann.
Skład Komisji Europejskiej powinien zostać wyłoniony przez 1 listopada 2014 roku.
polskieradio.pl, tj