W nocy z niedzieli na poniedziałek ministrowie finansów strefy euro uzgodnili warunki programu pomocy dla zagrożonego bankructwem Cypru. Dostanie 10 mld euro na uratowanie swojego sektora bankowego. W zamian ma przeprowadzić restrukturyzację sektora bankowego oraz konsolidację finansów, reformy strukturalne i prywatyzację. Zamrożone nieubezpieczone depozyty od 100 tys. euro mają być użyte do spłaty długów.
- Porozumienie cofnęło nas znad krawędzi, ale nie tak załatwia się interesy w Europie – napisał w oświadczeniu szef Parlamentu Europejskiego Martin Schulz.
Natomiast europoseł Ryszard Czarnecki mówi wprost: to był zamach na oszczędności obywateli. Jego zdaniem Parlament Europejski powinien tak działać, by "nie wylewać dziecka z kąpielą". – Może ograniczyć rolę UE, MFW i Europejskiego Banku Centralnego. Trojka i recepta, którą zaproponowali jest nie mnie zła niż choroba – powiedział Czarnecki.
Ktoś musiał zapłacić – komentuje europoseł Jacek Saryusz-Wolski. – Trudno oczekiwać żeby podatnicy europejscy płacili długi za tych, którzy albo nieostrożnie zarządzali bankami, albo prali pieniądze – powiedział. Saryusz-Wolski przypomina, że Cypryjczycy mają piękną wyspę, dobrą pogodę, warunki do turystyki i powinni zabrać się do pracy. – Muszą zacząć produkować i świadczyć usługi - powiedział Saryusz-Wolski.
Trzeba działać, bo ulga jest chwilowa – ocenia z kolei europosłanka Lidia Joanna Geringer de Oedenberg. – Daleko do tego żeby pacjent był naprawdę zdrowy. Na razie utrzymywany jest przy życiu – powiedziała. Jej zdaniem nie powinno być tego typu rajów podatkowych. – Powinniśmy konkurować z resztą świata, a nie między sobą – dodała Geringer de Oedenberg.
W połowie marca europarlament przegłosował tzw. dwupak, czyli pakiet praw, które mają być narzędziem do nadzorowania narodowych budżetów państw strefy euro oraz instrukcję postępowania wobec krajów wpadających w problemy finansowe.
polskieradio.pl, tj