Bob Dylan został pozwany przez kobietę, która utrzymuje, że w 1965 roku artysta wykorzystał ją seksualnie, gdy miała 12 lat. Informację podał serwis TMZ powołując się na dokumenty sądowe.
Mimo, że kobieta mieszka w stanie Connecticut, sprawa została zgłoszona w sądzie w Nowym Jorku. Wszystko z powodu miejsca, w którym miało dojść do domniemanego przestępstwa - słynnym apartamencie hotelu Chelsea.
Zgodnie ze zdarzeniami opisanymi w oskarżeniu Dylan miał wykorzystać seksualnie kobietę między kwietniem a majem 1965 roku, kiedy artysta miał 24 lata. Jak twierdzi J.C. (takie inicjały widnieją w dokumentach) Bob Dylan wykorzystywał swój status, by zdobyć zaufanie nieletniej, a także nakłaniać ją do alkoholu i narkotyków, co miało ułatwić mu kilkukrotną napaść na tle seksualnym.
- J.C. cierpiała i wciąż cierpi na urazy emocjonalne, ataki stresu, upokorzenie, a także straty finansowe - podaje oświadczenie rzekomej ofiary.
- Oskarżenia sformułowane przez 56-latkę są całkowicie nieprawdziwe i zostanie to udowodnione - kontruje jeden z przedstawicieli Dylana.
Dziennikarze zza Oceanu zauważają, że od stycznia do 20 kwietnia 1965 roku Dylan był w trasie koncertowej w Stanach Zjednoczonych, by po 10 dniach rozpocząć kolejne tournée, tym razem w Wielkiej Brytanii.
AŚ